POKÓJ JAK POKÓJ
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Akademiki :: ♦ Akademik "Sabbat"
Strona 14 z 16 • Share
Strona 14 z 16 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16
POKÓJ JAK POKÓJ
First topic message reminder :
Typowo męski i pozbawiony szczególnych ozdób pokój, służący jego mieszkańcom za miejsce do spania i zostawianie brudnych ciuchów. Gdzieniegdzie natknąć się można na wciąż nierozpakowane bagaże a jedynym elementem nadającym pomieszczeniu przyjaznego charakteru jest znajdujące się w jednym z kątów posłanie dla kota.
Ostatnio zmieniony przez Veneficium dnia Pon Gru 05, 2016 12:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Veneficium
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Ona chyba nawet przez chwilę nie łudziła się, że Remi faktycznie przestanie się tym tak od razu martwić. Zdecydowanie łatwiej by było, gdyby czarownica potrafiła lepiej kłamać. Wtedy wcisnęłaby mu jakąś bajeczkę i mógłby żyć w błogiej nieświadomości. Niestety, ludzkie życie nie było takie łatwe i odsuwanie od siebie przykrych spraw nie sprawiało, że one znikały, a wręcz przeciwnie, problemy z czasem narastały, dlatego lepiej już było rozwiązywać je od razu nawet, jeśli miało to być trudne i kogoś zaboleć.
Niechętnie pozwoliła się odsunąć i wbiła spojrzenie w twarz Francuza, której wyraz jak raz ją zaskoczył. On był poważny? Poważny Remi, który dla odmiany przechodzi do rzeczy zamiast dopowiadać sobie jakieś bajki i przeinaczać każde twoje słowo? Dobra, tym akurat udało mu się dać jej tę odrobinę nadziei na możliwość wyjaśnienia jakoś tej sytuacji i nakłonić ją do szczerego i wyczerpującego zwierzenia się mu.
Przypatrywała mu się tak przez chwilę z widocznym na twarzy zmęczeniem, zamyśleniem i lekkim zaskoczeniem, aż wreszcie westchnęła i znowu oparła o niego głowę.
- Dobrze, spróbuję ci to jakoś sensownie wyjaśnić... - odezwała się wreszcie, choć niestety nie potrafiła od razu przejść do rzeczy. Musiała psychicznie się przygotować, by w ogóle móc jakoś sensownie się wyrażać i upewnić się, że nie padnie mu tu na łóżko i nie zacznie ryczeć, jak tylko okaże się, że tylko wyszła przed nim na idiotkę, bo w tym momencie właśnie taką wersję wypadków przyjmowała.
- ...ale daj chwilę, dobrze? M-muszę pozbierać myśli. - Wzięła kolejny już głęboki oddech i pociągnęła lekko Remiego w stronę najbliższego łóżka.
- Chodź - rzuciła tylko, pokazując mu gestem żeby z nią usiadł, a później oparła się o niego i wtuliła. Potrzebowała przynajmniej kilku minut, w których będzie mogła się całkowicie uspokoić i oczyścić umysł z tych wszystkich emocji. One naprawdę strasznie utrudniały jej w tym momencie funkcjonowanie.
Niechętnie pozwoliła się odsunąć i wbiła spojrzenie w twarz Francuza, której wyraz jak raz ją zaskoczył. On był poważny? Poważny Remi, który dla odmiany przechodzi do rzeczy zamiast dopowiadać sobie jakieś bajki i przeinaczać każde twoje słowo? Dobra, tym akurat udało mu się dać jej tę odrobinę nadziei na możliwość wyjaśnienia jakoś tej sytuacji i nakłonić ją do szczerego i wyczerpującego zwierzenia się mu.
Przypatrywała mu się tak przez chwilę z widocznym na twarzy zmęczeniem, zamyśleniem i lekkim zaskoczeniem, aż wreszcie westchnęła i znowu oparła o niego głowę.
- Dobrze, spróbuję ci to jakoś sensownie wyjaśnić... - odezwała się wreszcie, choć niestety nie potrafiła od razu przejść do rzeczy. Musiała psychicznie się przygotować, by w ogóle móc jakoś sensownie się wyrażać i upewnić się, że nie padnie mu tu na łóżko i nie zacznie ryczeć, jak tylko okaże się, że tylko wyszła przed nim na idiotkę, bo w tym momencie właśnie taką wersję wypadków przyjmowała.
- ...ale daj chwilę, dobrze? M-muszę pozbierać myśli. - Wzięła kolejny już głęboki oddech i pociągnęła lekko Remiego w stronę najbliższego łóżka.
- Chodź - rzuciła tylko, pokazując mu gestem żeby z nią usiadł, a później oparła się o niego i wtuliła. Potrzebowała przynajmniej kilku minut, w których będzie mogła się całkowicie uspokoić i oczyścić umysł z tych wszystkich emocji. One naprawdę strasznie utrudniały jej w tym momencie funkcjonowanie.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Dobra, to... nie zapowiadało się najlepiej. Całe zachowanie Annabell od początku jej niezapowiedzianej wizyty tylko i wyłącznie przerażało Remiego, który nie tylko nie potrafił jej zrozumieć, ale wręcz nie miał już sił by samemu domyślać się co tym razem zrobił czy powiedział źle. Bo to, że to najpewniej jego wina, było według Francuza raczej oczywiste.
Chociaż tyle, że już nie oponował. Nie próbował samemu zgadywać o co chodziło, ani naciskać by jak najprędzej mu to wyjaśniła. Dał jej moment na wysłowienie się i pozwolił zaprowadzić za nią na łóżko, gdzie usiadł obok i dał się przytulić. Czuł jak żołądek boleśnie zaciska mu się z nerwów, lecz mężnie to ignorował, choć raz nie dając niczego po sobie poznać. W sumie akurat z bólem fizycznym potrafił sobie radzić, więc ani to, ani ogólne osłabienie, które coraz bardziej mu ciążyło, nie były po nim wcale zauważalne. Ktoś kto nie wiedział jak bardzo te cielę o siebie nie dbało, nie był w stanie powiedzieć, że chłopak już w tym momencie był bliski omdlenia, czy to z głodu, czy ze stresu. O tym pierwszym i tak nie miał dziś czasu myśleć. Ani wczoraj... Właściwie, to kiedy on ostatnio coś jadł? Chyba próbował tostów, gdy pierwszy raz spotkał Nathana, ale nawet ich nie skończył. Zresztą, kiedy to było? Tydzień temu? Cholerny anorektyk... Chociaż tyle, że przyjmował płyny. Bez jedzenia dało się funkcjonować, ale z odwodnienia umierało się o wiele szybciej. Więc nawet jeśli rewelacje Ann zwalą go z nóg, była szansa, że kiedyś jeszcze na nie stanie.
Nic nie mówił, przyglądając się jej w zamyśleniu. Tym razem nie dawał się jednak wciągnąć we własną gonitwę myśli, gdyż te wyraźnie poddały się, gdy za którymś razem dziewczyna bez powodu poszarzała. Z nienaturalną dla niego pustką w głowie, rudzielec skupił się na obejmowaniu dziewczyny i gładzeniu jedną ręką po plecach, zaś drugą po głowie, tak w ramach pocieszenia i dodania otuchy. Nie wiedział co mógłby powiedzieć by nie pogorszyć sytuacji, więc po prostu milczał, czekając na dalszy rozwój wypadków.
Chociaż tyle, że już nie oponował. Nie próbował samemu zgadywać o co chodziło, ani naciskać by jak najprędzej mu to wyjaśniła. Dał jej moment na wysłowienie się i pozwolił zaprowadzić za nią na łóżko, gdzie usiadł obok i dał się przytulić. Czuł jak żołądek boleśnie zaciska mu się z nerwów, lecz mężnie to ignorował, choć raz nie dając niczego po sobie poznać. W sumie akurat z bólem fizycznym potrafił sobie radzić, więc ani to, ani ogólne osłabienie, które coraz bardziej mu ciążyło, nie były po nim wcale zauważalne. Ktoś kto nie wiedział jak bardzo te cielę o siebie nie dbało, nie był w stanie powiedzieć, że chłopak już w tym momencie był bliski omdlenia, czy to z głodu, czy ze stresu. O tym pierwszym i tak nie miał dziś czasu myśleć. Ani wczoraj... Właściwie, to kiedy on ostatnio coś jadł? Chyba próbował tostów, gdy pierwszy raz spotkał Nathana, ale nawet ich nie skończył. Zresztą, kiedy to było? Tydzień temu? Cholerny anorektyk... Chociaż tyle, że przyjmował płyny. Bez jedzenia dało się funkcjonować, ale z odwodnienia umierało się o wiele szybciej. Więc nawet jeśli rewelacje Ann zwalą go z nóg, była szansa, że kiedyś jeszcze na nie stanie.
Nic nie mówił, przyglądając się jej w zamyśleniu. Tym razem nie dawał się jednak wciągnąć we własną gonitwę myśli, gdyż te wyraźnie poddały się, gdy za którymś razem dziewczyna bez powodu poszarzała. Z nienaturalną dla niego pustką w głowie, rudzielec skupił się na obejmowaniu dziewczyny i gładzeniu jedną ręką po plecach, zaś drugą po głowie, tak w ramach pocieszenia i dodania otuchy. Nie wiedział co mógłby powiedzieć by nie pogorszyć sytuacji, więc po prostu milczał, czekając na dalszy rozwój wypadków.
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Pocieszało ją, że Remi przynajmniej nie naciskał i nie próbował jej ponaglać, a zamiast tego przystał na jej propozycję usadowienia się na łóżku i odczekania tych kilku minut w ciszy, aż dziewczyna opanuje jakoś chaos tworzący się w jej głowie i zregeneruje siły. Ten dzień był naprawdę wykańczający dla jej psychiki. Nie dość, że rano bała się reakcji czarodzieja na wczorajsze zajście, później musiała wyciągać go z głębokiego załamania i patrzeć, jak cierpi, później to chłodne rozstanie i jej całodzienne zamartwianie się, a teraz to. Każdy miałby w jakimś momencie dość i dla Ann ten moment nastał właśnie teraz. Po prostu musiała odpocząć i zebrać siły, a przy okazji odwagę żeby wykrztusić z siebie coś, co większości ludzi nie przeszłoby tak łatwo przez gardło. Jakież to szczęście, że Ann mimo swego życia w izolacji od tłumu, nie była aż tak zamknięta w sobie i potrafiła mówić otwarcie nawet na ciężkie tematy. Po prostu musiała odsunąć od siebie wszystko, co ją ograniczało i dać się nieść Losowi. Kiedy całkowicie mu się poddawała, wszystko stawało się znacznie łatwiejsze. Nawet, pogodzenie się z kolejnym bólem i odrzuceniem przychodziło jej jakoś łatwiej, gdy mogła powiedzieć, że to musiało nadejść, a usilne próby przeciwdziałania temu nie miały sensu. Życie w zakłamaniu i wbrew sobie było znacznie gorsze niż nawet bolesna prawda.
Siedzieli tak w milczeniu dobrych parę albo paręnaście minut zanim Ana uznała, że czuje się wreszcie na siłach by zacząć coś mówić. Wzięła kolejny głęboki oddech, co już chwilę przed jej otwarciem ust mogło zasygnalizować rudzielcowi, że czarownica w końcu postanowiła zabrać głos. W sumie, jej włosy też zdołały odzyskać nieco barwę, więc przynajmniej to było w tym wszystkim pocieszające.
- Remi, nie wiem, czy zauważyłeś, ale nasze spojrzenie na świat pod pewnymi względami znacznie się różni - zaczęła spokojnie, nie odrywając głowy od jego torsu i nie patrząc na niego. Nawet nie otwierała teraz oczu, bo dzięki temu było jej jakoś łatwiej. Mogła się skupić jedynie na swoich słowach, a nie na tym, jakie skutki przyniesie za sobą ich wypowiedzenie.
- Także w tym wypadku się różnimy. - Mówiła powoli, robiąc po każdym zdaniu większą bądź mniejszą przerwę i dokładnie ważąc każde słowo.
- Ciebie gryzie sumienie, żałujesz tego, co się stało i wolisz tego nie powtarzać. Ja nie. - Tu nastąpił kolejny spokojny głęboki oddech.
- Ja nie żałuję. W przeciwieństwie do ciebie, nie mam takich oporów... i chętnie bym to powtórzyła. - Końcówkę tego zdania ledwie wykrztusiła, ale dzielnie brnęła dalej.
- Dlatego, proszę, nie mów, że chcesz się pilnować ze względu na mnie, bo robisz to tylko dla siebie. Dlatego twoje słowa mnie bolą. Za każdym razem wypominają mi jak niestosowne mam, twoim zdaniem, podejście. - Usilnie starała się nie myśleć o tym co mówi i co może o niej myśleć w tym momencie Remi. Chciał prawdy, to musiała mu ją przedstawić i zrobić to bez owijania w bawełnę, bo im szybciej to załatwi, tym szybciej będzie mogła zrzucić z siebie ten ciężar.
- Nie zamierzam cię męczyć, ani namawiać, ale proszę cię po prostu żebyś przestał mi ciągle powtarzać, że tego nie zrobisz. - Na tym zakończyła swój wywód i po kolejnym uspokajającym oddechu, wtuliła w niego mocniej twarz, czekając na reakcję.
Siedzieli tak w milczeniu dobrych parę albo paręnaście minut zanim Ana uznała, że czuje się wreszcie na siłach by zacząć coś mówić. Wzięła kolejny głęboki oddech, co już chwilę przed jej otwarciem ust mogło zasygnalizować rudzielcowi, że czarownica w końcu postanowiła zabrać głos. W sumie, jej włosy też zdołały odzyskać nieco barwę, więc przynajmniej to było w tym wszystkim pocieszające.
- Remi, nie wiem, czy zauważyłeś, ale nasze spojrzenie na świat pod pewnymi względami znacznie się różni - zaczęła spokojnie, nie odrywając głowy od jego torsu i nie patrząc na niego. Nawet nie otwierała teraz oczu, bo dzięki temu było jej jakoś łatwiej. Mogła się skupić jedynie na swoich słowach, a nie na tym, jakie skutki przyniesie za sobą ich wypowiedzenie.
- Także w tym wypadku się różnimy. - Mówiła powoli, robiąc po każdym zdaniu większą bądź mniejszą przerwę i dokładnie ważąc każde słowo.
- Ciebie gryzie sumienie, żałujesz tego, co się stało i wolisz tego nie powtarzać. Ja nie. - Tu nastąpił kolejny spokojny głęboki oddech.
- Ja nie żałuję. W przeciwieństwie do ciebie, nie mam takich oporów... i chętnie bym to powtórzyła. - Końcówkę tego zdania ledwie wykrztusiła, ale dzielnie brnęła dalej.
- Dlatego, proszę, nie mów, że chcesz się pilnować ze względu na mnie, bo robisz to tylko dla siebie. Dlatego twoje słowa mnie bolą. Za każdym razem wypominają mi jak niestosowne mam, twoim zdaniem, podejście. - Usilnie starała się nie myśleć o tym co mówi i co może o niej myśleć w tym momencie Remi. Chciał prawdy, to musiała mu ją przedstawić i zrobić to bez owijania w bawełnę, bo im szybciej to załatwi, tym szybciej będzie mogła zrzucić z siebie ten ciężar.
- Nie zamierzam cię męczyć, ani namawiać, ale proszę cię po prostu żebyś przestał mi ciągle powtarzać, że tego nie zrobisz. - Na tym zakończyła swój wywód i po kolejnym uspokajającym oddechu, wtuliła w niego mocniej twarz, czekając na reakcję.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Ile już tak razem siedzieli, gdy Islandka zbierała siły? Ten moment dłużył się rudzielcowi w nieskończoność i choć nie przestawał gładzić Ann po włosach i plecach, robił to od pewnego momentu już czysto mechanicznie, psychicznie wysiadając na tyle, że jeszcze te 10-15 minut i zacząłby jej naprawdę solidnie przysypiać. Na szczęście dziewczyna odezwała się zanim Remi zupełnie jej tam odleciał, a ponieważ zasygnalizowała swoją gotowość, chłopak w porę wyrwał się z marazmu, na powrót zmuszając do skupienia na niej pełnej uwagi. Miała mu wszystko wyjaśnić, więc najlepiej jak mógł otworzył się na jej tłumaczenia. Zaczęła niewinnie, od wytknięcia mu czegoś co i tak już wiedział. "Ich spojrzenie na świat pod pewnymi względami znacznie się różniło" - tyle już zauważył, chociażby tego ranka.
Także w tym wypadku się różnimy.
Pokiwał tylko głową na znak, że się z nią zgadza. Już o tym rozmawiali - ona nie przeżywała całej sytuacji tak mocno jak on i nie było co na nowo się o to spierać. Nie poganiając czarownicy, Francuz w milczeniu czekał aż ta przejdzie do sedna.
Ciebie gryzie sumienie, żałujesz tego, co się stało i wolisz tego nie powtarzać. Ja nie.
No, tak, jasne - właśnie z tym się z nią zgadzał. Ona tego tak nie żałowała, ale już przypuszczał, że wie dlaczego, więc nie interesowało go rozwijanie tego tematu. Do tej pory Annabell nie powiedziała jeszcze nic odkrywczego, ale przecież coś musiało ją trapić, więc rudzielec uzbroił się w cierpliwość, wsłuchując w jej urywany monolog.
Ja nie żałuję.
No, to już wiem.
W przeciwieństwie do ciebie, nie mam takich oporów...
Tak, tak. Ile ona jeszcze będzie powtarzać jedno i to samo?
...i chętnie bym to powtórzyła.
To też wiem. Serio, jeśli to wszystko co...
Co...
CO?
Jego ręce zatrzymały się - tak samo zresztą mózg chłopaka, któremu chyba do końca przepaliły się obwody. Cała reszta tego co wyrzucała z siebie Ann - to o pilnowaniu ze względu na nią, czy czymś w tym stylu - to wszystko już nie miało gdzie dotrzeć, bo Remiego już tu z nią nie było. On zatrzymał się w czasie, te pół minuty temu, na tym jednym istotnym szczególe jaki mu aż nazbyt jasno naświetliła.
A może jednak nie dostatecznie jasno?
- Co... co byś powtórzyła? - mruknął nieprzytomnie, gdy Annabell wreszcie skończyła mówić. Przez to, że chłopak na moment zapomniał jak się oddycha, jego serce naprawdę mocno zwolniło, co Islandka mogła wyczuć, jeśli dalej przytulała się do jego torsu. To, oraz już i tak słaby stan rudzielca sprawił, że aż pociemniało mu na moment przed oczami. Zbyt nieprzytomny by żwawiej zareagować na takie rewelacje, dalej ją do siebie tulił, dopiero po dłuższej chwili orientując się jakie pytanie właśnie zadał. Ręka którą trzymał na głowie Ann, uniosła się do jego twarzy i w nią strzeliła.
- Boże... nie ważne. N-nie... nie odpowiadaj. - Rem odsunął w końcu Ann od siebie, przyglądając jej z nieznikającą od zaskakująco długiego czasu powagą. Wycieńczenie tak fizyczne jak i psychiczne miały na niego jakiś zbawienny wpływ, bo zamiast panikować i odstawiać kabaret, dalej siedział obok niej w miarę niezmienionym stanie, przypatrując z niedowierzaniem. Także dlatego, że właśnie widział je dwie...
- Ugh... - przetarł oczy, co dla dziewczyny, która przecież nie miała pojęcia jak źle może z nim być, wyglądało co najwyżej na gest irytacji czy próbę przetrawienia poznanych informacji.
- Mówisz poważnie, tak? - spojrzał na nią i dopiero teraz poczuł jak się rumieni. Trochę potrzebował by do końca dotarło go co miała na myśli, a jej zdeterminowana twarz nie pozwalała się łudzić, że jedynie sobie żartuje, tak na rozluźnienie atmosfery. Nie mogąc wytrzymać patrzenia jej prosto w te wielokolorowe tęczówki, podczas tak... takiej rozmowy, odwrócił wzrok, choć wcale jej nie puścił, ani się nie odsunął.
- W-wiesz... n-nie po... p-powin-niśm... m-my... - wydukał czując jak nagle robi mu się gorąco, a całe wcześniejsze zmęczenie i ból znikają, zastąpione tym dziwnym, zupełnie niezrozumiałym... podnieceniem? Nie, niemożliwe... przecież był trzeźwy, do cholery! A oni naprawdę nie powinni, nawet jeśli ona chciała... ona też tego chciała... i w sumie to już nie mieli za wiele do stracenia i...
- ...chcesz? - zapytał prawie bezgłośnie, odwracając do niej na powrót twarz z dzikim, nieodgadnionym błyskiem w miodowych ślepiach. Dłoń, którą dalej obejmował ją w pasie, jakby mocniej ją chwyciła.
Także w tym wypadku się różnimy.
Pokiwał tylko głową na znak, że się z nią zgadza. Już o tym rozmawiali - ona nie przeżywała całej sytuacji tak mocno jak on i nie było co na nowo się o to spierać. Nie poganiając czarownicy, Francuz w milczeniu czekał aż ta przejdzie do sedna.
Ciebie gryzie sumienie, żałujesz tego, co się stało i wolisz tego nie powtarzać. Ja nie.
No, tak, jasne - właśnie z tym się z nią zgadzał. Ona tego tak nie żałowała, ale już przypuszczał, że wie dlaczego, więc nie interesowało go rozwijanie tego tematu. Do tej pory Annabell nie powiedziała jeszcze nic odkrywczego, ale przecież coś musiało ją trapić, więc rudzielec uzbroił się w cierpliwość, wsłuchując w jej urywany monolog.
Ja nie żałuję.
No, to już wiem.
W przeciwieństwie do ciebie, nie mam takich oporów...
Tak, tak. Ile ona jeszcze będzie powtarzać jedno i to samo?
...i chętnie bym to powtórzyła.
To też wiem. Serio, jeśli to wszystko co...
Co...
CO?
Jego ręce zatrzymały się - tak samo zresztą mózg chłopaka, któremu chyba do końca przepaliły się obwody. Cała reszta tego co wyrzucała z siebie Ann - to o pilnowaniu ze względu na nią, czy czymś w tym stylu - to wszystko już nie miało gdzie dotrzeć, bo Remiego już tu z nią nie było. On zatrzymał się w czasie, te pół minuty temu, na tym jednym istotnym szczególe jaki mu aż nazbyt jasno naświetliła.
A może jednak nie dostatecznie jasno?
- Co... co byś powtórzyła? - mruknął nieprzytomnie, gdy Annabell wreszcie skończyła mówić. Przez to, że chłopak na moment zapomniał jak się oddycha, jego serce naprawdę mocno zwolniło, co Islandka mogła wyczuć, jeśli dalej przytulała się do jego torsu. To, oraz już i tak słaby stan rudzielca sprawił, że aż pociemniało mu na moment przed oczami. Zbyt nieprzytomny by żwawiej zareagować na takie rewelacje, dalej ją do siebie tulił, dopiero po dłuższej chwili orientując się jakie pytanie właśnie zadał. Ręka którą trzymał na głowie Ann, uniosła się do jego twarzy i w nią strzeliła.
- Boże... nie ważne. N-nie... nie odpowiadaj. - Rem odsunął w końcu Ann od siebie, przyglądając jej z nieznikającą od zaskakująco długiego czasu powagą. Wycieńczenie tak fizyczne jak i psychiczne miały na niego jakiś zbawienny wpływ, bo zamiast panikować i odstawiać kabaret, dalej siedział obok niej w miarę niezmienionym stanie, przypatrując z niedowierzaniem. Także dlatego, że właśnie widział je dwie...
- Ugh... - przetarł oczy, co dla dziewczyny, która przecież nie miała pojęcia jak źle może z nim być, wyglądało co najwyżej na gest irytacji czy próbę przetrawienia poznanych informacji.
- Mówisz poważnie, tak? - spojrzał na nią i dopiero teraz poczuł jak się rumieni. Trochę potrzebował by do końca dotarło go co miała na myśli, a jej zdeterminowana twarz nie pozwalała się łudzić, że jedynie sobie żartuje, tak na rozluźnienie atmosfery. Nie mogąc wytrzymać patrzenia jej prosto w te wielokolorowe tęczówki, podczas tak... takiej rozmowy, odwrócił wzrok, choć wcale jej nie puścił, ani się nie odsunął.
- W-wiesz... n-nie po... p-powin-niśm... m-my... - wydukał czując jak nagle robi mu się gorąco, a całe wcześniejsze zmęczenie i ból znikają, zastąpione tym dziwnym, zupełnie niezrozumiałym... podnieceniem? Nie, niemożliwe... przecież był trzeźwy, do cholery! A oni naprawdę nie powinni, nawet jeśli ona chciała... ona też tego chciała... i w sumie to już nie mieli za wiele do stracenia i...
- ...chcesz? - zapytał prawie bezgłośnie, odwracając do niej na powrót twarz z dzikim, nieodgadnionym błyskiem w miodowych ślepiach. Dłoń, którą dalej obejmował ją w pasie, jakby mocniej ją chwyciła.
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
To było całkiem do przewidzenia, że nie wysłucha jej do końca. Nawet jego determinacja do poznania prawdy, skrócenie tego wywodu do minimum i przeprowadzenie go w bardzo wolnym tempie nie pomogły utrzymać jego koncentracji na aż długo. Pocieszające, że dotarła do niego przynajmniej ta najistotniejsza część, bo później były już tylko tłumaczenia, że ma się nią nie przejmować, bo ona da sobie radę i nie chce na niego naciskać, niech lepiej żyje w zgodzie ze swoimi ideałami, a ona się dostosuje bla, bla, bla. Dalej były już tylko jej tłumaczenia się przed nim do reszty nie zbłaźnić.
Oczywiście, zadane na końcu przez niego pytanie szybko uświadomiło jej, że zdążył odpłynąć i już miała sama tutaj strzelić facepalm, ale Remi ją uprzedził, jak raz samemu uświadamiając sobie swoją głupotę. Może jej poranna nauczka coś jednak dała, bo ukazała, że ona faktycznie potrafi otwarcie odpowiedzieć na tego typu pytanie, więc lepiej uważać. To ją akurat pocieszyło. To i brak kompletnej paniki, której się po nim spodziewała. Chociaż raz zachowywał spokój, co ona potrafiła wyjaśnić jedynie zmęczeniem, którego wcześniej nie było po nim widać, a które jak widać dopadło go na nowo gdy siedzieli. Była wtedy taka cisza i spokój, że spokojnie mogła nie zauważyć tej stopniowej zmiany.
Na wszelki wypadek się teraz nie odzywała. Nie miała jak na razie nic do dodania, ponieważ dopiero co wszystko mu powiedziała i teraz czekała na jego reakcję. Była nawet gotowa dłużej na to poczekać, ponieważ rudzielcowi przetrawienie tej informacji mogło zająć dłuższą chwilę. Powiedzmy sobie szczerze, on został właśnie uświadomiony, że wszystko co zakładał, było na drugim biegunie w porównaniu z rzeczywistością. Takie rewelacje potrafiły nieraz zamieszać w głowie.
Na kolejne pytanie też nie odpowiedziała, a jedynie skinęła powoli głową, uciekając lekko na bok wzrokiem. Jak dotąd jego pytania brzmiały na czysto retoryczne, więc nie miała powodu by zmuszać się do jeszcze większego pogrążania się. Początek jego jąkania się oznaczał dla niej, że wreszcie zaczął do niego docierać sens jej wypowiedzi i zacznie pewnie mimo wszystko panikować, jednak jego późniejsze zachowanie sugerowało już coś nieco innego.
Dopiero zmiana uścisku Francuza skłoniła czarownicę do ponownego spojrzenia na niego. Serio? Serio tylko tyle mu było potrzebne by być gotowym rzucić w kąt wszystkie te rozważania na temat moralności, które przez cały ten dzień prowadzić? Wystarczyła tylko informacja, że wcale nie musi się dla niej hamować? No, w sumie to wciągu ich rozmowy ze trzy razy powtórzył, że to ze względu na nią już więcej się tego nie dopuści, a skoro ona jednak nie była temu taka przeciwna...
W odpowiedzi na to ostatnie pytanie jedynie delikatnie się uśmiechnęła i znów powoli pokiwała głową. Dla odmiany trochę się rozchmurzyła, gdy okazało się, że jednak nie zacznie jej tu prawić morałów na temat jej potwornego podejścia do sprawy i tego, że powinna wyzbyć się tego typu myśli, bo nie ma szans, by on chciał się do tego jeszcze kiedyś świadomie posunąć.
Oczywiście, zadane na końcu przez niego pytanie szybko uświadomiło jej, że zdążył odpłynąć i już miała sama tutaj strzelić facepalm, ale Remi ją uprzedził, jak raz samemu uświadamiając sobie swoją głupotę. Może jej poranna nauczka coś jednak dała, bo ukazała, że ona faktycznie potrafi otwarcie odpowiedzieć na tego typu pytanie, więc lepiej uważać. To ją akurat pocieszyło. To i brak kompletnej paniki, której się po nim spodziewała. Chociaż raz zachowywał spokój, co ona potrafiła wyjaśnić jedynie zmęczeniem, którego wcześniej nie było po nim widać, a które jak widać dopadło go na nowo gdy siedzieli. Była wtedy taka cisza i spokój, że spokojnie mogła nie zauważyć tej stopniowej zmiany.
Na wszelki wypadek się teraz nie odzywała. Nie miała jak na razie nic do dodania, ponieważ dopiero co wszystko mu powiedziała i teraz czekała na jego reakcję. Była nawet gotowa dłużej na to poczekać, ponieważ rudzielcowi przetrawienie tej informacji mogło zająć dłuższą chwilę. Powiedzmy sobie szczerze, on został właśnie uświadomiony, że wszystko co zakładał, było na drugim biegunie w porównaniu z rzeczywistością. Takie rewelacje potrafiły nieraz zamieszać w głowie.
Na kolejne pytanie też nie odpowiedziała, a jedynie skinęła powoli głową, uciekając lekko na bok wzrokiem. Jak dotąd jego pytania brzmiały na czysto retoryczne, więc nie miała powodu by zmuszać się do jeszcze większego pogrążania się. Początek jego jąkania się oznaczał dla niej, że wreszcie zaczął do niego docierać sens jej wypowiedzi i zacznie pewnie mimo wszystko panikować, jednak jego późniejsze zachowanie sugerowało już coś nieco innego.
Dopiero zmiana uścisku Francuza skłoniła czarownicę do ponownego spojrzenia na niego. Serio? Serio tylko tyle mu było potrzebne by być gotowym rzucić w kąt wszystkie te rozważania na temat moralności, które przez cały ten dzień prowadzić? Wystarczyła tylko informacja, że wcale nie musi się dla niej hamować? No, w sumie to wciągu ich rozmowy ze trzy razy powtórzył, że to ze względu na nią już więcej się tego nie dopuści, a skoro ona jednak nie była temu taka przeciwna...
W odpowiedzi na to ostatnie pytanie jedynie delikatnie się uśmiechnęła i znów powoli pokiwała głową. Dla odmiany trochę się rozchmurzyła, gdy okazało się, że jednak nie zacznie jej tu prawić morałów na temat jej potwornego podejścia do sprawy i tego, że powinna wyzbyć się tego typu myśli, bo nie ma szans, by on chciał się do tego jeszcze kiedyś świadomie posunąć.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Nie powinni. Naprawdę nie powinni. Przecież dopiero co się tego dopuścili i zagwarantowali sobie tym wieczne potępienie. Nawet nie zdążyli wymyślić sposobu na odkręcenie tego pierwszego razu, jeśli w ogóle było to możliwe, a już myśleli o powtórkach... Gdzie w tym sens?!
Ale wiesz, że spowiedź jest nieważna bez postanowienia poprawy?
Miał pójść rano do kościoła... Miał się wyspowiadać i poprosić ojca Florentina o radę. Od teraz wszystko miało być już tylko lepiej - miał się postarać, szczerze żałować i postanowić poprawę i to nie tylko dla niej czy nawet nie dla siebie, ale dla ich obojga, dla tego co czeka ich po śmierci, czym może i Ann na razie się jeszcze nie przejmowała, ale przecież nie oznaczało to, że kara ją dzięki temu ominie. Jak raz Remi miał zachować się naprawdę odpowiedzialnie i co, miało się skończyć na szczerych chęciach? Bo jej się podobało i uznał to za świetną wymówkę?
A może to był jakiś test? Nic na tym świecie nie działo się bez powodu - wszystko stanowiło część wielkiego boskiego planu. Pojawienie się Annabell w życiu Francuza i wspólne wyjście na ognisko - to były wyzwania jakie stanęły przed Remim, a jakim nie sprostał. Zdawało się, że wyciągnął z nich nauczkę i być może Bóg był nawet skłonny dać mu drugą szansę, ale jeśli rudzielec znowu da się skusić, to nie miałby już co liczyć na zbawienie. Ech, bycie wierzącym było takie trudne!
Rem przyglądał się Ann z palącą w oczach żądzą, obejmując ją jedną ręką, drugą zaciskając w pięść poza widokiem dziewczyny. Naprawdę ciężko było mu teraz zrobić to co słuszne i do ostatniej chwili nie był pewien czy uda mu się powstrzymać. Dopiero po dobrej minucie bicia się z myślami, nachylił się do ukochanej i pocałował ją gorąco, wsuwając język do jej ust. Zaraz potem odsunął się, wstał i syknął z wściekłością.
- ...nie mogę. - mruknął, spuszczając wzrok. Ponieważ naprawdę ciężko nie było zauważyć jak jego ciało zareagowało już na sam ich gorętszy pocałunek i wyznanie czarownicy, zażenowany rudzielec odwrócił się plecami do dziewczyny, dodając szybko;
- Chciałbym, serio. A-ale nie... nie teraz. Nie tak. T-tylko po ślubie... Nie bądź zła. - teraz to on poszarzał... ale włosy mu pojaśniały do czerwieni? I dalej wyraźnie się wahał, jakby pomimo odmowy ważył możliwość odwrócenia się i rzucenia na nią. W tej chwili czuł, że stoi przed być może najważniejszym wyborem swego życia, lecz nie był przy tym sam! Oczami wyobraźni widział jak z jednej jego strony stoi diabełek i tłumaczy mu, że traci okazję, a przecież jeden raz więcej czy mniej nie zrobi różnicy w oczach Boga, zaś obok aniołek poucza, że może i będzie zajebiście, ale tylko przez krótką chwilę, bo po wszystkim znowu czekają go wyrzuty sumienia i strach o duszę swoją oraz Islandki.
No, ale niby nie ma pewności, że da się naprawić ten pierwszy grzech i nawet odmawianie sobie następnych może dalej zaprowadzić go do piekła.
Ale jeśli okazałoby się, że jednak miał szansę? I ją zmarnował... Tylko prawdziwa skrucha może go jeszcze uratować, a chyba wieczne życie w Królestwie Niebieskim jest więcej warte niż moment uniesienia.
Hehe, w sumie to niekoniecznie moment.
Ale... ale nie w tym rzecz.
Ale ona chce. I on chce. Jeśli Bóg wybaczyłby jedno zbłądzenie to czemu miałby nie wybaczyć dwóch... albo trzech. Albo parunastu, hehe.
O Boże, już sam nie wiem...
Ale wiesz, że spowiedź jest nieważna bez postanowienia poprawy?
Miał pójść rano do kościoła... Miał się wyspowiadać i poprosić ojca Florentina o radę. Od teraz wszystko miało być już tylko lepiej - miał się postarać, szczerze żałować i postanowić poprawę i to nie tylko dla niej czy nawet nie dla siebie, ale dla ich obojga, dla tego co czeka ich po śmierci, czym może i Ann na razie się jeszcze nie przejmowała, ale przecież nie oznaczało to, że kara ją dzięki temu ominie. Jak raz Remi miał zachować się naprawdę odpowiedzialnie i co, miało się skończyć na szczerych chęciach? Bo jej się podobało i uznał to za świetną wymówkę?
A może to był jakiś test? Nic na tym świecie nie działo się bez powodu - wszystko stanowiło część wielkiego boskiego planu. Pojawienie się Annabell w życiu Francuza i wspólne wyjście na ognisko - to były wyzwania jakie stanęły przed Remim, a jakim nie sprostał. Zdawało się, że wyciągnął z nich nauczkę i być może Bóg był nawet skłonny dać mu drugą szansę, ale jeśli rudzielec znowu da się skusić, to nie miałby już co liczyć na zbawienie. Ech, bycie wierzącym było takie trudne!
Rem przyglądał się Ann z palącą w oczach żądzą, obejmując ją jedną ręką, drugą zaciskając w pięść poza widokiem dziewczyny. Naprawdę ciężko było mu teraz zrobić to co słuszne i do ostatniej chwili nie był pewien czy uda mu się powstrzymać. Dopiero po dobrej minucie bicia się z myślami, nachylił się do ukochanej i pocałował ją gorąco, wsuwając język do jej ust. Zaraz potem odsunął się, wstał i syknął z wściekłością.
- ...nie mogę. - mruknął, spuszczając wzrok. Ponieważ naprawdę ciężko nie było zauważyć jak jego ciało zareagowało już na sam ich gorętszy pocałunek i wyznanie czarownicy, zażenowany rudzielec odwrócił się plecami do dziewczyny, dodając szybko;
- Chciałbym, serio. A-ale nie... nie teraz. Nie tak. T-tylko po ślubie... Nie bądź zła. - teraz to on poszarzał... ale włosy mu pojaśniały do czerwieni? I dalej wyraźnie się wahał, jakby pomimo odmowy ważył możliwość odwrócenia się i rzucenia na nią. W tej chwili czuł, że stoi przed być może najważniejszym wyborem swego życia, lecz nie był przy tym sam! Oczami wyobraźni widział jak z jednej jego strony stoi diabełek i tłumaczy mu, że traci okazję, a przecież jeden raz więcej czy mniej nie zrobi różnicy w oczach Boga, zaś obok aniołek poucza, że może i będzie zajebiście, ale tylko przez krótką chwilę, bo po wszystkim znowu czekają go wyrzuty sumienia i strach o duszę swoją oraz Islandki.
No, ale niby nie ma pewności, że da się naprawić ten pierwszy grzech i nawet odmawianie sobie następnych może dalej zaprowadzić go do piekła.
Ale jeśli okazałoby się, że jednak miał szansę? I ją zmarnował... Tylko prawdziwa skrucha może go jeszcze uratować, a chyba wieczne życie w Królestwie Niebieskim jest więcej warte niż moment uniesienia.
Hehe, w sumie to niekoniecznie moment.
Ale... ale nie w tym rzecz.
Ale ona chce. I on chce. Jeśli Bóg wybaczyłby jedno zbłądzenie to czemu miałby nie wybaczyć dwóch... albo trzech. Albo parunastu, hehe.
O Boże, już sam nie wiem...
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Ana cierpliwie czekała na jego kolejny ruch. W końcu jego wcześniejsze pytanie nic tak naprawdę nie oznaczało, a ona obiecała go na siłę nie ciągnąć. Jasne, to było aż nazbyt oczywiste, że chce i pewnie kiedyś zastanawiałaby się, dlaczego się powstrzymuje, ale teraz na szczęście znała powód, co w znacznym stopniu pomagało jej przyjąć ewentualną rezygnację. Przynajmniej już nie powtarzał, że robi to dla niej, a miał rzeczywisty powód. Czarownic nie zamierzała kwestionować jego postanowień i wiary, ponieważ wolała je uszanować i nie chciała ryzykować jego kolejnym pogorszeniem się nastroju. Naprawdę bała się ponownie zobaczyć to, co działo się rano, a już z pewnością nie chciała mieć świadomości, że to wszystko jej wina.
Dlatego też nijak nie komentowała jego siedzenia w bezruchu i intensywnego wpatrywania się w nią, a zamiast tego grzecznie czekała, aż się na coś zdecyduje. Gdy tylko ją pocałował, ona z chęcią go odwzajemniła i choć w pierwszym odruchu chciała go powstrzymać, to jednak pozwoliła mu się odsunąć. Zamierzała się przynajmniej starać dostosować do złożonej mu przed chwilą obietnicy i nie ważne, czy ją usłyszał, czy nie.
Westchnęła cicho i oparła się o jego plecy, obejmując go przy tym w pasie. Była spokojna i nie miała mu w żaden sposób za złe jego zachowania. Naprawdę jakoś łatwiej jej to było przetrawić, kiedy był świadom jej podejścia i się z nim liczył zamiast z góry narzucać jej, jakie powinna mieć nastawienie. Jasne, odstawienie jej zawsze musiało trochę zakuć, ale teraz dla odmiany potrafiła to jakoś zignorować.
- Nie jestem zła - wymruczała wtulona w niego.
- Przecież cię do tego nie zmuszę. Zrobisz, co chcesz - stwierdziła spokojnie, dalej się w niego wtulając. Cały czas sceptycznie podchodziła do blizn, którymi były pokryte jego plecy, ale na ostrożnym podchodzeniu do kontaktu z nimi się kończyło, ponieważ starała się je ignorować.
Dlatego też nijak nie komentowała jego siedzenia w bezruchu i intensywnego wpatrywania się w nią, a zamiast tego grzecznie czekała, aż się na coś zdecyduje. Gdy tylko ją pocałował, ona z chęcią go odwzajemniła i choć w pierwszym odruchu chciała go powstrzymać, to jednak pozwoliła mu się odsunąć. Zamierzała się przynajmniej starać dostosować do złożonej mu przed chwilą obietnicy i nie ważne, czy ją usłyszał, czy nie.
Westchnęła cicho i oparła się o jego plecy, obejmując go przy tym w pasie. Była spokojna i nie miała mu w żaden sposób za złe jego zachowania. Naprawdę jakoś łatwiej jej to było przetrawić, kiedy był świadom jej podejścia i się z nim liczył zamiast z góry narzucać jej, jakie powinna mieć nastawienie. Jasne, odstawienie jej zawsze musiało trochę zakuć, ale teraz dla odmiany potrafiła to jakoś zignorować.
- Nie jestem zła - wymruczała wtulona w niego.
- Przecież cię do tego nie zmuszę. Zrobisz, co chcesz - stwierdziła spokojnie, dalej się w niego wtulając. Cały czas sceptycznie podchodziła do blizn, którymi były pokryte jego plecy, ale na ostrożnym podchodzeniu do kontaktu z nimi się kończyło, ponieważ starała się je ignorować.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Chociaż tyle, że nie była zła. Chociaż tyle, bo by się chyba tam wziął i załamał. Także dobrze, że przyjęła to z godnością i nie naciskała go. Tak po prawdzie to wystarczyłoby mu pewnie trochę więcej zachęty i dałby się skusić, ale dzięki zrozumieniu czarownicy i jej postanowieniu pozwolenia mu by sam dokonał wyboru, bez jej namowy, chłopakowi udało się utrzymać w ryzach.
- Merci. - uśmiechnął się, choć nie mogła tego zobaczyć, wtulona w jego plecy. Właściwie to jej dotyk w tamtym miejscu pozwolił mu nieco ochłonąć, przypominając zarazem, że miał się ubrać i to już dobry kawał czasu temu.
- Daj mi chwilę. - zabrał jej ręce z siebie i odsunął się, po czym zwinął pierwszy lepszy t-shirt z szafy - chociaż tyle na początek, bo jednak uświadomienie, że cały ten czas chodził bez koszulki wywołało w nim naprawdę nieciekawe uczucia.
W sumie to ona nigdy go nie zapytała o te blizny.
W sumie to do niedawna sam w ogóle wolał o nich nie myśleć... Niby trochę się z nimi pogodził, odkąd naszedł go wcześniej pomysł dorobienia paru nowych, lecz wciąż nie czuł się przekonany do pokazywania ich każdemu kto się nawinie. Odzyskując rezon po zakryciu górnej połowy ciała, a przy okazji rozluźniając się już na tyle by nie nosiło go jak żałosnego napaleńca, Remi wziął się w końcu porządnie za znalezienie czystej pary spodni. Wyrzuciwszy prawie wszystko z szafy na podłogę, wreszcie dokopał się do czarnych, poszarpanych dżinsów i szybko je na siebie wcisnął, odwracając się w stronę Annabell, sprawdzając jak ona się po tym wszystkim trzyma. Nie oczekiwał, że będzie skakała z radości, bo sam miał dosyć i marzył już tylko o walnięciu się do wyra, ale chciał mieć pewność, że znowu mu tu nie zaczęła szarzeć.
- Merci. - uśmiechnął się, choć nie mogła tego zobaczyć, wtulona w jego plecy. Właściwie to jej dotyk w tamtym miejscu pozwolił mu nieco ochłonąć, przypominając zarazem, że miał się ubrać i to już dobry kawał czasu temu.
- Daj mi chwilę. - zabrał jej ręce z siebie i odsunął się, po czym zwinął pierwszy lepszy t-shirt z szafy - chociaż tyle na początek, bo jednak uświadomienie, że cały ten czas chodził bez koszulki wywołało w nim naprawdę nieciekawe uczucia.
W sumie to ona nigdy go nie zapytała o te blizny.
W sumie to do niedawna sam w ogóle wolał o nich nie myśleć... Niby trochę się z nimi pogodził, odkąd naszedł go wcześniej pomysł dorobienia paru nowych, lecz wciąż nie czuł się przekonany do pokazywania ich każdemu kto się nawinie. Odzyskując rezon po zakryciu górnej połowy ciała, a przy okazji rozluźniając się już na tyle by nie nosiło go jak żałosnego napaleńca, Remi wziął się w końcu porządnie za znalezienie czystej pary spodni. Wyrzuciwszy prawie wszystko z szafy na podłogę, wreszcie dokopał się do czarnych, poszarpanych dżinsów i szybko je na siebie wcisnął, odwracając się w stronę Annabell, sprawdzając jak ona się po tym wszystkim trzyma. Nie oczekiwał, że będzie skakała z radości, bo sam miał dosyć i marzył już tylko o walnięciu się do wyra, ale chciał mieć pewność, że znowu mu tu nie zaczęła szarzeć.
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Ona naprawdę miała niespotykane pokłady cierpliwości, które nawet jeśli były już na wyczerpaniu, to w ekspresowym tempie się one odnawiały. Ile minut temu była gotowa się już kompletnie załamać jego zachowaniem i chęcią odrzucenia jej? Pewnie nie więcej niż pół godziny temu, a teraz znosiła to tak lekko, myśląc jedynie o tym, żeby on się poczuł lepiej, a samej przy tym jakoś specjalnie nie żałując. Rzeczywiście, to był po prostu anioł, nie kobieta... poza pewnymi wyjątkami, których Remi miał już okazję doświadczyć.
- Mhm - przytaknęła, posłusznie go puszczając i czekając, aż się ubierze. Kiedy już stanął przed nią całkowicie gotowy, podniosła oczy na jego twarz i pogodnie się uśmiechnęła. Nadal wydawała się być zmęczona, ale przynajmniej kolory wróciły jej już chyba do normy, bo większych różnic w jej odcieniach nie można było teraz dojrzeć.
- Wszystko już w porządku? - zapytała z nadzieją, ale zaraz później postanowiła dodatkowo to sprecyzować.
- Tak ogólnie, a nie tylko na tę chwilę - dodała szybko, zanim zdążył się odezwać.
W sumie, wyglądało na to, że naprawdę zrobili już duże postępy, a sprawa w znacznym stopniu się wyjaśniła. Oboje mieli jasny obraz sytuacji i akceptowali podejście drugiej strony. Zapowiadało się też, że są gotowi nawet do jakichś kompromisów, byleby tylko żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona. Jasne, doskonale jeszcze nie było, ale obecny stan dawał już jakąś nadzieję na lepsze.
- Mhm - przytaknęła, posłusznie go puszczając i czekając, aż się ubierze. Kiedy już stanął przed nią całkowicie gotowy, podniosła oczy na jego twarz i pogodnie się uśmiechnęła. Nadal wydawała się być zmęczona, ale przynajmniej kolory wróciły jej już chyba do normy, bo większych różnic w jej odcieniach nie można było teraz dojrzeć.
- Wszystko już w porządku? - zapytała z nadzieją, ale zaraz później postanowiła dodatkowo to sprecyzować.
- Tak ogólnie, a nie tylko na tę chwilę - dodała szybko, zanim zdążył się odezwać.
W sumie, wyglądało na to, że naprawdę zrobili już duże postępy, a sprawa w znacznym stopniu się wyjaśniła. Oboje mieli jasny obraz sytuacji i akceptowali podejście drugiej strony. Zapowiadało się też, że są gotowi nawet do jakichś kompromisów, byleby tylko żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona. Jasne, doskonale jeszcze nie było, ale obecny stan dawał już jakąś nadzieję na lepsze.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Jak raz wszystko się udało. To tak niewiarygodne, że aż podejrzane, ale ta dwójka naprawdę doszła do normalnych wniosków, pogodziła się i bez niepotrzebnych dram zamierzała zakończyć pełen emocji dzień. Zbyt piękne by było realne? Być może. W końcu jeszcze wszystko mogło się zjebać. Dopóki Ann tu była, wciąż istniały szanse na komplikacje. Tego jednak Remi nie brał pod uwagę, przynajmniej nie w tej chwili, gdy uraczył ukochaną słodkim, szerokim uśmiechem. Widać było po nim wycieńczenie, ale też ulgę i spokój, a to dobrze zapowiadało ich przyszłe relacje.
- Tout va bien.
Remi ruszył ku Annabell, chwytając ją w objęcia i jeszcze raz całując, zanim nie obejrzał się na mały zegarek stojący na nocnej szafce. Było już grubo po północy, a więc i po ciszy nocnej... o ile w tym miejscu w ogóle ona obowiązywała? W sumie nawet Remi nie był pewien, ale tak czy inaczej, nie wiadomo kiedy zrobiło się cholernie późno.
- Wiesz... jeśli chcesz, możesz zostać na noc. - zaproponował nieśmiało, wracając spojrzeniem do partnerki. Przez moment chciał ją zapewnić, że nie musi się przejmować, bo na pewno jej nie tknie, ale darował sobie. W sumie to zaraz zastanowił się czy powinien był to proponować, skoro wiedział, że Islandka może to źle odebrać. Ale tak bardzo nie chciał jeszcze jej puszczać, a zarazem widział, że oboje mają już dosyć i potrzeba im porządnego odpoczynku... W takich chwilach serio wolał, gdy to ona podejmowała decyzje, więc nie wycofał się, tylko milczał, oczekując na to co odpowie Ann.
- Tout va bien.
Remi ruszył ku Annabell, chwytając ją w objęcia i jeszcze raz całując, zanim nie obejrzał się na mały zegarek stojący na nocnej szafce. Było już grubo po północy, a więc i po ciszy nocnej... o ile w tym miejscu w ogóle ona obowiązywała? W sumie nawet Remi nie był pewien, ale tak czy inaczej, nie wiadomo kiedy zrobiło się cholernie późno.
- Wiesz... jeśli chcesz, możesz zostać na noc. - zaproponował nieśmiało, wracając spojrzeniem do partnerki. Przez moment chciał ją zapewnić, że nie musi się przejmować, bo na pewno jej nie tknie, ale darował sobie. W sumie to zaraz zastanowił się czy powinien był to proponować, skoro wiedział, że Islandka może to źle odebrać. Ale tak bardzo nie chciał jeszcze jej puszczać, a zarazem widział, że oboje mają już dosyć i potrzeba im porządnego odpoczynku... W takich chwilach serio wolał, gdy to ona podejmowała decyzje, więc nie wycofał się, tylko milczał, oczekując na to co odpowie Ann.
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Nagle te wszystkie negatywne emocje jakoś same sobie odpłynęły. Cała ta niepewność, poczucie winy, smutek i żale z całego dnia nie wiadomo kiedy zniknęły, a zastąpiła je jedynie ulga i radość z bycia razem... i zmęczenie. Tak, to był naprawdę wykańczający dzień. Chociaż pozornie przez większość niego nic się nie działo, to jednak poranek i ten wieczór robiły swoje. Nic więc dziwnego, że oboje czuli teraz ogromną potrzebę odpoczynku, a że już od samego początku nie lubili się rozstawać, to nic dziwnego, że żadnemu z nich nie było teraz spieszno odsyłać Ann do jej pokoju na drugim końcu akademika.
Uśmiechnęła się weselej, gdy raz jeszcze ją przytulił i pocałował. W tym momencie przyszłość znowu malowała jej się w jasnych barwach i potrafiła się niczym nie przejmować. Gdzieś tam czaiła się świadomość, że jej słaba wola i brak pohamowań już w niedalekiej przyszłości zaczną sprawiać problemy, ale w tym momencie się to zupełnie nie liczyło. Lepiej było się przecież cieszyć chwilą, zamiast zamartwiać się tym, na co i tak nie miało się teraz żadnego wpływu.
Na szczęście dla Remiego, Ana nie doszukiwała się wszędzie dwuznaczności, a już na pewno nie była skłonna tak teraz skojarzyć jego propozycji, skoro jeszcze chwilę temu z takim bólem musiał jej sobie odmówić. Przyjęła to do wiadomości, zaakceptowała, posła dalej, więc nie musieli się tym teraz przejmować. Przecież istniały na świecie też inne zajęcia, więc nie musieli się cały czas zamartwiać tym tematem.
- Tak, chcę zostać - zgodziła się i pokiwała głową, nawet na moment nie tracąc tego delikatnego uśmiechu, który tak często gościł na jej twarzy. Możliwe, że na tym stwierdzeniu by teraz poprzestała, gdyby już po chwili cicho nie ziewnęła, co skutkowało jej lekkim śmiechem.
- Zostanę, ale musimy pójść spać. Już późno, a ten dzień był naprawdę wykańczający. - Ktoś musiał powiedzieć to na głos i jak widać padło na nią. Z resztą, może ona nawet podświadomie wychwyciła, że właśnie tego Remi od niej teraz oczekuje - jasnego podsumowania sytuacji i planu najbliższego działania zamiast stania tak bezczynnie zastanawiając się, co mają teraz zrobić.
Uśmiechnęła się weselej, gdy raz jeszcze ją przytulił i pocałował. W tym momencie przyszłość znowu malowała jej się w jasnych barwach i potrafiła się niczym nie przejmować. Gdzieś tam czaiła się świadomość, że jej słaba wola i brak pohamowań już w niedalekiej przyszłości zaczną sprawiać problemy, ale w tym momencie się to zupełnie nie liczyło. Lepiej było się przecież cieszyć chwilą, zamiast zamartwiać się tym, na co i tak nie miało się teraz żadnego wpływu.
Na szczęście dla Remiego, Ana nie doszukiwała się wszędzie dwuznaczności, a już na pewno nie była skłonna tak teraz skojarzyć jego propozycji, skoro jeszcze chwilę temu z takim bólem musiał jej sobie odmówić. Przyjęła to do wiadomości, zaakceptowała, posła dalej, więc nie musieli się tym teraz przejmować. Przecież istniały na świecie też inne zajęcia, więc nie musieli się cały czas zamartwiać tym tematem.
- Tak, chcę zostać - zgodziła się i pokiwała głową, nawet na moment nie tracąc tego delikatnego uśmiechu, który tak często gościł na jej twarzy. Możliwe, że na tym stwierdzeniu by teraz poprzestała, gdyby już po chwili cicho nie ziewnęła, co skutkowało jej lekkim śmiechem.
- Zostanę, ale musimy pójść spać. Już późno, a ten dzień był naprawdę wykańczający. - Ktoś musiał powiedzieć to na głos i jak widać padło na nią. Z resztą, może ona nawet podświadomie wychwyciła, że właśnie tego Remi od niej teraz oczekuje - jasnego podsumowania sytuacji i planu najbliższego działania zamiast stania tak bezczynnie zastanawiając się, co mają teraz zrobić.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
No i super. Dogadali się, nie musiał jej wyganiać, chociaż usypiał już na stojąco i niepotrzebnie się ubrał, bo przecież sypia i tak bez spodni, ale ostatecznie wyszło wszystko na plus, więc nie było co narzekać. Tylko na lekka niepewność zagościła w rudzielcu, gdy pomyślał, że ma spać w jednym łóżku z chętną na niego laską, którą kochał ze wzajemnością.
To nic. Oboje jesteśmy zmęczeni. Po prostu się położę i od razu zasnę.
Taka była optymistyczna wersja. Ta mniej radosna jakiej się obawiał zakładała niemożność zmrużenia oka pomimo wyczerpania, ale rudzielec starał się o niej nie myśleć, gdy ściągał portki i ładował do wyra. Chociaż tyle, że było spore, więc nie musieli leżeć jedno na drugim, ściskając się dla miejsca. Nie żeby jakakolwiek przestrzeń między nimi miała mu teraz zrobić różnicę, gdy ciepło Ann i jej zapach momentalnie uderzył go w samym momencie, gdy się położyła obok i poruszyła kołdrą... Cała pościel nią pachniała. Wystarczyło zacząć ją rozkopywać w celu ułożenia się, aby Francuzowi momentalnie odechciało się lulać i musiał odwrócić się twarzą do ściany, z całej siły zaciskając oczy i modląc się w duchu, by powstrzymać od grzesznych czynów, o myślach nie wspominając... Oj, to będzie długa noc.
- Bonne nuit. - mruknął z nosem przy ścianie, wtulając w swój kawałek kołdry. Aniołek i diabełek sprzed ledwo chwili wróciły, na nowo zaczynając toczyć batalię nad głową wymordowanego rudzielca.
Wystarczyłoby się odwrócić. Przecież objęcie jej do snu to jeszcze nie grzech...
Ale do grzechu może doprowadzić! Już i tak mu ciężko, nie potrzebuje kolejnej pokusy.
Oj, od razu pokusy... Są za bardzo zmęczeni, więc i tak by do niczego nie doszło... raczej~
Mimo to, lepiej nie ryzykować.
To nic. Oboje jesteśmy zmęczeni. Po prostu się położę i od razu zasnę.
Taka była optymistyczna wersja. Ta mniej radosna jakiej się obawiał zakładała niemożność zmrużenia oka pomimo wyczerpania, ale rudzielec starał się o niej nie myśleć, gdy ściągał portki i ładował do wyra. Chociaż tyle, że było spore, więc nie musieli leżeć jedno na drugim, ściskając się dla miejsca. Nie żeby jakakolwiek przestrzeń między nimi miała mu teraz zrobić różnicę, gdy ciepło Ann i jej zapach momentalnie uderzył go w samym momencie, gdy się położyła obok i poruszyła kołdrą... Cała pościel nią pachniała. Wystarczyło zacząć ją rozkopywać w celu ułożenia się, aby Francuzowi momentalnie odechciało się lulać i musiał odwrócić się twarzą do ściany, z całej siły zaciskając oczy i modląc się w duchu, by powstrzymać od grzesznych czynów, o myślach nie wspominając... Oj, to będzie długa noc.
- Bonne nuit. - mruknął z nosem przy ścianie, wtulając w swój kawałek kołdry. Aniołek i diabełek sprzed ledwo chwili wróciły, na nowo zaczynając toczyć batalię nad głową wymordowanego rudzielca.
Wystarczyłoby się odwrócić. Przecież objęcie jej do snu to jeszcze nie grzech...
Ale do grzechu może doprowadzić! Już i tak mu ciężko, nie potrzebuje kolejnej pokusy.
Oj, od razu pokusy... Są za bardzo zmęczeni, więc i tak by do niczego nie doszło... raczej~
Mimo to, lepiej nie ryzykować.
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Ann nie miała większych oporów przed wpakowaniem się mu do łóżka (tym razem bez skojarzeń), skoro już jej na to pozwolił zamiast odesłać na sąsiednie łóżko tak na wszelki wypadek. Właściwie, to zastanawiające, że nikogo poza nimi tu nie było. Naprawdę było aż tak mało studentów, że Remiemu dostał się cały pokój dla siebie? A może mieszkał z Nathanem? W końcu chłopak często wpadał tu bez zapowiedzi i byli w całkiem bliskich relacjach. To by nawet pasowało, bo Brytyjczyk wyglądał na osobę, która potrafiłaby nie pojawiać się przez całą noc i zjawić się dopiero nad ranem, by zgarnąć kilka rzeczy, a później znowu zniknąć bez uprzedzenia gdzie idzie i jak długo go nie będzie. To był naprawdę dziwny człowiek i czarownicy niespieszno było poznawać szczegóły prowadzonego przez niego życia.
Ona w przeciwieństwie do Francuza postanowiła się nie rozbierać. Aż za dobrze wiedziała, jak źle Remi mógł zareagować na nią w takim wydaniu, więc wolała go dodatkowo nie torturować. W końcu postanowiła mu w miarę możliwości nie utrudniać, a spanie w codziennych ubraniach nie stanowiło dla niej żadnego problemu, ponieważ nieraz już tak robiła. Czasem po prostu kładła się zmęczona i nie chciało jej się przebierać, musiała następnego dnia zerwać się z samego rana i nie chciała tracić czasu albo spała poza domem i tak było zwyczajnie łatwiej. Dlatego nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawiała, a zamiast tego po prostu wślizgnęła się pod kołdrę obok czarodzieja.
Jego odwrócenie się od niej trochę ją zasmuciło, ale nie protestowała. Widocznie miał swoje powody by jej teraz nie przytulać i Islandka domyślała się nawet jakie. Oboje przecież doskonale wiedzieli, jak ostatniej nocy skończyła się jego próba uśpienia z nią w ramionach, a dzisiaj miało nie być z tego powtórki. Francuz może i nie był pijany, a na trzeźwo miał większe hamulce, ale reagował nadal tak samo.
Dziewczyna westchnęła ciężko i trochę się do niego przysunęła, opierając się o jego plecy, starając się wygodnie ułożyć i uspokoić myśli. Miała nie sprawiać mu dodatkowych kłopotów, więc nie mogła pozwolić sobie na jakieś niespodziewane wybryki. Jasne, reagowała na obecną sytuację podobnie do niego, ale jak na razie mogła wykazać się większym opanowaniem i zdolnością do skupienia myśli na zwyczajnym uśpieniu się, bo przynajmniej (jak na razie) jej nie nosiło. Niestety, ale nawet ona nie łudziła się, że nie załamie się już w najbliższej przyszłości i jednak nie zacznie mu w znacznym stopniu utrudniać trzymania się swoich postanowień, ale przynajmniej jak na razie się starała. Jak długo jej starania się będą takie skuteczne jak teraz? Tego się dopiero dowiemy.
- Bonne nuit - rzuciła, przymykając powieki i mocniej się w niego wtulając.
Ona w przeciwieństwie do Francuza postanowiła się nie rozbierać. Aż za dobrze wiedziała, jak źle Remi mógł zareagować na nią w takim wydaniu, więc wolała go dodatkowo nie torturować. W końcu postanowiła mu w miarę możliwości nie utrudniać, a spanie w codziennych ubraniach nie stanowiło dla niej żadnego problemu, ponieważ nieraz już tak robiła. Czasem po prostu kładła się zmęczona i nie chciało jej się przebierać, musiała następnego dnia zerwać się z samego rana i nie chciała tracić czasu albo spała poza domem i tak było zwyczajnie łatwiej. Dlatego nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawiała, a zamiast tego po prostu wślizgnęła się pod kołdrę obok czarodzieja.
Jego odwrócenie się od niej trochę ją zasmuciło, ale nie protestowała. Widocznie miał swoje powody by jej teraz nie przytulać i Islandka domyślała się nawet jakie. Oboje przecież doskonale wiedzieli, jak ostatniej nocy skończyła się jego próba uśpienia z nią w ramionach, a dzisiaj miało nie być z tego powtórki. Francuz może i nie był pijany, a na trzeźwo miał większe hamulce, ale reagował nadal tak samo.
Dziewczyna westchnęła ciężko i trochę się do niego przysunęła, opierając się o jego plecy, starając się wygodnie ułożyć i uspokoić myśli. Miała nie sprawiać mu dodatkowych kłopotów, więc nie mogła pozwolić sobie na jakieś niespodziewane wybryki. Jasne, reagowała na obecną sytuację podobnie do niego, ale jak na razie mogła wykazać się większym opanowaniem i zdolnością do skupienia myśli na zwyczajnym uśpieniu się, bo przynajmniej (jak na razie) jej nie nosiło. Niestety, ale nawet ona nie łudziła się, że nie załamie się już w najbliższej przyszłości i jednak nie zacznie mu w znacznym stopniu utrudniać trzymania się swoich postanowień, ale przynajmniej jak na razie się starała. Jak długo jej starania się będą takie skuteczne jak teraz? Tego się dopiero dowiemy.
- Bonne nuit - rzuciła, przymykając powieki i mocniej się w niego wtulając.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Remi naprawdę docenił, że Ann nie próbowała utrudniać mu tej chwili i pozostała w ubraniu. Oczywiście i tak wolał się od niej odwrócić, bo pamiętał, że ostatnio też była w ciuchach, a i tak doszło do rzeczy wiadomych. I pewnie nawet udałoby mu się jakimś cudem zasnąć, gdyby czarownica nie wtuliła się w jego plecy...
On serio potrzebował trochę więcej czasu na oswojenie się z tym, co dopiero zaczął przyjmować na powrót do świadomości - z całą kolekcją blizn, które zarazem stanowiły jedyną pamiątkę po ojcu, jak i wieczne przypomnienie jak grzesznym człowiekiem jest Remi i że jeszcze parę godzin temu sam chciał dorobić sobie kolejne bruzdy, nie mogąc wymyślić lepszego zadośćuczynienia największej porażce swego życia.
Chciał się odsunąć, ale już nie miał gdzie. Dotyk drugiej osoby w tym jednym miejscu na jego ciele sprawiał, że bez ustanku przechodziły go okropne dreszcze, a wszystkie myśli krążyły jedynie wokół pragnienia ucieczki. A jednak mimo to była w nim ta mała iskierka, która nie chciała by Ann go puszczała... Coś co mówiło mu, że powinien się uspokoić, że izolując się tylko zrani najbliższą mu osobę i tak czy inaczej powinien zacisnąć zęby i wytrwać, byle do rana, nie dając nic po sobie poznać. A przecież widać było i to jak na dłoni, że coś z nim nie tak. I jego usilne próby udawania, że wszystko w porządku i brak wyjaśnień nie miały szans pomóc w sytuacji, w której Annabell z łatwością mogła wyczuć, że coś nie jest w porządku, co najwyżej snując domysły z jakiego tym razem powodu.
Pewnie w normalnych okolicznościach nie zmrużyłby oka, ale nie przyznał się, że coś mu dolega. Teraz jednak był naprawdę zmęczony tym wszystkim i chciał już tylko się wyspać, nawet ryzykując jakieś mokre sny czy inne grzeszne niedogodności spowodowane bliskością ukochanej. Więc ostatecznie, wbrew obawom, że nie wytrzyma, odwrócił się wreszcie na drugi bok, twarzą do Annabell i wtuliwszy w nią bez słowa, nic zupełnie nie wyjaśniając, zamknął oczy i postanowił zasnąć. I tylko jedna jego dłoń jakoś w półśnie zsunęła się na udo dziewczyny, gdy rudzielec odpłynął, wdychając jej zapach, z solidną erekcją wbijającą się w jej podbrzusze........
On serio potrzebował trochę więcej czasu na oswojenie się z tym, co dopiero zaczął przyjmować na powrót do świadomości - z całą kolekcją blizn, które zarazem stanowiły jedyną pamiątkę po ojcu, jak i wieczne przypomnienie jak grzesznym człowiekiem jest Remi i że jeszcze parę godzin temu sam chciał dorobić sobie kolejne bruzdy, nie mogąc wymyślić lepszego zadośćuczynienia największej porażce swego życia.
Chciał się odsunąć, ale już nie miał gdzie. Dotyk drugiej osoby w tym jednym miejscu na jego ciele sprawiał, że bez ustanku przechodziły go okropne dreszcze, a wszystkie myśli krążyły jedynie wokół pragnienia ucieczki. A jednak mimo to była w nim ta mała iskierka, która nie chciała by Ann go puszczała... Coś co mówiło mu, że powinien się uspokoić, że izolując się tylko zrani najbliższą mu osobę i tak czy inaczej powinien zacisnąć zęby i wytrwać, byle do rana, nie dając nic po sobie poznać. A przecież widać było i to jak na dłoni, że coś z nim nie tak. I jego usilne próby udawania, że wszystko w porządku i brak wyjaśnień nie miały szans pomóc w sytuacji, w której Annabell z łatwością mogła wyczuć, że coś nie jest w porządku, co najwyżej snując domysły z jakiego tym razem powodu.
Pewnie w normalnych okolicznościach nie zmrużyłby oka, ale nie przyznał się, że coś mu dolega. Teraz jednak był naprawdę zmęczony tym wszystkim i chciał już tylko się wyspać, nawet ryzykując jakieś mokre sny czy inne grzeszne niedogodności spowodowane bliskością ukochanej. Więc ostatecznie, wbrew obawom, że nie wytrzyma, odwrócił się wreszcie na drugi bok, twarzą do Annabell i wtuliwszy w nią bez słowa, nic zupełnie nie wyjaśniając, zamknął oczy i postanowił zasnąć. I tylko jedna jego dłoń jakoś w półśnie zsunęła się na udo dziewczyny, gdy rudzielec odpłynął, wdychając jej zapach, z solidną erekcją wbijającą się w jej podbrzusze........
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Czując jak jago postawa zmienia się wraz z dotknięciem jego pleców, czarownica zasmuciła się, że wywołała u niego taki dyskomfort i już zaczęła rozważać odsunięcie się, którego tak strasznie nie chciała, kiedy wreszcie Remi sam postanowił zmienić ich ułożenie, ale zamiast ją od siebie odsunąć albo samemu jej uciec, po prostu ją przytulił. Nie musiał nic komentować, Ann nie żądała żadnych wyjaśnień i sama też nie chciała go dodatkowo przepraszać za swój gest. Zanotowała jedynie w pamięci, że jednak ma być ostrożniejsza, bo dotykanie jego pleców faktycznie stanowi dla niego problem, a później wtuliła się w niego wygodnie i spróbowała się odprężyć. Była zmęczona, a w jego ramionach czuła się naprawdę bezpieczna, więc nie było to dla niej wcale takie trudne i nawet naturalna reakcja jego organizmu nie sprawiała jej problemu. Jasne, chwilę musiała to sobie w głowie przetworzyć i się do tej sytuacji przyzwyczaić, ale obiecała sobie nie zwracać na to niepotrzebnej uwagi. A przynajmniej nie dawać tego po sobie poznać, bo aż za dobrze pamiętała, jak za pierwszym razem Francuz o mało nie złamał sobie nosa przez to, jak strasznie spanikował. Z resztą, ona na jego miejscu też zapewne nie chciałaby żeby jej wypominano takie sytuacje.
Wreszcie udało jej się do reszty wyciszyć i już po kilku minutach spokojnie zasnęła. Dotrwanie tak do rana nie stanowiło dla niej najmniejszego problemu, ponieważ nie miała żadnych problemów ze snem.
Mimo iż kładła się wczoraj strasznie zmęczona, Ana obudziła się jeszcze przed świtem, a co za tym idzie również przed Remim. Tym razem nie chciała leżeć tak do południa, bo dziś nie miała już wolnego dnia i nie miała wystarczającego powodu żeby zrezygnować z wykonywania dzisiejszych zajęć.
Ostatni raz mocniej wtuliła się w czarodzieja, a później ostrożnie wyślizgnęła mu się z objęć by móc wstać, bez niepotrzebnego budzenia go. Po zwyczajowym rozprostowaniu kości i rozciągnięciu najważniejszych mięśni, rzuciła wzrokiem na pokój. To miejsce wyglądało już coraz gorzej, więc nic dziwnego, że Francuz miał problem by coś tutaj znaleźć.
Ann przez moment się wahała, ale w końcu stwierdziła, że Remi nie powinien mieć jej za złe, że bez pytania postanowiła mu choć trochę ogarnąć ten chaos, więc spokojnie zabrała się do pracy. Już po kilku minutach plama krwi zniknęła ze ściany, resztki rozsypanej karmy zniknęły z podłogi, a rozwalone wszędzie dookoła rzeczy wylądowały albo w walizce, albo w szafie gdzie ubrania zostały podzielone na dwa stosy: te wyglądające na czyste albo prawie czyste oraz te, które należało już posłać do prana. Nie zamierzała się tutaj specjalnie rządzić i na siłę szukać wszystkiemu miejsca, ale wykonała tych parę podstawowych prac, dzięki którym to miejsce wyglądało chociaż jakoś znośnie.
Teraz sama zerknęła na stojący na szafce zegarek i doszła do wniosku, że może jednak warto byłoby obudzić rudzielca, który choć zapewne nie był zbyt chętny udać się na zajęcia, to jednak powinien mieć przynajmniej wybór, czy się na nie udaje, czy nie.
- Remi~ - Usiadła na skraju łóżka i zaczęła wolno potrząsać ramieniem chłopaka. Miała mniej radykalne sposoby budzenia niż Nathan, ale powinny być one równie skuteczne w tej chwili, a jeśli nawet nie będą, to dopiero wtedy pomyśli nad jakimś innym rozwiązaniem.
Wreszcie udało jej się do reszty wyciszyć i już po kilku minutach spokojnie zasnęła. Dotrwanie tak do rana nie stanowiło dla niej najmniejszego problemu, ponieważ nie miała żadnych problemów ze snem.
Mimo iż kładła się wczoraj strasznie zmęczona, Ana obudziła się jeszcze przed świtem, a co za tym idzie również przed Remim. Tym razem nie chciała leżeć tak do południa, bo dziś nie miała już wolnego dnia i nie miała wystarczającego powodu żeby zrezygnować z wykonywania dzisiejszych zajęć.
Ostatni raz mocniej wtuliła się w czarodzieja, a później ostrożnie wyślizgnęła mu się z objęć by móc wstać, bez niepotrzebnego budzenia go. Po zwyczajowym rozprostowaniu kości i rozciągnięciu najważniejszych mięśni, rzuciła wzrokiem na pokój. To miejsce wyglądało już coraz gorzej, więc nic dziwnego, że Francuz miał problem by coś tutaj znaleźć.
Ann przez moment się wahała, ale w końcu stwierdziła, że Remi nie powinien mieć jej za złe, że bez pytania postanowiła mu choć trochę ogarnąć ten chaos, więc spokojnie zabrała się do pracy. Już po kilku minutach plama krwi zniknęła ze ściany, resztki rozsypanej karmy zniknęły z podłogi, a rozwalone wszędzie dookoła rzeczy wylądowały albo w walizce, albo w szafie gdzie ubrania zostały podzielone na dwa stosy: te wyglądające na czyste albo prawie czyste oraz te, które należało już posłać do prana. Nie zamierzała się tutaj specjalnie rządzić i na siłę szukać wszystkiemu miejsca, ale wykonała tych parę podstawowych prac, dzięki którym to miejsce wyglądało chociaż jakoś znośnie.
Teraz sama zerknęła na stojący na szafce zegarek i doszła do wniosku, że może jednak warto byłoby obudzić rudzielca, który choć zapewne nie był zbyt chętny udać się na zajęcia, to jednak powinien mieć przynajmniej wybór, czy się na nie udaje, czy nie.
- Remi~ - Usiadła na skraju łóżka i zaczęła wolno potrząsać ramieniem chłopaka. Miała mniej radykalne sposoby budzenia niż Nathan, ale powinny być one równie skuteczne w tej chwili, a jeśli nawet nie będą, to dopiero wtedy pomyśli nad jakimś innym rozwiązaniem.
Annabella Greenforest
Sponsored content
Strona 14 z 16 • 1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Akademiki :: ♦ Akademik "Sabbat"
Strona 14 z 16
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach