Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Strona 1 z 1 • Share
Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Jest to miejsce niezwykle klimatyczne dla melomanów. Wewnątrz panuje wieczny zaduch okraszony dla jednych przyjemną, dla innych drapiącą mieszanką ostrej woni papierosów i kwiatowej kobiecych perfum. Jest to dwupiętrowa kawiarnia umieszczona na poddaszu księgarni K.O.hey! z osobnym wejściem.
Od samego wejścia ma się wrażenie, że przenosi się błyskawicznie do lat dwudziestych. Wszystkie okna są pozasłaniane czarnymi kotarami i jedynymi źródłami światła są: ogromny, kryształowy żyrandol oraz lampka przy każdym stoliku. Powietrze jest aż ciężkie od wiecznie grającego tu jazzu z przerwami na smętnego bluesa. Na piętrze znajdują się jedynie stoliki, a na parterze: przylepione do ściany drewniane schody, bar, niewielki podest taneczny, magiczna szafa grająca i kącik dla zespołu, który umila klientom pobyt muzyką w każdy piątkowy wieczór.
Nieomal wszystko jest tutaj z ciemnego, pachnącego drewna, blaty stolików mają przypominać zaokrąglone płyty winylowe, a drinki z menu podawane są w karafkach i szklanicach w starym stylu.
Godziny otwarcia:
Pn. - So.: 17:00 - 00:00
Nd.: 19:00 - 00:00
Nd.: 19:00 - 00:00
- CENNIK:
Drinki:
Śpiewająca Mary (0,5 L) - 1 Galeon 2 Sykle
(wódka, likier kokosowy, sok żurawinowy, pomarańcza do dekoracji, lód + magiczny dodatek)
Wygładza i upiększa głos kobietom, u mężczyzn sprawia, że jest on bardziej piskliwy.
Krwawy Muzykant (0.50 L) - 1 Galeon 2 Sykle
(wódka, sok pomidorowy, tabasco, sól, pomidor do dekoracji, lód + magiczny dodatek)
Nadaje męskiemu tembrowi przyjemnych wibracji i znacząco go obniża, u kobiet głos staje się szorstki i nieprzyjemny.
Czarnoksiężnik (0,33 L) - 16 Sykli
(wódka, likier kawowy, wiśnia do dekoracji, lód + magiczny dodatek)
Sprawia, że pijący zaczyna mówić w mroczny sposób przesadzając ze słowami: "czyżby", "nieprawdaż", "azaliż" i "imć".
Biały Mag (0,33 L) - 16 Sykli
(wódka, likier kawowy, skondensowane mleczko, wiśnia do dekoracji, lód + magiczny dodatek)
Sprawia, że pijący zaczyna mówić w sposób bardzo kwiecisty i zawoalowany, przesadzając ze słowami: "piękny", "ale cóż" i "no ale nic".
Wściekły Psor (4x 0,50 L) - 5 Sykli
(wódka, sok malinowy, tabasco + magiczny dodatek)
Pierwszy shot sprawia, że pijącemu poprawia się jakość żartów, drugi - jakość snutych opowieści, trzeci - mocno podkręca głośność jego głosu, a czwarty podnosi poziom pewności siebie i odwagi.
Dzban Pięknej Colady (1 L) - 1 Galeon 7 Sykli
(biały rum, Malibu, sok ananasowy, śmietanka, ananas do dekoracji, lód + magiczny dodatek)
Po wypiciu w większych ilościach znacznie poprawia w oczach pijącego wygląd osobników płci przeciwnej.
Drinki bezalkoholowe:
Seksualna-niebezpieczna (0,5 L) - 10 Sykli
(syrop brzoskwiniowy, sok pomarańczowy, sok żurawinowy, pomarańcza do dekoracji, lód + magiczny dodatek)
Nadaje głosowi zalotnej chrypki.
Tancerka brzucha (0,5 L) - 13 Sykli
(śmietanka, sok z limonki, mleko kokosowe, Grenadyna, lód + magiczny dodatek)
Znacznie podnosi umiejętności taneczne.
Zielona wdowa (0,5 L) - 11 Sykli
(Blue Curacao, sok pomarańczowy, lód + magiczny dodatek)
Poprawia humor i pozwala pozbierać się po rozstaniu/odrzuceniu.
Napoje ciepłe:
Mała czarna (0,25 L) - 7 Sykli
(kawa + magiczny dodatek)
Wybudza z odrętwienia, zblazowania i obojętności.
Mała mleczna (0,25 L) - 8 Sykli
(kawa, zagęszczone mleczko + magiczny dodatek)
Działa łagodząco na kaca.
Różany pocałunek (0,25 L) - 5 Sykli
(herbata różana + magiczny dodatek)
Rozgrzewa i przyprawia oddech o ładny, kwiatowy zapach.
Hrabia Grey (0,25 L) - 5 Sykli
(herbata Earl Grey + magiczny dodatek)
Sprawia, że pijący niekontrolowanie, głęboko pomrukuje.
Pani Zima (0,25 L) - 5 Sykli
(herbata jabłkowa na gardło, imbir, maliny, laska cynamonu + magiczny dodatek)
Bardzo mocno rozgrzewa i przyprawia o rumieńce oraz wstępnie łagodzi katar i kaszel.
Desery:
Szarlotka na gorąco z sosem śmietankowym i gałką lodów - 13 Sykli
Lody waniliowe z likierem Advocat - 16 Sykli
Puchar lodowy "Twoja mama" - 1 Galeon
(po jednej gałce ze wszystkich dostępnych smaków lodów + dowolna polewa)
Puchar lodowy "Finezja" - 16 Sykli
(lody śmietankowe podawane z gorącymi wiśniami w cukrze oraz podpalonymi kostkami lodu umoczonymi w wódce)
ZATRUDNIENI:
• Eunice Walker - 1/2 etatu
• wolne
• wolne
Veneficium
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Chyba każdy będąc w nowym, obcym mieście, szczególnie student lubiący zabawę późną porą, w końcu znajduje czas by zapuścić się wieczorem w poszukiwaniu klimatycznego i ciekawego miejsca - czy to klubu, czy pubu. Remiemu zajęło to wprawdzie trochę dłużej, ale ostatecznie on także zrobił sobie wreszcie pierwszy spacer poza teren uczelni, bez konkretnego celu, aż nogi zawiodły go właśnie do...
- "Muzyczna kawiarnia"? - przeczytał z lekkim zaciekawieniem, po czym zajrzał do środka. Z miejsca uderzyła go woń perfum i dym papierosów - coś co raczej nie brzmi zbyt atrakcyjnie, a jednak skojarzyło mu się z domem i tym bardziej zachęciło do wejścia. Sam także wyciągnął prawie pustą paczkę najtańszych fajek i jednorazową zapalniczkę z półnagą, pinupową panienką. Podpalił końcówkę i zaciągając się podbił do baru, gdzie rozejrzał za kimś z obsługi.
- "Muzyczna kawiarnia"? - przeczytał z lekkim zaciekawieniem, po czym zajrzał do środka. Z miejsca uderzyła go woń perfum i dym papierosów - coś co raczej nie brzmi zbyt atrakcyjnie, a jednak skojarzyło mu się z domem i tym bardziej zachęciło do wejścia. Sam także wyciągnął prawie pustą paczkę najtańszych fajek i jednorazową zapalniczkę z półnagą, pinupową panienką. Podpalił końcówkę i zaciągając się podbił do baru, gdzie rozejrzał za kimś z obsługi.
Remi Thibault
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Jednym z pierwszych miejsc, jakie znalazła po wyjściu do miast Australijka, była właśnie ta kawiarnia. Żywiła więc do niej jakiś tam sentyment, który z czasem przerodził się w coś głębokiego - na tyle, by wyraziła chęć podjęcia współpracy z właścicielem tego całkiem przyjemnego przybytku. Czuła się tutaj dobrze, więc nie widziała przeszkód w podjęciu pracy, która miała na celu pomoc w podreperowaniu jej funduszy, bez konieczności powrotu do domu, a także zajęcie częściowo czasu, podczas roku przerwy w nauce, który częściowo postanowiła, a częściowo musiała sobie zrobić.
Teraz, uśmiechając się delikatnie do mężczyzny stojącego po przeciwnej stronie baru, nieznacznie pokiwała parę razy głową, po czym podała mu skończone zamówienie i skasowała należność, odprowadzając jegomościa barwnym spojrzeniem. Wzrok długo jednak nie pozostał na jego plecach, bo szybko przeskoczył na nowego klienta, który wszedł do kawiarni i zbliżył się do lady. Szybkim ruchem odgarnęła opadające kosmyki za ucho i posłała mu firmowy uśmiech numer jeden, przeznaczony do witania nowych klientów.
- Hej. - przesunęła się w jego kierunku i zatrzymała na przeciwko. - Masz na coś ochotę? Polecam Czarnoksiężnika, albo Białego Maga, niektórzy mają z nimi niezły ubaw.
Teraz, uśmiechając się delikatnie do mężczyzny stojącego po przeciwnej stronie baru, nieznacznie pokiwała parę razy głową, po czym podała mu skończone zamówienie i skasowała należność, odprowadzając jegomościa barwnym spojrzeniem. Wzrok długo jednak nie pozostał na jego plecach, bo szybko przeskoczył na nowego klienta, który wszedł do kawiarni i zbliżył się do lady. Szybkim ruchem odgarnęła opadające kosmyki za ucho i posłała mu firmowy uśmiech numer jeden, przeznaczony do witania nowych klientów.
- Hej. - przesunęła się w jego kierunku i zatrzymała na przeciwko. - Masz na coś ochotę? Polecam Czarnoksiężnika, albo Białego Maga, niektórzy mają z nimi niezły ubaw.
Eunice Walker
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Chłopak nie zdążył się zastanowić co chce, albo raczej czy coś chce, gdy już stał twarzą w twarz z całkiem ładniutką, młodą barmanką. Szczerze mówiąc, jakkolwiek szowinistycznie by to nie zabrzmiało, spodziewał się faceta - ubranego w kamizelkę od garnituru, starszego pana jak z filmów, który czyści szklanice z grubego szkła swoją nieodzowną, białą szmatką. Zarazem ani przez moment Rem nie zamierzał ukrywać, że o wiele bardziej podoba mu się towarzystwo atrakcyjnej kobiety.
- Hej. - odpowiedział i wyszczerzył się jak ostatni jełop.
- A mogę mieć ochotę na ci...
- MIAU. - coś co zapowiadało się na wstęp do naprawdę słabego tekstu na podryw zostało przerwane przez donośne, jakby przywracające do porządku, miauknięcie. Jakimś cudem do kawiarni dostała się drobna, wyraźnie niecierpliwa kupka futra, która inteligentnymi, niebieskimi ślepiami wpatrywała się w wyrwanego z kontekstu rudzielca. Do przypominającej psią, ozdobionej ćwiekami obróżki przywiązany był pergamin. Jakim cudem nie zagubił się po drodze? Magia...
- Maui? - Francuz obejrzał się na zwierzaka, a za chwilę szybko zwrócił do barmanki.
- Erm, sorry, może tu zostać? Bo teraz, ten, no, nie odp-piszę... - wydukał, zacinając przy ostatni słowie. Nagle opuścił go cały rezon. Aż dziw, że ten wyglądający na dwadzieściaparę lat, ubrany w skórę niczym młody James Dean czarodziej potrafił aż tak się zmienić i to z tak śmieszne nieistotnego powodu. Stojący obok kocur zdawał się być nawykłym do czekania aż jego pan łaskawie powróci do niego myślami. Można nawet dać sobie głowę uciąć, że zwierz przewrócił oczami, słysząc żałosne tłumaczenia właściciela.
- Hej. - odpowiedział i wyszczerzył się jak ostatni jełop.
- A mogę mieć ochotę na ci...
- MIAU. - coś co zapowiadało się na wstęp do naprawdę słabego tekstu na podryw zostało przerwane przez donośne, jakby przywracające do porządku, miauknięcie. Jakimś cudem do kawiarni dostała się drobna, wyraźnie niecierpliwa kupka futra, która inteligentnymi, niebieskimi ślepiami wpatrywała się w wyrwanego z kontekstu rudzielca. Do przypominającej psią, ozdobionej ćwiekami obróżki przywiązany był pergamin. Jakim cudem nie zagubił się po drodze? Magia...
- Maui? - Francuz obejrzał się na zwierzaka, a za chwilę szybko zwrócił do barmanki.
- Erm, sorry, może tu zostać? Bo teraz, ten, no, nie odp-piszę... - wydukał, zacinając przy ostatni słowie. Nagle opuścił go cały rezon. Aż dziw, że ten wyglądający na dwadzieściaparę lat, ubrany w skórę niczym młody James Dean czarodziej potrafił aż tak się zmienić i to z tak śmieszne nieistotnego powodu. Stojący obok kocur zdawał się być nawykłym do czekania aż jego pan łaskawie powróci do niego myślami. Można nawet dać sobie głowę uciąć, że zwierz przewrócił oczami, słysząc żałosne tłumaczenia właściciela.
Remi Thibault
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Oczywiście, ShameCool&I.N.S, posiadało takiego na stanie - nieco podstarzałego, całkiem miłego czarodzieja, który również robił tutaj za barmana, który też, za stosunkowo niedługo, miał się pojawić w przybytku, pozwalając młodej dziewczynie na opuszczenie warty. Jak na razie jednak, to na jej barkach, i paru innych osób, znajdujących się na zapleczu, spoczywał los lokalu. Jej uśmiech przybrał nieco zakłopotany wyraz, gdy udało jej się zdefiniować nieco dokładniej jego spojrzenie i grymas, jaki sam jej posłał. Parsknęła też krótko, słysząc jego wstęp, do prawdopodobnie słabego podrywu, który na szczęście przerwał... kot? Co? Kot?
Pochyliła się nad ladą, rzucając spojrzeniem na futrzaste stworzenie, które znalazło się u stóp francuza. Zaraz jednak przeniosła spojrzenie na niego, przez chwilę wyraźnie rozważając jego słowa.
- Jak na razie - może, ale obawiam się, że długo nie będzie mógł tutaj zostać. I jeśli ktoś przyjdzie się poskarżyć, od razu musi stąd zniknąć. - Odparła, prostując się w końcu. Jej mogło być wszystko jedno, ale nie każdy przepadał za zwierzętami. Szczególnie, że kawiarnia nie była miejscem, gdzie takowe były często i miło widywane. Póki jednak staruszek nie przyszedł, a reszta nie widziała, wszystko było okej. Chyba.
- To em... studiujesz? Wyglądasz, jakbyś niedawno pojawił się w miasteczku, więc zgaduję, że jest to jedna z twoich pierwszych wycieczek po mieście.
Pochyliła się nad ladą, rzucając spojrzeniem na futrzaste stworzenie, które znalazło się u stóp francuza. Zaraz jednak przeniosła spojrzenie na niego, przez chwilę wyraźnie rozważając jego słowa.
- Jak na razie - może, ale obawiam się, że długo nie będzie mógł tutaj zostać. I jeśli ktoś przyjdzie się poskarżyć, od razu musi stąd zniknąć. - Odparła, prostując się w końcu. Jej mogło być wszystko jedno, ale nie każdy przepadał za zwierzętami. Szczególnie, że kawiarnia nie była miejscem, gdzie takowe były często i miło widywane. Póki jednak staruszek nie przyszedł, a reszta nie widziała, wszystko było okej. Chyba.
- To em... studiujesz? Wyglądasz, jakbyś niedawno pojawił się w miasteczku, więc zgaduję, że jest to jedna z twoich pierwszych wycieczek po mieście.
Eunice Walker
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Oj, chyba jednak dobrze, że chłopaka zdezorientował kot, bo jeszcze by mu samoocena spadła przez to kobiece parsknięcie! Nie żeby już i tak znajdowała się poniżej poziomu morza...
Rem odchrząknął, z całych sił starając się zebrać do kupy i ponownie wejść w rolę pewnego siebie amanta. W końcu był singlem i to od urodzenia, a tu zdarzyło mu się zacząć zupełnie niewinną, niezobowiązującą rozmowę z osobą płci przeciwnej. Który nie starałby się wykorzystać okazji?
- T-ta, jasne. Ma się rozumieć. - uniósł kącik ust, potakując i zbierając jedną ręką kocię z podłogi. W drugiej wciąż trzymał szluga, co jakiś czas zaciągając się nim, jakby dla ukojenia nerwów. Właściwie to istniała duża szansa na to, że tylko dzięki papierosowi jeszcze w miarę płynnie się wysławiał. To żałosne i niemęskie, ale Francuzowi o wiele lepiej wychodziła gadka-szmatka ze zwierzętami, niż własnym gatunkiem. A kiedy rozmówczynią była kobieta...
"Cholera, jak ona to zawiązała..."
Mimo iż obie ręce miał zajęte, Thibault uparł się jak najszybciej odebrać korespondencję od pupila i chociaż nijak mu to nie wychodziło, ani przez moment nie wpadł na genialny pomysł odłożenia kota, czy chociaż fajka, winiąc za swe niepowodzenia prosty supełek przytrzymujący pergamin w miejscu. Zaaferowany wykonywaną czynnością, tylko po części słuchał dziewczyny.
- Taa, aha. Studiujesz. A co? - zerknął na nią, dopiero w tym momencie ogarniając o co mogło chodzić barmance.
- A-a... że ja! Tę, magię. No wiesz. - nie kurna, nie wie. Wcale nie są w mieście czarodziejów nazwanym jak miejsce z bajki! Chociaż ten typ tak już ma, że nie kwapi się do odpowiedzi, a jak już go na jakąś weźmie to na najbardziej lakoniczną z możliwych. Czy dało się po nim poznać tę skrytość, czy wyglądało to tylko na kolejne z jego nie-ogarnięć? Przy kimś tak zmiennym i wiecznie roztrzepanym naprawdę ciężko było mieć pewność co do czegokolwiek. I w międzyczasie, gdy Remi próbował zrobić wszystko na raz, udało mu się zmarnować większość papierosa (a nie wyglądał na takiego co stać na marnotrawstwo), poirytować własnego kota (i gdzie ta ręka do zwierząt?) oraz zapewne zrazić do siebie osobę, której sam zajął czas! Przypadek? Nie, to tylko Remi Thibault.
Rem odchrząknął, z całych sił starając się zebrać do kupy i ponownie wejść w rolę pewnego siebie amanta. W końcu był singlem i to od urodzenia, a tu zdarzyło mu się zacząć zupełnie niewinną, niezobowiązującą rozmowę z osobą płci przeciwnej. Który nie starałby się wykorzystać okazji?
- T-ta, jasne. Ma się rozumieć. - uniósł kącik ust, potakując i zbierając jedną ręką kocię z podłogi. W drugiej wciąż trzymał szluga, co jakiś czas zaciągając się nim, jakby dla ukojenia nerwów. Właściwie to istniała duża szansa na to, że tylko dzięki papierosowi jeszcze w miarę płynnie się wysławiał. To żałosne i niemęskie, ale Francuzowi o wiele lepiej wychodziła gadka-szmatka ze zwierzętami, niż własnym gatunkiem. A kiedy rozmówczynią była kobieta...
"Cholera, jak ona to zawiązała..."
Mimo iż obie ręce miał zajęte, Thibault uparł się jak najszybciej odebrać korespondencję od pupila i chociaż nijak mu to nie wychodziło, ani przez moment nie wpadł na genialny pomysł odłożenia kota, czy chociaż fajka, winiąc za swe niepowodzenia prosty supełek przytrzymujący pergamin w miejscu. Zaaferowany wykonywaną czynnością, tylko po części słuchał dziewczyny.
- Taa, aha. Studiujesz. A co? - zerknął na nią, dopiero w tym momencie ogarniając o co mogło chodzić barmance.
- A-a... że ja! Tę, magię. No wiesz. - nie kurna, nie wie. Wcale nie są w mieście czarodziejów nazwanym jak miejsce z bajki! Chociaż ten typ tak już ma, że nie kwapi się do odpowiedzi, a jak już go na jakąś weźmie to na najbardziej lakoniczną z możliwych. Czy dało się po nim poznać tę skrytość, czy wyglądało to tylko na kolejne z jego nie-ogarnięć? Przy kimś tak zmiennym i wiecznie roztrzepanym naprawdę ciężko było mieć pewność co do czegokolwiek. I w międzyczasie, gdy Remi próbował zrobić wszystko na raz, udało mu się zmarnować większość papierosa (a nie wyglądał na takiego co stać na marnotrawstwo), poirytować własnego kota (i gdzie ta ręka do zwierząt?) oraz zapewne zrazić do siebie osobę, której sam zajął czas! Przypadek? Nie, to tylko Remi Thibault.
Remi Thibault
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
Spojrzenie kolorowych oczu przeniosło się z twarzy Remiego na jego ręce, które zajęte kotem i papierosem, każde jednym, próbowały obejść brak trzeciej koleżanki i uporać się z problemem węzła, którym do zwierzęcia przymocowano wiadomość. Przez chwilę przyglądała mu się wyraźnie zaintrygowana, śledząc kolejne, niezborne ruchy. Uśmiechnęła się w końcu do siebie delikatnie słysząc, że chłopak wyraźnie zbyt zaaferowany całym zadaniem, nie do końca słucha jej. Nie miała mu jednak tego za złe: nie każdy w końcu potrafił sobie poradzić z tak banalnym zadaniem jak rozwiązanie supełka.
- Studiowałam raczej. Na wydziale obrony przed czarną magią. Jak łapać magiczne stworzenia. - wyjaśniła mu, posyłając wyraźnie rozbawiony uśmiech. Mimo jego roztrzepania i lakonicznej odpowiedzi, którą z powodzeniem można było wziąć za brak chęci do rozmowy, nie wydawała się zrażać do niego. Zamiast odejść na drugi koniec baru i zająć się czymkolwiek innym, jak rozmową z potencjalnym klientem, wciąż sterczała przed nim, z piegowatą buzią przyozdobioną delikatnym uśmiechem.
- Daj, pomogę ci. - w końcu pochyliła się nad blatem i wyciągnęła ku zwierzęciu ręce, najpierw gładząc go lekko po głowie, a potem zabierając się za rozplątanie węzełka, który w morderczym uścisku trzymał skrawek zapisanego papieru. Uporała się z nim błyskawicznie i wyciągnęła wiadomość ku Remiemu, podając mu ją.
- Studiowałam raczej. Na wydziale obrony przed czarną magią. Jak łapać magiczne stworzenia. - wyjaśniła mu, posyłając wyraźnie rozbawiony uśmiech. Mimo jego roztrzepania i lakonicznej odpowiedzi, którą z powodzeniem można było wziąć za brak chęci do rozmowy, nie wydawała się zrażać do niego. Zamiast odejść na drugi koniec baru i zająć się czymkolwiek innym, jak rozmową z potencjalnym klientem, wciąż sterczała przed nim, z piegowatą buzią przyozdobioną delikatnym uśmiechem.
- Daj, pomogę ci. - w końcu pochyliła się nad blatem i wyciągnęła ku zwierzęciu ręce, najpierw gładząc go lekko po głowie, a potem zabierając się za rozplątanie węzełka, który w morderczym uścisku trzymał skrawek zapisanego papieru. Uporała się z nim błyskawicznie i wyciągnęła wiadomość ku Remiemu, podając mu ją.
Eunice Walker
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
"Następnym razem powiem jej by wysłała maila."
Rudzielec zmarszczył brwi w zamyśle, na krótką chwilę zapominając co do tej pory robił i czemu się aż tak spieszył. Błyskawiczne wspominki jakie go naszły oscylowały wokół uprzedniej szkoły do jakiej uczęszczał oraz nienawiści jaką ów budynek darzył wszelki sprzęt elektroniczny, uniemożliwiając nawet słuchanie głupiej empetrójki, o zagrywaniu się w Larę Croft nie wspomniawszy. Tak... Oto właśnie plusy posiadania rodzica mugola - wiedza o nowinkach technologicznych i łatwość w posługiwaniu się nimi z pewnością w jakimś stopniu poszerzały horyzonty. Gorzej, że wiązało się z nimi również nieuchronne uzależnienie od łatwego i szybkiego dostępu do informacji z całego globu. Ciężko było potem przestawić się na... sowy. Naprawdę ciężko. Tym bardziej Remiemu zależało na wykorzystywaniu cholernego futrzaka, choćby wymagało to od niego rzucenia aż dwóch czarów za każdym razem jak chciał napisać matce, że wpadnie do domu na weekend. Jakkolwiek upierdliwe, przynajmniej pozwalało mu skorzystać z cząstki rzeczy, jakie wbito mu do łba w Akademii Beauxbatons.
"Chociaż pewnie i tak nie udałoby mi się odpisać na terenie uczelni. Merde!"
On potrafił tak długo i namiętnie - robił coś, najlepiej multum rzeczy na raz, aż nagle zawieszał się, pogrążając we własnych rozważaniach, zupełnie nie rejestrując upływu czasu. Do rzeczywistości przywracał go dopiero bodziec z zewnątrz - w tym wypadku smukła ręka, która sięgnęła po wynudzonego, wciąż trzymanego niemal pod pachą kocura.
- ...huh? - Thibault obejrzał się nieprzytomnie na barmankę, z nagła ogarniając, gdzie jest i co się dzieje. Posłał dziewczynie zakłopotany uśmiech, oddając jej zwierzę i przytykając tlącą się resztkę filtra do ust tylko by zaraz zerknąć na nią, westchnąć i zmielić w dłoni, dogaszając.
- Sorry. Mam taki... zalatany dzień. Dopiero co przyjechałem (przyleciałem?)... - przy ostatnim zdaniu chłopak wyraźnie się zawahał, co w jego przypadku było w dużej mierze spowodowane nawykiem mieszkania i obracania się wśród niemagicznych. Z oczywistych względów musiał nauczyć się niewplatania zbyt podejrzanych określeń do rozmowy, choćby były jak najbardziej prawdziwe. Chociaż palnięcie czegoś niestosownego przy znajomych to jeszcze pikuś, bo zawsze dałoby się ich może jeszcze przekonać, że zwyczajnie zwariował, albo się mocno zgrywa. Jeśli jednak się nadto denerwował... Cóż, powiedzmy, że nie raz obrywał za coś na co nie czuje by miał szczególny wpływ. W tym momencie przydają się fajki, które chociaż trochę koją nerwy.
- Dzięki... śliczna. - odebrawszy list, który szybko schował do kieszeni skórzanej kurtki, chłopak przekrzywił lekko głowę, próbując przypomnieć sobie imię nowej znajomej. Czy oni w ogóle się sobie przedstawiali? Już zapomniał... Na wszelki wypadek wybrał więc pójście na łatwiznę i zakończył komplementem oraz kolejnym, na wpół nieśmiałym, na wpół szelmowskim uśmiechem.
Rudzielec zmarszczył brwi w zamyśle, na krótką chwilę zapominając co do tej pory robił i czemu się aż tak spieszył. Błyskawiczne wspominki jakie go naszły oscylowały wokół uprzedniej szkoły do jakiej uczęszczał oraz nienawiści jaką ów budynek darzył wszelki sprzęt elektroniczny, uniemożliwiając nawet słuchanie głupiej empetrójki, o zagrywaniu się w Larę Croft nie wspomniawszy. Tak... Oto właśnie plusy posiadania rodzica mugola - wiedza o nowinkach technologicznych i łatwość w posługiwaniu się nimi z pewnością w jakimś stopniu poszerzały horyzonty. Gorzej, że wiązało się z nimi również nieuchronne uzależnienie od łatwego i szybkiego dostępu do informacji z całego globu. Ciężko było potem przestawić się na... sowy. Naprawdę ciężko. Tym bardziej Remiemu zależało na wykorzystywaniu cholernego futrzaka, choćby wymagało to od niego rzucenia aż dwóch czarów za każdym razem jak chciał napisać matce, że wpadnie do domu na weekend. Jakkolwiek upierdliwe, przynajmniej pozwalało mu skorzystać z cząstki rzeczy, jakie wbito mu do łba w Akademii Beauxbatons.
"Chociaż pewnie i tak nie udałoby mi się odpisać na terenie uczelni. Merde!"
On potrafił tak długo i namiętnie - robił coś, najlepiej multum rzeczy na raz, aż nagle zawieszał się, pogrążając we własnych rozważaniach, zupełnie nie rejestrując upływu czasu. Do rzeczywistości przywracał go dopiero bodziec z zewnątrz - w tym wypadku smukła ręka, która sięgnęła po wynudzonego, wciąż trzymanego niemal pod pachą kocura.
- ...huh? - Thibault obejrzał się nieprzytomnie na barmankę, z nagła ogarniając, gdzie jest i co się dzieje. Posłał dziewczynie zakłopotany uśmiech, oddając jej zwierzę i przytykając tlącą się resztkę filtra do ust tylko by zaraz zerknąć na nią, westchnąć i zmielić w dłoni, dogaszając.
- Sorry. Mam taki... zalatany dzień. Dopiero co przyjechałem (przyleciałem?)... - przy ostatnim zdaniu chłopak wyraźnie się zawahał, co w jego przypadku było w dużej mierze spowodowane nawykiem mieszkania i obracania się wśród niemagicznych. Z oczywistych względów musiał nauczyć się niewplatania zbyt podejrzanych określeń do rozmowy, choćby były jak najbardziej prawdziwe. Chociaż palnięcie czegoś niestosownego przy znajomych to jeszcze pikuś, bo zawsze dałoby się ich może jeszcze przekonać, że zwyczajnie zwariował, albo się mocno zgrywa. Jeśli jednak się nadto denerwował... Cóż, powiedzmy, że nie raz obrywał za coś na co nie czuje by miał szczególny wpływ. W tym momencie przydają się fajki, które chociaż trochę koją nerwy.
- Dzięki... śliczna. - odebrawszy list, który szybko schował do kieszeni skórzanej kurtki, chłopak przekrzywił lekko głowę, próbując przypomnieć sobie imię nowej znajomej. Czy oni w ogóle się sobie przedstawiali? Już zapomniał... Na wszelki wypadek wybrał więc pójście na łatwiznę i zakończył komplementem oraz kolejnym, na wpół nieśmiałym, na wpół szelmowskim uśmiechem.
Remi Thibault
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
- Nie szkodzi. Pierwszy dzień zawsze jest zakręcony. Ja sama niedawno przyjechałam. Rozpakowywanie się, ogarnianie wszystkiego... to czasem zbija z tropu. - posłała mu delikatny uśmiech. Co prawda to niedawno było jakiś miesiąc temu, gdy próbowała podjąć pracę, co dość szybko jej się udało, bo po obronieniu pracy siedziała w rodzinnej Australii, ale pamiętała jak wyglądał rok zeszły i jeszcze wcześniejsze, nie mówiąc już o pierwszym, kiedy wszystko tutaj było dla niej nowe i nieznane. Teraz jednak czuła się jak ryba w wodzie i dość szybko się aklimatyzowała. Tak na prawdę najtrudniejsze dla niej było przyzwyczajenie się do temperatury, która była o wiele niższa jak w jej rodzinnym kraju, na szczęście Japonia mniej więcej ją do tego przyzwyczaiła.
- Nie ma za co. I mam na imię Eunice. - przedstawiła się jeszcze, tłamsząc w sobie chęć strzelenia w tym momencie Remiego w twarz. Nie jej było oceniać swoją urodę, ale w tym momencie chłopak brzmiał jak tani amant. Jedyne, co go broniło to fakt, że znajdowała się aktualnie po nieodpowiedniej stronie lady. On był klientem, ona pracownikiem. Musiała być więc grzeczna i ładnie się uśmiechać.
- To w końcu co studiujesz?
Próbowała w jakiś sposób pociągnąć dalej rozmowę. Zatrzymać, albo nawet i w jakiś dziwny sposób zachęcić go, by coś kupił. W końcu halo - był to lokal, stał przy barze, mógł być na tyle uprzejmy, żeby jednak spełnić swój obowiązek. Stała więc przed nim, z delikatnym, miłym uśmiechem przyklejonym do warg i ciepłym spojrzeniem, którym lustrowała go bez zażenowania.
- Nie ma za co. I mam na imię Eunice. - przedstawiła się jeszcze, tłamsząc w sobie chęć strzelenia w tym momencie Remiego w twarz. Nie jej było oceniać swoją urodę, ale w tym momencie chłopak brzmiał jak tani amant. Jedyne, co go broniło to fakt, że znajdowała się aktualnie po nieodpowiedniej stronie lady. On był klientem, ona pracownikiem. Musiała być więc grzeczna i ładnie się uśmiechać.
- To w końcu co studiujesz?
Próbowała w jakiś sposób pociągnąć dalej rozmowę. Zatrzymać, albo nawet i w jakiś dziwny sposób zachęcić go, by coś kupił. W końcu halo - był to lokal, stał przy barze, mógł być na tyle uprzejmy, żeby jednak spełnić swój obowiązek. Stała więc przed nim, z delikatnym, miłym uśmiechem przyklejonym do warg i ciepłym spojrzeniem, którym lustrowała go bez zażenowania.
Eunice Walker
Re: Muzyczna kawiarnia jazzowa "ShameCool&I.N.S."
- Tak, dokładnie! - ochoczo przytaknął, jak raz czując się faktycznie zrozumianym. To była tak miła odmiana, że od razu poczuł jeszcze większą sympatię do prawie obcej mu kobiety.
- Eunice... - powtórzył, zamyślając się.
"Siostra Mary Eunice była całkiem niezła w AHS. I do tego blondynka. Kurna, co ja bym dał za taką siostrę. Może bym nawet zaczął chodzić znowu do kościoła. Chociaż zostanie z nią sam na sam niekoniecznie dobrze by się skończyło..."
Ach, tak. Mugolskie seriale - oto coś, co Remi od zawsze uwielbiał, na równi z grami komputerowymi. Książki tykał niechętnie, ale jeśli historia opowiadana była na ekranie, czy to z jego udziałem czy bez, wtedy potrafił się mocno wciągnąć i jeszcze długi czas zachwycać ulubioną postacią, szczególnie jeśli była żeńska. Czy było to normalne? Nie wiedział, ale nie zdziwiłoby go, gdyby nie. Od zawsze wmawiano mu, że jest inny, więc kolejne "zboczenie" tylko potwierdziłoby wszystko to czego zawsze musiał słuchać na swój temat. Mimo to wolał nie sprawdzać i nie afiszować się ze swoimi zainteresowaniami... ani w ogóle z całym sobą. Także komentarz dotyczący znajomości już kogoś o podobnym imieniu chłopak zdusił w sobie i po raz kolejny wyrwany z zamyślenia, trochę nieprzytomnie zerknął na rozmówczynię.
- Magię. - mruknął krótko i wyciągnął rękę by pogłaskać kota. Kontakt ze zwierzętami zawsze go relaksował. To plus fala wspomnień związana z ulubionym serialem pozwoliły mu już do końca się uspokoić, choć zarazem po raz kolejny spowodowały, że młody zagubił się w swoim własnym świecie, nie zwracając uwagi na otoczenie. "Taniemu amantowi" podryw szedł gorzej niż źle, nawet jeśli zapomnieć mu słabe komplementy. Nie ignorował rozmówczyni naumyślnie, lecz efekt był taki sam - marnował jej czas, nawet tego nie zauważając. Do takiego potrzebna była anielska cierpliwość... Na szczęście dla kobiety, młody dosyć szybko ogarnął jak bardzo nadużywał jej... gościnności? Uwagi? No, wiadomo. Nie chcąc dłużej się narzucać, a nie mając jednak zamiaru wydawać resztek oszczędności w barze, szybko zgarnął kota, upewnił się, że zabrał list i pożegnawszy się oddalił w swoją stronę.
[ztx2]
Eunice Walker: dodano 2 PD
Remi Thibaut: dodano 2 PD
- Eunice... - powtórzył, zamyślając się.
"Siostra Mary Eunice była całkiem niezła w AHS. I do tego blondynka. Kurna, co ja bym dał za taką siostrę. Może bym nawet zaczął chodzić znowu do kościoła. Chociaż zostanie z nią sam na sam niekoniecznie dobrze by się skończyło..."
Ach, tak. Mugolskie seriale - oto coś, co Remi od zawsze uwielbiał, na równi z grami komputerowymi. Książki tykał niechętnie, ale jeśli historia opowiadana była na ekranie, czy to z jego udziałem czy bez, wtedy potrafił się mocno wciągnąć i jeszcze długi czas zachwycać ulubioną postacią, szczególnie jeśli była żeńska. Czy było to normalne? Nie wiedział, ale nie zdziwiłoby go, gdyby nie. Od zawsze wmawiano mu, że jest inny, więc kolejne "zboczenie" tylko potwierdziłoby wszystko to czego zawsze musiał słuchać na swój temat. Mimo to wolał nie sprawdzać i nie afiszować się ze swoimi zainteresowaniami... ani w ogóle z całym sobą. Także komentarz dotyczący znajomości już kogoś o podobnym imieniu chłopak zdusił w sobie i po raz kolejny wyrwany z zamyślenia, trochę nieprzytomnie zerknął na rozmówczynię.
- Magię. - mruknął krótko i wyciągnął rękę by pogłaskać kota. Kontakt ze zwierzętami zawsze go relaksował. To plus fala wspomnień związana z ulubionym serialem pozwoliły mu już do końca się uspokoić, choć zarazem po raz kolejny spowodowały, że młody zagubił się w swoim własnym świecie, nie zwracając uwagi na otoczenie. "Taniemu amantowi" podryw szedł gorzej niż źle, nawet jeśli zapomnieć mu słabe komplementy. Nie ignorował rozmówczyni naumyślnie, lecz efekt był taki sam - marnował jej czas, nawet tego nie zauważając. Do takiego potrzebna była anielska cierpliwość... Na szczęście dla kobiety, młody dosyć szybko ogarnął jak bardzo nadużywał jej... gościnności? Uwagi? No, wiadomo. Nie chcąc dłużej się narzucać, a nie mając jednak zamiaru wydawać resztek oszczędności w barze, szybko zgarnął kota, upewnił się, że zabrał list i pożegnawszy się oddalił w swoją stronę.
[ztx2]
Eunice Walker: dodano 2 PD
Remi Thibaut: dodano 2 PD
Remi Thibault