Nimfeum
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych
Strona 1 z 2 • Share
Strona 1 z 2 • 1, 2
Nimfeum
Im dalej od centrum terenów Uniwersytetu, tym brzeg jeziora staje się nieco bardziej stromy, a także skalisty. W pewnym jego miejscu, jednym z najbardziej oddalonych, znajdujących się na prawdę blisko Elfiego Kręgu, można wypatrzeć niewielką grotę, kryjącą się pod pagórkiem. Wypływa z niej niewielki strumyk, jednak jeśli ktoś się postara - jest w stanie wejść do środka suchą stopą - stąpając po większych kamieniach. Często można tutaj spotkać Wile, które mieszkają w przy jeziorze.
Veneficium
Re: Nimfeum
Westchnęła ciężko, idąc niespiesznie brzegiem jeziora.
- I co ja mam z tobą zrobić, co? - zerknęła w stronę leniwie człapiącego przy jej boku kota.
Kiedy ona nabrała takiego nawyku mówienia do zwierząt? A no tak, spędzała z nimi prawdopodobnie nawet więcej czasu niż z ludźmi. W ogóle nie miała okazji kontaktować się ze zbyt dużą ilością osób. Dotąd była to główni rodzina. Ewentualnie podczas wyjazdów miała możliwość poznania kogoś nowego, ale jednak większość wolnego czasu przebywała na powietrzu w towarzystwie istot, które rzadko były w stanie jej cokolwiek odpowiedzieć. Gdyby do nich nie gadała, to mogłaby już w ogóle zacząć zapominać, jak się mówi.
Nie znała jeszcze za dobrze tutejszych terenów, więc szła, gdzie ją nogi poniosą. A poniosły ją teraz w stronę skalistego brzegu jeziora. Z zaciekawieniem przyglądała się każdej mijanej skale i roślinie. Chciała dowiedzieć się o tym miejscu jak najwięcej. Tereny zielone interesowały ją nawet bardziej, niż wnętrza tych wszystkich budynków na terenie uczelni. Zaznajomiona z najważniejszymi punktami już była, więc o spóźnienie na jakieś wykłady nie musiała się martwić, a i do pokoju czy na stołówkę umiała trafić. Wyglądało na to, że wie wszystko, co najważniejsze.
Chwila. Co to takiego?
Wcześniej tego nie zauważyła, ale znajdowała się tutaj jakaś grota, której grzechem byłoby nie sprawdzić. Ann ostrożnie podeszła do wejścia, ale zatrzymała się tuż przy wodzie. Miała do wyboru, albo postarać się nie zamoczyć butów i poskakać po kamieniach, albo zignorować wodę, bo buty i tak to przetrwają, albo zrobić coś ciekawszego i po prostu je zdjąć. Oczywiście, że wybrała trzecią opcję. Ta była przecież najciekawsza, a katar jej nie groził. Właśnie przez takie akcje miała już zbudowaną silną odporność i nie musiała obawiać się choroby.
Zdjęła trzewiki, podwinęła nogawki i bez wahania weszła do wody. Dopiero po przebyciu kilku kroków przypomniała sobie o rozkapryszonym kocie, który z pewnością nie wejdzie za nią do wody. Westchnęła ciężko i wróciła się po Maui. Wzięła go ostrożnie na ręce i poszła dalej.
W środku był już sucho i całkiem przyjemnie, więc dziewczyna odłożyła tam kota i buty, a sama usiadła tuż przy strumyku. Po chwili uznała, że ma też dość płaszcza, więc zdjęła i jego, a później rzuciła na bok na buty. Nachyliła się nad wodą i przyglądając się swojemu odbiciu, zaczęła bawić się swoim wyglądem powoli rozjaśniając i wydłużając włosy.
Dawno ich tak nie nosiłam.
Po chwili postanowiła znowu włożyć jedną nogę do wody i się nią pobawić. Był dopiero początek października, więc nie było jeszcze wcale aż tak zimno. Nie dla niej.
- I co ja mam z tobą zrobić, co? - zerknęła w stronę leniwie człapiącego przy jej boku kota.
Kiedy ona nabrała takiego nawyku mówienia do zwierząt? A no tak, spędzała z nimi prawdopodobnie nawet więcej czasu niż z ludźmi. W ogóle nie miała okazji kontaktować się ze zbyt dużą ilością osób. Dotąd była to główni rodzina. Ewentualnie podczas wyjazdów miała możliwość poznania kogoś nowego, ale jednak większość wolnego czasu przebywała na powietrzu w towarzystwie istot, które rzadko były w stanie jej cokolwiek odpowiedzieć. Gdyby do nich nie gadała, to mogłaby już w ogóle zacząć zapominać, jak się mówi.
Nie znała jeszcze za dobrze tutejszych terenów, więc szła, gdzie ją nogi poniosą. A poniosły ją teraz w stronę skalistego brzegu jeziora. Z zaciekawieniem przyglądała się każdej mijanej skale i roślinie. Chciała dowiedzieć się o tym miejscu jak najwięcej. Tereny zielone interesowały ją nawet bardziej, niż wnętrza tych wszystkich budynków na terenie uczelni. Zaznajomiona z najważniejszymi punktami już była, więc o spóźnienie na jakieś wykłady nie musiała się martwić, a i do pokoju czy na stołówkę umiała trafić. Wyglądało na to, że wie wszystko, co najważniejsze.
Chwila. Co to takiego?
Wcześniej tego nie zauważyła, ale znajdowała się tutaj jakaś grota, której grzechem byłoby nie sprawdzić. Ann ostrożnie podeszła do wejścia, ale zatrzymała się tuż przy wodzie. Miała do wyboru, albo postarać się nie zamoczyć butów i poskakać po kamieniach, albo zignorować wodę, bo buty i tak to przetrwają, albo zrobić coś ciekawszego i po prostu je zdjąć. Oczywiście, że wybrała trzecią opcję. Ta była przecież najciekawsza, a katar jej nie groził. Właśnie przez takie akcje miała już zbudowaną silną odporność i nie musiała obawiać się choroby.
Zdjęła trzewiki, podwinęła nogawki i bez wahania weszła do wody. Dopiero po przebyciu kilku kroków przypomniała sobie o rozkapryszonym kocie, który z pewnością nie wejdzie za nią do wody. Westchnęła ciężko i wróciła się po Maui. Wzięła go ostrożnie na ręce i poszła dalej.
W środku był już sucho i całkiem przyjemnie, więc dziewczyna odłożyła tam kota i buty, a sama usiadła tuż przy strumyku. Po chwili uznała, że ma też dość płaszcza, więc zdjęła i jego, a później rzuciła na bok na buty. Nachyliła się nad wodą i przyglądając się swojemu odbiciu, zaczęła bawić się swoim wyglądem powoli rozjaśniając i wydłużając włosy.
Dawno ich tak nie nosiłam.
Po chwili postanowiła znowu włożyć jedną nogę do wody i się nią pobawić. Był dopiero początek października, więc nie było jeszcze wcale aż tak zimno. Nie dla niej.
Annabella Greenforest
Re: Nimfeum
I co on miał teraz zrobić? Przecież bez Mauiego to już nie było to samo! To znaczy, jasne, miał inne zwierzęta do opieki itd, ale ten kot... Odkąd przygarnął go te parę lat temu, jakoś stał się nieodłączną częścią jego życia. I tylko wspomnienie strasznego spotkania w mieście trzymało Remiego w ryzach, nie pozwalając wrócić się tam by odszukać pupila. Zagubiony i pozbawiony chęci na cokolwiek, nie mając nic lepszego do roboty, Francuz włóczył się po terenie Akademii, nie zwracając na nic szczególnej uwagi. Prędzej czy później i tak pewnie trafiłby też do tego miejsca, więc teoretycznie nie było w tym nic dziwnego. A jednak fakt, że przebywała tam akurat Ona, co dopiero chłopak miał odkryć, mógł oznaczać słodkie przeznaczenie...
Jak mogłem go zapomnieć? Może chociaż ona go ze sobą zabrała. Oby nie zmarzł. I miał co jeść. Niby jest całkiem samodzielny, ale i tak...
Chociaż zamyślony, tym razem Remi rozglądał się po okolicy, jakby z cichą nadzieją na to, że dojrzy zarys białej, puchatej sylwetki. Nie wiedział jakim cudem Maui mógłby sam tutaj trafić, ale to i tak było silniejsze od niego. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy faktycznie zobaczył w oddali znajomy pyszczek i to tuż obok... całkiem ładnej dziewczyny.
Dobrze, że to nie ta sama.
Okrutna, acz pełna ulgi myśl przemknęła przez rudy łeb, gdy Francuz z uśmiechem rzucił się do biegu. Skróciwszy dystans aż do strumienia, zaczął przeskakiwać na raz po dwa-trzy kamienie, aż na ostatnim omsknęła mu się noga i...
To już chyba wejdzie im w nawyk. Ilekroć się nie widzą, jedno leci na drugie. Tym razem to Remi padł na Annę, choć akurat w tej chwili jeszcze jej nie poznał, przygważdżając ją do podłoża swoim może i chudym, ale całkiem ciężkim cielskiem pachnącym fajkami i tanią wodą po goleniu.
- P-przepraszam..! - jęknął, w tym momencie skupiając się głównie na uderzeniu kolan o kamienie, co skutecznie uniemożliwiło mu błyskawicznie podniesienie się z ofiary. Maui spojrzał tylko na parę i zwinął w kłębek. Wiedział, że to jeszcze im trochę zajmie.
Jak mogłem go zapomnieć? Może chociaż ona go ze sobą zabrała. Oby nie zmarzł. I miał co jeść. Niby jest całkiem samodzielny, ale i tak...
Chociaż zamyślony, tym razem Remi rozglądał się po okolicy, jakby z cichą nadzieją na to, że dojrzy zarys białej, puchatej sylwetki. Nie wiedział jakim cudem Maui mógłby sam tutaj trafić, ale to i tak było silniejsze od niego. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy faktycznie zobaczył w oddali znajomy pyszczek i to tuż obok... całkiem ładnej dziewczyny.
Dobrze, że to nie ta sama.
Okrutna, acz pełna ulgi myśl przemknęła przez rudy łeb, gdy Francuz z uśmiechem rzucił się do biegu. Skróciwszy dystans aż do strumienia, zaczął przeskakiwać na raz po dwa-trzy kamienie, aż na ostatnim omsknęła mu się noga i...
To już chyba wejdzie im w nawyk. Ilekroć się nie widzą, jedno leci na drugie. Tym razem to Remi padł na Annę, choć akurat w tej chwili jeszcze jej nie poznał, przygważdżając ją do podłoża swoim może i chudym, ale całkiem ciężkim cielskiem pachnącym fajkami i tanią wodą po goleniu.
- P-przepraszam..! - jęknął, w tym momencie skupiając się głównie na uderzeniu kolan o kamienie, co skutecznie uniemożliwiło mu błyskawicznie podniesienie się z ofiary. Maui spojrzał tylko na parę i zwinął w kłębek. Wiedział, że to jeszcze im trochę zajmie.
Remi Thibault
Re: Nimfeum
Chwila spokoju. Chociaż jedna chwila całkowitego i niezachwianego spokoju. Z dala od tych wszystkich krążących po kampusie studentów. Było ich dla niej zdecydowanie za dużo. Czuła się jakby wcale nie opuściła miasta.
W domu było spokojniej. Las. Drzewa. Zwierzęta. Woda. Wszystko, czego mi do szczęścia potrzeba.
Westchnęła w zamyśleniu.
Nie. Miałam się uczyć. Nie po to przygotowywałam się do egzaminów, by teraz przerwać naukę. Po coś tu przecież przyszłam. Wcale nie jest tak źle. Przyzwyczaję się. Nie, nie będzie źle...
Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk czyichś kroków. Może i odpłynęła daleko myślami, ale czujność zachowywała zawsze. Odwróciła twarz w stronę dźwięku, ale wydłużone już jasne kłaki utrudniły jej rozeznanie. Początkowo się wystraszyła i trochę cofnęła, ale nie uciekła. Nie za bardzo miała gdzie, bo intruz zbliżał się jedynym wyjściem. Zawsze zostawała teleportacja, ale to już ostateczność.
Ana nie miała wiele czasu na opracowanie strategii, bo już po chwili zobaczyła jakby znajomą czuprynę. Ciuchy też chyba pasowały.
Zaraz...
Otworzyła szerzej oczy i już chciała się cofnąć i odezwać, ale Remi jej to uniemożliwił. Dziewczyna znowu cicho pisnęła i jedyne, co zdążyła zrobić, to uchronić się łokciami przed przywaleniem plecami i być może nawet głową o litą skałę za sobą. Przez to nagłe zajście serce waliło jej teraz jak oszalałe, choć zagrożenia się w nim już świadomie nie doszukiwała. Tiaa, świadomie. Instynkt i tak wie swoje.
I znowu była tu tą nieporadną, która bez pomocy nie da rady odzyskać normalnej pozycji. Już dawno miała okazję się do tego przyzwyczaić. Chyba tylko małe dzieci były od niej słabsze, jeśli liczyć tu wyłącznie ludzi.
- Ugh. Fajki. Wolę jak ludzie pachną normalnie - jęknęła cicho, marszcząc nos z niezadowoleniem i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że te słowa nie do końca pasowały do tej sytuacji. Ba, one same w sobie mogły brzmieć dziwnie.
Otworzyła oczy szerzej i zamarła.
- A tego chyba nie powinnam była teraz mówić - dodała nadal sparaliżowana świadomością swojej głupoty.
Niby wiedziała mniej więcej, co może w towarzystwie zostać uznane za dziwne, ale jeszcze dużo czasu minie, zanim stosowanie się do tego wejdzie jej w nawyk.
To denerwujące. Jestem dziwakiem. Przynajmniej na tutejsze standardy. Ja chcę do domu.
W domu było spokojniej. Las. Drzewa. Zwierzęta. Woda. Wszystko, czego mi do szczęścia potrzeba.
Westchnęła w zamyśleniu.
Nie. Miałam się uczyć. Nie po to przygotowywałam się do egzaminów, by teraz przerwać naukę. Po coś tu przecież przyszłam. Wcale nie jest tak źle. Przyzwyczaję się. Nie, nie będzie źle...
Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk czyichś kroków. Może i odpłynęła daleko myślami, ale czujność zachowywała zawsze. Odwróciła twarz w stronę dźwięku, ale wydłużone już jasne kłaki utrudniły jej rozeznanie. Początkowo się wystraszyła i trochę cofnęła, ale nie uciekła. Nie za bardzo miała gdzie, bo intruz zbliżał się jedynym wyjściem. Zawsze zostawała teleportacja, ale to już ostateczność.
Ana nie miała wiele czasu na opracowanie strategii, bo już po chwili zobaczyła jakby znajomą czuprynę. Ciuchy też chyba pasowały.
Zaraz...
Otworzyła szerzej oczy i już chciała się cofnąć i odezwać, ale Remi jej to uniemożliwił. Dziewczyna znowu cicho pisnęła i jedyne, co zdążyła zrobić, to uchronić się łokciami przed przywaleniem plecami i być może nawet głową o litą skałę za sobą. Przez to nagłe zajście serce waliło jej teraz jak oszalałe, choć zagrożenia się w nim już świadomie nie doszukiwała. Tiaa, świadomie. Instynkt i tak wie swoje.
I znowu była tu tą nieporadną, która bez pomocy nie da rady odzyskać normalnej pozycji. Już dawno miała okazję się do tego przyzwyczaić. Chyba tylko małe dzieci były od niej słabsze, jeśli liczyć tu wyłącznie ludzi.
- Ugh. Fajki. Wolę jak ludzie pachną normalnie - jęknęła cicho, marszcząc nos z niezadowoleniem i dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że te słowa nie do końca pasowały do tej sytuacji. Ba, one same w sobie mogły brzmieć dziwnie.
Otworzyła oczy szerzej i zamarła.
- A tego chyba nie powinnam była teraz mówić - dodała nadal sparaliżowana świadomością swojej głupoty.
Niby wiedziała mniej więcej, co może w towarzystwie zostać uznane za dziwne, ale jeszcze dużo czasu minie, zanim stosowanie się do tego wejdzie jej w nawyk.
To denerwujące. Jestem dziwakiem. Przynajmniej na tutejsze standardy. Ja chcę do domu.
Annabella Greenforest
Re: Nimfeum
No przecież tego nie planował!
Jasne, biegł w jej stronę po mokrych kamieniach przez strumień, nawet nie patrząc pod nogi, ale jakoś nawet nie wpadło mu do głowy, że może skończyć w taki sposób. Właściwie to wcale w tym momencie nie myślał (a to ci nowość...), zbyt zachwycony wizją odzyskania kota by marnować czas na takie pierdoły jak rozkminy. Także teraz, gdy już leżał na niej, a jego szybki, ciepły oddech omiatał jej szyję, nie mogąc się uspokoić po nagłym biegu, ale też z trudem dotleniający bijące niczym oszalałe serce, Remi daleki był do rozważania co powinien zrobić czy chociaż co wypadałoby w tej sytuacji uczynić. Zamiast tego skupił się na komentarzu dziewczyny, swoją drogą o dziwnie znajomym głosie, który przerwał jego niemrawe przeprosiny.
- Désolé, mademoiselle. A jak wolałabyś żebym pachniał?
Wiecie co pomagało temu rudemu odmieńcowi odzyskać rezon? Zakłopotanie innych. To już podchodzi pod patolę, ale on naprawdę był w stanie poczuć się pewniej, gdy widział, że nie jest jedynym, który robi z siebie głąba. I tak na przykład teraz, gdy leżące pod nim dziewczę zrobiło zaskoczoną minę na dźwięk własnego, dziwnego komentarza, Rem wyszczerzył się zawadiacko, z miejsca zapominając o tym w jak dwuznacznej pozycji się znajdują. Oczywiście za chwilę pewnie się zorientuje, że wciąż na niej leży, że powinien dawno wstać i w ogóle to przecież przylazł tu po kota i ten czeka na niego z boku, ale to dopiero po posłaniu jej tego swojego słodkiego, zuchwałego uśmieszku i zadaniu pytania na które ciężko było określić czy faktycznie chce znać odpowiedź.
Jasne, biegł w jej stronę po mokrych kamieniach przez strumień, nawet nie patrząc pod nogi, ale jakoś nawet nie wpadło mu do głowy, że może skończyć w taki sposób. Właściwie to wcale w tym momencie nie myślał (a to ci nowość...), zbyt zachwycony wizją odzyskania kota by marnować czas na takie pierdoły jak rozkminy. Także teraz, gdy już leżał na niej, a jego szybki, ciepły oddech omiatał jej szyję, nie mogąc się uspokoić po nagłym biegu, ale też z trudem dotleniający bijące niczym oszalałe serce, Remi daleki był do rozważania co powinien zrobić czy chociaż co wypadałoby w tej sytuacji uczynić. Zamiast tego skupił się na komentarzu dziewczyny, swoją drogą o dziwnie znajomym głosie, który przerwał jego niemrawe przeprosiny.
- Désolé, mademoiselle. A jak wolałabyś żebym pachniał?
Wiecie co pomagało temu rudemu odmieńcowi odzyskać rezon? Zakłopotanie innych. To już podchodzi pod patolę, ale on naprawdę był w stanie poczuć się pewniej, gdy widział, że nie jest jedynym, który robi z siebie głąba. I tak na przykład teraz, gdy leżące pod nim dziewczę zrobiło zaskoczoną minę na dźwięk własnego, dziwnego komentarza, Rem wyszczerzył się zawadiacko, z miejsca zapominając o tym w jak dwuznacznej pozycji się znajdują. Oczywiście za chwilę pewnie się zorientuje, że wciąż na niej leży, że powinien dawno wstać i w ogóle to przecież przylazł tu po kota i ten czeka na niego z boku, ale to dopiero po posłaniu jej tego swojego słodkiego, zuchwałego uśmieszku i zadaniu pytania na które ciężko było określić czy faktycznie chce znać odpowiedź.
Remi Thibault
Re: Nimfeum
Oczywiście, jej mózg krzyczał, że facet ma się jak najszybciej odsunąć, bo ta sytuacja jest dla niej co najmniej niebezpieczna i pewniej by się poczuła, gdyby jednak zachowywał jakiś dystans, a ona miała przynajmniej pod ręką różdżkę. Może i nie umiała się za dobrze bronić, ale tak miałaby jakąkolwiek na to szansę, bo w obecnej pozycji nie miała żadnej. Nie żeby przez wzgląd na swoją budowę nawet w innych warunkach miała mieć jakiekolwiek szanse na wygranie walki fizycznej, z którą radziła sobie jeszcze gorzej, niż z rzucaniem zaklęć ofensywnych, które znała może ze trzy na krzyż.
Krew szumiała jej dalej w uszach, a serce waliło tak, że sama to czuła, ale nie zamierzała tak łatwo tracić rezonu. Może i się tamtym zdaniem wkopała, ale trudno. Nie zamierza się znowu zmieniać w różę. Wróć, zielony płaszcz leżał gdzieś na boku, więc nie byłoby już takiego efektu.
- Naturellement - powtórzyła bez wahania lecz tym razem po francusku, skoro po angielsku do panicza nie dotarło. Oczywiście, nie miała w planie utrzeć mu nosa, bo to by jej tak łatwo nie wyszło. Powtórzenie swoich słów z takim przekonaniem w głosie przyszło jej zupełnie naturalnie. Ona naprawdę musiała się jeszcze podszkolić w kontaktach z ludźmi. Nie wszystko, o czym się myśli powinno się mówić na głos.
Wbiła w niego wzrok, czekając na jakąś reakcję. Może powinna była mu przypomnieć, że powinien łaskawie z niej zejść, ale ta głupia rozmowa jakoś ją zdekoncentrowała.
Jedynie reakcja organizmu na zajście ciągle była taka sama. Serce jej waliło, adrenalina krążyła w żyłach, a zmysły były wyostrzone. Normalna reakcja na zaskoczenie, stres czy strach, co? Nie było się nad czym w tej kwestii zastanawiać. No, może jeszcze gęsia skórka przez to leżenie na kamieniach. Może i lubiła zimno, ale leżenie na lekko wilgotnej skale plecami odzianymi w cienką bawełnę to nie to samo, co siedzenie sobie zwiniętym w kłębek w całkowitym spokoju.
Krew szumiała jej dalej w uszach, a serce waliło tak, że sama to czuła, ale nie zamierzała tak łatwo tracić rezonu. Może i się tamtym zdaniem wkopała, ale trudno. Nie zamierza się znowu zmieniać w różę. Wróć, zielony płaszcz leżał gdzieś na boku, więc nie byłoby już takiego efektu.
- Naturellement - powtórzyła bez wahania lecz tym razem po francusku, skoro po angielsku do panicza nie dotarło. Oczywiście, nie miała w planie utrzeć mu nosa, bo to by jej tak łatwo nie wyszło. Powtórzenie swoich słów z takim przekonaniem w głosie przyszło jej zupełnie naturalnie. Ona naprawdę musiała się jeszcze podszkolić w kontaktach z ludźmi. Nie wszystko, o czym się myśli powinno się mówić na głos.
Wbiła w niego wzrok, czekając na jakąś reakcję. Może powinna była mu przypomnieć, że powinien łaskawie z niej zejść, ale ta głupia rozmowa jakoś ją zdekoncentrowała.
Jedynie reakcja organizmu na zajście ciągle była taka sama. Serce jej waliło, adrenalina krążyła w żyłach, a zmysły były wyostrzone. Normalna reakcja na zaskoczenie, stres czy strach, co? Nie było się nad czym w tej kwestii zastanawiać. No, może jeszcze gęsia skórka przez to leżenie na kamieniach. Może i lubiła zimno, ale leżenie na lekko wilgotnej skale plecami odzianymi w cienką bawełnę to nie to samo, co siedzenie sobie zwiniętym w kłębek w całkowitym spokoju.
Annabella Greenforest
Re: Nimfeum
"Panicz" przewrócił oczami, słysząc odpowiedź dziewczyny, nie ruszając się jednak z miejsca. Przynajmniej tyle, że ona jeszcze pamiętała, że prawie obce osoby nie powinny się tak do siebie kleić, bo jemu *znowu* wypadło to zupełnie ze łba. I to pewnie nie ostatni raz...
- Skoro tak mów... - westchnął, lecz słowa ugrzęzły mu w gardle, gdy mimochodem skupił wzrok konkretnie na oczach dziewczyny, które dopiero teraz przykuły jego uwagę zza rozczochranej grzywki.b
Nie... to nie może być...
Na moment zapomniał jak się oddycha, gdy zaczęło do niego docierać z kim może mieć do czynienia. Jakby nie wystarczało wtedy, że ją zaraził (i to chyba permanentnie, patrząc po jej włosach), to teraz jeszcze nokautował ją na samo powitanie!
A, właśnie!
Rudzielec zerwał się z ziemi, szybko odwracając twarz. Zupełnie nie wpadł na to by zaoferować się leżącej z pomocą, chociaż może i lepiej, bo znając jego talent, mógłby tylko pogorszyć sytuację. Zamiast tego zgarnął śpiącego nieopodal kota, nie chcąc ryzykować kolejną zgubą.
A jednak go ze sobą wtedy zabrała. Pomimo tego wszystkiego co jej zrobiłem...
- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz... - mruknął unikając patrzenia w jej kierunku. Nie chcąc dłużej narzucać się poszkodowanej, ruszył ku wyjściu z groty.
- Skoro tak mów... - westchnął, lecz słowa ugrzęzły mu w gardle, gdy mimochodem skupił wzrok konkretnie na oczach dziewczyny, które dopiero teraz przykuły jego uwagę zza rozczochranej grzywki.b
Nie... to nie może być...
Na moment zapomniał jak się oddycha, gdy zaczęło do niego docierać z kim może mieć do czynienia. Jakby nie wystarczało wtedy, że ją zaraził (i to chyba permanentnie, patrząc po jej włosach), to teraz jeszcze nokautował ją na samo powitanie!
A, właśnie!
Rudzielec zerwał się z ziemi, szybko odwracając twarz. Zupełnie nie wpadł na to by zaoferować się leżącej z pomocą, chociaż może i lepiej, bo znając jego talent, mógłby tylko pogorszyć sytuację. Zamiast tego zgarnął śpiącego nieopodal kota, nie chcąc ryzykować kolejną zgubą.
A jednak go ze sobą wtedy zabrała. Pomimo tego wszystkiego co jej zrobiłem...
- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz... - mruknął unikając patrzenia w jej kierunku. Nie chcąc dłużej narzucać się poszkodowanej, ruszył ku wyjściu z groty.
Remi Thibault
Re: Nimfeum
Jak to dobrze, że Ana nie wpadła jeszcze na pomysł próby zrozumienia tego, czym kieruje się ten facet. To mogłoby się dla niej źle skończyć. Pewnie osoby, które go znały, nie mogły nadążyć za jego tokiem rozumowania, a co dopiero ona. Kurcze, ile zdań oni ze sobą zamienili? Wpadli na siebie (i to dosłownie) drugi raz tego dnia, a rozmawiali pewnie nawet krócej, niż byli do siebie przyklejeni. Tak, to była zdecydowanie bardzo ciekawa znajomość i nie wyglądało na to, by los im tak łatwo odpuścił rozwijanie jej.
I znowu go zamurowało, gdy spojrzał jej w oczy. Tym razem w nieco inny sposób niż kilka godzin wcześniej. Dopiero teraz ją rozpoznał.
No tak. Włosy.
Westchnęła krótko, gdy pospiesznie się od niej odsunął i dał jej w końcu możliwość wrócenia do pozycji siedzącej.
- Co..? - Znowu potrzebowała kilku sekund na przetrawienie tego, co do niej mówiło.
O nie. On znowu próbuje uciekać.
- Nie, czekaj! Przecież nie jestem zła - powiedziała pospiesznie i poderwała się z ziemi, w międzyczasie przypominając sobie o tych głupich włosach. Zawarczała bezgłośnie i zaczęła je przeczesywać palcami, co pomagało jej się skupić na przywróceniu im normalnego kształtu. Szło jej to nad wyraz dobrze, bo z sekundy na sekundę, było im coraz bliżej do normalności. Tak, powracanie do już dawno wybranej sobie fryzury było znacznie łatwiejsze niż wymyślanie sobie na poczekaniu nowej.
I znowu go zamurowało, gdy spojrzał jej w oczy. Tym razem w nieco inny sposób niż kilka godzin wcześniej. Dopiero teraz ją rozpoznał.
No tak. Włosy.
Westchnęła krótko, gdy pospiesznie się od niej odsunął i dał jej w końcu możliwość wrócenia do pozycji siedzącej.
- Co..? - Znowu potrzebowała kilku sekund na przetrawienie tego, co do niej mówiło.
O nie. On znowu próbuje uciekać.
- Nie, czekaj! Przecież nie jestem zła - powiedziała pospiesznie i poderwała się z ziemi, w międzyczasie przypominając sobie o tych głupich włosach. Zawarczała bezgłośnie i zaczęła je przeczesywać palcami, co pomagało jej się skupić na przywróceniu im normalnego kształtu. Szło jej to nad wyraz dobrze, bo z sekundy na sekundę, było im coraz bliżej do normalności. Tak, powracanie do już dawno wybranej sobie fryzury było znacznie łatwiejsze niż wymyślanie sobie na poczekaniu nowej.
Annabella Greenforest
Re: Nimfeum
Już miał odejść, jedną nogą był nawet w strumyku, za nic mając wlewającą się do buta wodę, gdy doszedł go głos dziewczyny i stanął jak wryty, wciąż plecami do niej, nie śmiąc się odwrócić, ale też nie mogąc pozwolić sobie tak po prostu jej zignorować po tym jak uratowała jego pupila.
- Nie jesteś...? Jak możesz nie być?
Przecież skazałem cię na bycie odmieńcem. Czy może być coś gorszego na tym świecie?
Przytulił kota, postępując krok do tyłu i odwracając twarz w kierunku rozmówczyni, co szybko okazało się prawdziwym błędem. Akurat jak na nią spojrzał, jedno z jej jasnych pasm wracało do wiśniowej barwy...
- Boże, tak mi przykro. Wybacz, że zrobiłem z ciebie dziwadło... - jęknął z oczami pełnymi wstrzymywanych łez. Wyglądał jakby co najmniej właśnie zaszlachtował jej matkę, chociaż ledwo raz na nią wpadł, ale, jak Anna zdążyła sama zauważyć, próba zrozumienia tego osobnika nie należała do najłatwiejszych i rzadko kiedy przynosiła spodziewane efekty.
- Jeśli cię to pociesza, to wiedz, że da się z tym żyć. Ja... mogę cię nauczyć, jeśli chcesz. Jakoś to będzie! - dodał, najpierw bez przekonania, lecz z każdym kolejnym słowem na nowo odzyskując wiarę. No, bo przecież to jeszcze nie koniec świata, prawda? Sam ma doświadczenie na tym polu, więc mógłby jej pomóc i chociaż w taki sposób zadośćuczynić krzywd. Miałby wtedy chociaż trochę czystsze sumienie, a ona łatwiejsze życie. To, o dziwo, zaczynało brzmieć nawet lepiej niż ucieczka!
- Nie jesteś...? Jak możesz nie być?
Przecież skazałem cię na bycie odmieńcem. Czy może być coś gorszego na tym świecie?
Przytulił kota, postępując krok do tyłu i odwracając twarz w kierunku rozmówczyni, co szybko okazało się prawdziwym błędem. Akurat jak na nią spojrzał, jedno z jej jasnych pasm wracało do wiśniowej barwy...
- Boże, tak mi przykro. Wybacz, że zrobiłem z ciebie dziwadło... - jęknął z oczami pełnymi wstrzymywanych łez. Wyglądał jakby co najmniej właśnie zaszlachtował jej matkę, chociaż ledwo raz na nią wpadł, ale, jak Anna zdążyła sama zauważyć, próba zrozumienia tego osobnika nie należała do najłatwiejszych i rzadko kiedy przynosiła spodziewane efekty.
- Jeśli cię to pociesza, to wiedz, że da się z tym żyć. Ja... mogę cię nauczyć, jeśli chcesz. Jakoś to będzie! - dodał, najpierw bez przekonania, lecz z każdym kolejnym słowem na nowo odzyskując wiarę. No, bo przecież to jeszcze nie koniec świata, prawda? Sam ma doświadczenie na tym polu, więc mógłby jej pomóc i chociaż w taki sposób zadośćuczynić krzywd. Miałby wtedy chociaż trochę czystsze sumienie, a ona łatwiejsze życie. To, o dziwo, zaczynało brzmieć nawet lepiej niż ucieczka!
Remi Thibault
Re: Nimfeum
Odetchnęła z ulgą, kiedy udało jej się powstrzymać rudzielca przed ulotnieniem się. Co jak co, ale naprawdę nie uśmiechało jej się gonienie go tylko dlatego, że chciała z nim porozmawiać. Takie akcje nie były dla niej chlebem powszednim, więc tym bardziej chciała to wszystko wyjaśnić. Nie była pewna, czy nie męczyłoby jej to nawet później. Pocieszające, że najwyraźniej studiowali na tej samej uczelni, więc istniały duże szanse, że jeszcze zdołają się na siebie gdzieś natknąć przez te pięć lat, ale im więcej czasu minie od tego zajścia, tym dziwniejszym będzie wracanie do niego w rozmowie, którą zapewne to ona musiałaby rozpocząć, bo to ona jest tutaj zainteresowana, a on chce stąd jedynie uciekać.
Ehh. Pewnie nawet by nie pamiętał, a ja wyszłabym na idiotkę. Pogódź się z tym Ann. Wiele razy zrobisz tu coś głupiego i ludzie będą patrzyli na ciebie jak na dziwoląga, ale się tym nie przejmuj. Tak musi być.
- Mm? - Zmarszczyła brwi, nie przestając układać włosów, które już pięć sekund później wyglądały prawie normalnie. Serio, dziewczę potrafiło się z tym szybko uwinąć. W końcu miała w tym niezłą wprawę, a teraz nawet nie rozpraszały jej żadne silniejsze emocje, które mogłyby wywoływać niekontrolowane zmiany. No, nie do końca, bo gdzieś na karku kilka pukli zrobiło jej się jakieś zbyt rude, ale tego nie dało się z perspektywy Remiego zobaczyć, a Ana też nie posiadała zdolności oglądania tyłu swojej głowy bez pomocy lusterek czy czegoś w tym guście.
- Przecież nic mi takiego nie zrobiłeś. - Kompletnie nic nie rozumiała z jego gadaniny. Nawet starała się prześledzić każdy punkt z listy wydarzeń, ale kompletnie nic jej tu nie pasowało.
No tak, kiedy metamorfomagia była dla ciebie czymś oczywistym i zakładałeś, że dla drugiego metamorfomaga również, ciężko było się domyślić, że chłopak może myśleć, że ją tym zaraził. Nie, wróć. Tego nijak nie dało się domyślić.
Niedługo po wypowiedzeniu ostatniego zdania, jej włosy wyglądały już całkowicie normalnie, więc Ann mogła się teraz już w pełni skupić na rozmowie. Jeszcze tylko odruchowo zerknęła na swoje ciało, czy aby nie była gdzieś podrapana czy coś, bo przecież to rudzielec mógł mieć na myśli.
Nie, żadnych poważnych obrażeń. O czym on mówi?
Ile zajęła jej cała metamorfoza? Nie więcej niż dziesięć sekund. Biorąc pod uwagę, że w tym czasie prowadziła normalnie rozmowę, to poszło jej naprawdę świetnie. Dziewczyna musiała mieć to już opanowane.
Ehh. Pewnie nawet by nie pamiętał, a ja wyszłabym na idiotkę. Pogódź się z tym Ann. Wiele razy zrobisz tu coś głupiego i ludzie będą patrzyli na ciebie jak na dziwoląga, ale się tym nie przejmuj. Tak musi być.
- Mm? - Zmarszczyła brwi, nie przestając układać włosów, które już pięć sekund później wyglądały prawie normalnie. Serio, dziewczę potrafiło się z tym szybko uwinąć. W końcu miała w tym niezłą wprawę, a teraz nawet nie rozpraszały jej żadne silniejsze emocje, które mogłyby wywoływać niekontrolowane zmiany. No, nie do końca, bo gdzieś na karku kilka pukli zrobiło jej się jakieś zbyt rude, ale tego nie dało się z perspektywy Remiego zobaczyć, a Ana też nie posiadała zdolności oglądania tyłu swojej głowy bez pomocy lusterek czy czegoś w tym guście.
- Przecież nic mi takiego nie zrobiłeś. - Kompletnie nic nie rozumiała z jego gadaniny. Nawet starała się prześledzić każdy punkt z listy wydarzeń, ale kompletnie nic jej tu nie pasowało.
No tak, kiedy metamorfomagia była dla ciebie czymś oczywistym i zakładałeś, że dla drugiego metamorfomaga również, ciężko było się domyślić, że chłopak może myśleć, że ją tym zaraził. Nie, wróć. Tego nijak nie dało się domyślić.
Niedługo po wypowiedzeniu ostatniego zdania, jej włosy wyglądały już całkowicie normalnie, więc Ann mogła się teraz już w pełni skupić na rozmowie. Jeszcze tylko odruchowo zerknęła na swoje ciało, czy aby nie była gdzieś podrapana czy coś, bo przecież to rudzielec mógł mieć na myśli.
Nie, żadnych poważnych obrażeń. O czym on mówi?
Ile zajęła jej cała metamorfoza? Nie więcej niż dziesięć sekund. Biorąc pod uwagę, że w tym czasie prowadziła normalnie rozmowę, to poszło jej naprawdę świetnie. Dziewczyna musiała mieć to już opanowane.
Annabella Greenforest
Re: Nimfeum
...dobra, była w tym całym przekleństwie o niebo lepsza od niego, co jest zadziwiającym osiągnięciem zważywszy, że zaraził ją tym ledwo... wczoraj? Przedwczoraj? Jakoś tak. Jak świadczyło o nim samym to, że nowa w 'biznesie' laska opanowała sztukę powrotu do własnego wizerunku w tak rekordowym czasie? Oj, źle. Okropnie wręcz. I tak też właśnie się czuł patrząc na nią, z lekko uchylonymi ustami, nie dowierzając własnym oczom.
- ...jak? Przecież dopiero co... A teraz już jest jak wcześniej... I wcale nawet nie musiałaś się na tym skupiać... - postąpił krok w jej stronę, wciąż z kotem na rękach, już nic a nic nie rozumiejąc, ale też przynajmniej nie spiesząc z ucieczką. Anna chciała z nim porozmawiać bez ganiania jak za zającem? No, to właśnie na nowo wygrała jego pełną uwagę, tym razem w normalnych warunkach, bez dziwnych kontaktów fizycznych z prawie obca osobą.
- Nie przeszkadza ci to? Te zmiany i... cała reszta... Zachowujesz się jakby to było coś norm... - uciął, nie mogąc zmusić się do określenia tego zjawiska tym konkretnym słowem. Szybko jednak dokończył podobnym, kontynuując nieufne wpatrywanie się w rozmówczynię.
- ...coś niedziwnego.
A jest dziwne. I to cholernie. Więc jak ona mogła tak po prostu się z tym pogodzić? Kolejna dziwna i to jeszcze z tej samej uczelni... Nathan miał rację. Powinienem zacząć się do tego przyzwyczajać...
- ...jak? Przecież dopiero co... A teraz już jest jak wcześniej... I wcale nawet nie musiałaś się na tym skupiać... - postąpił krok w jej stronę, wciąż z kotem na rękach, już nic a nic nie rozumiejąc, ale też przynajmniej nie spiesząc z ucieczką. Anna chciała z nim porozmawiać bez ganiania jak za zającem? No, to właśnie na nowo wygrała jego pełną uwagę, tym razem w normalnych warunkach, bez dziwnych kontaktów fizycznych z prawie obca osobą.
- Nie przeszkadza ci to? Te zmiany i... cała reszta... Zachowujesz się jakby to było coś norm... - uciął, nie mogąc zmusić się do określenia tego zjawiska tym konkretnym słowem. Szybko jednak dokończył podobnym, kontynuując nieufne wpatrywanie się w rozmówczynię.
- ...coś niedziwnego.
A jest dziwne. I to cholernie. Więc jak ona mogła tak po prostu się z tym pogodzić? Kolejna dziwna i to jeszcze z tej samej uczelni... Nathan miał rację. Powinienem zacząć się do tego przyzwyczajać...
Remi Thibault
Re: Nimfeum
To pocieszające, że mimo iż chaotycznie, to jednak zaczął jej tłumaczyć całą sprawę. Oczywiście, zrozumienie go nie było tak łatwe, jak gdyby powiedział jej wprost o co mu chodzi, ale słuchając go dziewczyna zaczęła jeszcze ciężej myśleć, co w końcu przyniosło pożądany efekt.
Co? O czym ty mówisz? Dopiero co wcześniej? Teraz? Zmiany..?
Parsknęła śmiechem, ale natychmiast zatkała usta ręką. Może jednak nie wypadało się śmiać, jeszcze źle by to odebrał. Przecież nie chciała, żeby poczuł się jak głupek. To po prostu było zabawne. I całkiem słodkie. To głupie, ale rozczulał ją, kiedy tak zaczynał panikować. To jeden z powodów, dla których wydawał się całkiem sympatyczny, mimo iż jakoś dobrze go nie znała.
- Mówisz o mojej metamorfomagii? - zapytała, by się upewnić. Odsłoniła usta i obdarzyła go ciepłym i wesołym uśmiechem. Zdecydowanie nie wyglądała ani na złą, ani na wyśmiewającą go. W zasadzie, tak właśnie wyglądał uśmiech, który najczęściej pojawiał się na jej twarzy - całkowicie szczery i przyjazny. Nic dziwnego, że zwierzęta jej ufały. Była wiecznie pozytywnie nastawioną oazą spokoju.
Wzruszyła ramionami.
- Nigdy mi to nie przeszkadzało. Nikomu nie przeszkadzało - stwierdziła lekko, zastanawiając się nad tym, dlaczego chłopak zadaje swoje pytania w ten sposób.
- Z resztą, w mojej rodzinie to nie nowość. - Uśmiechnęła się szerzej i chwyciła jedno z pasem, które miała w zasięgu wzroku.
- W świecie niemagicznych może to być kłopotliwe, ale wśród czarodziei to przecież naturalne zjawisko. Jak albinizm. Rzadka mutacja, ale jednak się pojawia. W niektórych miejscach się go piętnuje, a w innych wychwala. Tak działa przyroda i trzeba się z nią pogodzić. - Kiedy mówiła, skupiła wzrok na trzymanych włosach i sprawiła, że zaczęły robić się białe. Za nimi poszła cała reszta ciała tak, że dziewczyna zaczęła powoli zamieniać się w albinosa, o którym dopiero co wspomniała.
Czarownica traktowała to bardziej jako zabawę czy ciekawą sztuczkę zamiast jako przekleństwo.
- W dzieciństwie bardziej mnie to cieszyło. Teraz przez większość czasu to ignoruję - oświadczyła, jak gdyby nigdy nic kończąc swoją przemianę.
Co? O czym ty mówisz? Dopiero co wcześniej? Teraz? Zmiany..?
Parsknęła śmiechem, ale natychmiast zatkała usta ręką. Może jednak nie wypadało się śmiać, jeszcze źle by to odebrał. Przecież nie chciała, żeby poczuł się jak głupek. To po prostu było zabawne. I całkiem słodkie. To głupie, ale rozczulał ją, kiedy tak zaczynał panikować. To jeden z powodów, dla których wydawał się całkiem sympatyczny, mimo iż jakoś dobrze go nie znała.
- Mówisz o mojej metamorfomagii? - zapytała, by się upewnić. Odsłoniła usta i obdarzyła go ciepłym i wesołym uśmiechem. Zdecydowanie nie wyglądała ani na złą, ani na wyśmiewającą go. W zasadzie, tak właśnie wyglądał uśmiech, który najczęściej pojawiał się na jej twarzy - całkowicie szczery i przyjazny. Nic dziwnego, że zwierzęta jej ufały. Była wiecznie pozytywnie nastawioną oazą spokoju.
Wzruszyła ramionami.
- Nigdy mi to nie przeszkadzało. Nikomu nie przeszkadzało - stwierdziła lekko, zastanawiając się nad tym, dlaczego chłopak zadaje swoje pytania w ten sposób.
- Z resztą, w mojej rodzinie to nie nowość. - Uśmiechnęła się szerzej i chwyciła jedno z pasem, które miała w zasięgu wzroku.
- W świecie niemagicznych może to być kłopotliwe, ale wśród czarodziei to przecież naturalne zjawisko. Jak albinizm. Rzadka mutacja, ale jednak się pojawia. W niektórych miejscach się go piętnuje, a w innych wychwala. Tak działa przyroda i trzeba się z nią pogodzić. - Kiedy mówiła, skupiła wzrok na trzymanych włosach i sprawiła, że zaczęły robić się białe. Za nimi poszła cała reszta ciała tak, że dziewczyna zaczęła powoli zamieniać się w albinosa, o którym dopiero co wspomniała.
Czarownica traktowała to bardziej jako zabawę czy ciekawą sztuczkę zamiast jako przekleństwo.
- W dzieciństwie bardziej mnie to cieszyło. Teraz przez większość czasu to ignoruję - oświadczyła, jak gdyby nigdy nic kończąc swoją przemianę.
Ostatnio zmieniony przez Annabella Greenforest dnia Nie Sty 01, 2017 6:01 am, w całości zmieniany 1 raz
Annabella Greenforest
Re: Nimfeum
I znowu to słowo. "Metamorfomagia". Nie żeby kiedyś, dawno temu o nim nie słyszał, ale na nowo wpadło mu w ucho dopiero przez Nathana. No i znowu teraz.
Nikomu nie przeszkadzało?
Wiecie co jemu teraz nie przeszkadzało? Jej prześliczny uśmiech. Tak niewinny i radosny, że aż sam miał ochotę się śmiać. Nie zrobił tego, ale i tak nie mógł przestać się w nią wpatrywać, w całą jej cudną buzię, w tym przede wszystkim te niezwykle ubarwione oczy. Jeszcze nigdy nie spotkał nikogo tak fascynującego i tylko kolejna zmiana wyglądu wznowiła jego niepokój, na tyle mocno w nim zaszczepiony by żadna ilość tłumaczeń nie dała rady zupełnie pogodzić go z tym widokiem. Niestety, ale tu potrzeba było czegoś więcej niż zwykłej gadaniny.
- To nic naturalnego. - stwierdził chłodno, odwracając wzrok na jedną ze ścian groty.
- I lepiej się z tym nie afiszować.
Mógł nie brzmieć teraz nazbyt przyjemnie, ale w głębi ducha poczuł faktyczną ulgę, że to nie on był odpowiedzialny za jej stan. Jednak poza tym jednym, z pewnością solidnie odciążającym odczuciem pojawiło się kilka kolejnych, o wiele trudniejszych do zidentyfikowania. Między innymi zdumienie, jak i pocieszenie, gdyż okazał się nie być jedynym innym od całej reszty. Rosnące zaciekawienie jej osobą, ale także... ból? Jakieś nieprzyjemne ukłucie, gdy beztrosko uznała za naturalne coś za co od zawsze go karano. I jeszcze potrafiła się cieszyć z tej całej metamorfomagii... Aż go w żołądku skręciło na samo wyobrażenie tego.
Nikomu nie przeszkadzało?
Wiecie co jemu teraz nie przeszkadzało? Jej prześliczny uśmiech. Tak niewinny i radosny, że aż sam miał ochotę się śmiać. Nie zrobił tego, ale i tak nie mógł przestać się w nią wpatrywać, w całą jej cudną buzię, w tym przede wszystkim te niezwykle ubarwione oczy. Jeszcze nigdy nie spotkał nikogo tak fascynującego i tylko kolejna zmiana wyglądu wznowiła jego niepokój, na tyle mocno w nim zaszczepiony by żadna ilość tłumaczeń nie dała rady zupełnie pogodzić go z tym widokiem. Niestety, ale tu potrzeba było czegoś więcej niż zwykłej gadaniny.
- To nic naturalnego. - stwierdził chłodno, odwracając wzrok na jedną ze ścian groty.
- I lepiej się z tym nie afiszować.
Mógł nie brzmieć teraz nazbyt przyjemnie, ale w głębi ducha poczuł faktyczną ulgę, że to nie on był odpowiedzialny za jej stan. Jednak poza tym jednym, z pewnością solidnie odciążającym odczuciem pojawiło się kilka kolejnych, o wiele trudniejszych do zidentyfikowania. Między innymi zdumienie, jak i pocieszenie, gdyż okazał się nie być jedynym innym od całej reszty. Rosnące zaciekawienie jej osobą, ale także... ból? Jakieś nieprzyjemne ukłucie, gdy beztrosko uznała za naturalne coś za co od zawsze go karano. I jeszcze potrafiła się cieszyć z tej całej metamorfomagii... Aż go w żołądku skręciło na samo wyobrażenie tego.
Remi Thibault
Re: Nimfeum
Środowisko, w jakim się wychowywano potrafiło nieraz rzutować na całe przyszłe życie. Tak jak tutaj. Ona nie widziała w tej przypadłości nic złego, bo nigdy jej tego tak nie przedstawiano. Oczywiście, zdarzały się też przykre sytuacje, ale tych nie dało się uniknąć. Niemniej jednak, w głowie dziewczyny zakodowało się, że nie ma się czego wstydzić i ma pogodzić się ze swoim losem, co starała się dopracować do perfekcji. Co innego u niego. Jemu zawsze wmawiano, że jest dziwolągiem i jego "przekleństwo" jest czymś, co powinien w sobie zdusić.
Jego nagła reakcja sprawiła, że ukłuło ją coś w środku. Na szczęście zdążył odwrócić wzrok, zanim jej wyraz twarzy się zmienił. Ana nie była zdolną oszustką. Jakoś tam udawało jej się ukrywać przed ludźmi smutek, ale nie potrafiła uśmiechać się w ten sam sposób, kiedy nie była w dobrym nastroju. Właśnie dlatego zawsze biła od niego taka szczerość. Inny być nie mógł.
Westchnęła cicho i sama się trochę odwróciła żeby przypadkiem nie zobaczył jej twarzy. Kolory na jej ciele zaczęły szybko wracać, ale stały się teraz jakieś takie wyblakłe. Nie było tego widać na pierwszy rzut oka i spokojnie można to było zrzucić na złe światło. Pewnie mogłaby to nawet naprawić, ale jej się nie chciało. Naprawdę była kiepską oszustką.
- Moje oczy też nie wyglądają naturalnie i zwracają uwagę - stwierdziła ciszej, niż mówiła wcześniej, ale jej głos wydawał się normalny. Brak w nim było entuzjazmu, ale nie wzbudzał większych podejrzeń.
Zaraz przejdzie.
- Nie afiszuję się z nimi, ale też nie widzę konieczności się z nimi ukrywać. - Znów wzruszyła ramionami.
- Taka się już urodziłam i tego nie zmienię - dodała trochę ciszej. W zasadzie, to każde zdanie wypowiadała o jakieś pół tonu ciszej, czego niestety nie zauważyła. Nie, ona zdecydowanie nie umiała niczego udawać.
Jego nagła reakcja sprawiła, że ukłuło ją coś w środku. Na szczęście zdążył odwrócić wzrok, zanim jej wyraz twarzy się zmienił. Ana nie była zdolną oszustką. Jakoś tam udawało jej się ukrywać przed ludźmi smutek, ale nie potrafiła uśmiechać się w ten sam sposób, kiedy nie była w dobrym nastroju. Właśnie dlatego zawsze biła od niego taka szczerość. Inny być nie mógł.
Westchnęła cicho i sama się trochę odwróciła żeby przypadkiem nie zobaczył jej twarzy. Kolory na jej ciele zaczęły szybko wracać, ale stały się teraz jakieś takie wyblakłe. Nie było tego widać na pierwszy rzut oka i spokojnie można to było zrzucić na złe światło. Pewnie mogłaby to nawet naprawić, ale jej się nie chciało. Naprawdę była kiepską oszustką.
- Moje oczy też nie wyglądają naturalnie i zwracają uwagę - stwierdziła ciszej, niż mówiła wcześniej, ale jej głos wydawał się normalny. Brak w nim było entuzjazmu, ale nie wzbudzał większych podejrzeń.
Zaraz przejdzie.
- Nie afiszuję się z nimi, ale też nie widzę konieczności się z nimi ukrywać. - Znów wzruszyła ramionami.
- Taka się już urodziłam i tego nie zmienię - dodała trochę ciszej. W zasadzie, to każde zdanie wypowiadała o jakieś pół tonu ciszej, czego niestety nie zauważyła. Nie, ona zdecydowanie nie umiała niczego udawać.
Annabella Greenforest
Re: Nimfeum
Czy gdyby Remi nie odwrócił spojrzenia, to dostrzegłby tak subtelne zmiany? Był facetem, i to jednym z tych raczej tępych pod takimi względami, ale może i lepiej było nie ryzykować? W końcu dopiero co ją przepraszał, nie pierwszy raz zresztą, a chyba nie o to jej chodziło by znowu wywołać w nim poczucie winy. Jednak w momencie, gdy wspomniała o swoich oczach, chłopak odwrócił twarz w jej stronę, zaskoczony takim powiązaniem.
Właściwie... to miała rację. One faktycznie nie wyglądały naturalnie. Czy to mogło być powodem dla którego rudzielec nie mógł o nich zapomnieć? Były takie dziwne, że to miało sens, ale przecież nie wyzwalały w nim tak negatywnych uczuć jak metamorfomagia, czy inne dalekie od normy zjawiska. A nawet wręcz przeciwnie...
- Może i zwracają, ale to dlatego, że są tak zachwycające. - stwierdził bez wahania, dopiero po chwili kojarząc, że mogło to zabrzmieć trochę zbyt śmiało jak na stwierdzenie, które nie miało być komplementem.
- To znaczy... bo to jednak wciąż bardziej naturalne niż... i to jak łączą się ich tak różne odcienie jest... w-wiesz, to coś czym powinnaś się chwalić. Ale nie ważne! No... to jeszcze raz przepraszam za Mauiego. I dzięki, że go ze sobą zabrałaś. - lekko zarumieniony pomimo na szybko zmienionego tematu, znowu odwrócił się w stronę wyjścia, przeczuwając, że zostając dłużej sam na sam z Ann może dorobić się tylko kolejnej gafy. Nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, ani czy w ogóle powinien się dalej odzywać, wyszedł na zewnątrz, wolną od kota ręką sięgając po paczkę fajek i zapalniczkę. Serio potrzebował zapalić, zanim do reszty zacznie robić z siebie kretyna.
Właściwie... to miała rację. One faktycznie nie wyglądały naturalnie. Czy to mogło być powodem dla którego rudzielec nie mógł o nich zapomnieć? Były takie dziwne, że to miało sens, ale przecież nie wyzwalały w nim tak negatywnych uczuć jak metamorfomagia, czy inne dalekie od normy zjawiska. A nawet wręcz przeciwnie...
- Może i zwracają, ale to dlatego, że są tak zachwycające. - stwierdził bez wahania, dopiero po chwili kojarząc, że mogło to zabrzmieć trochę zbyt śmiało jak na stwierdzenie, które nie miało być komplementem.
- To znaczy... bo to jednak wciąż bardziej naturalne niż... i to jak łączą się ich tak różne odcienie jest... w-wiesz, to coś czym powinnaś się chwalić. Ale nie ważne! No... to jeszcze raz przepraszam za Mauiego. I dzięki, że go ze sobą zabrałaś. - lekko zarumieniony pomimo na szybko zmienionego tematu, znowu odwrócił się w stronę wyjścia, przeczuwając, że zostając dłużej sam na sam z Ann może dorobić się tylko kolejnej gafy. Nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, ani czy w ogóle powinien się dalej odzywać, wyszedł na zewnątrz, wolną od kota ręką sięgając po paczkę fajek i zapalniczkę. Serio potrzebował zapalić, zanim do reszty zacznie robić z siebie kretyna.
Remi Thibault
Sponsored content
Strona 1 z 2 • 1, 2
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych
Strona 1 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach