Francja
Strona 1 z 1 • Share
Francja
Republika Francuska to państwo, którego część metropolitarna znajduje się w Europie Zachodniej, posiadające także zamorskie terytoria na innych kontynentach. Francja metropolitarna rozciąga się od Morza Śródziemnego na południu do kanału La Manche i Morza Północnego na północy, oraz od Renu na wschodzie do Zatoki Biskajskiej na zachodzie. Francuzi często nazywają swój kraj l’Hexagone (sześciokąt) – pochodzi to od kształtu Francji metropolitarnej.
źródło: wikipedia.org
Veneficium
Re: Francja
Paryż, Kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny
Remiemu i Ann tylko cudem udało się wbiec do kościoła zanim zaczęła się msza. Rudzielec klął w myślach na samego siebie, że marnował czas na obściskiwanie w łóżku z dziewczyną, zamiast zebrać się wcześniej, lecz momentalnie o tym zapomniał, gdy wszedł do budynku i zasiadł w wolnej ławie. I też od tej pory zupełnie się wyłączył, modląc w swoim tempie, zupełnie nie zważając na zachowanie ludzi wokół. Ponieważ był tu stałym bywalcem, nikt go nie zaczepiał i nawet nie próbował podawać mu ręki w czasie przekazywania znaku pokoju, ani podsuwać pod nos tacy. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Remi tak naprawdę nie przychodził na czas mszy by brać w niej czynny udział, lecz po to by na swój własny, indywidualny sposób porozmawiać z Bogiem.
Po mszy rudzielec ruszył do spowiedzi, lecz tym razem siedział w niej widocznie dłużej niż zazwyczaj. Oczywiście Ann nie była w stanie tego zauważyć, gdyż nie miała porównania i jedynym co mogło zwrócić jej uwagę było to, że w pewnym momencie ojciec Florentin wyjrzał na nią z konfesjonału, przy czym nawet nie próbował udawać, że się rozgląda za kimś innym, bo wyraźnie wypatrzył właśnie ją z tłumu, obczaił i zaraz zniknął znowu za drzwiczkami. Po "bólu" obaj panowie rozmawiali jeszcze chwilę poza budką, choć wciąż kawałek od Annabell. Z ich dyskusji w ojczystym języku najwięcej dało się wyłapać ze strony Rema, który mówił o wiele głośniej od księdza, co chwila mu potakując i zapewniając, że zamierza się poprawić. Dopiero na sam koniec, gdy znerwicowany, choć widocznie usatysfakcjonowany chłopak wyszedł pierwszy na dwór by zapalić, ojciec Florentin zatrzymał na moment Ann, uśmiechając się do niej życzliwie.
"Kłopotliwego sobie wybrałaś, moja droga, ale zapewniam cię, że nie pożałujesz. To dobry chłopak - serce ma we właściwym miejscu. Trochę nierozgarnięty, jednak wierzę, że dasz sobie radę. Bóg wam błogosławi."
Czy musiał jej to mówić? Nie. Czy już sama to wszystko wiedziała? Zapewne tak. Mimo to ojciec Florentin pożegnał czarownicę takimi właśnie słowami, życząc jej na koniec miłego dnia i żywiąc nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkają na mszy. Przed kościołem czekał na nią już Remi, który właśnie odpalał drugiego fajka. Złapawszy ukochaną za dłoń, oboje ruszyli do domu metamorfomaga.
[zt]
Dodano 1 PD
Remiemu i Ann tylko cudem udało się wbiec do kościoła zanim zaczęła się msza. Rudzielec klął w myślach na samego siebie, że marnował czas na obściskiwanie w łóżku z dziewczyną, zamiast zebrać się wcześniej, lecz momentalnie o tym zapomniał, gdy wszedł do budynku i zasiadł w wolnej ławie. I też od tej pory zupełnie się wyłączył, modląc w swoim tempie, zupełnie nie zważając na zachowanie ludzi wokół. Ponieważ był tu stałym bywalcem, nikt go nie zaczepiał i nawet nie próbował podawać mu ręki w czasie przekazywania znaku pokoju, ani podsuwać pod nos tacy. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Remi tak naprawdę nie przychodził na czas mszy by brać w niej czynny udział, lecz po to by na swój własny, indywidualny sposób porozmawiać z Bogiem.
Po mszy rudzielec ruszył do spowiedzi, lecz tym razem siedział w niej widocznie dłużej niż zazwyczaj. Oczywiście Ann nie była w stanie tego zauważyć, gdyż nie miała porównania i jedynym co mogło zwrócić jej uwagę było to, że w pewnym momencie ojciec Florentin wyjrzał na nią z konfesjonału, przy czym nawet nie próbował udawać, że się rozgląda za kimś innym, bo wyraźnie wypatrzył właśnie ją z tłumu, obczaił i zaraz zniknął znowu za drzwiczkami. Po "bólu" obaj panowie rozmawiali jeszcze chwilę poza budką, choć wciąż kawałek od Annabell. Z ich dyskusji w ojczystym języku najwięcej dało się wyłapać ze strony Rema, który mówił o wiele głośniej od księdza, co chwila mu potakując i zapewniając, że zamierza się poprawić. Dopiero na sam koniec, gdy znerwicowany, choć widocznie usatysfakcjonowany chłopak wyszedł pierwszy na dwór by zapalić, ojciec Florentin zatrzymał na moment Ann, uśmiechając się do niej życzliwie.
"Kłopotliwego sobie wybrałaś, moja droga, ale zapewniam cię, że nie pożałujesz. To dobry chłopak - serce ma we właściwym miejscu. Trochę nierozgarnięty, jednak wierzę, że dasz sobie radę. Bóg wam błogosławi."
Czy musiał jej to mówić? Nie. Czy już sama to wszystko wiedziała? Zapewne tak. Mimo to ojciec Florentin pożegnał czarownicę takimi właśnie słowami, życząc jej na koniec miłego dnia i żywiąc nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkają na mszy. Przed kościołem czekał na nią już Remi, który właśnie odpalał drugiego fajka. Złapawszy ukochaną za dłoń, oboje ruszyli do domu metamorfomaga.
[zt]
Dodano 1 PD
Remi Thibault
Re: Francja
Ann czuła się dość niepewnie wchodząc do tej wypełnionej ludźmi budowli, ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Dobrze, że włosy zbrązowiały jej jeszcze zanim tutaj weszła, bo para metamorfomagów miałaby dodatkowe zmartwienie na głowie, gdyby wygląd czarownicy zaczął wariować przy tak wielu mugolach. A dlaczego zbrązowiała zapytacie? To proste, jej podświadomość uznała, że w ten sposób dziewczyna będzie się mniej rzucała w oczy. Może i niemagiczni również od kilku lat farbowali włosy na mniej spotykane w naturze kolory, ale nadal stanowili oni mniejszość i ściągali na siebie spojrzenia innych.
Islandka usiadła grzecznie w ławce obok Remiego i starała się nie wyróżniać. Dyskretnie rozglądała się po całym kościele, starała się zrozumieć, co się dzieje i porównać z tym, co jeszcze pamiętała. W pewnym momencie jednak i ona się wyłączyła, bo o ile momentami mówili oni z sensem, o tyle przez większość czasu dziwnie bredzili.
Nadal tego wszystkiego nie rozumiem, całej tej religii. Czy ci wszyscy ludzie naprawdę nie zastanawiają się nad tymi wszystkimi sprzecznościami jakie widać w Kościele? Albo kupowanie odpustów... nie, to było kiedyś. Chwila, ksiądz obecnie też chodzi i zbiera pieniądze, ale za przychodzenie tutaj się przecież nie płaci. Czy dobrowolne datki nie powinny być dyskretne? Gdzieś o tym kiedyś wspominano... Jezus tego uczył? Nie pamiętam. Tak samo z tym przerażeniem po popełnieniu grzechu. Dlaczego Remi tak strasznie kłócił się zemną o dobroć Boga, który jest ponoć najczystszą odmianą dobra?
Westchnęła ciężko i przeniosła wzrok na bawiące się w przedniej ławce dziecko, gdy tylko na nią spojrzało, Ann uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i dyskretnie mu pomachała. Miała straszną słabość do dzieci, co można było zauważyć już dawno. Za każdym razem, gdy w rodzinie rodziła się jakaś nowa kruszyna, Ana zawsze była pierwszą ciocią wyrywającą się do jego bawienia i nawet godziny zabawy z takim brzdącem jej nie nudziły. Nie bez powodu dostała też różdżkę z grzebieniem kurolisza, która była przecież idealna dla przyszłych matek.
Kiedy tak się nad tym zastanawiała, jej myśli jakoś same zboczyły na temat tamtej sobotniej nocy, ale kazały jej zastanowić się nad nią pod nieco innym kontem, uświadamiając ją, że w teorii sama mogła już tu być przyszłą matką. W przeciwieństwie do większości dziewczyn w jej wieku, przyjęła tę wiadomość bardzo naturalnie i nie doznała ataku paniki, który nakazałby jej pędem ruszyć po test ciążowy, by kompletnie się załamać albo poczuć wreszcie ulgę. Nie, jej ta wizja zupełnie nie przerażała, a może nawet cieszyła? Gdy tylko o tym pomyślała, jej spojrzenie jakoś samo powędrowało na rudzielca obok, co po chwili ostudziło jej zapał. Nie, normalni ludzie mieli inne priorytety i nie myśleli teraz o takich rzeczach. Już sama wizja przerażenia, jakie wywołałaby w nim informacja o ciąży sprawiła, że Ann od razu postanowiła odsunąć od siebie myśli związane z zakładaniem rodziny i skupić się na czymś innym.
Msza wreszcie dobiegła końca, co czarownica przyjęła z pewną ulgą. Nie to, że jej się jakoś specjalnie nudziło, bo po odpłynięciu myślami była gotowa siedzieć tu i kilka godzin, ale wszyscy ci ludzie dookoła. Był poniedziałek, więc kościół nie pękał w szwach, ale za to Islandka odnosiła dziwne wrażenie, że wszystkie te osoby co jakiś czas w ich kierunku zerkają. Przez moment nawet zmartwiła się, że zrobiła coś dziwnego albo jej włosy zaczęły coś odwalać, ale nie. Wydawało jej się tylko? Może.
Kiedy Remi poszedł do spowiedzi, Ana przesiadła się trochę bliżej konfesjonału żeby nie zostawiał jej tam tak zupełnie samej. Czekając na niego, znowu odbiegła myślami w kierunku rozważań na temat tej religii. Na ziemię ściągnął ją dopiero widocznie wychylający się z budki ksiądz, który uważnie zmierzył ją wzrokiem, wywołując w dziewczynie pewien niepokój. Nie dość, że wepchnięto ją do zupełnie obcego świata, to jeszcze czuła się jak jakaś dziwaczna atrakcja. Niby sama się na to wszystko zgodziła, ale teraz chciała stąd już po prostu wyjść, więc gdy tylko Remi zakończył rozmawiać z kapłanem, czarownica już chciała podążyć za nim, ale starszy mężczyzna postanowił ją jeszcze powstrzymać. Dziewczyna już od dawna wyglądała na wypłoszoną i teraz tylko się to pogorszyło, ale dzielnie zachowywała kolor, uśmiechała się co jakiś czas i grzecznie potakiwała. Kiedy wreszcie ją uwolniono, pognała w kierunku Francuza, który ją tutaj zaciągnął.
[z/t]
Dodano 1 PD
Islandka usiadła grzecznie w ławce obok Remiego i starała się nie wyróżniać. Dyskretnie rozglądała się po całym kościele, starała się zrozumieć, co się dzieje i porównać z tym, co jeszcze pamiętała. W pewnym momencie jednak i ona się wyłączyła, bo o ile momentami mówili oni z sensem, o tyle przez większość czasu dziwnie bredzili.
Nadal tego wszystkiego nie rozumiem, całej tej religii. Czy ci wszyscy ludzie naprawdę nie zastanawiają się nad tymi wszystkimi sprzecznościami jakie widać w Kościele? Albo kupowanie odpustów... nie, to było kiedyś. Chwila, ksiądz obecnie też chodzi i zbiera pieniądze, ale za przychodzenie tutaj się przecież nie płaci. Czy dobrowolne datki nie powinny być dyskretne? Gdzieś o tym kiedyś wspominano... Jezus tego uczył? Nie pamiętam. Tak samo z tym przerażeniem po popełnieniu grzechu. Dlaczego Remi tak strasznie kłócił się zemną o dobroć Boga, który jest ponoć najczystszą odmianą dobra?
Westchnęła ciężko i przeniosła wzrok na bawiące się w przedniej ławce dziecko, gdy tylko na nią spojrzało, Ann uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i dyskretnie mu pomachała. Miała straszną słabość do dzieci, co można było zauważyć już dawno. Za każdym razem, gdy w rodzinie rodziła się jakaś nowa kruszyna, Ana zawsze była pierwszą ciocią wyrywającą się do jego bawienia i nawet godziny zabawy z takim brzdącem jej nie nudziły. Nie bez powodu dostała też różdżkę z grzebieniem kurolisza, która była przecież idealna dla przyszłych matek.
Kiedy tak się nad tym zastanawiała, jej myśli jakoś same zboczyły na temat tamtej sobotniej nocy, ale kazały jej zastanowić się nad nią pod nieco innym kontem, uświadamiając ją, że w teorii sama mogła już tu być przyszłą matką. W przeciwieństwie do większości dziewczyn w jej wieku, przyjęła tę wiadomość bardzo naturalnie i nie doznała ataku paniki, który nakazałby jej pędem ruszyć po test ciążowy, by kompletnie się załamać albo poczuć wreszcie ulgę. Nie, jej ta wizja zupełnie nie przerażała, a może nawet cieszyła? Gdy tylko o tym pomyślała, jej spojrzenie jakoś samo powędrowało na rudzielca obok, co po chwili ostudziło jej zapał. Nie, normalni ludzie mieli inne priorytety i nie myśleli teraz o takich rzeczach. Już sama wizja przerażenia, jakie wywołałaby w nim informacja o ciąży sprawiła, że Ann od razu postanowiła odsunąć od siebie myśli związane z zakładaniem rodziny i skupić się na czymś innym.
Msza wreszcie dobiegła końca, co czarownica przyjęła z pewną ulgą. Nie to, że jej się jakoś specjalnie nudziło, bo po odpłynięciu myślami była gotowa siedzieć tu i kilka godzin, ale wszyscy ci ludzie dookoła. Był poniedziałek, więc kościół nie pękał w szwach, ale za to Islandka odnosiła dziwne wrażenie, że wszystkie te osoby co jakiś czas w ich kierunku zerkają. Przez moment nawet zmartwiła się, że zrobiła coś dziwnego albo jej włosy zaczęły coś odwalać, ale nie. Wydawało jej się tylko? Może.
Kiedy Remi poszedł do spowiedzi, Ana przesiadła się trochę bliżej konfesjonału żeby nie zostawiał jej tam tak zupełnie samej. Czekając na niego, znowu odbiegła myślami w kierunku rozważań na temat tej religii. Na ziemię ściągnął ją dopiero widocznie wychylający się z budki ksiądz, który uważnie zmierzył ją wzrokiem, wywołując w dziewczynie pewien niepokój. Nie dość, że wepchnięto ją do zupełnie obcego świata, to jeszcze czuła się jak jakaś dziwaczna atrakcja. Niby sama się na to wszystko zgodziła, ale teraz chciała stąd już po prostu wyjść, więc gdy tylko Remi zakończył rozmawiać z kapłanem, czarownica już chciała podążyć za nim, ale starszy mężczyzna postanowił ją jeszcze powstrzymać. Dziewczyna już od dawna wyglądała na wypłoszoną i teraz tylko się to pogorszyło, ale dzielnie zachowywała kolor, uśmiechała się co jakiś czas i grzecznie potakiwała. Kiedy wreszcie ją uwolniono, pognała w kierunku Francuza, który ją tutaj zaciągnął.
[z/t]
Dodano 1 PD
Annabella Greenforest