POKÓJ JAK POKÓJ
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Akademiki :: ♦ Akademik "Sabbat"
Strona 5 z 16 • Share
Strona 5 z 16 • 1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 16
POKÓJ JAK POKÓJ
First topic message reminder :
Typowo męski i pozbawiony szczególnych ozdób pokój, służący jego mieszkańcom za miejsce do spania i zostawianie brudnych ciuchów. Gdzieniegdzie natknąć się można na wciąż nierozpakowane bagaże a jedynym elementem nadającym pomieszczeniu przyjaznego charakteru jest znajdujące się w jednym z kątów posłanie dla kota.
Ostatnio zmieniony przez Veneficium dnia Pon Gru 05, 2016 12:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Veneficium
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
A więc byli kumplami, tak? Można się było tego domyślić, ale Ana wolała nie zakładać niczego z góry. Nie była typem spekulanta żeby rozważać możliwe opcje, ona była raczej obserwatorem, który najpierw czekał na jasny obraz sytuacji, a dopiero później coś oceniał.
Pocieszające, że chociaż drugi z mężczyzn nie przejął się aż tak jej wyglądem. Nate najwyraźniej uznał jej ubiór za całkowicie normalnym i nie zawieszając na niej wzroku zbyt długo, przeszedł do innych czynności.
Słuchawki? Telefon? ...co?
W temacie nowinek technicznych czarownica nie odnajdywała się za dobrze. Niby kojarzyła istnienie aparatów telefonicznych, służących niemagicznym do rozmów na odległość, ale dodatkowe słuchawki do nich? Czarodzieje też chyba mieli jakieś małe urządzenia do odtwarzania muzyki, które znosiły jakoś wpływ wywierany na nie rzez magię, ale i na nich Ana się za dobrze nie znała. Jeden z kuzynów nawet jej to kiedyś pokazywał, ale sama jakoś nie interesowała się jak na razie tematem. Jak już chciała czegoś posłuchać, to wolała użyć po prostu gramofonu ojca.
- Ermm. - Zaczęła się zastanawiać, czy powinna się teraz przedstawić, czy jednak zaczekać aż zrobi to Remi, skoro został o to poproszony, jednak późniejsze słowa bruneta skutecznie ją od tego odwiodły. W tym momencie zdecydowanie wolała zamilknąć i udawać, że jej tu po prostu nie ma.
On to zrobił specjalnie. Ale dlaczego? Czemu mu to robi? Jest złośliwy? Bliscy sobie ludzie teoretycznie tak robią. O to mu chodzi? Ale dlaczego teraz i dlaczego tak?
Niestety, Ann nie potrafiła teraz pojąć zachowania chłopaka i jedynie siedziała z podciągniętymi pod brodę kolanami, czekając na dalszy przebieg wypadków. Niby nie lubiła gdybać, ale również i ona miała już w głowie obraz możliwej reakcji rudzielca, na którego niepewnie teraz zerknęła.
Pocieszające, że chociaż drugi z mężczyzn nie przejął się aż tak jej wyglądem. Nate najwyraźniej uznał jej ubiór za całkowicie normalnym i nie zawieszając na niej wzroku zbyt długo, przeszedł do innych czynności.
Słuchawki? Telefon? ...co?
W temacie nowinek technicznych czarownica nie odnajdywała się za dobrze. Niby kojarzyła istnienie aparatów telefonicznych, służących niemagicznym do rozmów na odległość, ale dodatkowe słuchawki do nich? Czarodzieje też chyba mieli jakieś małe urządzenia do odtwarzania muzyki, które znosiły jakoś wpływ wywierany na nie rzez magię, ale i na nich Ana się za dobrze nie znała. Jeden z kuzynów nawet jej to kiedyś pokazywał, ale sama jakoś nie interesowała się jak na razie tematem. Jak już chciała czegoś posłuchać, to wolała użyć po prostu gramofonu ojca.
- Ermm. - Zaczęła się zastanawiać, czy powinna się teraz przedstawić, czy jednak zaczekać aż zrobi to Remi, skoro został o to poproszony, jednak późniejsze słowa bruneta skutecznie ją od tego odwiodły. W tym momencie zdecydowanie wolała zamilknąć i udawać, że jej tu po prostu nie ma.
On to zrobił specjalnie. Ale dlaczego? Czemu mu to robi? Jest złośliwy? Bliscy sobie ludzie teoretycznie tak robią. O to mu chodzi? Ale dlaczego teraz i dlaczego tak?
Niestety, Ann nie potrafiła teraz pojąć zachowania chłopaka i jedynie siedziała z podciągniętymi pod brodę kolanami, czekając na dalszy przebieg wypadków. Niby nie lubiła gdybać, ale również i ona miała już w głowie obraz możliwej reakcji rudzielca, na którego niepewnie teraz zerknęła.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Ej, chwila, on go w końcu wcale nie zaprosił do środka! Jasne, już zdążył pogodzić się z tym, że jedno łóżko zostawi do dyspozycji kumpla, ale to nie oznaczało, że od razu go tu wprowadził! A ten się rozgościł jak u siebie... Cholernik jeden. Remi przyglądał mu się z rosnącą irytacją, ale jeszcze nie reagował. Chciał słuchawki, tak? Dobra, niech je bierze i spada. Jak sam chyba zauważył, rudzielec miał gościa, któremu kolejna osoba mogła przeszkadzać. W tym momencie niezadowolenie Thibaulta było spowodowane jedynie troską o wygodę psychiczną Ann. Na razie nie czaiło się za tym nic więcej... lecz Nathan upewnił się, aby to szybko zmienić. I mu się kurwa udało.
Pierwsze pytanie wywołało natychmiastowe otwarcie ust Francuza, który może i niezadowolony, nie zamierzał jednak zachowywać się niezgodnie z dobrymi manierami i już chciał przedstawić Annabell, kiedy ten ciemnowłosy oszołom powiedział coś jeszcze. I Remiego szlag trafił.
- C-CO?! - warknął, momentalnie się czerwieniąc i podnosząc z łóżka. Plus sytuacji? Za cholerę nie chciało mu się już spać i prawdopodobnie do końca dnia się już nie uśpi. Minusy? Cała cholerna reszta.
Chłopak podszedł do kolegi i złapał za fraki, nachylając do siebie. Konspiracyjnym szeptem wycedził przez zaciśnięte ze złości zęby;
- Powiedz po chuj tu serio przylazłeś, zanim oficjalnie przeniosę cię z listy przyjaciół, na spis pacjentów tutejszego szpitala.
Oj, komuś chyba puściły nerwy... Remi mógł się takim nie wydawać, zwłaszcza przy tych jego wiecznych zamyśleniach i jąkaniu czy panikach, ale kiedy ktoś już wlazł mu na odcisk, to momentalnie trafiał go szlag. Była to cecha dziedziczna i to po obojgu rodziców, ale też kwestia wychowania w rodzinie, gdzie problemy załatwiało się siłą. Chociaż tyle, że nigdy nie podnoszono tam ręki na kobietę, a nawet bardzo źle na to patrzono, ale spranie kogoś za krzywe spojrzenie to już coś co wyniósł z domu. Tym lepiej więc, że spędzał więcej czasu ze zwierzakami niż z ludźmi, bo w ten sposób nie miał okazji doświadczyć wielu sytuacji w których to on podnosiłby na kogoś rękę. Teraz, po tym jak ostatnia rozmowa z Nathanem napsuła mu krwi, niemal natychmiast dał się sprowokować... o co chyba nie koniecznie chodziło brunetowi.
Pierwsze pytanie wywołało natychmiastowe otwarcie ust Francuza, który może i niezadowolony, nie zamierzał jednak zachowywać się niezgodnie z dobrymi manierami i już chciał przedstawić Annabell, kiedy ten ciemnowłosy oszołom powiedział coś jeszcze. I Remiego szlag trafił.
- C-CO?! - warknął, momentalnie się czerwieniąc i podnosząc z łóżka. Plus sytuacji? Za cholerę nie chciało mu się już spać i prawdopodobnie do końca dnia się już nie uśpi. Minusy? Cała cholerna reszta.
Chłopak podszedł do kolegi i złapał za fraki, nachylając do siebie. Konspiracyjnym szeptem wycedził przez zaciśnięte ze złości zęby;
- Powiedz po chuj tu serio przylazłeś, zanim oficjalnie przeniosę cię z listy przyjaciół, na spis pacjentów tutejszego szpitala.
Oj, komuś chyba puściły nerwy... Remi mógł się takim nie wydawać, zwłaszcza przy tych jego wiecznych zamyśleniach i jąkaniu czy panikach, ale kiedy ktoś już wlazł mu na odcisk, to momentalnie trafiał go szlag. Była to cecha dziedziczna i to po obojgu rodziców, ale też kwestia wychowania w rodzinie, gdzie problemy załatwiało się siłą. Chociaż tyle, że nigdy nie podnoszono tam ręki na kobietę, a nawet bardzo źle na to patrzono, ale spranie kogoś za krzywe spojrzenie to już coś co wyniósł z domu. Tym lepiej więc, że spędzał więcej czasu ze zwierzakami niż z ludźmi, bo w ten sposób nie miał okazji doświadczyć wielu sytuacji w których to on podnosiłby na kogoś rękę. Teraz, po tym jak ostatnia rozmowa z Nathanem napsuła mu krwi, niemal natychmiast dał się sprowokować... o co chyba nie koniecznie chodziło brunetowi.
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Dobra, aż takiej reakcji, to on się tutaj nie spodziewał.
Z zaskoczenia otworzył szerzej oczy, gdy poczuł nagłe szarpnięcie, a zaraz później zobaczył tuż przed sobą twarz kolegi.
Dobra, jednak przegiąłem.
Szkoda tylko, że dotarło to do niego po fakcie i nie przygotował on sobie żadnej bajeczki na ewentualną konieczność wybrnięcia z takiej sytuacji.
Szkoda, kurwa, że tego to ja nie przewidziałem. Nie chcę znowu tracić zęba. Dopiero co udało mi się go wstawić na miejsce...
Ten facet naprawdę miał wyraźny deficyt strachu i umiejętności zachowania powagi.Rozwścieczony facet chce mu tutaj porządnie przywalić, a ten debil myśli sobie tak lekko o możliwym przyszłym czasie rekonwalescencji. Zupełnie jakby zapominał, że zanim nadejdzie to leczenie, trzeba będzie przebrnąć przez bardzo bolesne łojenie skóry.
Podniósł ręce ukazując swoje pokojowe zamiary. W ostateczności mógł się nimi też szybciej zasłonić niż wtedy, gdy były zwieszone. Tutaj mogły liczyć się przecież ułamki sekund, jeśli palnie coś głupiego.
- Uspokój się Remi zanim zmasakrujesz mi twarz przy dziewczynie. Wierz mi, to ci cholernie popsuje relacje z nią - powiedział cicho i spokojnie. W zasadzie, rzeczywiście zależało mu w tej chwili na zachowaniu ich dobrych stosunków, niż na chronieniu swojego zdrowia fizycznego. Jasne, oberwać też strasznie nie chciał, ale skoro już przyszedł tu (jego zdaniem) pomóc Francuzowi, to z całą pewnością nie chciał tego przypadkowo spieprzyć.
- Mogę się stąd natychmiastowo ulotnić. Tylko się uspokój i to dla własnego dobra - dodał, widocznie zerkając na siedzącą na łóżku Ann.
Z zaskoczenia otworzył szerzej oczy, gdy poczuł nagłe szarpnięcie, a zaraz później zobaczył tuż przed sobą twarz kolegi.
Dobra, jednak przegiąłem.
Szkoda tylko, że dotarło to do niego po fakcie i nie przygotował on sobie żadnej bajeczki na ewentualną konieczność wybrnięcia z takiej sytuacji.
Szkoda, kurwa, że tego to ja nie przewidziałem. Nie chcę znowu tracić zęba. Dopiero co udało mi się go wstawić na miejsce...
Ten facet naprawdę miał wyraźny deficyt strachu i umiejętności zachowania powagi.Rozwścieczony facet chce mu tutaj porządnie przywalić, a ten debil myśli sobie tak lekko o możliwym przyszłym czasie rekonwalescencji. Zupełnie jakby zapominał, że zanim nadejdzie to leczenie, trzeba będzie przebrnąć przez bardzo bolesne łojenie skóry.
Podniósł ręce ukazując swoje pokojowe zamiary. W ostateczności mógł się nimi też szybciej zasłonić niż wtedy, gdy były zwieszone. Tutaj mogły liczyć się przecież ułamki sekund, jeśli palnie coś głupiego.
- Uspokój się Remi zanim zmasakrujesz mi twarz przy dziewczynie. Wierz mi, to ci cholernie popsuje relacje z nią - powiedział cicho i spokojnie. W zasadzie, rzeczywiście zależało mu w tej chwili na zachowaniu ich dobrych stosunków, niż na chronieniu swojego zdrowia fizycznego. Jasne, oberwać też strasznie nie chciał, ale skoro już przyszedł tu (jego zdaniem) pomóc Francuzowi, to z całą pewnością nie chciał tego przypadkowo spieprzyć.
- Mogę się stąd natychmiastowo ulotnić. Tylko się uspokój i to dla własnego dobra - dodał, widocznie zerkając na siedzącą na łóżku Ann.
Nathan White
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Nie tylko Nate nie spodziewał się aż tak gwałtownej reakcji u Remiego. Dziewczyna aż się zjeżyła, gdy Francuz zaczął szarpać znajomego. Momentalnie się skuliła, a jej włosy zaczęły płowieć, dochodząc wreszcie do koloru wrzosowego. Na tym się wreszcie zatrzymał, co i tak było niepokojącym sygnałem. Nathan miał sporo racji w swoim stwierdzeniu, bo Ann w tym momencie autentycznie przestraszyła się Rudzielca. Teraz nie wiedziała, że najpewniej by jej to minęło nawet wtedy, kiedy faktycznie by jej się tutaj pobili, ale nie miała szans teraz o tym myśleć. Była jak przestraszone zwierzę, wolała się po prostu skulić i czekać na rozwój wypadków. To był ich konflikt, a nie jej.
I dlaczego ty to zrobiłeś? Po co go prowokowałeś? Ja tego nie rozumiem. Nie rozumiem ludzi. Niektórzy są naprawdę dziwni. Prawie, jakby zupełnie byli oderwani od swojej natury. Obcy, zimni i niebezpieczni. Oderwani od instynktu i wystawiający się na ryzyko bez powodu, po prostu dla zabawy. Po co to? Po co zamiłowanie do adrenaliny? Ten hormon istnieje po to, by ratować w kryzysowych sytuacjach, a nie żeby dawać ludziom uciechę. Czemu..? Dlaczego..?
Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Dziwić się tu później, że dziewczyna obawiała się życia w dużych skupiskach ludzi. Kiedy żyło się w odosobnieniu, na łonie natury, to trudniej było odejść od bycia człowiekiem w jej rozumieniu tego słowa. Nathan był jak widać właśnie przypadkiem takiego dziwnego okazu.
Co ciekawe, Remiego za to mało winiła. Został sprowokowany i zareagował agresją, to akurat było zrozumiałe. Możliwe, że przesadzoną, ale zapewne miał swoje powody. Jak dotąd nie zauważyła, by miał do tego wielkie skłonności. Może nie znali się aż tak strasznie długo, ale dziewczyna miała na tyle empatii i potrafiła tak dokładnie obserwować, że potrafiła wyczuć takie rzeczy. Właśnie dlatego w końcu by się uspokoiła. W końcu, bo ten atak strachu nie mógł ot tak przeminąć, musiał zejść stopniowo.
I dlaczego ty to zrobiłeś? Po co go prowokowałeś? Ja tego nie rozumiem. Nie rozumiem ludzi. Niektórzy są naprawdę dziwni. Prawie, jakby zupełnie byli oderwani od swojej natury. Obcy, zimni i niebezpieczni. Oderwani od instynktu i wystawiający się na ryzyko bez powodu, po prostu dla zabawy. Po co to? Po co zamiłowanie do adrenaliny? Ten hormon istnieje po to, by ratować w kryzysowych sytuacjach, a nie żeby dawać ludziom uciechę. Czemu..? Dlaczego..?
Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Dziwić się tu później, że dziewczyna obawiała się życia w dużych skupiskach ludzi. Kiedy żyło się w odosobnieniu, na łonie natury, to trudniej było odejść od bycia człowiekiem w jej rozumieniu tego słowa. Nathan był jak widać właśnie przypadkiem takiego dziwnego okazu.
Co ciekawe, Remiego za to mało winiła. Został sprowokowany i zareagował agresją, to akurat było zrozumiałe. Możliwe, że przesadzoną, ale zapewne miał swoje powody. Jak dotąd nie zauważyła, by miał do tego wielkie skłonności. Może nie znali się aż tak strasznie długo, ale dziewczyna miała na tyle empatii i potrafiła tak dokładnie obserwować, że potrafiła wyczuć takie rzeczy. Właśnie dlatego w końcu by się uspokoiła. W końcu, bo ten atak strachu nie mógł ot tak przeminąć, musiał zejść stopniowo.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Serio? TO miała być jego odpowiedź? Najpierw się z niego wyśmiewa, potem następnego dnia z samego rana wbija mu do pokoju nieproszony i pierdoli od rzeczy, a teraz, zapytany o co mu do cholery chodzi, zasłania się kobietą?!
Ta wzmianka tylko sprawiła, że Francuz chciał mu jeszcze bardziej przywalić. Podniósł nawet zaciśniętą pięść, ale w ostatniej chwili coś go tknęło i zerknął w stronę Ann. Była skulona i przerażona. Zupełnie jak on kiedyś...
Remi momentalnie puścił Nate'a i odwrócił się do niego i Annabell plecami. To... nie był jego dzień. Dopiero się zaczął, a on już wszystko schrzanił i to kilka razy! Najpierw wygrzmocił się znowu na znajomą, przy okazji robiąc jej krzywdę (niby tylko kostka, ale nie zmienia faktu, że ucierpiała przez niego). Teraz, kiedy dopiero co załagodził poprzednią sprawę, straszył ją swoimi wybuchami. Do tego prawie wdał się w bójkę z jedynym przyjacielem! Nie chciał się nad tym wszystkim dotąd zastanawiać, trochę nawet nie miał za bardzo okazji, ale jak teraz patrzył na to chłodnym okiem, to zaczęło do niego docierać, że nie jest stworzony do życia w społeczeństwie. To dopiero pierwszy tydzień studiów, nie był nawet na żadnych zajęciach, a już czuł, że będzie tylko gorzej. Do tego nie zrobił nic, co zbliżyłoby go do znalezienia brata, a przecież był to główny powód jego tutaj pobytu!
Nic tu nie robię, tylko przepierdalam pieniądze i pakuję w dodatkowe kłopoty. To mnie do niczego nie prowadzi...
Ostro czerwone włosy Francuza pociemniały, tak samo jak on cały zdawał się nagle przygasnąć. Bez słowa wyjaśnienia, Rem ruszył nagle do drzwi i wyszedł, nie oglądając się ani na Ann, ani na swego niedorobionego kumpla. Musiał sobie to wszystko przemyśleć, zastanowić czy jego dalszy pobyt tutaj miał w ogóle jakiś sens, a jeśli nie, to co powinien zrobić zamiast marnowania czasu i nerwów w Veneficium. Ponieważ uczelnię nie stać było nawet na luksus w postaci kibla w każdym pokoju, chłopak ruszył do wspólnej łazienki. Trochę zimnej wody i pustka jaka o tej porze powinna tam panować będą jak znalazł w tej chwili.
[zt]
Ta wzmianka tylko sprawiła, że Francuz chciał mu jeszcze bardziej przywalić. Podniósł nawet zaciśniętą pięść, ale w ostatniej chwili coś go tknęło i zerknął w stronę Ann. Była skulona i przerażona. Zupełnie jak on kiedyś...
Remi momentalnie puścił Nate'a i odwrócił się do niego i Annabell plecami. To... nie był jego dzień. Dopiero się zaczął, a on już wszystko schrzanił i to kilka razy! Najpierw wygrzmocił się znowu na znajomą, przy okazji robiąc jej krzywdę (niby tylko kostka, ale nie zmienia faktu, że ucierpiała przez niego). Teraz, kiedy dopiero co załagodził poprzednią sprawę, straszył ją swoimi wybuchami. Do tego prawie wdał się w bójkę z jedynym przyjacielem! Nie chciał się nad tym wszystkim dotąd zastanawiać, trochę nawet nie miał za bardzo okazji, ale jak teraz patrzył na to chłodnym okiem, to zaczęło do niego docierać, że nie jest stworzony do życia w społeczeństwie. To dopiero pierwszy tydzień studiów, nie był nawet na żadnych zajęciach, a już czuł, że będzie tylko gorzej. Do tego nie zrobił nic, co zbliżyłoby go do znalezienia brata, a przecież był to główny powód jego tutaj pobytu!
Nic tu nie robię, tylko przepierdalam pieniądze i pakuję w dodatkowe kłopoty. To mnie do niczego nie prowadzi...
Ostro czerwone włosy Francuza pociemniały, tak samo jak on cały zdawał się nagle przygasnąć. Bez słowa wyjaśnienia, Rem ruszył nagle do drzwi i wyszedł, nie oglądając się ani na Ann, ani na swego niedorobionego kumpla. Musiał sobie to wszystko przemyśleć, zastanowić czy jego dalszy pobyt tutaj miał w ogóle jakiś sens, a jeśli nie, to co powinien zrobić zamiast marnowania czasu i nerwów w Veneficium. Ponieważ uczelnię nie stać było nawet na luksus w postaci kibla w każdym pokoju, chłopak ruszył do wspólnej łazienki. Trochę zimnej wody i pustka jaka o tej porze powinna tam panować będą jak znalazł w tej chwili.
[zt]
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
No i brawo Nathan, kompletnie spieprzyłeś.
Zacisnął zęby przygotowując się na nadchodzący cios, ale ten jednak nie nadszedł. Francuz w ostatniej chwili postanowił obejrzeć się na przestraszoną ich zachowaniem dziewczynę, której widok skutecznie odwiódł go od ataku. Niestety, to co White zdążył już spieprzyć, tego nie dało się tak łatwo naprawić.
Serio, złamany nos i wybity ząb to byłoby nic, biorąc pod uwagę całą resztę.
Westchnął ciężko i nawet nie oglądał się na wychodzącego z pokoju kumpla.
Spieprzyłem po całości...
Sam był teraz potwornie wkurzony, ale jakoś nie chciało mu się nigdzie wychodzić. zamiast tego opadł bezwładnie na łóżko i usiadłszy na nim, podparł łokcie na kolanach, a twarz schował w dłoniach.
- Kurwa~ - Tylko tyle miał w tym momencie do powiedzenia. Na dziewczynę jakoś nie miał ochoty zwracać teraz uwagę. Może nie było to zbyt miłe względem niej, ale wolał ją traktować jak powietrze. Zbyt duże szanse, że tylko by pogorszył sprawę swoją paplaniną. Wolał się zwyczajnie zamknąć, ponieważ to była najlepsza taktyka, gdy był wściekły.
Kurwa, kurwa, KURWA!
Zacisnął zęby przygotowując się na nadchodzący cios, ale ten jednak nie nadszedł. Francuz w ostatniej chwili postanowił obejrzeć się na przestraszoną ich zachowaniem dziewczynę, której widok skutecznie odwiódł go od ataku. Niestety, to co White zdążył już spieprzyć, tego nie dało się tak łatwo naprawić.
Serio, złamany nos i wybity ząb to byłoby nic, biorąc pod uwagę całą resztę.
Westchnął ciężko i nawet nie oglądał się na wychodzącego z pokoju kumpla.
Spieprzyłem po całości...
Sam był teraz potwornie wkurzony, ale jakoś nie chciało mu się nigdzie wychodzić. zamiast tego opadł bezwładnie na łóżko i usiadłszy na nim, podparł łokcie na kolanach, a twarz schował w dłoniach.
- Kurwa~ - Tylko tyle miał w tym momencie do powiedzenia. Na dziewczynę jakoś nie miał ochoty zwracać teraz uwagę. Może nie było to zbyt miłe względem niej, ale wolał ją traktować jak powietrze. Zbyt duże szanse, że tylko by pogorszył sprawę swoją paplaniną. Wolał się zwyczajnie zamknąć, ponieważ to była najlepsza taktyka, gdy był wściekły.
Kurwa, kurwa, KURWA!
Nathan White
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
No to się porobiło. W ciągu jednej chwili wywiązała się kłótnia, a w następnej już jej nie było. Nie słyszała rozmowy, jaką oni odbyli, ale wiedziała jedno - to Nate był teraz wszystkiemu winny. Tyle jej właściwie wystarczyło. Jak zwykle nie chciało jej się niepotrzebnie wnikać głębiej. Nie zamierzała od razu się na bruneta wkurzyć i z miejsca zacząć nienawidzić, ale jakoś wolała nie widzieć go w najbliższym czasie. Nawet z niej takie emocje musiały dłużej schodzić. W wypadku Remiego szybko jej to minie, bo jest jej bliski, ale Nathan był dla niej obecnie praktycznie obcą osobą. Nawet jego imienia nie poznała. Nie wiedziała o nim kompletnie nic. Jego istnienie uświadomiła sobie dopiero, kiedy wszedł tutaj jakieś dwie minuty temu.
Ale jak..? Kiedy to..?
Nie miała zbyt wiele czasu na przemyślenia, bo Remi już kierował się w stronę wyjścia.
Za chwilę mogę go już nie znaleźć. Nie będę wiedziała, gdzie poszedł.
Szybka decyzja - zostaje czy idzie. Miała dwie sekundy na zastanowienie się. jak zwykle zamiast się nad tym zastanawiać, wybrała działanie zgodnie z pierwszą myślą.
Idę.
Momentalnie zerwała się z miejsca i ruszyła za rudzielcem. Nie miała pojęcia, co zamierza osiągnąć, ani jak on ją odbierze. Może będzie wolał być sam i ją odrzuci, może tylko na nią jeszcze nakrzyczy. Nie wiedziała, ale musiała zaryzykować. Nie chciała żeby był sam, jeśli będzie jej potrzebował. Odprawić ją będzie mógł zawsze ale z przywołaniem byłoby już gorzej.
Na Nathana nie patrzyła. On ignorował ją, więc i ona zignorowała jego. Nie wiadomo, czy nie zignorowałaby go nawet wtedy, gdy próbowałby ją jakoś zatrzymać.
[z/t]
Ale jak..? Kiedy to..?
Nie miała zbyt wiele czasu na przemyślenia, bo Remi już kierował się w stronę wyjścia.
Za chwilę mogę go już nie znaleźć. Nie będę wiedziała, gdzie poszedł.
Szybka decyzja - zostaje czy idzie. Miała dwie sekundy na zastanowienie się. jak zwykle zamiast się nad tym zastanawiać, wybrała działanie zgodnie z pierwszą myślą.
Idę.
Momentalnie zerwała się z miejsca i ruszyła za rudzielcem. Nie miała pojęcia, co zamierza osiągnąć, ani jak on ją odbierze. Może będzie wolał być sam i ją odrzuci, może tylko na nią jeszcze nakrzyczy. Nie wiedziała, ale musiała zaryzykować. Nie chciała żeby był sam, jeśli będzie jej potrzebował. Odprawić ją będzie mógł zawsze ale z przywołaniem byłoby już gorzej.
Na Nathana nie patrzyła. On ignorował ją, więc i ona zignorowała jego. Nie wiadomo, czy nie zignorowałaby go nawet wtedy, gdy próbowałby ją jakoś zatrzymać.
[z/t]
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Remi wpadł do pokoju mokry, półnagi i czerwony jak pomidor, dysząc ciężko po biegu (i emocjach, hehe...). Nathan wciąż tu był? A pal go licho! Chociaż nie, moment.
Francuska sierota spojrzała na kolegę wielkimi jak spodki, przerażonymi oczami i zatrzasnąwszy za sobą drzwi (a także zamknąwszy na zamek i barykadując krzesłem, jakby gonił go tu co najmniej wściekły buchorożec), rzucił na swoje łóżko, zakrywając kołdrą i powracając do rozpoczętego jeszcze wczoraj aktu nieistnienia. Spod pościeli dobyło się dziwne wycie, po którym padły tylko te trzy, niewiele tłumaczące słowa:
- BOŻE, ALE ZJEBAAAŁEEEMMM..!
Potem była już tylko cisza. Dużo ciszy i chaotycznych myśli spanikowanego, młodego czarodzieja, który raz po raz odtwarzał we łbie scenę z łazienki i dobijał tym co na pewno i bezsprzecznie musiała pomyśleć o nim dziewczyna, której przez nieuwagę skradł o wiele więcej niż chciała mu dać, a z którą przecież wcale nie jest aż tak blisko by mu to wybaczyła!
I jak ja jej teraz spojrzę w oczy? W te piękne, zielono-niebiesko-brązowe.... AGH! To nie miało tak być! Nie w jakiejś zatęchłej łazience po tym wszystkim co musiała znosić i tej kłótni i w ogóle, to miało być kiedyś, może, jakby chciała i byłoby romantycznie i poznalibyśmy się lepiej i wtedy bym zapytał, a ona miałaby prawo odmówić, a nie... nie... przecież ona mnie teraz znienawidzi! Ja bym siebie znienawidził na jej miejscu! Nawet nie na jej miejscu już mam siebie dość..! A tak nieźle szło... Jak to w ogóle możliwe? Ile razy pod rząd można coś spieprzać? Czy ona już uważa mnie za jakiegoś lawiranta? Ale nie robię tego specjalnie! To tak samo...
- Nathan pomusz chce umrzyć...
Co za baba...
Francuska sierota spojrzała na kolegę wielkimi jak spodki, przerażonymi oczami i zatrzasnąwszy za sobą drzwi (a także zamknąwszy na zamek i barykadując krzesłem, jakby gonił go tu co najmniej wściekły buchorożec), rzucił na swoje łóżko, zakrywając kołdrą i powracając do rozpoczętego jeszcze wczoraj aktu nieistnienia. Spod pościeli dobyło się dziwne wycie, po którym padły tylko te trzy, niewiele tłumaczące słowa:
- BOŻE, ALE ZJEBAAAŁEEEMMM..!
Potem była już tylko cisza. Dużo ciszy i chaotycznych myśli spanikowanego, młodego czarodzieja, który raz po raz odtwarzał we łbie scenę z łazienki i dobijał tym co na pewno i bezsprzecznie musiała pomyśleć o nim dziewczyna, której przez nieuwagę skradł o wiele więcej niż chciała mu dać, a z którą przecież wcale nie jest aż tak blisko by mu to wybaczyła!
I jak ja jej teraz spojrzę w oczy? W te piękne, zielono-niebiesko-brązowe.... AGH! To nie miało tak być! Nie w jakiejś zatęchłej łazience po tym wszystkim co musiała znosić i tej kłótni i w ogóle, to miało być kiedyś, może, jakby chciała i byłoby romantycznie i poznalibyśmy się lepiej i wtedy bym zapytał, a ona miałaby prawo odmówić, a nie... nie... przecież ona mnie teraz znienawidzi! Ja bym siebie znienawidził na jej miejscu! Nawet nie na jej miejscu już mam siebie dość..! A tak nieźle szło... Jak to w ogóle możliwe? Ile razy pod rząd można coś spieprzać? Czy ona już uważa mnie za jakiegoś lawiranta? Ale nie robię tego specjalnie! To tak samo...
- Nathan pomusz chce umrzyć...
Co za baba...
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Był wściekły. Tak potwornie wściekły na siebie, jak skopał sprawę. Nie wiedział, co powinien teraz ze sobą zrobić. To pocieszające, że Annabella wyszła zaraz za Remim, bo jej obecność tutaj tylko pogorszyłaby sprawę. Za bardzo miał ochotę coś zdemolować. Najlepiej roznieść cały ten pokój. To aż przerażające, ile agresji potrafiło się kryć w tym młodym szalenie sympatycznym człowieku. Cóż, nie wszystko widać na pierwszy rzut oka...
Przez cały ten czas udało mu się siedzieć w bezruchu. To dobrze, bo lepiej było marnować czas bezczynnie i uspokajać się tak, niż rzeczywiście rozwalić kumplowi cały sprzęt. Niby by to wszystko później naprawił zaklęciami, ale to nie zmienia faktu, że nie wypadało tak robić.
Pewnie siedziałby tak jeszcze długo albo jednak wyszedł, najlepiej się napić, bo za niedługo mieli otwierać bramę, (tak, Nate potrafił spożywać alkohol o tak wczesnej porze, jeśli miał ku temu dobry powód, a teraz miał), gdyby nie rudzielec, który bez ostrzeżenia wparował do pokoju i zaczął się barykadować.
...co?
Mózg Nathana zaliczył teraz niespodziewany restart. Po prostu nie miał słów na strój Remiego, jego ogólny wygląd, panikę i pozostałe zachowanie. Wyszedł stąd wściekły, a Ana pognała za nim. Nie było ich może kilkanaście minut, a po nich Francuz władował mu się do pokoju w takim stanie, jakby go co najmniej wygłodniały lew gonił.
Choć tu może lepiej powiedzieć lwica.
Dobrze, że Remi schował się pod kołdrą, bo właśnie zobaczyłby, jak jego najlepszy-najgorszy przyjaciel stara się nie pękać ze śmiechu. Wycie rudowłosego czarodzieja było tu wręcz wisienką na torcie.
- Dobra, co ona ci tam zrobiła? - Nie wytrzymał i zadał mu własnie to pytanie, ledwie powstrzymując śmiech. Nawet nie zauważył, kiedy wstał z łóżka. Wydawało mu się, że było to jakoś wtedy, kiedy Remi był w trakcie barykadowania drzwi. Teraz White niespiesznie udał się do łóżka kolegi i przysiadł na jego skraju. Może i było mu teraz wybitnie do śmiechu, ale za wszelką cenę starał się hamować, by faktycznie być w stanie pomóc panikarzowi.
Przez cały ten czas udało mu się siedzieć w bezruchu. To dobrze, bo lepiej było marnować czas bezczynnie i uspokajać się tak, niż rzeczywiście rozwalić kumplowi cały sprzęt. Niby by to wszystko później naprawił zaklęciami, ale to nie zmienia faktu, że nie wypadało tak robić.
Pewnie siedziałby tak jeszcze długo albo jednak wyszedł, najlepiej się napić, bo za niedługo mieli otwierać bramę, (tak, Nate potrafił spożywać alkohol o tak wczesnej porze, jeśli miał ku temu dobry powód, a teraz miał), gdyby nie rudzielec, który bez ostrzeżenia wparował do pokoju i zaczął się barykadować.
...co?
Mózg Nathana zaliczył teraz niespodziewany restart. Po prostu nie miał słów na strój Remiego, jego ogólny wygląd, panikę i pozostałe zachowanie. Wyszedł stąd wściekły, a Ana pognała za nim. Nie było ich może kilkanaście minut, a po nich Francuz władował mu się do pokoju w takim stanie, jakby go co najmniej wygłodniały lew gonił.
Choć tu może lepiej powiedzieć lwica.
Dobrze, że Remi schował się pod kołdrą, bo właśnie zobaczyłby, jak jego najlepszy-najgorszy przyjaciel stara się nie pękać ze śmiechu. Wycie rudowłosego czarodzieja było tu wręcz wisienką na torcie.
- Dobra, co ona ci tam zrobiła? - Nie wytrzymał i zadał mu własnie to pytanie, ledwie powstrzymując śmiech. Nawet nie zauważył, kiedy wstał z łóżka. Wydawało mu się, że było to jakoś wtedy, kiedy Remi był w trakcie barykadowania drzwi. Teraz White niespiesznie udał się do łóżka kolegi i przysiadł na jego skraju. Może i było mu teraz wybitnie do śmiechu, ale za wszelką cenę starał się hamować, by faktycznie być w stanie pomóc panikarzowi.
Nathan White
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
(...) a teraz już się pewnie do mnie nawet nie odezwie i wszystko poszło się jebać, już nie ma nawet co próbować, co ja tu w ogóle jeszcze robię, powinienem dać sobie spokój! Może jak teraz się spakuję to uda mi się zdążyć na pierwsze metro, czy co oni tu mają, bo przecież nie na autobus, GDYBY MIELI AUTOBUSY TO BYM NIGDY NA NIĄ NIE WPADŁ WTEDY. I potem. I znowu. I znowu... Boże, ja wpadałem na nią za KAŻDYM RAZEM. I jak miała nie uznać mnie za pojeba...?!
Oj, mógł tak jeszcze długo; leżeć pod tą kołdrą i płakać w poduszkę, czując jak świat go nie kocha, Bóg się od niego odwrócił i nie pozostało mu nic innego jak tylko uciec daleko stąd, zmienić nazwisko i zacząć hodować kozy. A nawet nie lubił kóz! To jego szczerze najmniej ulubione stworzenia! No, i jeszcze za pająkami nie przepada. Kozy i pająki - gdyby istniało połączenie, byłoby potworem spod łóżka młodego Thibaulta. Chyba nawet kiedyś takie coś narysował, jak był w mugolskim przedszkolu. Potem się przestraszył własnego dzieła i je spalił. Przy okazji podpalił swój kocyk i włosy jakiejś dziewczynki. Życie nigdy mu nie wychodziło... Aż dziw, że tak długo w nim wytrzymał!
- Zjebałem... Zupełnie i do końca. To też twoja wina, więc bądź kumplem i mnie dobij... - jęknęło pościelowe burrito, ani myśląc by wystawiać chociaż łeb ze swojej... no, pościeli. I może nawet lepiej, bo całe to zdarzenie sprowadziło prawdziwą tęczę na łeb Francuza. Do tego skóra nie mogła mu się zdecydować pomiędzy czarną jak jego rozpacz, a szarą i zrezygnowaną, więc ostatecznie wyszła jej mozaika, coś jak u ludzi z bielactwem, tylko z jeszcze wyraźniejszym kontrastem.
- No i po coś ty tu przyłaził..?
Zanim się zjawił, nie było aż tak źle. Tak, to moja wina co się potem stało, ale on to niejako rozpoczął. Inaczej dalej byśmy w spokoju rozmawiali o jej... kimś tam z rodziny, czy coś. Boże, nawet jej specjalnie nie słuchałem, a obiecałem, że zacznę! Nawet tego nie umiem zrobić jak trzeba...
Oj, mógł tak jeszcze długo; leżeć pod tą kołdrą i płakać w poduszkę, czując jak świat go nie kocha, Bóg się od niego odwrócił i nie pozostało mu nic innego jak tylko uciec daleko stąd, zmienić nazwisko i zacząć hodować kozy. A nawet nie lubił kóz! To jego szczerze najmniej ulubione stworzenia! No, i jeszcze za pająkami nie przepada. Kozy i pająki - gdyby istniało połączenie, byłoby potworem spod łóżka młodego Thibaulta. Chyba nawet kiedyś takie coś narysował, jak był w mugolskim przedszkolu. Potem się przestraszył własnego dzieła i je spalił. Przy okazji podpalił swój kocyk i włosy jakiejś dziewczynki. Życie nigdy mu nie wychodziło... Aż dziw, że tak długo w nim wytrzymał!
- Zjebałem... Zupełnie i do końca. To też twoja wina, więc bądź kumplem i mnie dobij... - jęknęło pościelowe burrito, ani myśląc by wystawiać chociaż łeb ze swojej... no, pościeli. I może nawet lepiej, bo całe to zdarzenie sprowadziło prawdziwą tęczę na łeb Francuza. Do tego skóra nie mogła mu się zdecydować pomiędzy czarną jak jego rozpacz, a szarą i zrezygnowaną, więc ostatecznie wyszła jej mozaika, coś jak u ludzi z bielactwem, tylko z jeszcze wyraźniejszym kontrastem.
- No i po coś ty tu przyłaził..?
Zanim się zjawił, nie było aż tak źle. Tak, to moja wina co się potem stało, ale on to niejako rozpoczął. Inaczej dalej byśmy w spokoju rozmawiali o jej... kimś tam z rodziny, czy coś. Boże, nawet jej specjalnie nie słuchałem, a obiecałem, że zacznę! Nawet tego nie umiem zrobić jak trzeba...
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Okej, jego wycie zdecydowanie nie pomagało Nathanowi zachować spokoju. Jak zwykle, chcesz wyciągnąć coś z Remiego, to musisz sposobem i to jeszcze z czytaniem między wierszami. Szkoda, że obecnie Nate nie miał pomysłu na jakąkolwiek taktykę, więc pozostawało mu jedynie formułować mu pytania na różne sposoby.
- Reeeem, co tam dokładnie zaszło? Dlaczego sądzisz, że zjebałeś? - Wiara ponoć umiera ostatnia, więc brunet mógł go tak pytać jeszcze długo licząc, że wreszcie uda mu się stworzyć jakiś obraz sytuacji ze strzępków informacji uzyskanych od kolegi.
Serio, co się tam stało? Człowieku, wiele widziałem, ale to naprawdę jest jednak z ciekawszych historii. A przynajmniej tak się zapowiada. No powiedz mi, powiedz mi, powieeeeeedzzzzz.
- Założę się, że nie jest wcale tak źle, a ja wybitnie rzadko się zakładam - dodał z pewnością w głosie i poklepał kołdrę mniej więcej w miejscu, gdzie znajdowała się głowa Remiego.
Powiedz rzesz tym mi w końcu!
- Reeeem, co tam dokładnie zaszło? Dlaczego sądzisz, że zjebałeś? - Wiara ponoć umiera ostatnia, więc brunet mógł go tak pytać jeszcze długo licząc, że wreszcie uda mu się stworzyć jakiś obraz sytuacji ze strzępków informacji uzyskanych od kolegi.
Serio, co się tam stało? Człowieku, wiele widziałem, ale to naprawdę jest jednak z ciekawszych historii. A przynajmniej tak się zapowiada. No powiedz mi, powiedz mi, powieeeeeedzzzzz.
- Założę się, że nie jest wcale tak źle, a ja wybitnie rzadko się zakładam - dodał z pewnością w głosie i poklepał kołdrę mniej więcej w miejscu, gdzie znajdowała się głowa Remiego.
Powiedz rzesz tym mi w końcu!
Nathan White
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Następnym razem jej posłucham... A nie, chwila, NIE BĘDZIE NASTĘPNEGO RAZU!
Załamany chłopak jęknął pod kołdrą, jeszcze bardziej dobity. W całym tym dołku naprawdę potrzebował pomocy, więc z nadzieją czekał na jakieś odkrywcze wizje kumpla, który jednak wcale pomocnym się nie okazywał.
Mógłbyś mi przepowiedzieć coś pozytywnego, a nie pytać o to co się stało! Nawet nie wiem co miałbym ci powiedzieć... Prawdę? To jak odwróciłem ten swój zakuty łeb akurat w chwili, gdy była za blisko i poczułem jej miękkie, ciepłe usta na swoich. I zamiast się odsunąć, przeprosić i zachować jak na faceta przystało, ja... ja...
- Boże, tak bardzo chciałem ją przytrzymać blisko choć chwilę dłużej... - mruknął niechcący na głos, nawet się w tym nie orientując. Na szczęście gruba pościel zagłuszyła go na tyle by dla Nathana brzmiało to jak zduszone mamrotanie dobitego faceta. I tak de facto, tym właśnie poniekąd było. Bo chociaż to co przyznał właśnie Remi mogło oznaczać, że w końcu zrozumiał własne uczucia względem Ann, było to jedynie wytykanie samemu sobie własnych błędów. Równie dobrze mógł powiedzieć "naprawdę chciałem przywalić wtedy Nathanowi" i nie oznaczałoby to, że nienawidzi White'a. Po prostu chłopak wkurzał się na własne złe intencje, których jako dobry katolik nie powinien wcale mieć! Był to kolejny grzech z jakiego będzie musiał się wyspowiadać i z jakim będzie musiał żyć. To oraz wszystkie inne pragnienia, których był przekonany, iż nie ma prawa żywić.
Po pierwszej fali, gdy Francuz ochłonął i przynajmniej względnie ustabilizował swój wizerunek oraz emocje, wystawił wciąż mokry łeb spod kołdry i wbił puste spojrzenie w ścianę tuż przed jego nosem. Włosy dalej miał wielokolorowe, głównie czarno-granatowe z czerwonymi końcówkami, które żarzyły się na różowo, ilekroć wspominał wydarzenia z łazienki. Skóra zaś wróciła mu już do szarobladego odcieniu, który przybierał w czasie każdego głębszego doła. W zasadzie ktoś kto go znał mógł łatwo go rozszyfrować po aktualnym wyglądzie, biorąc pod uwagę, że sam z siebie nigdy się nie zmieniał. Teraz więc dało się wyczytać z niego jak z otwartej księgi, że: a) jest czymś podłamany i przez to też zrezygnowany oraz b) jest to coś wstydliwego o czym nie może łatwo zapomnieć.
Ostatecznie nie odpowiadając Nathanowi na pytania w nawet najmniejszym stopniu, Remi westchnął cicho i wtulił w kołdrę, marnując kolejne minuty życia swojego i kolegi na kontemplowaniu koloru farby na ścianie przed nim. Była biała. Nie miał na to żadnego porównania nawet. Była biała i tyle. Co za nudny kolor... aż żałował, że jego życie nie może być równie nudne i bez szału.
Załamany chłopak jęknął pod kołdrą, jeszcze bardziej dobity. W całym tym dołku naprawdę potrzebował pomocy, więc z nadzieją czekał na jakieś odkrywcze wizje kumpla, który jednak wcale pomocnym się nie okazywał.
Mógłbyś mi przepowiedzieć coś pozytywnego, a nie pytać o to co się stało! Nawet nie wiem co miałbym ci powiedzieć... Prawdę? To jak odwróciłem ten swój zakuty łeb akurat w chwili, gdy była za blisko i poczułem jej miękkie, ciepłe usta na swoich. I zamiast się odsunąć, przeprosić i zachować jak na faceta przystało, ja... ja...
- Boże, tak bardzo chciałem ją przytrzymać blisko choć chwilę dłużej... - mruknął niechcący na głos, nawet się w tym nie orientując. Na szczęście gruba pościel zagłuszyła go na tyle by dla Nathana brzmiało to jak zduszone mamrotanie dobitego faceta. I tak de facto, tym właśnie poniekąd było. Bo chociaż to co przyznał właśnie Remi mogło oznaczać, że w końcu zrozumiał własne uczucia względem Ann, było to jedynie wytykanie samemu sobie własnych błędów. Równie dobrze mógł powiedzieć "naprawdę chciałem przywalić wtedy Nathanowi" i nie oznaczałoby to, że nienawidzi White'a. Po prostu chłopak wkurzał się na własne złe intencje, których jako dobry katolik nie powinien wcale mieć! Był to kolejny grzech z jakiego będzie musiał się wyspowiadać i z jakim będzie musiał żyć. To oraz wszystkie inne pragnienia, których był przekonany, iż nie ma prawa żywić.
Po pierwszej fali, gdy Francuz ochłonął i przynajmniej względnie ustabilizował swój wizerunek oraz emocje, wystawił wciąż mokry łeb spod kołdry i wbił puste spojrzenie w ścianę tuż przed jego nosem. Włosy dalej miał wielokolorowe, głównie czarno-granatowe z czerwonymi końcówkami, które żarzyły się na różowo, ilekroć wspominał wydarzenia z łazienki. Skóra zaś wróciła mu już do szarobladego odcieniu, który przybierał w czasie każdego głębszego doła. W zasadzie ktoś kto go znał mógł łatwo go rozszyfrować po aktualnym wyglądzie, biorąc pod uwagę, że sam z siebie nigdy się nie zmieniał. Teraz więc dało się wyczytać z niego jak z otwartej księgi, że: a) jest czymś podłamany i przez to też zrezygnowany oraz b) jest to coś wstydliwego o czym nie może łatwo zapomnieć.
Ostatecznie nie odpowiadając Nathanowi na pytania w nawet najmniejszym stopniu, Remi westchnął cicho i wtulił w kołdrę, marnując kolejne minuty życia swojego i kolegi na kontemplowaniu koloru farby na ścianie przed nim. Była biała. Nie miał na to żadnego porównania nawet. Była biała i tyle. Co za nudny kolor... aż żałował, że jego życie nie może być równie nudne i bez szału.
Remi Thibault
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Nie spieszyła się jakoś specjalnie do jego pokoju. Wiedziała dobrze, że szybko to on się tam nie ogarnie. A skąd wiedziała, że jest u siebie? To nie było trudne do odgadnięcia, bo wszędzie po drodze zostawił mokre plamy.
Ana westchnęła ciężko, wyciągając różdżkę i szepcąc zaklęcie porządkujące. Niby sprzątanie tutaj było obowiązkiem woźnego, ale studenci sami również powinni dbać o dobry wygląd swojego otoczenia. A przynajmniej ona o niego dbała.
Stanęła przed drzwiami i wzięła krótki oddech. Dała mu kilka minut i pewnie było to za mało, ale warto było spróbować. Najwyżej poczeka dłużej. Z resztą, dziewczyna nie wiedziała, że z Francuzem jest AŻ TAK źle i że się zabarykadował. Tak, to już był niepokojący znak. Ann zakochała się w przerośniętym dzieciaku.
- Remi~? - zawyła cicho przez drzwi, przy okazji w nie stukając.
- Emm. Przyniosłam ci rzeczy - wyjaśniła niepewnie. Kompletnie nie miała pojęcia, czego dokładnie może się tam spodziewać.
Ana westchnęła ciężko, wyciągając różdżkę i szepcąc zaklęcie porządkujące. Niby sprzątanie tutaj było obowiązkiem woźnego, ale studenci sami również powinni dbać o dobry wygląd swojego otoczenia. A przynajmniej ona o niego dbała.
Stanęła przed drzwiami i wzięła krótki oddech. Dała mu kilka minut i pewnie było to za mało, ale warto było spróbować. Najwyżej poczeka dłużej. Z resztą, dziewczyna nie wiedziała, że z Francuzem jest AŻ TAK źle i że się zabarykadował. Tak, to już był niepokojący znak. Ann zakochała się w przerośniętym dzieciaku.
- Remi~? - zawyła cicho przez drzwi, przy okazji w nie stukając.
- Emm. Przyniosłam ci rzeczy - wyjaśniła niepewnie. Kompletnie nie miała pojęcia, czego dokładnie może się tam spodziewać.
Annabella Greenforest
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
I jak tu żyć z takim facetem... Nie dość, że panikuje i robi wokół siebie zamieszanie, to jeszcze nijak nie chce powiedzieć, co się stało. Nawet między wierszami nie można było nic wyczytać! Może jedynie to, że obwiniał samego siebie zamiast nią, a to jakaś tam informacja była.
Taaa... Mało mi ona daje, ale cieszmy się każdą poszlaką. Robią tu ze mnie jakiegoś Sherlocka. Nie dają praktycznie nic i każą odtwarzać wizję wypadków. Kuźwa~.
Nate odwrócił głowę do Francuza, gdy ten zaczął znowu burczeć coś niewyraźnie pod kołdrą.
Co ty tam mamroczesz? Muszę zainwestować w czapkę Sherlocka, skoro już i tak go ze mnie robią. Może wtedy słyszałbym go lepiej... Ej, ja serio chcę tę czapkę! Muszę iść w przyszłym tygodniu do krawca. A może jutro się wybiorę... Niby mam czas...
Tak, oto poziom skupienia Nathana. Tutaj Remi przeżywa największe katusze związane z uczuciami, a White zaczyna myśleć o zakupach odzieżowych. A podobno tylko dziewczyny tak potrafią...
Dopiero pukanie do drzwi sprawiło, że czarodziej jakby otrzeźwiał.
Ubrania? Ach tak, on je tam zostawił. Ale jej nie wpuści.
Brytyjczyk skupił wzrok na krześle i zamkniętym zamku.
Jak wstanę to się na mnie rzuci. Muszę być szybki.
Uśmiechnął się diabolicznie i w ułamku sekundy wyjął różdżkę, którą wycelował w mebel. Niby najpierw powinien strzelić w rudzielca drętwotą, ale kij wie, że ta kołdra nie zrobiłaby mu za jakąś tarczę.
Muszę kiedyś to przetestować.
- Depulso - rzucił, a krzesło poleciało gdzieś na bok, nie tarasując już wejścia.
Jeszcze tylko zamek.
Zeskoczył z łóżka i chciał przeturlać się gdzieś z dala od niego, by Remi nie mógł go chwycić, ale to była już niestety na tyle późna reakcja, by Francuz zdążył skontaktować, co się dzieje i jeśli wystrzelił jak z procy, to najpewniej zwalił się z łóżka razem z brunetem.
Taaa... Mało mi ona daje, ale cieszmy się każdą poszlaką. Robią tu ze mnie jakiegoś Sherlocka. Nie dają praktycznie nic i każą odtwarzać wizję wypadków. Kuźwa~.
Nate odwrócił głowę do Francuza, gdy ten zaczął znowu burczeć coś niewyraźnie pod kołdrą.
Co ty tam mamroczesz? Muszę zainwestować w czapkę Sherlocka, skoro już i tak go ze mnie robią. Może wtedy słyszałbym go lepiej... Ej, ja serio chcę tę czapkę! Muszę iść w przyszłym tygodniu do krawca. A może jutro się wybiorę... Niby mam czas...
Tak, oto poziom skupienia Nathana. Tutaj Remi przeżywa największe katusze związane z uczuciami, a White zaczyna myśleć o zakupach odzieżowych. A podobno tylko dziewczyny tak potrafią...
Dopiero pukanie do drzwi sprawiło, że czarodziej jakby otrzeźwiał.
Ubrania? Ach tak, on je tam zostawił. Ale jej nie wpuści.
Brytyjczyk skupił wzrok na krześle i zamkniętym zamku.
Jak wstanę to się na mnie rzuci. Muszę być szybki.
Uśmiechnął się diabolicznie i w ułamku sekundy wyjął różdżkę, którą wycelował w mebel. Niby najpierw powinien strzelić w rudzielca drętwotą, ale kij wie, że ta kołdra nie zrobiłaby mu za jakąś tarczę.
Muszę kiedyś to przetestować.
- Depulso - rzucił, a krzesło poleciało gdzieś na bok, nie tarasując już wejścia.
Jeszcze tylko zamek.
Zeskoczył z łóżka i chciał przeturlać się gdzieś z dala od niego, by Remi nie mógł go chwycić, ale to była już niestety na tyle późna reakcja, by Francuz zdążył skontaktować, co się dzieje i jeśli wystrzelił jak z procy, to najpewniej zwalił się z łóżka razem z brunetem.
Nathan White
Re: POKÓJ JAK POKÓJ
Jak to jest, że ilekroć ten panikarz znajduje moment na ukojenie nerwów, zaraz znowu wyskakuje sytuacja skoncentrowana na dobiciu go, tym razem najlepiej już bezwzględnie i ostatecznie? Przecież ledwo co się rozluźnił i wystawił łeb spod kołdry, gdy usłyszał pukanie i głos Ann.
O nie, przyszła za mną... A przecież nie spojrzę jej teraz w oczy! Nie po tym co zrobiłem...
Już chciał zawołać, że go nie ma, gdy ugryzł się w język. Coś co początkowo wydawało mu się durnym pomysłem, po dłuższym namyśle awansowało na całkiem niezły plan. Ponieważ nie pomyślał o pozostawionych przez siebie mokrych śladach, nie przypuszczał by Ann miała jakiekolwiek realne podstawy by zakładać, że już wrócił do pokoju. Wystarczyło się nie odzywać i może sobie pójdzie. A ciuchy? Najwyżej mu przechowa czy zostawi pod drzwiami! Ewentualnie wyśle sową - wtedy nie musiałby zbierać się w sobie by do niej iść i je odbierać. Naprawdę czuł się okropnie i wizja stawania z nią twarzą w twarz zwyczajnie go przerastała. Francuz nie przewidział jednak jednego - nie był w pokoju sam...
Jakoś w całych tych rozkminach, zdążył zapomnieć o Nathanie. Niczego się nie spodziewając, aż podskoczył na nagle rzucone zaklęcie i odgłos upadającego z trzaskiem krzesła.
O nie.... NIE!
Zerwawszy się spod kołdry, w ostatniej chwili rzucił się w stronę zwiewającego mu kolegi, powalając go na deski. Sześćdziesiąt kilogramów mokrego metamorfomaga uderzyło w Brytyjczyka z takim impetem, że przynajmniej w pierwszej chwili mogło zabraknąć mu tchu. Nie dając szansy brunetowi na zrzucenie, Remi jedną ręką zasłonił Nate'owi usta, zaś drugą złapał za różdżkę, próbując ją wyrwać, albo chociaż nie dając porządnie wycelować.
- Co ty znowu odpieprzasz?! - syknął do niego cicho, czując jak znowu nawiedza go nieodparta chęć przywalenia w tę jego krzywo uśmiechniętą mordę.
Przyjaciel przyjacielem, ale on go kiedyś serio zamorduje...
O nie, przyszła za mną... A przecież nie spojrzę jej teraz w oczy! Nie po tym co zrobiłem...
Już chciał zawołać, że go nie ma, gdy ugryzł się w język. Coś co początkowo wydawało mu się durnym pomysłem, po dłuższym namyśle awansowało na całkiem niezły plan. Ponieważ nie pomyślał o pozostawionych przez siebie mokrych śladach, nie przypuszczał by Ann miała jakiekolwiek realne podstawy by zakładać, że już wrócił do pokoju. Wystarczyło się nie odzywać i może sobie pójdzie. A ciuchy? Najwyżej mu przechowa czy zostawi pod drzwiami! Ewentualnie wyśle sową - wtedy nie musiałby zbierać się w sobie by do niej iść i je odbierać. Naprawdę czuł się okropnie i wizja stawania z nią twarzą w twarz zwyczajnie go przerastała. Francuz nie przewidział jednak jednego - nie był w pokoju sam...
Jakoś w całych tych rozkminach, zdążył zapomnieć o Nathanie. Niczego się nie spodziewając, aż podskoczył na nagle rzucone zaklęcie i odgłos upadającego z trzaskiem krzesła.
O nie.... NIE!
Zerwawszy się spod kołdry, w ostatniej chwili rzucił się w stronę zwiewającego mu kolegi, powalając go na deski. Sześćdziesiąt kilogramów mokrego metamorfomaga uderzyło w Brytyjczyka z takim impetem, że przynajmniej w pierwszej chwili mogło zabraknąć mu tchu. Nie dając szansy brunetowi na zrzucenie, Remi jedną ręką zasłonił Nate'owi usta, zaś drugą złapał za różdżkę, próbując ją wyrwać, albo chociaż nie dając porządnie wycelować.
- Co ty znowu odpieprzasz?! - syknął do niego cicho, czując jak znowu nawiedza go nieodparta chęć przywalenia w tę jego krzywo uśmiechniętą mordę.
Przyjaciel przyjacielem, ale on go kiedyś serio zamorduje...
Remi Thibault
Sponsored content
Strona 5 z 16 • 1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10 ... 16
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Akademiki :: ♦ Akademik "Sabbat"
Strona 5 z 16
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach