Mieszkanie Thibaultów
Strona 3 z 3 • Share
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Mieszkanie Thibaultów
First topic message reminder :
Po załatwieniu spraw w kościele, Remi zabrał Ann na obiecany posiłek. Nie, nie do restauracji czy nawet na hot doga z budki na kółkach. Przez całą drogę trzymając ją w niepewności i wypalając połowę paczki najtańszych francuskich papierosów, zaprowadził ukochaną pod drzwi własnego mieszkania, które mieściło się dziesięć minut drogi spacerem od kościoła.
...chyba jednak powinienem był ją uprzedzić.
Przeszło mu genialnie przez myśl, gdy pukał do drzwi, zaciskając palce na dłoni Ann. Nagle ogarnął go blady strach, bo jeszcze nigdy przedtem nie zwalał się tak nagle matce na głowę, do tego z niezapowiedzianym gościem. Nawet nie miał pewności czy miała coś do jedzenia, chociaż był to główny powód ich wizyty.
...chyba jednak powinniśmy byli pójść zjeść na mieście.
Już chciał się wycofać, gdy drzwi otworzyły się przed nim i wyjrzała zza nich wysoka, wyjątkowo piękna i zadbana kobieta. Jej jasne, długie włosy w barwie pszenicy związane były w prosty, wysoki kucyk, zaś twarz, choć widać było na niej pierwsze, drobne zmarszczki, wyglądała jak żywcem wyjęta z reklamy drogich kosmetyków - o gładkiej cerze, nienagannym, pasującym makijażu i neutralnym, lekkim uśmiechu. Ten ostatni na krótki moment zniknął z jej oblicza na widok dziecka, ale wrócił, gdy tylko błękitne oczy zwróciły się ku Ann.
- Niech zgadnę; byliście w okolicy, tak? - zerknęła na syna, którego cała mowa ciała zdradzała, że musiała trafić w samo sedno.
- To się nieczęsto zdarza byś chodził do kościoła w tygodniu... Znowu zrobiliście coś za co potrzebowaliście się wyspowiadać? - pani Thibault wyszczerzyła się w iście diabelski sposób, zanim nie cofnęła się o krok i gestem ręki zaprosiła młodzież do środka.
- Wchodźcie. Chętnie posłucham co tym razem "doprowadziło was do grzechu"... ha! - zaśmiała się z własnego dowcipu, odchodząc w głąb mieszkania, przy każdym kroku nęcąco ruszając biodrami. Ta kobieta była o wiele zbyt seksowna i zadbana, jak na matkę dorosłego chłopaka i żonę, która całe dnie spędzała w domu, zajmując się wszystkim bez niczyjej pomocy. Chociaż szybko dało się poznać, że w bardzo wielu aspektach wyręczała się magią, czego synowi udało się po niej nie przejąć. Czy on w ogóle zabrał ze sobą różdżkę? Niby się tu teleportowali, ale...
Po załatwieniu spraw w kościele, Remi zabrał Ann na obiecany posiłek. Nie, nie do restauracji czy nawet na hot doga z budki na kółkach. Przez całą drogę trzymając ją w niepewności i wypalając połowę paczki najtańszych francuskich papierosów, zaprowadził ukochaną pod drzwi własnego mieszkania, które mieściło się dziesięć minut drogi spacerem od kościoła.
...chyba jednak powinienem był ją uprzedzić.
Przeszło mu genialnie przez myśl, gdy pukał do drzwi, zaciskając palce na dłoni Ann. Nagle ogarnął go blady strach, bo jeszcze nigdy przedtem nie zwalał się tak nagle matce na głowę, do tego z niezapowiedzianym gościem. Nawet nie miał pewności czy miała coś do jedzenia, chociaż był to główny powód ich wizyty.
...chyba jednak powinniśmy byli pójść zjeść na mieście.
Już chciał się wycofać, gdy drzwi otworzyły się przed nim i wyjrzała zza nich wysoka, wyjątkowo piękna i zadbana kobieta. Jej jasne, długie włosy w barwie pszenicy związane były w prosty, wysoki kucyk, zaś twarz, choć widać było na niej pierwsze, drobne zmarszczki, wyglądała jak żywcem wyjęta z reklamy drogich kosmetyków - o gładkiej cerze, nienagannym, pasującym makijażu i neutralnym, lekkim uśmiechu. Ten ostatni na krótki moment zniknął z jej oblicza na widok dziecka, ale wrócił, gdy tylko błękitne oczy zwróciły się ku Ann.
- Niech zgadnę; byliście w okolicy, tak? - zerknęła na syna, którego cała mowa ciała zdradzała, że musiała trafić w samo sedno.
- To się nieczęsto zdarza byś chodził do kościoła w tygodniu... Znowu zrobiliście coś za co potrzebowaliście się wyspowiadać? - pani Thibault wyszczerzyła się w iście diabelski sposób, zanim nie cofnęła się o krok i gestem ręki zaprosiła młodzież do środka.
- Wchodźcie. Chętnie posłucham co tym razem "doprowadziło was do grzechu"... ha! - zaśmiała się z własnego dowcipu, odchodząc w głąb mieszkania, przy każdym kroku nęcąco ruszając biodrami. Ta kobieta była o wiele zbyt seksowna i zadbana, jak na matkę dorosłego chłopaka i żonę, która całe dnie spędzała w domu, zajmując się wszystkim bez niczyjej pomocy. Chociaż szybko dało się poznać, że w bardzo wielu aspektach wyręczała się magią, czego synowi udało się po niej nie przejąć. Czy on w ogóle zabrał ze sobą różdżkę? Niby się tu teleportowali, ale...
Remi Thibault
Re: Mieszkanie Thibaultów
Ann choć na co dzień miała całkiem lekki sen, tym razem spała jednak jak zabita i nawet poranna wizyta pani Thibault nie zdołała jej obudzić. Może to i lepiej, bo dziewczyna dostałaby chyba zawału widząc, że matka jej chłopaka zastała ich śpiących nago na kanapie. Zastać nakrytym w łóżku przez kolegę będąc już "po" to jeszcze nic takiego, ale świecić golizną razem z facetem i to jeszcze przed jego własną matką potrafiłaby przyprawić o traumę. Pocieszające, że przynajmniej Francuska dała im wcześniej przyzwolenie (ba, sama ich do tego popchnęła), więc nie musieli się obawiać jakiegoś potępiającego kazania z jej strony. W sumie, była jeszcze jedna gorsza rzecz, która mogłaby spotkać teraz tę dwójkę - gdyby pani Thibault postanowiła im się pojawić podczas... To już z pewnością sprawiłoby, że Annabell na sam jej widok zaczynałaby się palić jak pochodnia i to przez długi długi czas.
Która to już była, kiedy młoda czarownica zaczęła wreszcie odzyskiwać przytomność? Z pewnością już jakoś po południu, więc nie było sensu się spieszyć, gdyż przynajmniej połowę zajęć mieli już za sobą. Właściwie, studia nie były jej nawet teraz w głowie, bo tę zaprzątały jej nadal myśli związane z ubiegłą nocą. Na samo jej wspomnienie, na twarzy Islandki zagościł uśmiech, a dziewczyna mocniej się w niego wtuliła. Niby miała świadomość, że gdy tylko Francuz się obudzi i uświadomi sobie, co właśnie zrobił, przestanie już być tak przyjemnie, bo chłopak znowu spanikuje, jednak Ann miała nadzieję, że tym razem nie będzie już aż tak źle, jak było ostatnio. Z resztą, co będzie, to będzie, a na razie warto było cieszyć się obecną chwilą, gdyż nie wiadomo, kiedy znowu uda im się złamać te narzucone przez rudzielca zasady.
Która to już była, kiedy młoda czarownica zaczęła wreszcie odzyskiwać przytomność? Z pewnością już jakoś po południu, więc nie było sensu się spieszyć, gdyż przynajmniej połowę zajęć mieli już za sobą. Właściwie, studia nie były jej nawet teraz w głowie, bo tę zaprzątały jej nadal myśli związane z ubiegłą nocą. Na samo jej wspomnienie, na twarzy Islandki zagościł uśmiech, a dziewczyna mocniej się w niego wtuliła. Niby miała świadomość, że gdy tylko Francuz się obudzi i uświadomi sobie, co właśnie zrobił, przestanie już być tak przyjemnie, bo chłopak znowu spanikuje, jednak Ann miała nadzieję, że tym razem nie będzie już aż tak źle, jak było ostatnio. Z resztą, co będzie, to będzie, a na razie warto było cieszyć się obecną chwilą, gdyż nie wiadomo, kiedy znowu uda im się złamać te narzucone przez rudzielca zasady.
Annabella Greenforest
Re: Mieszkanie Thibaultów
Taa, na pewno nie byłoby najprzyjemniej obudzić się nago w ramionach kochanka i zobaczyć jego matkę, która unosi kciuk w górę, zostawiając na stoliku test ciążowy. To już nawet nie byłaby wstydliwa sytuacja, tylko zwyczajnie straszna. A tak, oboje wyspali się w błogiej nieświadomości i dopiero później zaczęli dochodzić do siebie, wiercąc na tej o wiele za ciasnej kanapie. Tak jak w łóżku wybudzenie jednego nie gwarantowało przerwanie snu drugiego, tak tutaj byle wiercenie wyrywało ze snu, wraz ze strachem nagłego powrotu na ziemię. Kiedy więc Ann wreszcie otworzyła oczy i wtuliła na nowo w Remiego, ten mruknął coś sennie, obejmując ją i przysuwając bliżej. Chyba dopiero chłód na plecach pobudził go do działania - w pierwszej kolejności zaczął ruszać ręką, starając się wymacać pościel. Ponieważ żadna nie była w zasięgu, uniósł rudy łeb, rozglądając się nieprzytomnie. Na widok aż za dobrze znanego mu salonu, chłopak z miejsca przypomniał sobie gdzie jest i co robił. Jedyną reakcją na jaką było go stać był siarczysty plaskacz otwartą dłonią w twarz.
SERIO?
Nie miał słów. Chciał to skomentować, ale zwyczajnie nie potrafił. Przecież dopiero co był na spowiedzi i...
No przecież on mnie wyśmieje jak tam dziś wrócę...
Francuz jęknął, wstając z kanapy. Jak to się stało, że tak łatwo zrezygnował ze świeżych postanowień? Przecież miał silniejszą wolę, więc nie powinien był poddać się żądzom już pierwszej nocy po wizycie w kościele! Za pierwszym razem to miało jeszcze jakiś sens, bo się schlał, ale teraz przecież nic nie...
Chwila...
Chłopak zerwał się w stronę kuchni i dorwał butelkę z której nalewał Annabell soku. Tylko, że to nie był wcale żaden cholerny sok...
No ja jebie...
Hmm, ciekawie smakuje. Próbowałeś tego?
No nie...
Nie nie nie nie nie... Ona by nigdy... a może?
Złapawszy za butelkę, Remi wrócił do salonu i podszedł do wciąż nagiej ukochanej, pokazując jej ozdobną butelkę wiśniówki.
- "Ciekawie smakuje", tak? Powiedz mi, że nie wiedziałaś... - poważna, nie wnosząca sprzeciwu mina jaką przybrał sprawiła, że wyglądał teraz zupełnie jak swój ojciec. Dobrze, że pani Thibault tego nie widziała...
SERIO?
Nie miał słów. Chciał to skomentować, ale zwyczajnie nie potrafił. Przecież dopiero co był na spowiedzi i...
No przecież on mnie wyśmieje jak tam dziś wrócę...
Francuz jęknął, wstając z kanapy. Jak to się stało, że tak łatwo zrezygnował ze świeżych postanowień? Przecież miał silniejszą wolę, więc nie powinien był poddać się żądzom już pierwszej nocy po wizycie w kościele! Za pierwszym razem to miało jeszcze jakiś sens, bo się schlał, ale teraz przecież nic nie...
Chwila...
Chłopak zerwał się w stronę kuchni i dorwał butelkę z której nalewał Annabell soku. Tylko, że to nie był wcale żaden cholerny sok...
No ja jebie...
Hmm, ciekawie smakuje. Próbowałeś tego?
No nie...
Nie nie nie nie nie... Ona by nigdy... a może?
Złapawszy za butelkę, Remi wrócił do salonu i podszedł do wciąż nagiej ukochanej, pokazując jej ozdobną butelkę wiśniówki.
- "Ciekawie smakuje", tak? Powiedz mi, że nie wiedziałaś... - poważna, nie wnosząca sprzeciwu mina jaką przybrał sprawiła, że wyglądał teraz zupełnie jak swój ojciec. Dobrze, że pani Thibault tego nie widziała...
Remi Thibault
Re: Mieszkanie Thibaultów
Podobno nieumiejętność uczenia się na własnych błędach i ciągłe ich powtarzanie w oczekiwaniu na inny skutek było oznaką głupoty i istotnie, Ann można było pod niektórymi względami nazwać głupią. Tak, jak i w tym momencie, kiedy już jawnie przyczyniła się do złamania woli rudzielca doskonale wiedząc, że teraz również skończy się to podobnie, jak za pierwszym razem.
Uświadamiając sobie, że Remi powoli się budzi, czarownica stopniowo zaczęła tracić swój dobry nastrój i przygotowywać się do tego, co zaraz nastąpi. Nie próbowała go powstrzymać, kiedy stawał, ani nawet się do niego nie odezwała, po prostu czekała, jak zwykle w momentach, gdy nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Kiedy opuścił pomieszczenie i udał się do kuchni, Ana usiadła na kanapie i podciągnęła kolana pod brodę, a następnie objęła swoje nogi ramionami, zamieniając się w ten sposób w kulkę, która usilnie starała się teraz zniknąć.
W takim też stanie zastał ją po powrocie Francuz, który sponad jej kolan mógł już dojrzeć jedynie jej wiśniową czuprynę i parę tęczowych szczenięcych oczu. Na zadane jej pytanie nie odpowiedziała, ponieważ nie miała odwagi. Ona nawet w małych sprawach miała problem z kłamaniem, a co dopiero teraz, kiedy wpatrywał się w nią w taki sposób. Nie, nie potrafiła się odezwać, a jedynie spuściła głowę, chowając twarz i pozostawiając widoczną już jedynie szarzejącą czuprynę. Zamknęła oczy i po prostu czekała na jego wybuch.
Proszę cię, nie bądź zły... i mnie nie zostawiaj.
Tak, w tym momencie naprawdę zaczęła się bać, że przegięła i rudzielec będzie miał jej mimo wszystko dość. Miała się starać nie sprawiać mu problemu, a nie wytrzymała w tym postanowieniu nawet dwóch pełnych dni. Powiedzieć, że nadszarpnęła jego zaufanie, to mało.
Uświadamiając sobie, że Remi powoli się budzi, czarownica stopniowo zaczęła tracić swój dobry nastrój i przygotowywać się do tego, co zaraz nastąpi. Nie próbowała go powstrzymać, kiedy stawał, ani nawet się do niego nie odezwała, po prostu czekała, jak zwykle w momentach, gdy nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Kiedy opuścił pomieszczenie i udał się do kuchni, Ana usiadła na kanapie i podciągnęła kolana pod brodę, a następnie objęła swoje nogi ramionami, zamieniając się w ten sposób w kulkę, która usilnie starała się teraz zniknąć.
W takim też stanie zastał ją po powrocie Francuz, który sponad jej kolan mógł już dojrzeć jedynie jej wiśniową czuprynę i parę tęczowych szczenięcych oczu. Na zadane jej pytanie nie odpowiedziała, ponieważ nie miała odwagi. Ona nawet w małych sprawach miała problem z kłamaniem, a co dopiero teraz, kiedy wpatrywał się w nią w taki sposób. Nie, nie potrafiła się odezwać, a jedynie spuściła głowę, chowając twarz i pozostawiając widoczną już jedynie szarzejącą czuprynę. Zamknęła oczy i po prostu czekała na jego wybuch.
Proszę cię, nie bądź zły... i mnie nie zostawiaj.
Tak, w tym momencie naprawdę zaczęła się bać, że przegięła i rudzielec będzie miał jej mimo wszystko dość. Miała się starać nie sprawiać mu problemu, a nie wytrzymała w tym postanowieniu nawet dwóch pełnych dni. Powiedzieć, że nadszarpnęła jego zaufanie, to mało.
Annabella Greenforest
Re: Mieszkanie Thibaultów
Czy był wściekły? Nie, to nawet nie było bliskie wściekłości. Nie był nawet faktycznie zły, ale wymagał wyjaśnień i tylko sposób w jaki chciał je wydobyć z Ann okazał się zupełnie nietrafiony. Być może, gdyby tak się nie spieszył by jej pokazać butelkę, to dostrzegłby, że coś z nią nie tak. Niestety, dopiero stojąc nad nią niczym kat, z tą nietęgą miną i oddychając ciężko po tym krótkim biegu - dopiero wtedy zorientował się jak musiał wyglądać i momentalnie się uspokoił. Odstawił alkohol na stolik, wcale nie orientując się, że leżą na nim przedmioty jakich w nocy z całą pewnością na nim nie było, po czym usiadł obok Islandki i objął ją całą, całując przy tym w głowę.
- No już... p-przecież ja nie... nie patrz jakbym miał ci coś...
Remi nigdy nie był agresorem. Może i zdarzało mu się załatwiać sprawy siłowo, ale nie pasował na osobę wyżywającą się na słabszych. Sam był kiedyś taką ofiarą i dalej siedział w nim strach przed kimś większym i złym, więc nie wyobrażał sobie samemu stać się tym kimś z pasem i wykrzywioną grymasem twarzą. Nawet, gdy White przegiął i Francuza aż świerzbiło by mu dać w nos, wystarczyła ta przerażona, smutna mina Ann w tle by go od tego odwieść. Jak więc mógłby podnieść rękę właśnie na nią? Patrzącą tymi smutnymi, słodkimi oczkami, skuloną w szary kłębek smutku i rozpaczy... Nie umiałby jej nawet skarcić, chociaż i bez odpowiedzi domyślał się, że musiała wiedzieć co mu dawała do picia.
- Ann, mon ange, mon cheri... - mruczał, tuląc ją do siebie i ocierając policzkiem o jej włosy.
- Powiedz mi tylko - dlaczego? Przecież wiesz jak skończyło się moje ostatnie picie... - nic jej już nie zarzucał, tylko cicho, prawie szeptem dopytywał, nie puszczając z objęć. Nie rozumiał jej, a nienawidził nierozumieć. Chciał dowiedzieć się prawdy i czuł, że chociaż na tyle zasługuje, skoro zagwarantowała mu kolejną spowiedź i to dzień po poprzedniej...
- No już... p-przecież ja nie... nie patrz jakbym miał ci coś...
Remi nigdy nie był agresorem. Może i zdarzało mu się załatwiać sprawy siłowo, ale nie pasował na osobę wyżywającą się na słabszych. Sam był kiedyś taką ofiarą i dalej siedział w nim strach przed kimś większym i złym, więc nie wyobrażał sobie samemu stać się tym kimś z pasem i wykrzywioną grymasem twarzą. Nawet, gdy White przegiął i Francuza aż świerzbiło by mu dać w nos, wystarczyła ta przerażona, smutna mina Ann w tle by go od tego odwieść. Jak więc mógłby podnieść rękę właśnie na nią? Patrzącą tymi smutnymi, słodkimi oczkami, skuloną w szary kłębek smutku i rozpaczy... Nie umiałby jej nawet skarcić, chociaż i bez odpowiedzi domyślał się, że musiała wiedzieć co mu dawała do picia.
- Ann, mon ange, mon cheri... - mruczał, tuląc ją do siebie i ocierając policzkiem o jej włosy.
- Powiedz mi tylko - dlaczego? Przecież wiesz jak skończyło się moje ostatnie picie... - nic jej już nie zarzucał, tylko cicho, prawie szeptem dopytywał, nie puszczając z objęć. Nie rozumiał jej, a nienawidził nierozumieć. Chciał dowiedzieć się prawdy i czuł, że chociaż na tyle zasługuje, skoro zagwarantowała mu kolejną spowiedź i to dzień po poprzedniej...
Remi Thibault
Re: Mieszkanie Thibaultów
Fakt, że Remi nie postanowił podnieść na nią głosu, a zamiast tego momentalnie się uspokoił miał w przyszłości bardzo mocno pomóc, bo dziewczyna dzięki temu nie utraciła na stałe zdolności mówienia, a jedynie na krótką chwilę zmieniła się w ten kokon czy jak to określić. Oczywiście nawet na moment nie rozważała, czy rudzielec byłby w stanie podnieść na nią rękę, bo z automatu uznawała, że odpowiedź na to pytanie zawsze musiała brzmieć: "nie", więc przynajmniej takiego obrazu siebie w jej głowie nie musiał się obawiać. W tym momencie czarownica po prostu czuła się winna jego stanu i nie chciała żeby się na nią złościł, a już z pewnością na nią krzyczał. Wystarczyło jej to, co zobaczyła przy Nathanie żeby na zawsze odechciało jej się go denerwować, jeśliby to nawet kiedykolwiek rozważała, a przecież i wtedy nic takiego nie zrobił.
Kiedy usiadł koło niej i ją przytulił, automatycznie trochę się rozluźniła, a później przechyliła w jego stronę, żeby się na nim oprzeć i wtulić się w niego pomimo ciągłego obejmowania nóg rękami. Remi nie potrzebował wiele czasu by uspokoić ją na tyle, aby zaczęła powoli odzyskiwać normalne kolory, choć niespieszno jej jeszcze było do rozprostowania się.
Nawet po względnym dojściu do siebie czarownica nie kwapiła się do odpowiedzi na jego pytania, bo zwyczajnie nie wiedziała, jak to ująć, albo raczej, jak Francuz to przyjmie. Nie zamierzała zmyślać ani się wykręcać, ale potrzebowała teraz po prostu chwili na zebranie się w sobie zanim wreszcie przemówi. W końcu wzięła głębszy wdech i, nie otwierając oczu, zabrała głos.
- Ja... ja nie nawykłam do postępowania wbrew sobie i ciężko mi nad sobą zapanować - wydusiła z siebie i dała sobie chwilę na ponowny głęboki oddech.
- Dla ciebie odmawianie sobie czegoś nie jest tak trudne, jak dla mnie. Ja nie umiem... ugh. - Urwała, nie potrafiąc dokończyć zdania i puściła wreszcie swoje nogi, by móc się w niego całkowicie wtulić.
- Przepraszam, że chciałam się z tobą znowu przespać - wyburczała z twarzą przytkniętą do jego piersi. Nie ważne, jak głupio musiało to teraz brzmieć, ale jakoś to musiała ująć, a to była najkrótsza forma, jaka przyszła jej do głowy, bo zalewanie Francuza potokiem słów nie miało sensu, gdyż ten wyłączyłby się już jakoś w połowie.
//Do czego to doszło, żeby dziewczyna musiała przepraszać Remiego za takie rzeczy...
Kiedy usiadł koło niej i ją przytulił, automatycznie trochę się rozluźniła, a później przechyliła w jego stronę, żeby się na nim oprzeć i wtulić się w niego pomimo ciągłego obejmowania nóg rękami. Remi nie potrzebował wiele czasu by uspokoić ją na tyle, aby zaczęła powoli odzyskiwać normalne kolory, choć niespieszno jej jeszcze było do rozprostowania się.
Nawet po względnym dojściu do siebie czarownica nie kwapiła się do odpowiedzi na jego pytania, bo zwyczajnie nie wiedziała, jak to ująć, albo raczej, jak Francuz to przyjmie. Nie zamierzała zmyślać ani się wykręcać, ale potrzebowała teraz po prostu chwili na zebranie się w sobie zanim wreszcie przemówi. W końcu wzięła głębszy wdech i, nie otwierając oczu, zabrała głos.
- Ja... ja nie nawykłam do postępowania wbrew sobie i ciężko mi nad sobą zapanować - wydusiła z siebie i dała sobie chwilę na ponowny głęboki oddech.
- Dla ciebie odmawianie sobie czegoś nie jest tak trudne, jak dla mnie. Ja nie umiem... ugh. - Urwała, nie potrafiąc dokończyć zdania i puściła wreszcie swoje nogi, by móc się w niego całkowicie wtulić.
- Przepraszam, że chciałam się z tobą znowu przespać - wyburczała z twarzą przytkniętą do jego piersi. Nie ważne, jak głupio musiało to teraz brzmieć, ale jakoś to musiała ująć, a to była najkrótsza forma, jaka przyszła jej do głowy, bo zalewanie Francuza potokiem słów nie miało sensu, gdyż ten wyłączyłby się już jakoś w połowie.
//Do czego to doszło, żeby dziewczyna musiała przepraszać Remiego za takie rzeczy...
Annabella Greenforest
Re: Mieszkanie Thibaultów
Tulenie i uspokojenie się dały oczekiwany efekt i Remi obiecał sobie zapamiętać by już nigdy więcej nie unosić się przy Islandce. To jak mu to wyjdzie będzie oczywiście inną sprawą, ale przynajmniej facet zauważył, że nie do wszystkich powinien wychodzić od razu z mordą. Tak jak Nathan mógł sobie mieć na to wyjeb, to jednak Ann nie tylko była kimś o wiele bliższym, ale do tego kobietą! Jakby nie wystarczyło, że matka na każdym kroku wbijała mu szacunek do płci pięknej, teraz Francuz dodatkowo uczył się być jeszcze ostrożniejszym. I dobrze! W końcu lepiej by się pilnował, niż wyżywał na biedaczce, bo i tak prędzej czy później poczułby przez to wyrzuty sumienia i koniec końców oboje poszarzeliby po tak udanej, wspólnie spędzonej nocy.
Ponieważ Ann wyraźnie potrzebowała zebrać się w sobie przed odpowiedzią, rudzielec cierpliwie czekał, dalej tuląc ją do siebie i gładząc po gołej skórze. Na ten moment miał za wiele na głowie by przejmować się jej brakiem ubioru, choć ta chwila musiała kiedyś nadejść. Na każde słowo jakie Ann zaczęła z siebie wyrzucać, chłopak potakiwał, skupiając się w pełni na ukochanej. Rozumiał, że nie nawykła działać wbrew sobie, chociaż nijak nie wiązało się to z jego pytaniem odnośnie upijania go... Tak samo trudności Annabell z odmawianiem sobie Remi przyjął uważnym przytaknięciem, choć w jego jasnych oczach widać było, że dalej nie widzi jaki miałoby mieć to związek z jego dociekaniem. Dopiero ostatnia wypowiedź rozjaśniła wszystko w tym jego rudym łbie i gdyby Islandka nie rzuciła się by schować twarz opierając się o niego, dostrzegłaby jak te jego miodowe gały rozszerzają się, a twarz oraz włosy momentalnie przybierają różowy odcień.
Pierwszą minutę Francuz milczał, zwyczajnie w świecie nie mając komentarza na to wyznanie. Ponieważ jednak czuł, że powinien coś powiedzieć, odchrząknął i odsunął dziewczynę na tyle by móc na nią spojrzeć, choć wymagało to od niego naprawdę wiele odwagi. Wciąż mocno zarumieniony, spojrzał w jej wielobarwne tęczówki.
"Ann, wiesz, że nie powinniśmy" - to chciał jej powiedzieć, a potem zacząć dukać kolejne kazanie, ale słowa ugrzęzły mu w gardle na sam jej widok.
To nie była jej wina. Taka już była i taką ją pokochał. To grzech i będzie musiał się znowu z niego spowiadać i jej również by się to przydało, ale w sumie cały ten seks był zupełnie naturalną sprawą i każdy inny gatunek poza ludzkim przyjmował go jako normalną część życia, porównywalną z chociażby dorastaniem. To się robiło, bo tak dyktowała natura, hormony, ciało - po prostu wszystko! I pod względem biologicznym, człowiek nie był stworzony inaczej. Tyle tylko, że ludzie mieli jeszcze dusze, wyższą inteligencję (choć nie zawsze...) i musieli wykazać się na ziemi, by po śmierci dostąpić czegoś wspanialszego. Gdyby nie to wszystko, nic nie stałoby na przeszkodzie by parzyć się dnie i noce, przed czy po małżeństwie. Ale jednak przeszkody istniały i winno się stawiać im czoła, a nie udawać, że nie istnieją. Remi to wszystko wiedział i chciał by również Ann to zrozumiała, lecz w tej chwili, patrząc na nią ze świadomością, że potrafiła aż tak się posunąć, bo go kocha, bo go pragnie i dlatego, że nie umie inaczej - w tym momencie chłopak zwyczajnie się zamknął i ją pocałował, wyciągając dłoń do jej twarzy i gładząc czule po policzku. I dopiero po tym spojrzał na nią ponownie, tym razem wyrozumialej i z lekkim uśmiechem poprosił;
- Nie upijaj mnie więcej, dobrze? Po prostu powiedz. Coś wymyślimy...
Ponieważ Ann wyraźnie potrzebowała zebrać się w sobie przed odpowiedzią, rudzielec cierpliwie czekał, dalej tuląc ją do siebie i gładząc po gołej skórze. Na ten moment miał za wiele na głowie by przejmować się jej brakiem ubioru, choć ta chwila musiała kiedyś nadejść. Na każde słowo jakie Ann zaczęła z siebie wyrzucać, chłopak potakiwał, skupiając się w pełni na ukochanej. Rozumiał, że nie nawykła działać wbrew sobie, chociaż nijak nie wiązało się to z jego pytaniem odnośnie upijania go... Tak samo trudności Annabell z odmawianiem sobie Remi przyjął uważnym przytaknięciem, choć w jego jasnych oczach widać było, że dalej nie widzi jaki miałoby mieć to związek z jego dociekaniem. Dopiero ostatnia wypowiedź rozjaśniła wszystko w tym jego rudym łbie i gdyby Islandka nie rzuciła się by schować twarz opierając się o niego, dostrzegłaby jak te jego miodowe gały rozszerzają się, a twarz oraz włosy momentalnie przybierają różowy odcień.
Pierwszą minutę Francuz milczał, zwyczajnie w świecie nie mając komentarza na to wyznanie. Ponieważ jednak czuł, że powinien coś powiedzieć, odchrząknął i odsunął dziewczynę na tyle by móc na nią spojrzeć, choć wymagało to od niego naprawdę wiele odwagi. Wciąż mocno zarumieniony, spojrzał w jej wielobarwne tęczówki.
"Ann, wiesz, że nie powinniśmy" - to chciał jej powiedzieć, a potem zacząć dukać kolejne kazanie, ale słowa ugrzęzły mu w gardle na sam jej widok.
To nie była jej wina. Taka już była i taką ją pokochał. To grzech i będzie musiał się znowu z niego spowiadać i jej również by się to przydało, ale w sumie cały ten seks był zupełnie naturalną sprawą i każdy inny gatunek poza ludzkim przyjmował go jako normalną część życia, porównywalną z chociażby dorastaniem. To się robiło, bo tak dyktowała natura, hormony, ciało - po prostu wszystko! I pod względem biologicznym, człowiek nie był stworzony inaczej. Tyle tylko, że ludzie mieli jeszcze dusze, wyższą inteligencję (choć nie zawsze...) i musieli wykazać się na ziemi, by po śmierci dostąpić czegoś wspanialszego. Gdyby nie to wszystko, nic nie stałoby na przeszkodzie by parzyć się dnie i noce, przed czy po małżeństwie. Ale jednak przeszkody istniały i winno się stawiać im czoła, a nie udawać, że nie istnieją. Remi to wszystko wiedział i chciał by również Ann to zrozumiała, lecz w tej chwili, patrząc na nią ze świadomością, że potrafiła aż tak się posunąć, bo go kocha, bo go pragnie i dlatego, że nie umie inaczej - w tym momencie chłopak zwyczajnie się zamknął i ją pocałował, wyciągając dłoń do jej twarzy i gładząc czule po policzku. I dopiero po tym spojrzał na nią ponownie, tym razem wyrozumialej i z lekkim uśmiechem poprosił;
- Nie upijaj mnie więcej, dobrze? Po prostu powiedz. Coś wymyślimy...
Remi Thibault
Re: Mieszkanie Thibaultów
Domyślała się, jak chłopak zareaguje na jej wyznanie, ale o dziwo przyjął on je znacznie lepiej, niż przypuszczała. Bez ataku jąkania się i prób tłumaczenia jej, że tak nie wypada, bez próby ucieczki zakończonej spadnięciem z sofy razem z wczepioną w niego czarownicą. Do tego zamiast dopowiadać sobie własną wersję, sam poprosił ją o wyjaśnienia i nawet wysłuchał ich do końca w skupieniu. Francuz zaczynał robić postępy w kontaktach między ludzkich, a może nawet wydoroślał, chciałoby się rzec, ale z tym facetem wszystko było jeszcze możliwe i już niebawem mogło mu się to zmienić.
Ann jakoś strasznie nie przeszkadzało, że siedzi teraz bez ubrań i przytula się w takim stanie do równie nagiego rudzielca. Skoro już była tak bardzo pogodzona z naturą, to i coś takiego jej nie przerażało, choć na szczęście nie ciągnęło jej do przesadnego ekshibicjonizmu w miejscach publicznych i nie miała też ochoty świecić golizną przed każdą napotkaną osobą, jednak przy Remim się tym aż tak teraz nie przejmowała, bo w nocy i tak zdążył się na nią sporo napatrzyć, więc jaką to już robiło różnicę, jak wygląda. No tak, kwestia obyczajów i ataki paniki u młodzieńca. Przez wzgląd na nie, czarownica zamierzała poszukać zaraz chociaż swojej tuniki, która wystarczyłaby jej do jakiegoś sensownego zakrycia się, jednak teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie, a i Francuz nie zorientował się najwyraźniej, w jakim oboje są stanie. Umyć też im się chyba wypadało, ale również na to przyjdzie dopiero pora.
Nie odezwała się, kiedy rudzielec ją od siebie odsunął, a jedynie zaczęła wpatrywać się w niego wyczekująco i czekała na reakcję z jego strony. Nie był zły ani jakoś przesadnie przerażony, co do reszty ją uspokoiło, jednak nie pozbawiło tego spojrzenia jak u psiaka, który najwyraźniej coś zawinił.
Kiedy wreszcie dał jej buziaka i się do niej uśmiechnął, dziewczyna również odwzajemniła jego uśmiech i odzyskała bardziej wiśniowy odcień swoich włosów, jednak nadal przebijały się w nich malinowe refleksy. No cóż, wspomnienie ostatniej nocy nie pozwalało jej wrócić do w pełni normalnego stanu. Pokiwała w odpowiedzi na jego słowa i wreszcie postanowiła się odezwać.
- Coś wymyślimy - powtórzyła, uśmiechając się do niego jak zwykle uroczo, ale zaraz potem zmarszczyła delikatnie brwi, o czymś sobie przypominając.
- Chyba musiałam wypić za dużo wina od twojej matki, że się do tego posunę... - urwała w połowie i pobladła, gdy jej wzrok spoczął na rzeczach przyniesionych tu rano przez panią Thibault.
- Ona tu przyszła, jak spaliśmy - stwierdziła jakże odkrywczo, nadal wpatrując się w leżącą na stoliku reklamówkę. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Islandka ją wtedy nakryła, skoro już sama świadomość jej wcześniejszej obecności ją do tego stopnia zmroziła.
Ann jakoś strasznie nie przeszkadzało, że siedzi teraz bez ubrań i przytula się w takim stanie do równie nagiego rudzielca. Skoro już była tak bardzo pogodzona z naturą, to i coś takiego jej nie przerażało, choć na szczęście nie ciągnęło jej do przesadnego ekshibicjonizmu w miejscach publicznych i nie miała też ochoty świecić golizną przed każdą napotkaną osobą, jednak przy Remim się tym aż tak teraz nie przejmowała, bo w nocy i tak zdążył się na nią sporo napatrzyć, więc jaką to już robiło różnicę, jak wygląda. No tak, kwestia obyczajów i ataki paniki u młodzieńca. Przez wzgląd na nie, czarownica zamierzała poszukać zaraz chociaż swojej tuniki, która wystarczyłaby jej do jakiegoś sensownego zakrycia się, jednak teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie, a i Francuz nie zorientował się najwyraźniej, w jakim oboje są stanie. Umyć też im się chyba wypadało, ale również na to przyjdzie dopiero pora.
Nie odezwała się, kiedy rudzielec ją od siebie odsunął, a jedynie zaczęła wpatrywać się w niego wyczekująco i czekała na reakcję z jego strony. Nie był zły ani jakoś przesadnie przerażony, co do reszty ją uspokoiło, jednak nie pozbawiło tego spojrzenia jak u psiaka, który najwyraźniej coś zawinił.
Kiedy wreszcie dał jej buziaka i się do niej uśmiechnął, dziewczyna również odwzajemniła jego uśmiech i odzyskała bardziej wiśniowy odcień swoich włosów, jednak nadal przebijały się w nich malinowe refleksy. No cóż, wspomnienie ostatniej nocy nie pozwalało jej wrócić do w pełni normalnego stanu. Pokiwała w odpowiedzi na jego słowa i wreszcie postanowiła się odezwać.
- Coś wymyślimy - powtórzyła, uśmiechając się do niego jak zwykle uroczo, ale zaraz potem zmarszczyła delikatnie brwi, o czymś sobie przypominając.
- Chyba musiałam wypić za dużo wina od twojej matki, że się do tego posunę... - urwała w połowie i pobladła, gdy jej wzrok spoczął na rzeczach przyniesionych tu rano przez panią Thibault.
- Ona tu przyszła, jak spaliśmy - stwierdziła jakże odkrywczo, nadal wpatrując się w leżącą na stoliku reklamówkę. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Islandka ją wtedy nakryła, skoro już sama świadomość jej wcześniejszej obecności ją do tego stopnia zmroziła.
Annabella Greenforest
Re: Mieszkanie Thibaultów
Jak dobrze, że choć ten jeden raz obeszło się bez problemów! Zakochani porozmawiali ze sobą jak normalni ludzie, uniknęli upadków (przynajmniej od czasu pobudki) i nawet doszli do jakiegoś porozumienia w sprawie... wiadomej. W tym momencie mogliby zacząć normalny, luźny dzień, gdyby Annabell nie zorientowała się, że mieli już niezapowiedzianego gościa. Remi obejrzał się za nią w stronę stolika i zmarszczył brwi.
Jaka o... o shiiit...!
Francuz z miejsca zrobił się biały. Już pal licho, że matka widziała jego gołe dupsko, bo przecież wychowała go i nie raz widziała go nago, ale świadomość, że musiała zobaczyć go z dziewczyną po tym co razem robili... Gdyby nadmiar wstydu zabijał, Remi padłby właśnie martwy na ziemię. Serce i tak stanęło mu chyba na dobre kilka sekund, zanim przypomniał sobie jak się oddycha.
- ...zbierajmy się. - wydusił z siebie w końcu, na siłę poganiając zastały z szoku mózg do myślenia. Nie czekając na reakcję Ann, czarodziej ruszył się ubrać, na szybko wciągając na siebie t-shirt, a następnie bokserki, dopiero przy spodniach na nowo spoglądając w stronę stolika i dostrzegając drugą, ułożoną na podłodze siatkę. Chyba tylko dlatego, że dostrzegł w niej to co uwielbiał, ruszył w jej stronę i wyjął prostokątne, kolorowe pudełko płatków śniadaniowych. "Owocowe" kółeczka z uroczymi piankami, czyli cukier z cukrem posypany cukrem... Już wiadomym było co to przerośnięte dziecko wpierdzieli na jedyny w tym tygodniu posiłek, gdy tylko wróci do swego pokoju w akademiku.
- Gotowa? - Remi wcisnął zdobyczne słodkości pod pachę i zerknął na ukochaną, ignorując resztę zakupów na które składało się kilka o niebo zdrowszych produktów spożywczych. Małej siateczki na szklanym blacie nawet nie sprawdził, zbyt zaaferowany przekąską i pragnieniem ucieczki przed ponowną wizytą mamusi. Może i lepiej, bo gdyby wcisnął nos i do tych zakupów, mógłby już zupełnie osiwieć, a przecież nie zdążył odzyskać do końca rudego koloru po ostatnim odkrywczym stwierdzeniu Ann.
Jaka o... o shiiit...!
Francuz z miejsca zrobił się biały. Już pal licho, że matka widziała jego gołe dupsko, bo przecież wychowała go i nie raz widziała go nago, ale świadomość, że musiała zobaczyć go z dziewczyną po tym co razem robili... Gdyby nadmiar wstydu zabijał, Remi padłby właśnie martwy na ziemię. Serce i tak stanęło mu chyba na dobre kilka sekund, zanim przypomniał sobie jak się oddycha.
- ...zbierajmy się. - wydusił z siebie w końcu, na siłę poganiając zastały z szoku mózg do myślenia. Nie czekając na reakcję Ann, czarodziej ruszył się ubrać, na szybko wciągając na siebie t-shirt, a następnie bokserki, dopiero przy spodniach na nowo spoglądając w stronę stolika i dostrzegając drugą, ułożoną na podłodze siatkę. Chyba tylko dlatego, że dostrzegł w niej to co uwielbiał, ruszył w jej stronę i wyjął prostokątne, kolorowe pudełko płatków śniadaniowych. "Owocowe" kółeczka z uroczymi piankami, czyli cukier z cukrem posypany cukrem... Już wiadomym było co to przerośnięte dziecko wpierdzieli na jedyny w tym tygodniu posiłek, gdy tylko wróci do swego pokoju w akademiku.
- Gotowa? - Remi wcisnął zdobyczne słodkości pod pachę i zerknął na ukochaną, ignorując resztę zakupów na które składało się kilka o niebo zdrowszych produktów spożywczych. Małej siateczki na szklanym blacie nawet nie sprawdził, zbyt zaaferowany przekąską i pragnieniem ucieczki przed ponowną wizytą mamusi. Może i lepiej, bo gdyby wcisnął nos i do tych zakupów, mógłby już zupełnie osiwieć, a przecież nie zdążył odzyskać do końca rudego koloru po ostatnim odkrywczym stwierdzeniu Ann.
Remi Thibault
Re: Mieszkanie Thibaultów
Jak widać nie tylko Annabella doznała w tym momencie chwilowego paraliżu, bo nawet nie patrząc bezpośrednio na Remiego dostrzegła, jak i ten całkowicie nieruchomieje, a przy okazji również siwieje. Ciekawe, ile by tak siedzieli, gdyby Francuz nie wpadł na genialny plan jak najszybszego ewakuowania się, aby przypadkiem nie natknąć się na jego matkę, która mogła być teraz wszędzie. Skoro wróciła już do mieszkania, to równie dobrze mogła się w nim dalej znajdować zamiast ruszyć gdzieś na miasto tylko dlatego, że ta nierozgarnięta parka zajmowała jej salon. Oczywistym było, że nie ominie ich palenie się ze wstydu przed tą kobietą, ale przynajmniej uda im się to nieco odwlec w czasie, bo jak na razie mieli już dość atrakcji jak na jedną wizytę u niej.
Kiedy tylko rudzielec ruszył w kierunku swoich ubrań, Ann również rozejrzała się za swoimi i zaczęła je pospiesznie na siebie wciągać. Z majtkami, spodniami czy skarpetkami nie było problemu, bo wszystkie znajdowały się w okolicach butów, a i tunika szybko się znalazła, bo była duża, ale gorzej z topem, który powinien znajdować się pod nią... Serio? Przecież ona go tu nie zostawi, już i tak na samą myśl o porannej wizycie czarownicy Ana robiła się czerwona, a co dopiero musiałaby przeżywać, gdyby miała świadomość, że coś takiego u niej zostawiła.
Zawarczała coś pod nosem, wciągając przez głowę bluzkę i przypinając do uda kieszeń z różdżką. W ostateczności była gotowa nawet rzucić jakieś Accio, byle tylko odnaleźć swoją zgubę, ale najpierw postanowiła się jeszcze schylić pod sofę i ku swojej wielkiej uldze odnalazła wreszcie górną część bielizny, którą wepchnęła sobie do kieszeni, żeby nie musieć się już przejmować dalszym przebieraniem się.
- Chwila - rzuciła wysuwając się spod kanapy i wstając z powrotem na nogi. Jej wzrok najpierw padł na rudzielca, później na ściskane przez niego pudełko, a następnie na zakupy. To ostatnie przypomniało jej, że ostatnim co jadła był przecież wczorajszy obiad i była już naprawdę głodna, więc bez zbędnego zastanawiania się, sięgnęła do reklamówki po jakąś bułkę, a później zgarnęła drugą torebkę i dołączyła do Remiego.
- Możemy iść - stwierdziła, ale już ułamek sekundy później szarpnęła głowę w stronę kanapy. Tiaa, nie wyglądała ona teraz najlepiej... Na szczęście magia potrafiła uratować człowiekowi życie, bo wystarczyło jedno machnięcie różdżki, by już po kilku sekundach jakoś to wyglądało.
- Tak, możemy się zbierać - skinęła głową i powtórzyła, wsuwając różdżkę do kieszeni, a później łapiąc Francuza za rękę.
Kiedy tylko rudzielec ruszył w kierunku swoich ubrań, Ann również rozejrzała się za swoimi i zaczęła je pospiesznie na siebie wciągać. Z majtkami, spodniami czy skarpetkami nie było problemu, bo wszystkie znajdowały się w okolicach butów, a i tunika szybko się znalazła, bo była duża, ale gorzej z topem, który powinien znajdować się pod nią... Serio? Przecież ona go tu nie zostawi, już i tak na samą myśl o porannej wizycie czarownicy Ana robiła się czerwona, a co dopiero musiałaby przeżywać, gdyby miała świadomość, że coś takiego u niej zostawiła.
Zawarczała coś pod nosem, wciągając przez głowę bluzkę i przypinając do uda kieszeń z różdżką. W ostateczności była gotowa nawet rzucić jakieś Accio, byle tylko odnaleźć swoją zgubę, ale najpierw postanowiła się jeszcze schylić pod sofę i ku swojej wielkiej uldze odnalazła wreszcie górną część bielizny, którą wepchnęła sobie do kieszeni, żeby nie musieć się już przejmować dalszym przebieraniem się.
- Chwila - rzuciła wysuwając się spod kanapy i wstając z powrotem na nogi. Jej wzrok najpierw padł na rudzielca, później na ściskane przez niego pudełko, a następnie na zakupy. To ostatnie przypomniało jej, że ostatnim co jadła był przecież wczorajszy obiad i była już naprawdę głodna, więc bez zbędnego zastanawiania się, sięgnęła do reklamówki po jakąś bułkę, a później zgarnęła drugą torebkę i dołączyła do Remiego.
- Możemy iść - stwierdziła, ale już ułamek sekundy później szarpnęła głowę w stronę kanapy. Tiaa, nie wyglądała ona teraz najlepiej... Na szczęście magia potrafiła uratować człowiekowi życie, bo wystarczyło jedno machnięcie różdżki, by już po kilku sekundach jakoś to wyglądało.
- Tak, możemy się zbierać - skinęła głową i powtórzyła, wsuwając różdżkę do kieszeni, a później łapiąc Francuza za rękę.
Annabella Greenforest
Re: Mieszkanie Thibaultów
Jakie były szanse na to, że matka Remiego siedzi właśnie w szafie i ich obserwuje, zaśmiewając się do łez? Zbyt wielkie najwidoczniej, bo para w ekspresowym tempie zebrała się do drogi i nie wnikając już nawet co było w małej siateczce, zgarnęła ją ze stołu, po czym w pełnym już ubiorze złapała się za ręce, aby moment później deportować z mieszkania.
Pani Thibault może i była ekscentryczna, ale i tak doceniła, że dzieciaki ogarnęły jej chociaż tę nieszczęsną kanapę, zanim ulotniły się z powrotem do siebie. Co jak co, ale nawet magią nie byłaby chętna tego sprzątać! Zakupami spożywczymi w większości pogardzili, a ona nie miała w zwyczaju jadać takich rzeczy, więc zabrała je do sąsiadki z mieszkania nad nią, która była miłą starszą panią, również czarownicą. Wprawdzie zazwyczaj kobiety ograniczały się tylko do witania się na korytarzu bloku, ale oddanie jej jedzenia było wciąż lepszą opcją niż wyrzucanie go. Poza tym, zupełnie przy okazji wręczania podarunków, blondynka z iście makiawelicznym uśmiechem zapytała czy nie przeszkadzały sąsiadce dziwne odgłosy jakie mogły dochodzić w nocy z jej apartamentu. Oczywiście wywiązała się z tego cała rozmowa, gwarantująca młodym zakochanym kolejnego kibica w ich dążeniach do przedłużenia gatunku ludzkiego. W końcu "to takie miłe, że mały Remi wreszcie kogoś znalazł", a kto jak kto, ale dumna babcia trojga wnucząt jak nikt rozumiała pragnienie Francuski w doczekaniu się kolejnych maluchów we własnej rodzinie. Jak tak dalej pójdzie, to za niedługo powstanie cały klub dopingujący rozmnażanie dwójki metamorfomagów...
[zt x 2]
Annabella Greenforest: dodano 3 PD
Remi Thibaut: dodano 3 PD
Pani Thibault może i była ekscentryczna, ale i tak doceniła, że dzieciaki ogarnęły jej chociaż tę nieszczęsną kanapę, zanim ulotniły się z powrotem do siebie. Co jak co, ale nawet magią nie byłaby chętna tego sprzątać! Zakupami spożywczymi w większości pogardzili, a ona nie miała w zwyczaju jadać takich rzeczy, więc zabrała je do sąsiadki z mieszkania nad nią, która była miłą starszą panią, również czarownicą. Wprawdzie zazwyczaj kobiety ograniczały się tylko do witania się na korytarzu bloku, ale oddanie jej jedzenia było wciąż lepszą opcją niż wyrzucanie go. Poza tym, zupełnie przy okazji wręczania podarunków, blondynka z iście makiawelicznym uśmiechem zapytała czy nie przeszkadzały sąsiadce dziwne odgłosy jakie mogły dochodzić w nocy z jej apartamentu. Oczywiście wywiązała się z tego cała rozmowa, gwarantująca młodym zakochanym kolejnego kibica w ich dążeniach do przedłużenia gatunku ludzkiego. W końcu "to takie miłe, że mały Remi wreszcie kogoś znalazł", a kto jak kto, ale dumna babcia trojga wnucząt jak nikt rozumiała pragnienie Francuski w doczekaniu się kolejnych maluchów we własnej rodzinie. Jak tak dalej pójdzie, to za niedługo powstanie cały klub dopingujący rozmnażanie dwójki metamorfomagów...
[zt x 2]
Annabella Greenforest: dodano 3 PD
Remi Thibaut: dodano 3 PD
Remi Thibault
Sponsored content
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Strona 3 z 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach