Patio
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych
Strona 1 z 1 • Share
Patio
Pomiędzy Szpitalem i Budynkiem Z, została wydzielona nieduża przestrzeń, otoczona podcieniami, co pozwala na szybkie przemieszczenie się między nimi w razie nieprzychylnych warunków atmosferycznych. Znajdują się tutaj może dwie ławeczki, umieszczone pod ścianami obu budynków, na przeciwko siebie. Przez sam środek biegnie ścieżka wysypana żwirem, dookoła której rośnie trawa, na której znużeni studenci mogą przysiąść między zajęciami. Rośnie tutaj także jedno drzewo, którego stare, rozłożyste gałęzie niemal w całości zasłaniają przestrzeń między ścianami, dając miły cień.
Veneficium
Re: Patio
Kiedy Maude usiadła na jednej z obecnych na patio ławek i spojrzała w dół, na swoje ubłocone, do niedawna jeszcze eleganckie buty, miała szczerą ochotę przekląć. Zamiast tego jednak wyciągnęła z torby materiałową chusteczkę i zaczęła je wycierać, chcąc doprowadzić do porządku chociaż czubki czarnych, wykonanych ze skóry balerinek. Wszystko wskazywało na to, że wycieczka po wydziale wcale nie była takim dobrym pomysłem, a dziewczyna zaczynała na poważnie zastanawiać się, czy aby na pewno dokonała właściwego wyboru. Cóż... Na dobrą sprawę to o żadnym wyborze nie było mowy, ale wszechobecne błoto i smród zwierząt zajmujących znaczną część wybranego przez nią wydziału sprawiały, że miała ochotę spakować walizkę i wrócić do Francji. Niby powinna się tego spodziewać po wydziale Nauk Środowiskowych, ale na co przyszłemu magomedykowi wiedza o koniach? Nie wspominając już o kozach czy ośle, który to dorwał się do rękawa jej błękitnej marynarki, kiedy tylko spuściła go z oczu.
- Na co ci to było, Morel... - Westchnęła cicho nad swoim marnym losem.
- Na co ci to było, Morel... - Westchnęła cicho nad swoim marnym losem.
Maude Morel
Re: Patio
Biomagia wymagała od swoich przyszłych absolwentów dwudziestoczterogodzinnej czujności. W środku nocy, czy też o poranku, student musiał zachować czujność najwyższą, bo nuż coś z menażerii nawieje i będzie siać spustoszenie w najbliższym otoczeniu. Co prawda medycy nieco odstawali od części kolegów, którzy bawili się ze zwierzętami, jednak to do niczego nie obligowało. Musieli być zawsze gotowi na wszystko. Zawsze. Słota czy ostre słońce, zima czy lato, urazy od zaklęć czy od zwierząt - to nie miało znaczenia. Musieli stać na straży zdrowia ludzkiego, a takie przeprawy w niczym nie mogły jej zaszkodzić.
W całym tym bałaganie, który aktualnie panował na uczelni, jej naczelny doktorant bardzo dobrze się bawił. Początek nowego roku akademickiego zawsze niósł za sobą rozgardiasz, bałagan, cyrk na kółkach i inne takie. Studenci latali po uczelni w panice lub uniesieniu, zwiedzali, niszczyli - ogólnie dobrze się bawili. On sam dobrze pamiętał, jak był taki sam, a nawet gorszy, a teraz musiał robić rzeczy. Praca wołała go, jednak całkiem zgrabnie wychodziło mu aktualnie dyrygowanie wszystkim, co leżało w jego kompetencjach. Przywitał się już dzisiaj z paroma znajomymi mordkami, odgonił ciekawskich od szklarni nieśmiałków (chociaż on dobrze wiedział, że chcieli je podpierdzielić) i zagadał Nokata, gdy jakaś parka zniknęła za stogiem siana.
Innymi słowy - to był bardzo ciekawy dzień, a przecież to był dopiero weekend przed ceremonią rozpoczęcia.
Człapał sobie właśnie w gumiaczkach przez patio, w dłoni ściskając widły, oparte o ramię. Ubrany w szarą bluzę z kapturem, miejscami poprzecieraną i posiadającą parę powypalanych dziur, w czarnych bojówkach i z brodą, wyglądał nieco jak człowiek, któremu zdecydowanie nie można było ufać. Na szczęście związał włosy, dzięki czemu nie sprawiał jeszcze gorszego wrażenia.
- Hej. - stanął jakiś metr od niej i wbił widły w ziemię, po czym oparł na nich prawą stopę. - Zgubiłaś się, kwiatuszku?
Powiedzmy sobie szczerze - siedząca przed nim blondyneczka, czyszcząca właśnie buciki, niczym księżniczka, wcale nie wyglądała na kogoś, kto mógłby się w te rejony przypałętać. Większość wiedziała na co się pisze - na błoto i zapach zwierząt, ona natomiast wyglądała jak księżniczka, która zgubiła się Astronomii, albo innemu, mniej ciekawemu kierunkowi.
W całym tym bałaganie, który aktualnie panował na uczelni, jej naczelny doktorant bardzo dobrze się bawił. Początek nowego roku akademickiego zawsze niósł za sobą rozgardiasz, bałagan, cyrk na kółkach i inne takie. Studenci latali po uczelni w panice lub uniesieniu, zwiedzali, niszczyli - ogólnie dobrze się bawili. On sam dobrze pamiętał, jak był taki sam, a nawet gorszy, a teraz musiał robić rzeczy. Praca wołała go, jednak całkiem zgrabnie wychodziło mu aktualnie dyrygowanie wszystkim, co leżało w jego kompetencjach. Przywitał się już dzisiaj z paroma znajomymi mordkami, odgonił ciekawskich od szklarni nieśmiałków (chociaż on dobrze wiedział, że chcieli je podpierdzielić) i zagadał Nokata, gdy jakaś parka zniknęła za stogiem siana.
Innymi słowy - to był bardzo ciekawy dzień, a przecież to był dopiero weekend przed ceremonią rozpoczęcia.
Człapał sobie właśnie w gumiaczkach przez patio, w dłoni ściskając widły, oparte o ramię. Ubrany w szarą bluzę z kapturem, miejscami poprzecieraną i posiadającą parę powypalanych dziur, w czarnych bojówkach i z brodą, wyglądał nieco jak człowiek, któremu zdecydowanie nie można było ufać. Na szczęście związał włosy, dzięki czemu nie sprawiał jeszcze gorszego wrażenia.
- Hej. - stanął jakiś metr od niej i wbił widły w ziemię, po czym oparł na nich prawą stopę. - Zgubiłaś się, kwiatuszku?
Powiedzmy sobie szczerze - siedząca przed nim blondyneczka, czyszcząca właśnie buciki, niczym księżniczka, wcale nie wyglądała na kogoś, kto mógłby się w te rejony przypałętać. Większość wiedziała na co się pisze - na błoto i zapach zwierząt, ona natomiast wyglądała jak księżniczka, która zgubiła się Astronomii, albo innemu, mniej ciekawemu kierunkowi.
Vuko Vánagandr
Re: Patio
No właśnie - ta rozbiegana wszędzie trzoda... Może to naiwne, ale Maude spodziewała się chyba nieco więcej ogarnięcia po dorosłych i podobno wyedukowanych już ludziach. Sporo w tym hipokryzji, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że nawet nie pomyślała o tym, żeby kupić sobie kalosze i wybrała się między zagrody w takich a nie innych butach, jednak z drugiej strony... Zdążyła już spotkać dziewczynę w swetrze z kozą i chłopaka z kapustą na smyczy... Tak, to bez wątpienia podnosiło jej samoocenę.
Zmarszczyła swoją bladą, pozbawioną niedoskonałości twarz, kiedy wyjątkowo uciążliwa grudka błota nie chciała odczepić się od płaskiej podeszwy i zaczęła tupać stopą, chcąc pozbyć się jej za wszelką cenę. Zapewne to dlatego nie usłyszała kroków zbliżającego się mężczyzny. Nie tyle zaciekawiona co po prostu zaskoczona podniosła głowę w kierunku dźwięku. Brwi automatycznie uniosły jej się w górę a usta wykrzywiły w grymasie. Niespokojnie rozejrzała się na boki.
- Nie... Właściwie to już sobie idę. - Z niesmakiem przyjmując do świadomości fakt, że jak na złość obok nikogo nie ma, powoli wyprostowała się i zerknęła na trzymane przez przybysza widły. - Czekają na mnie. Znajomi. Będą mnie szukać jeśli się spóźnię... - Podniosła się z ławki i uśmiechnęła, po czym niby to grzecznie skinęła sprzątaczowi głową. Wyglądał jak psychopata.
Zmarszczyła swoją bladą, pozbawioną niedoskonałości twarz, kiedy wyjątkowo uciążliwa grudka błota nie chciała odczepić się od płaskiej podeszwy i zaczęła tupać stopą, chcąc pozbyć się jej za wszelką cenę. Zapewne to dlatego nie usłyszała kroków zbliżającego się mężczyzny. Nie tyle zaciekawiona co po prostu zaskoczona podniosła głowę w kierunku dźwięku. Brwi automatycznie uniosły jej się w górę a usta wykrzywiły w grymasie. Niespokojnie rozejrzała się na boki.
- Nie... Właściwie to już sobie idę. - Z niesmakiem przyjmując do świadomości fakt, że jak na złość obok nikogo nie ma, powoli wyprostowała się i zerknęła na trzymane przez przybysza widły. - Czekają na mnie. Znajomi. Będą mnie szukać jeśli się spóźnię... - Podniosła się z ławki i uśmiechnęła, po czym niby to grzecznie skinęła sprzątaczowi głową. Wyglądał jak psychopata.
Maude Morel
Re: Patio
- Znajomi? - uniósł delikatnie brwi. - Nie martw się, na terenie kampusu jesteś bezpieczna, szczególnie kiedy ja, władca tej części uniwersytetu, jestem obok Ciebie. - Vuko zmienił pozycję - z lekko przygarbionej, nonszalancko opartej na widłach, przybrał wyprostowaną i pełną godności. Nie pomogło mu to w najmniejszym calu, żeby nie wyglądać jak skończony moczymorda, ale w żadnym wypadku nie przeszkadzało mu to. Widocznie podobało mu się podkreślenie swojej jakże ważnej funkcji i istotności swojego jestestwa, bo przypominał teraz nadęty, nieco brudny balonik, który najchętniej przebiłoby się szpilką.
- Odprowadzę cię zatem. Pokażę najkrótszą drogę i takie tam. - uśmiechnął się jeszcze, wyciągając widły z podłoża i z powrotem opierając je na ramieniu, a wolną rękę wkładając do kieszeni spodni.
Mówiono o nim wiele: że wyglądał jak pijak, menel, bezdomny - i to w sumie głównie ze strony nowych studenciaków, nieobeznanych jeszcze w terenie, ale pojawiały się też słowa pozytywne, głównie tych, którzy widzieli go poza pracą, na mieście lub inauguracjach i innych, nieco bardziej oficjalnych wydarzeniach. Był w końcu przystojnym gościem i mógł swobodnie konkurować pod tym względem z Fintą, jednak ten drugi niestety miał w kieszeni argument, któremu Wilkowi brakowało - permanentna schludność. Gdzieś tam, pod tą zniszczoną bluzą, włosami w nieładzie i parodniowym zarostem czaiło się oblicze adonisa. Gdzieś bardzo głęboko.
- Odprowadzę cię zatem. Pokażę najkrótszą drogę i takie tam. - uśmiechnął się jeszcze, wyciągając widły z podłoża i z powrotem opierając je na ramieniu, a wolną rękę wkładając do kieszeni spodni.
Mówiono o nim wiele: że wyglądał jak pijak, menel, bezdomny - i to w sumie głównie ze strony nowych studenciaków, nieobeznanych jeszcze w terenie, ale pojawiały się też słowa pozytywne, głównie tych, którzy widzieli go poza pracą, na mieście lub inauguracjach i innych, nieco bardziej oficjalnych wydarzeniach. Był w końcu przystojnym gościem i mógł swobodnie konkurować pod tym względem z Fintą, jednak ten drugi niestety miał w kieszeni argument, któremu Wilkowi brakowało - permanentna schludność. Gdzieś tam, pod tą zniszczoną bluzą, włosami w nieładzie i parodniowym zarostem czaiło się oblicze adonisa. Gdzieś bardzo głęboko.
Vuko Vánagandr
Re: Patio
Gdziekolwiek głęboko Vánagandr trzymał tego swojego Adonisa, Maude ni jak nie potrafiła go dostrzec. Vuko malował się teraz w jej oczach jako uzbrojony w widły intruz, a blondynka nic nie mogła poradzić na to, że jej puls przyspieszył. Przy okazji zaczęła też rozglądać się na boki, jednak szybko pożałowała tej decyzji - zamiast drogi ucieczki zaczęła bowiem dostrzegać idealne miejsca do ukrycia ciała... Mimowolnie zaczęła się cofać.
- Nie trzeba, ja... Ja świetnie sobie radzę i... Ught! - Sapnęła, widząc jak dopiero co doprowadziny do porządku, elegancki bucik zanurkował w znajdującej się za ławką kałuży. - Zadowoliny z siebie jesteś?! - I można by mieć wątpliwości, czy mówiła do buta czy do Vuko, przynajmniej póki nie spojrzała na tego drugiego z wyraźnym wyrzutem. Jakoś tak irytacja spowaodowana zniszczeniem ślicznych balerinek sprawiała, że panienka Morel przestawała bać się tego dziwaka. A przynajmniej do chwili, kiedy ten nie poderwał wideł i nie zaczął nimi wymachiwać - niby po to, by ułożyc je na ramieniu, ale skąd miała o tym wiedzieć?
- STÓJ! Jeden krok i... I coś ci zrobię! - Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dziewczyna zrobiła kolejny krok do tyłu, jej but został w kałuży, a różdżka - jak zaczarowana! - pojawiła się w jej dłoni.
- Nie trzeba, ja... Ja świetnie sobie radzę i... Ught! - Sapnęła, widząc jak dopiero co doprowadziny do porządku, elegancki bucik zanurkował w znajdującej się za ławką kałuży. - Zadowoliny z siebie jesteś?! - I można by mieć wątpliwości, czy mówiła do buta czy do Vuko, przynajmniej póki nie spojrzała na tego drugiego z wyraźnym wyrzutem. Jakoś tak irytacja spowaodowana zniszczeniem ślicznych balerinek sprawiała, że panienka Morel przestawała bać się tego dziwaka. A przynajmniej do chwili, kiedy ten nie poderwał wideł i nie zaczął nimi wymachiwać - niby po to, by ułożyc je na ramieniu, ale skąd miała o tym wiedzieć?
- STÓJ! Jeden krok i... I coś ci zrobię! - Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dziewczyna zrobiła kolejny krok do tyłu, jej but został w kałuży, a różdżka - jak zaczarowana! - pojawiła się w jej dłoni.
Maude Morel
Re: Patio
Vuko za każdym razem zapominał, że może wyglądać źle. Że jego powierzchowność, szczególnie gdy pracował, bywała wręcz odstręczająca, bo i zbytnio wtedy nie przywiązywał do niej wagi. Patrzył więc teraz na nią, z delikatnym uśmiechem szelmy i lekkim zdziwieniem w jasnych, wilczych oczach, bo Maude zachowywała się przecież dość... osobliwie. Patrzyła na niego, jakby był najgorszą rzeczą na tej uczelni, jaka mogła ją spotkać, a przecież wszyscy wiedzieli, że był nią Nokata, azjatycki woźny, którego chyba nikt nie lubił.
- Jak najbardziej. - parsknął tylko, nie zbliżając się w sumie ani na krok. Gdyby upadła - no to wtedy ruszyłby może damie na pomoc. A tak po prostu stał i patrzył, jak jej buciki na nowo pokrywają się brązowo-szarą breją. - Po prostu nie pasujesz tutaj wizualnie, widać to na kilometr. Chciałem być miły. - poinformował ją jeszcze, jednak w jego głosie nie było ani grama skruchy. Nie przywykł do czucia czegoś takiego. Poczucie winy? Gdzie tam. Nie znał tego czegoś, nawet obok nie stał.
- Nie machaj tak tym badylem, bo za uszkodzenie pracownika uczelni, w szczególności pełniącego funkcje dydaktyczne, nie doprowadzi do niczego pozytywnego w skutkach. Wiesz... Nott nie lubi niepotrzebnego zamieszania. - mrugnął do niej, najwyraźniej rozbawiony całą tą sytuacją i chociażby w najmniejszym calu nie traktując jej gróźb poważnie. Była uroczą, pyskatą blondyneczką, najwyraźniej urodzoną w jakiejś szanowanej, bogatej rodzinie. Poza Islandią. To się czuło na kilometr, a przynajmniej on to wyczuwał.
- Jak najbardziej. - parsknął tylko, nie zbliżając się w sumie ani na krok. Gdyby upadła - no to wtedy ruszyłby może damie na pomoc. A tak po prostu stał i patrzył, jak jej buciki na nowo pokrywają się brązowo-szarą breją. - Po prostu nie pasujesz tutaj wizualnie, widać to na kilometr. Chciałem być miły. - poinformował ją jeszcze, jednak w jego głosie nie było ani grama skruchy. Nie przywykł do czucia czegoś takiego. Poczucie winy? Gdzie tam. Nie znał tego czegoś, nawet obok nie stał.
- Nie machaj tak tym badylem, bo za uszkodzenie pracownika uczelni, w szczególności pełniącego funkcje dydaktyczne, nie doprowadzi do niczego pozytywnego w skutkach. Wiesz... Nott nie lubi niepotrzebnego zamieszania. - mrugnął do niej, najwyraźniej rozbawiony całą tą sytuacją i chociażby w najmniejszym calu nie traktując jej gróźb poważnie. Była uroczą, pyskatą blondyneczką, najwyraźniej urodzoną w jakiejś szanowanej, bogatej rodzinie. Poza Islandią. To się czuło na kilometr, a przynajmniej on to wyczuwał.
Vuko Vánagandr
Re: Patio
Maude mimowolnie skrzywiła się na ten przytyk odnośnie swojej wizualności. Słuchanie takich rzeczy nigdy nie było miłe, a kiedy wypowiadał je ktoś o wyglądzie seryjnego mordercy... Kolejny już raz zerknęła na trzymane przez chłopaka widły i jeszcze mocniej zacisnęła palce na różdżce. O nie, nawet jeśli nie robiła tego z własnego wyboru, to włożyła zbyt dużo pracy w to, by się tu dostać, i żaden stajenny nie będzie jej pouczał!
- Pracownik dydaktyczny? - Jasne brwi uniosły się wysoko, a dziewczyna stłumiła parsknięcie. Wiedziała, że w niemagicznych szkołach sprawiająca problemy młodzież jest czasem oddawana pod całodniową opiekę personelu technicznego, by na własnej skórze doświadczyć ciężkiej pracy i po prostu się zmęczyć... Nie sprawiało to jednak, że sprzątacz stawał się nagle profeosorem. I chociaż nie słyszała jeszcze o takich praktykach na Veneficium, to wiele wskazywało na to, że tak właśnie było, a Vuko zbyt dosłownie potraktował swoją rolę.
- Nie ma potrzeby niepokoić pani rektor, nikomu nic się nie stanie, prawda? I zobacz, już chowam różdżkę... A ty odstaw te widły... - Jej ręka faktycznie wykonała powolny ruch w stronę kieszeni, jednak kiedy była już na tyle blisko, że nadgarstek zaczął smyrać miękki materiał, Morel wykręciła go na tyle mocno, na ile była w stanie to zrobić. - ACCIO! - Skórzana balerinka z głośnym mlaśnięciem wyskoczyła z kauży, i - zamiast wpaść do jej wyciągniętej dłoni - uderzyła w błękitną marynarkę, by zostawić tam błotnisty ślad podeszwy i odbić się na ziemię. Francuzka poczuła, że czerwienieją jej poliki.
- Czekają na mnie a muszę się jeszcze przebrać jak sam widzisz to nie przeszkadzaj sobie w pracy i sprzątaj te stajnie czy jakim tam kompostem się zajmujesz a ja sama znajdę drogę PA! - Wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, nie poświęcając Islandczykowi żadnego spojrzenia, a jedynie wpatrując się w trzonek wideł, by odskoczyć kiedy tylko ten się poruszy. Przycisnęła zabłocinego bucika do piersi i uciekła. Daleko.
z/t
- Pracownik dydaktyczny? - Jasne brwi uniosły się wysoko, a dziewczyna stłumiła parsknięcie. Wiedziała, że w niemagicznych szkołach sprawiająca problemy młodzież jest czasem oddawana pod całodniową opiekę personelu technicznego, by na własnej skórze doświadczyć ciężkiej pracy i po prostu się zmęczyć... Nie sprawiało to jednak, że sprzątacz stawał się nagle profeosorem. I chociaż nie słyszała jeszcze o takich praktykach na Veneficium, to wiele wskazywało na to, że tak właśnie było, a Vuko zbyt dosłownie potraktował swoją rolę.
- Nie ma potrzeby niepokoić pani rektor, nikomu nic się nie stanie, prawda? I zobacz, już chowam różdżkę... A ty odstaw te widły... - Jej ręka faktycznie wykonała powolny ruch w stronę kieszeni, jednak kiedy była już na tyle blisko, że nadgarstek zaczął smyrać miękki materiał, Morel wykręciła go na tyle mocno, na ile była w stanie to zrobić. - ACCIO! - Skórzana balerinka z głośnym mlaśnięciem wyskoczyła z kauży, i - zamiast wpaść do jej wyciągniętej dłoni - uderzyła w błękitną marynarkę, by zostawić tam błotnisty ślad podeszwy i odbić się na ziemię. Francuzka poczuła, że czerwienieją jej poliki.
- Czekają na mnie a muszę się jeszcze przebrać jak sam widzisz to nie przeszkadzaj sobie w pracy i sprzątaj te stajnie czy jakim tam kompostem się zajmujesz a ja sama znajdę drogę PA! - Wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, nie poświęcając Islandczykowi żadnego spojrzenia, a jedynie wpatrując się w trzonek wideł, by odskoczyć kiedy tylko ten się poruszy. Przycisnęła zabłocinego bucika do piersi i uciekła. Daleko.
z/t
Ostatnio zmieniony przez Maude Morel dnia Czw Lut 16, 2017 1:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Maude Morel
Re: Patio
The member 'Maude Morel' has done the following action : Rzut kostką
'k100' : 15
'k100' : 15
Mistrz Gry
Sponsored content
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach