Stare kartoflisko
Strona 7 z 7 • Share
Strona 7 z 7 • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Stare kartoflisko
First topic message reminder :
Niegdyś atrakcyjne i urodzajne pole znajdujące się na samym skraju miasta, przez lata zaniedbań zmieniło się w niepotrzebny nikomu ugór. Chociaż wygląda dość przygnębiająco, nie zniechęca to studentów do organizowania na nim hucznych ognisk. Położony na odludziu teren idealnie nadaje się też do pojedynków o honor, chwałę czy inne tego typu głupoty.
Veneficium
Re: Stare kartoflisko
Clotilde lubiła języki. To znaczy języki ludzi. Znaczy się lubiła, kiedy ludzie mówili językami. Sama w końcu pozbawiona była tego daru i ledwie opanowała angielski, w dodatku - nie oszukujmy się - na raczej podstawowym poziomie, co niejednokrotnie było powodem bardziej i mniej zabawnych sytuacji. Przez pierwsze lata w Ilvermotny szczerze wierzyła w to, że pijący, wznosząc kieliszki pozdrawiają krzesło... Wymiana zdań między Fintą a Vuko była więc dla niej czymś całkiem przyjemnym, nawet jeśli opiewała w nieprzychylne tony, a Włoszka nie rozumiała z niej ani słowa. Z resztą - zdążyła przywyknąć.
Leżała więc sobie na ziemi, nie zaprzątając sobie myśli tym, czy w miejscu gdzie ulokowała głowę więcej jest piachu czy trawy i klaskała butami, od czasu do czasu wchodząc w interakcje z otoczeniem. Nie umknęło jej uwadze, że trzymaną w dłoni butelkę musiała z minuty na minutę przechylać coraz mocniej. W normalnych warunkach pewnie nawet by posmutniała, ale ale! W materiałowym worku w słonie wciąż spoczywała nietknięta, skrząca się delikatnie butelka likieru. Coletti miała jednak wątpliwości, czy otwieranie tego cudeńka na kartofisku byłoby dobrym pomysłem... Jak nic zaraz musiałaby pożegnać się z płynnym arcydziełem, a zmęczeni alkoholowymi wojażami znajomi i tak nie byli przecież w stanie docenić jego piękna i smaku.
- Jedzenie... - mruknęła pod nosem i zaczęła zdzierać z wina papierową etykietę. Sama nie była specjalnie głodna - jej babcia, słysząc że wnuczka przez większą część roku pałaszuje galaretkę z brukselki wyrobiła sobie dość mylny pogląd na uczelnianą stołówkę, a Clotilde nie wyprowadzała jej z błędu. W efekcie połknęła przed dotarciem na uniwersytet czterodaniowy obiad z deserem, a w kufrze przywiozła sporą wałówkę. I kilo boczku. No ale czy boczek mógł wygrać z kebabem? Pociągnęła ostatni łyk wina, kątem oka obserwując zbliżającą się w ich stronę Lucy. Kolorowe trampki przestały stukać jeden o drugiego.
Powolnym ruchem, nie chcąc ulegać złym impulsom, odłożyła butelkę na ziemię po drugiej stronie, a żołądek podszedł jej do gardła. Minuta. Wytrzymała dokładnie minutę.
- To może... - zaczęła zwyczajnym, nie zdradzającym oznak zdenerowania głosem - KANAPKA?! - Ze śmiechem na ustach, no bo jak inaczej, podniosła się na kolana i opadła na plecy leżącej na Fincie Lucy. Przy okazji mooocno przytuliła do siebie swoją nową współlokatorkę.
Leżała więc sobie na ziemi, nie zaprzątając sobie myśli tym, czy w miejscu gdzie ulokowała głowę więcej jest piachu czy trawy i klaskała butami, od czasu do czasu wchodząc w interakcje z otoczeniem. Nie umknęło jej uwadze, że trzymaną w dłoni butelkę musiała z minuty na minutę przechylać coraz mocniej. W normalnych warunkach pewnie nawet by posmutniała, ale ale! W materiałowym worku w słonie wciąż spoczywała nietknięta, skrząca się delikatnie butelka likieru. Coletti miała jednak wątpliwości, czy otwieranie tego cudeńka na kartofisku byłoby dobrym pomysłem... Jak nic zaraz musiałaby pożegnać się z płynnym arcydziełem, a zmęczeni alkoholowymi wojażami znajomi i tak nie byli przecież w stanie docenić jego piękna i smaku.
- Jedzenie... - mruknęła pod nosem i zaczęła zdzierać z wina papierową etykietę. Sama nie była specjalnie głodna - jej babcia, słysząc że wnuczka przez większą część roku pałaszuje galaretkę z brukselki wyrobiła sobie dość mylny pogląd na uczelnianą stołówkę, a Clotilde nie wyprowadzała jej z błędu. W efekcie połknęła przed dotarciem na uniwersytet czterodaniowy obiad z deserem, a w kufrze przywiozła sporą wałówkę. I kilo boczku. No ale czy boczek mógł wygrać z kebabem? Pociągnęła ostatni łyk wina, kątem oka obserwując zbliżającą się w ich stronę Lucy. Kolorowe trampki przestały stukać jeden o drugiego.
Powolnym ruchem, nie chcąc ulegać złym impulsom, odłożyła butelkę na ziemię po drugiej stronie, a żołądek podszedł jej do gardła. Minuta. Wytrzymała dokładnie minutę.
- To może... - zaczęła zwyczajnym, nie zdradzającym oznak zdenerowania głosem - KANAPKA?! - Ze śmiechem na ustach, no bo jak inaczej, podniosła się na kolana i opadła na plecy leżącej na Fincie Lucy. Przy okazji mooocno przytuliła do siebie swoją nową współlokatorkę.
Clotilde Coletti
Re: Stare kartoflisko
- Nie moje na szczęście, nie muszę tulić. - odpowiedział Clotilde, która właśnie próbowała wepchnąć mu w ramiona Lucy. Nie to, że Vuko miał coś do dziewcząt. Sprawa miała się zupełnie inaczej - owszem, dziewczęta lubił, nawet bardzo lub też za bardzo czasami, jednak widok człapiącej na czworaka wspomnianej delikwentki jakoś na niego nie podziałał. W żaden, najmniejszy nawet sposób i wpływ alkoholu nie mógł tego zmienić. - Ale Ciebie mogę. - wyszczerzył się do włoszki w całkiem przyjemnym, szelmowskim uśmiechu. Szeroki, szelmowski uśmiech był jego specjalnością i w tych momentach kiedy go używał, pryskał gdzieś czar robola z widłami i pojawiał się ten adonisowy. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że nie mógł się równać w tym momencie z Fintą rozłożonym obok studentki. No własnie... studentki. Vuko może i był całkiem miłym doktorantem, który tak na prawdę wciąż był bardziej studentem jak kimś, kto pracował na poważny tytuł, ale z drugiej strony bardzo chciał go zdobyć. Bardzo chciał wreszcie postawić przed swoim imieniem to głupie Dr i nie martwić się o pieniądze, które wtedy magicznie stałyby się jego. Znaczyło to mniej więcej tyle, że obudzony w nocy o północy na totalnym kacu wciąż pamiętał, jaką funkcję pełnił an tej uczelni i nie było mu potrzebne cokolwiek, co sprawiłoby, że kadra uniwersytecka zaczęłaby patrzeć na niego mniej przychylnie. Mógł sobie hasać z wilami kiedy chciał, bo też i taką miał robotę, ale zajmowanie się upitymi dziewczynami, które ledwo co na uczelnię przyszły nie należało do jego obowiązków. Nie na ognisku, gdzie wszyscy patrzyli. Szczególnie wścibscy podglądacze z T.R.U.T.N.I.A.
- Można się zatem przejść do miasta. Albo obrabować stołówkę. - zaproponował dość głośno, rzucając luźne pomysły na zaspokojenie wygłodniałej gawiedzi.
- Można się zatem przejść do miasta. Albo obrabować stołówkę. - zaproponował dość głośno, rzucając luźne pomysły na zaspokojenie wygłodniałej gawiedzi.
Vuko Vánagandr
Re: Stare kartoflisko
Chociaż wcale nie powinna, to przychylna reakcja bliskiego otoczenia zupełnie ją zaskoczyła. Przez chwilę po prostu patrzyła na nich tak, jakby chcąc podjąć się tego zadania zupełnie postradali zmysły, nie bacząc przy tym na to, że sama była jego pomysłodawczynią. Wreszcie jednak jej zmęczone alkoholem trybiki w mózgu przeskoczyły i dotarło do niej, że skoro wszyscy są na "tak", to znaczy, że przechodzi dalej i ma szansę dostać się do finału. Nie, zaraz. Że ma szansę coś zjeść. Jedzenie w obecnym stanie - i z pustym żołądkiem! - wydawało jej się rzeczą jak najbardziej na miejscu. Z czystej, niezmąconej niczym idei należało przejść do realizacji czynów. Tylko jak to się do tego...
Już otwierała usta, by zakrzyknąć gromko, że "Hajda, gawiedzi, idziem na pohybel po kebaby!", ale dostrzegła Lucy. Oczy Tall rozszerzyły się niemal tak bardzo, jak kotu ze Shreka, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że przyjaciółka właśnie planuje pocałować leżącego Węgra. I już, już była tak blisko, ale Clotilde zaproponowała... KANAPKĘ.
- Też bym opierdoliła - rzuciła odruchowo, zgadzając się nawet na tak klasyczną formę jedzenia. Potem dostrzegła, że Klota pokłada się na Gryfonce. Trybiki w głowie znów zaskoczyły. Jak kanapka, to kanapka! Niewiele myśląc - a przydałoby się, oj bardzo - Tallulah Rossreeve dołączyła do tej kręcącej się karuzeli śmiechu i niczym jak w Assasynie zrobiła na leżących na twardym gruncie przyjaciół pokaźne leap of faith. Pytanie tylko na jaką wiarę próbowała na nich "skakać", bo w grę wchodziło chyba tylko modlenie się o to, by byli wygodni. Iiiiiii.... LĄDUJEMY!
Byłby to może koniec, gdyby do uszu Ślizgonki nie dotarła propozycja Vuko. Obrabować stołówkę... Genialne! Po co komu kebab, skoro można mieć wszystko? Chociaż ona akurat miała ochotę na kebaba. Albo na pizzę. Nie, na burgera...? Albo może jednak chodziło o hot doga? Najlepiej, to wpierdoliłaby chyba wszystko.
Już otwierała usta, by zakrzyknąć gromko, że "Hajda, gawiedzi, idziem na pohybel po kebaby!", ale dostrzegła Lucy. Oczy Tall rozszerzyły się niemal tak bardzo, jak kotu ze Shreka, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że przyjaciółka właśnie planuje pocałować leżącego Węgra. I już, już była tak blisko, ale Clotilde zaproponowała... KANAPKĘ.
- Też bym opierdoliła - rzuciła odruchowo, zgadzając się nawet na tak klasyczną formę jedzenia. Potem dostrzegła, że Klota pokłada się na Gryfonce. Trybiki w głowie znów zaskoczyły. Jak kanapka, to kanapka! Niewiele myśląc - a przydałoby się, oj bardzo - Tallulah Rossreeve dołączyła do tej kręcącej się karuzeli śmiechu i niczym jak w Assasynie zrobiła na leżących na twardym gruncie przyjaciół pokaźne leap of faith. Pytanie tylko na jaką wiarę próbowała na nich "skakać", bo w grę wchodziło chyba tylko modlenie się o to, by byli wygodni. Iiiiiii.... LĄDUJEMY!
Byłby to może koniec, gdyby do uszu Ślizgonki nie dotarła propozycja Vuko. Obrabować stołówkę... Genialne! Po co komu kebab, skoro można mieć wszystko? Chociaż ona akurat miała ochotę na kebaba. Albo na pizzę. Nie, na burgera...? Albo może jednak chodziło o hot doga? Najlepiej, to wpierdoliłaby chyba wszystko.
Tallulah Rossreeve
Re: Stare kartoflisko
Zdobycie butelki z alkoholem stało się sprawą drugorzędową w momencie, kiedy Lucy postanowiła posłuchać i faktycznie rzucić się mu w ramiona. Nie narzekał, bardzo podobała mu się ta sytuacja, mimo wszelkich przeciwności, na przykład bólu od wbitego mu pod żebra łokcia. Nawet o jedzeniu przestał rozmyślać (chociaż była to raczej kwestia tego, że ciężko mu teraz było skupić się na kilku rzeczach jednocześnie). Tuż przed swoją twarzą widział jej twarz.
- Prawda. - Odpowiedział z uśmiechem. Niewiele myśląc (czy tam wcale nie myśląc) pocałował ją.
Trwało to tylko chwilę, zanim poczuł jak dodatkowy ciężar wgniata go brutalnie w ziemię i wyciska z niego możliwość protestu. Nie było to jednak wszystko - przez niespodziewany atak Clotilde walnęli się z Lucy zębami. Niezbyt mocno, ale wystarczająco, żeby Finta przeciął sobie wargę. Pozbawiony możliwości jęknięcia i wciśnięty w glebę stęknął cicho, dopiero po tym mając okazję, żeby z trudem uzupełnić powietrze w płucach.
- Au... - Wydusił z siebie, ale nie zdążył nic więcej, bo jeszcze ktoś, nie wiedział kto, dorzucił się na wierzch. - Nem lesz egy könnyű menet - wypowiedział zduszonym głosem, który mogły dosłyszeć tylko najbliższe warstwy kanapki. - Umieram...!
Nawet nie próbował się wyswobodzić, bo wiedział, że nie ma na to szans. Przed oczami przebiegły mu niezjedzone burgery, gorące hotdogi, boski boczek i pizza, na którą jeszcze nie zdążył się wybrać, a już przyszło mu żegnać się z tym okrutnym światem. Przynajmniej nie mógł sobie wytknąć straconych okazji i niewykorzystanych okoliczności.
- Prawda. - Odpowiedział z uśmiechem. Niewiele myśląc (czy tam wcale nie myśląc) pocałował ją.
Trwało to tylko chwilę, zanim poczuł jak dodatkowy ciężar wgniata go brutalnie w ziemię i wyciska z niego możliwość protestu. Nie było to jednak wszystko - przez niespodziewany atak Clotilde walnęli się z Lucy zębami. Niezbyt mocno, ale wystarczająco, żeby Finta przeciął sobie wargę. Pozbawiony możliwości jęknięcia i wciśnięty w glebę stęknął cicho, dopiero po tym mając okazję, żeby z trudem uzupełnić powietrze w płucach.
- Au... - Wydusił z siebie, ale nie zdążył nic więcej, bo jeszcze ktoś, nie wiedział kto, dorzucił się na wierzch. - Nem lesz egy könnyű menet - wypowiedział zduszonym głosem, który mogły dosłyszeć tylko najbliższe warstwy kanapki. - Umieram...!
Nawet nie próbował się wyswobodzić, bo wiedział, że nie ma na to szans. Przed oczami przebiegły mu niezjedzone burgery, gorące hotdogi, boski boczek i pizza, na którą jeszcze nie zdążył się wybrać, a już przyszło mu żegnać się z tym okrutnym światem. Przynajmniej nie mógł sobie wytknąć straconych okazji i niewykorzystanych okoliczności.
Finta Mészáros
Re: Stare kartoflisko
Dotyk warg Węgra był nie lada zaskoczeniem – naturalnie nie chodzi tu o ladę sklepową, którą studenci zobaczyliby, gdyby udali się na planowane zakupy – gdyż Lucy sama nie rozumiała, jakim cudem szczęście tak sprzyjało, że nikt jej nie odtrącał. Mimo iż wina, a raczej w tym przypadku zasługa, stała tutaj po stronie alkoholu, Gryfonka zyskała dziwną pewność siebie – wyduszoną z niej okrutnie już po kilku chwilach, gdy coś – ktoś, a może i dwa ktosie – przygniotło ją, sprawiając, iż jej uzębienie bliżej zaznajomiło się z tym od Finty – a nie tak działały pocałunki, była tego prawie pewna!
Pewna za to nie była, co się stało. Podpierając się dłonią o podłoże, starała się odepchnąć, lecz nic z tego – dwóch takich jak ona nie uniesie z równie niekomfortowej pozycji... Czując swoje kości, o które obiła się Clotilde, jak i kości Finty – cóż poradzić, że im obojgu ciałka nieco brakowało – zastanawiała się, czy twarda ziemia nie byłaby najwygodniejsza – no, normalnie pierwsza klasa – płacisz podwójnie i dostajesz kartę V.I.P. Niemniej jej przemyślenia nie były mile widziane – w ogóle nic nie było normalnie widziane przez te śmieszne mroczki przed oczami. Jedna kropka, druga kropka, trzecia kropka... O, a tę może nazwę Susan? Nie, Susan, niee... Czemu już znikasz i mnie opuszczasz...? Pa pa, Susan.
Jak w wyżej załączonym przykładzie, nie warto ufać nawet własnym zmysłom – tak szybko nas opuszczają, pozostawiając leżących bezwładnie, nieporadnych studentów, czekających jedynie na kaftany bezpieczeństwa – miłe kurteczki do przytulania, dzięki którym każdy czarodziej i czarownica zaraz poczuje się spokojniejszy. I moment, co to za dzwonienie? Halo? Moshi, moshi? Czy to oszołomienie czy jakiś amant tak zwalił mnie z nóg?
- Przynaj... mniej umierasz... - Lucy chciała zażartować, że przynajmniej umiera w doborowym towarzystwie, lecz nie udało jej się dokończyć, gdyż znajdowała się w ciasnych kleszczach ludzkich ciał. Kleszczach, pijących krew, a spoglądając na rozciętą wargę chłopaka, mówiącą samą za siebie – jak tyle zacznie gadać, to jeszcze w politykę się wmiesza – wszystko się zgadzało.
Jedno trzeba było przyznać – Lucy było ciepło. Dlatego też z cichym "dobranoc" – dosłyszanym zapewne wyłącznie przez poszkodowanego kolegę – pierdzieląc wszystko, a zwłaszcza niewygodę owej pozycji, przymknęła oczy, nie mając najmniejszego zamiaru pomagać Mészárosowi uwolnić się z jej uścisku... Najwyżej ten odrobinę się połamie i będą musieli wezwać Heike – same plusy! I don't give a potato if this is a bad idea. Not today.
Pewna za to nie była, co się stało. Podpierając się dłonią o podłoże, starała się odepchnąć, lecz nic z tego – dwóch takich jak ona nie uniesie z równie niekomfortowej pozycji... Czując swoje kości, o które obiła się Clotilde, jak i kości Finty – cóż poradzić, że im obojgu ciałka nieco brakowało – zastanawiała się, czy twarda ziemia nie byłaby najwygodniejsza – no, normalnie pierwsza klasa – płacisz podwójnie i dostajesz kartę V.I.P. Niemniej jej przemyślenia nie były mile widziane – w ogóle nic nie było normalnie widziane przez te śmieszne mroczki przed oczami. Jedna kropka, druga kropka, trzecia kropka... O, a tę może nazwę Susan? Nie, Susan, niee... Czemu już znikasz i mnie opuszczasz...? Pa pa, Susan.
Jak w wyżej załączonym przykładzie, nie warto ufać nawet własnym zmysłom – tak szybko nas opuszczają, pozostawiając leżących bezwładnie, nieporadnych studentów, czekających jedynie na kaftany bezpieczeństwa – miłe kurteczki do przytulania, dzięki którym każdy czarodziej i czarownica zaraz poczuje się spokojniejszy. I moment, co to za dzwonienie? Halo? Moshi, moshi? Czy to oszołomienie czy jakiś amant tak zwalił mnie z nóg?
- Przynaj... mniej umierasz... - Lucy chciała zażartować, że przynajmniej umiera w doborowym towarzystwie, lecz nie udało jej się dokończyć, gdyż znajdowała się w ciasnych kleszczach ludzkich ciał. Kleszczach, pijących krew, a spoglądając na rozciętą wargę chłopaka, mówiącą samą za siebie – jak tyle zacznie gadać, to jeszcze w politykę się wmiesza – wszystko się zgadzało.
Jedno trzeba było przyznać – Lucy było ciepło. Dlatego też z cichym "dobranoc" – dosłyszanym zapewne wyłącznie przez poszkodowanego kolegę – pierdzieląc wszystko, a zwłaszcza niewygodę owej pozycji, przymknęła oczy, nie mając najmniejszego zamiaru pomagać Mészárosowi uwolnić się z jej uścisku... Najwyżej ten odrobinę się połamie i będą musieli wezwać Heike – same plusy! I don't give a potato if this is a bad idea. Not today.
Lucy Happymeal
Re: Stare kartoflisko
Chociaż mogło im się wydawać inaczej, to tej nocy nikt nie umarł. Prawdziwe męki miały dopiero nadejść - dla większości z zebranych poranek w końcu zapowiadał się naprawdę fatalnie - i nawet jeśli część studentów ledwie godzinę temu zapowiadała, że powita wschód słońca leżąc na kartoflisku, głód i wilgotniejące powietrze ostatecznie pokonały nawet najwytrwalszych romantyków. Jakby tego było mało, zza południowego krańca pola dochodziło coraz głośniejsze ujadanie psów. Nikt specjalnie nie kwapił się do tego, żeby skoczyć po kiełbasę i ułaskawić basiory, nim sprowadzą im na głowę pół miasteczka - sucha bułka była teraz warta tyle, ile chwile wcześniej butelka najlepszej whisky Ogdena. I chociaż nie obyło się bez jęków, ostatnie grupy studentów opuściły stare kartoflisko, wyglądając z daleka jak poskręcana wersja stonogi o killu garbach.
I wszyscy się uśmiechali.
Nathan White - 5 PD
Samantha Kastner - 5 PD
Meredith Veins - 2 PD
Finta Mészáros - 10 PD
Vuko Vánagandr - 10 PD
Tallulah Rossreeve - 10 PD
Lucy Happymeal - 10 PD
Clotilde Coletti - 5 PD
Pamiętajcie o odjęciu ze skrytek odpowiedniej liczby galeonów, skrytki postaci nieaktywnych zostały zaktualizowane.
Tallulah - gratulacje!
I wszyscy się uśmiechali.
Nathan White - 5 PD
Samantha Kastner - 5 PD
Meredith Veins - 2 PD
Finta Mészáros - 10 PD
Vuko Vánagandr - 10 PD
Tallulah Rossreeve - 10 PD
Lucy Happymeal - 10 PD
Clotilde Coletti - 5 PD
Pamiętajcie o odjęciu ze skrytek odpowiedniej liczby galeonów, skrytki postaci nieaktywnych zostały zaktualizowane.
Tallulah - gratulacje!
OFICJALNIE ZAMYKAM MINI - EVENT!
Mistrz Gry