Na Ostatnią Chwilę
Strona 1 z 1 • Share
Na Ostatnią Chwilę
Spory salon jubilerski umieszczony w rogu kamienicy i utrzymany wewnątrz w barwach bieli i srebra. Przy trzech ścianach stoją przeszklone i magicznie zabezpieczone gabloty, za którymi pysznią się kolie, wisiorki, korale, łańcuszki, diademy i bransoletki. W centrum sporej sali stoi też wysepka o kształcie heksagonu, będąca jednocześnie przeszkloną ladą, za którą wytrwale stoi uprzejmy i elegancki konsultant przybrany w skrojony na miarę garnitur. Za szkłem lady znajdują się mniejsze okazy biżuterii jak pierścionki, kolczyki i spinki do mankietów.
- CENNIK:
- CENY SĄ ORIENTACYJNE I UZALEŻNIONE OD WIELKOŚCI I KSZTAŁTU BIŻUTERII ORAZ PRYWATNYCH UPODOBAŃ KLIENTA!
Kolie:
~150 G - 1500 G
Wisiorki:
~ 10G - 250 G
Korale:
~ 25 G - 850 G
Łańcuszki:
~ 10 G - 22 G
Diademy:
~ 50 G - 3500 G
Bransoletki:
~ 40 G - 200 G
Pierścionki:
~ 40 G - 380 G
Kolczyki:
~ 50 G - 275 G
Spinki do mankietów:
~ 55 G - 125 G
ZATRUDNIENI:
• wolne
• wolne
Veneficium
Re: Na Ostatnią Chwilę
Było dopiero popołudnie w środku tygodnia, więc szansa, że zakochany Francuz nie znajdzie otwartego jubilera była bardzo niska. Mimo to już po opuszczeniu akademika chłopak zaczął się denerwować, co rusz przyspieszając kroku.
A co jeśli nie zdążę? A co jeśli nie będzie mnie stać? Ale ja potrzebuję teraz! Już! Bo... bo Ona nie może czekać!
Bo ja nie mogę czekać?
Gdyby Remi przystanął na moment i zastanowił się nad tym wszystkim na spokojnie, może dotarłoby do niego, że nigdzie się nie pali i nic go tu nie pospiesza. Nie musiał w tym dokładnie momencie wydawać resztek oszczędności by zdobyć pierścionek dla kobiety, którą znał trochę ponad tydzień, tylko dlatego, że ją kochał. Przecież mogli być razem jeszcze długo bez ślubu czy nawet zaręczyn. Ludzie latami ze sobą chodzą zanim wpadają w ogóle na pomysł tak poważnego kroku i z całą pewnością Annabell nawet nie śniła o tym, że już za moment ktoś rzuci się przed nią na kolana z tak poważną prośbą. No, ale to był Remi Thibault... Zawsze robił wszystko na opak. Zawsze ze wszystkim przesadzał i działał impulsywnie, chociaż wydaje się, że ktoś kto tyle czasu spędza na rozmyślaniu powinien mieć trochę więcej oleju w głowie i planować choć odrobinę na przód...
Dotarłszy do miasta, rudzielec zaczął rozglądać się za sklepem z biżuterią. Już na samym błądzeniu stracił trochę czasu, gdyż w nierozgarnięciu nie wpadł na to by zapytać o drogę, a rozglądając się kilka razy nie zauważył poszukiwanego miejsca i je zwyczajnie ominął. Ostatecznie jednak udało mu się dotrzeć na długi czas przed zamknięciem. Zdyszany i poddenerwowany już na tyle, że włosy zrobiły mu się brązowo-szare z białymi końcówkami i porządnie postarzały, chłopak wszedł do sklepu i z miejsca podbił do sprzedawcy, uśmiechając się lekko z ulgą.
- Bonjour. Dostanę tu obrączkę? - nie, tylko mięso na wagę... Serio, nawet nie czekał na odpowiedź na to durne pytanie, tylko spojrzał na ladę i ogarnął wzrokiem ceny. Aż go serce zabolało.
- ...jest jakaś do 50 Galeonów?
A co jeśli nie zdążę? A co jeśli nie będzie mnie stać? Ale ja potrzebuję teraz! Już! Bo... bo Ona nie może czekać!
Bo ja nie mogę czekać?
Gdyby Remi przystanął na moment i zastanowił się nad tym wszystkim na spokojnie, może dotarłoby do niego, że nigdzie się nie pali i nic go tu nie pospiesza. Nie musiał w tym dokładnie momencie wydawać resztek oszczędności by zdobyć pierścionek dla kobiety, którą znał trochę ponad tydzień, tylko dlatego, że ją kochał. Przecież mogli być razem jeszcze długo bez ślubu czy nawet zaręczyn. Ludzie latami ze sobą chodzą zanim wpadają w ogóle na pomysł tak poważnego kroku i z całą pewnością Annabell nawet nie śniła o tym, że już za moment ktoś rzuci się przed nią na kolana z tak poważną prośbą. No, ale to był Remi Thibault... Zawsze robił wszystko na opak. Zawsze ze wszystkim przesadzał i działał impulsywnie, chociaż wydaje się, że ktoś kto tyle czasu spędza na rozmyślaniu powinien mieć trochę więcej oleju w głowie i planować choć odrobinę na przód...
Dotarłszy do miasta, rudzielec zaczął rozglądać się za sklepem z biżuterią. Już na samym błądzeniu stracił trochę czasu, gdyż w nierozgarnięciu nie wpadł na to by zapytać o drogę, a rozglądając się kilka razy nie zauważył poszukiwanego miejsca i je zwyczajnie ominął. Ostatecznie jednak udało mu się dotrzeć na długi czas przed zamknięciem. Zdyszany i poddenerwowany już na tyle, że włosy zrobiły mu się brązowo-szare z białymi końcówkami i porządnie postarzały, chłopak wszedł do sklepu i z miejsca podbił do sprzedawcy, uśmiechając się lekko z ulgą.
- Bonjour. Dostanę tu obrączkę? - nie, tylko mięso na wagę... Serio, nawet nie czekał na odpowiedź na to durne pytanie, tylko spojrzał na ladę i ogarnął wzrokiem ceny. Aż go serce zabolało.
- ...jest jakaś do 50 Galeonów?
Remi Thibault
Re: Na Ostatnią Chwilę
Za ladą stał właśnie wysoki mężczyzna po czterdziestce, z włosami koloru łan zbóż zaczesanymi do tyłu tak idealnie, że żaden najmniejszy włosek nawet nie warzył się wymsknąć zza tej przemyślanej układanki. Właśnie ważył on metrowy, ciężki złoty łańcuszek, kiedy subtelny odgłos dzwoneczka obwieścił, że ma klienta. Zgrabnym ruchem dłoni odsunął wagę na bok, poprawił mankiety koszuli i odwrócił się w stronę podbijającego do niego mężczyzny o nietuzinkowej barwie włosów.
- Witam. Owszem, jest Pan w najwłaściwszym ku temu miejscu – odparł uprzejmie i sam podążył wzrokiem ze spojrzeniem klienta. Po sprostowaniu jednak przesunął się nieco na bok, bo w chwili obecnej wisieli nad diamentami, których koszty stanowczo przekraczały wypowiedziane przed chwilą życzenie. Pracownik sięgnął pod ladę i wysunął zza grubego szkła jedną kremową poduszeczkę pełną dziur, w którą powsuwane były kusząco połyskujące w świetle lamp pierścionki. Doczepione do nich metki miały w sobie zdecydowanie mniej zer. - Te znajdują się w wyczekiwanym przedziale cenowym czterdzieści do sześćdziesięciu Galeonów. Czy Pańska druga połówka ma jakieś specjalne upodobania?
Mężczyzna przyjrzał się Remiemu uważnie swoimi przenikliwymi, chabrowymi oczami i zdecydował się wyciągnąć jeden z pierścieni, układając go na swojej rozwiniętej dłoni. Koło zdawało się być zrobione z dwóch nałożonych na siebie warstw cieniutkiego, ciemnego, śliskiego drewna i czystego złota. Granicę, w której się złączały przecinały za to co jakiś czas łezki połyskujących kamieni.
- To Éternel. Częściowo wykonany ze złota, a częściowo z drewna. Ten model wyjściowo z jarzębiny, ale jesteśmy w stanie w ciągu dwudziestu czterech godzin wykonać go z drewna z któego zrobiono różdżkę partnera czy partnerki. Bo bokach przetkany czterema małymi diamentami bocznymi. W chwili obecnej przeceniony z siedemdziesięciu Galeonów na czterdzieści osiem. – mężczyzna odłożył biżuterię na szklaną ladę i sięgnął po krótkim namyśle po jeszcze jeden egzemplarz: tym razem złoty pierścionek był od góry przyozdobiony dwoma rzędami urokliwych ciemno-różowych kamieni. - To Shinku, który przyjechał tu wprost z kraju kwitnącej wiśni, od góry zabudowany rubinami, przetkanymi cienkimi nićmi diamentów. W chwili obecnej przeceniony z siedemdziesięciu pięciu Galeonów na pięćdziesiąt. Ostatni z kolekcji. Życzy sobie Pan przyjrzeć się również srebrnym?
- Witam. Owszem, jest Pan w najwłaściwszym ku temu miejscu – odparł uprzejmie i sam podążył wzrokiem ze spojrzeniem klienta. Po sprostowaniu jednak przesunął się nieco na bok, bo w chwili obecnej wisieli nad diamentami, których koszty stanowczo przekraczały wypowiedziane przed chwilą życzenie. Pracownik sięgnął pod ladę i wysunął zza grubego szkła jedną kremową poduszeczkę pełną dziur, w którą powsuwane były kusząco połyskujące w świetle lamp pierścionki. Doczepione do nich metki miały w sobie zdecydowanie mniej zer. - Te znajdują się w wyczekiwanym przedziale cenowym czterdzieści do sześćdziesięciu Galeonów. Czy Pańska druga połówka ma jakieś specjalne upodobania?
Mężczyzna przyjrzał się Remiemu uważnie swoimi przenikliwymi, chabrowymi oczami i zdecydował się wyciągnąć jeden z pierścieni, układając go na swojej rozwiniętej dłoni. Koło zdawało się być zrobione z dwóch nałożonych na siebie warstw cieniutkiego, ciemnego, śliskiego drewna i czystego złota. Granicę, w której się złączały przecinały za to co jakiś czas łezki połyskujących kamieni.
- To Éternel. Częściowo wykonany ze złota, a częściowo z drewna. Ten model wyjściowo z jarzębiny, ale jesteśmy w stanie w ciągu dwudziestu czterech godzin wykonać go z drewna z któego zrobiono różdżkę partnera czy partnerki. Bo bokach przetkany czterema małymi diamentami bocznymi. W chwili obecnej przeceniony z siedemdziesięciu Galeonów na czterdzieści osiem. – mężczyzna odłożył biżuterię na szklaną ladę i sięgnął po krótkim namyśle po jeszcze jeden egzemplarz: tym razem złoty pierścionek był od góry przyozdobiony dwoma rzędami urokliwych ciemno-różowych kamieni. - To Shinku, który przyjechał tu wprost z kraju kwitnącej wiśni, od góry zabudowany rubinami, przetkanymi cienkimi nićmi diamentów. W chwili obecnej przeceniony z siedemdziesięciu pięciu Galeonów na pięćdziesiąt. Ostatni z kolekcji. Życzy sobie Pan przyjrzeć się również srebrnym?
Mistrz Gry
Re: Na Ostatnią Chwilę
Ceny diamentów zwalały z nóg, lecz, na szczęście dla Remiego, sprzedawca znalazł coś w jego zakresie cenowym i wcale nie były to jakieś popsute wyrzutki ze starych kolekcji, a naprawdę piękne, malutkie dzieła sztuki. Artystyczna dusza Francuza rozradowała się na ten widok.
A jednak mnie stać.
Pocieszało go to, a wiadomość o przecenach dodatkowo zmotywowała. To Bóg musiał chcieć by ożenił się z Ann, dlatego podstawił mu pod nos te śliczności w zaskakująco idealnej jak na jego kieszeń cenie! Teraz tylko wybrać i...
(...) jesteśmy w stanie w ciągu dwudziestu czterech godzin wykonać go z drewna z któego zrobiono różdżkę partnera czy partnerki.
Różdżka partnerki... Jaką Annabell miała różdżkę? Nawet nie wiedział! W sumie to naprawdę małą posiadał wiedzę o jej upodobaniach, co uświadomiło mu już pierwsze pytanie jubilera.
Co ona lubi? Na pewno zwierzęta. Ale chyba nie koty... A może tylko nie mojego kota..? Boże, nie mam pojęcia... Co ja w ogóle o niej wiem? Chcę się z nią ożenić, a w ogóle jej nie znam. Nawet nie wiem jaki ma kolor oczu...
Chociaż..!
- A ma pan coś z... um... - rudzielec zamknął na moment powieki, przypominając sobie barwę tęczówek w które tak uwielbiał się wpatrywać.
- Coś z granatowymi... i zielonymi kamieniami? I by też był z...
Z czymś brązowym...
- ... z drewnem? - Rem zerknął na starszego mężczyznę i momentalnie się speszył. W odbiciu gabloty za sprzedawcą zauważył, że na samo wspomnienie ukochanej jego włosy samoistnie nabrały różowej barwy. Jakby nie wystarczyło, że i tak wychodził na oszołoma na każdym kroku, to jeszcze nie umiał zapanować nad sobą podczas szybkich zakupów...
- J-jest coś takiego? I... i żeby nie było z-zbyt...
Drogie. Bym nie musiał sprzedać nerki, aby było mnie na niego stać. Kurwa, to wszystko co mam i chcę to właśnie wydać lekką ręką. Będę musiał poszukać roboty...
A nie wiedział jeszcze o tym jakże ważnym szczególe, który przyszedł oznajmić mu Nate, a który Brytyjczyk ostatecznie przemilczał. A szkoda, bo może lepiej rozplanowałby finanse...
A jednak mnie stać.
Pocieszało go to, a wiadomość o przecenach dodatkowo zmotywowała. To Bóg musiał chcieć by ożenił się z Ann, dlatego podstawił mu pod nos te śliczności w zaskakująco idealnej jak na jego kieszeń cenie! Teraz tylko wybrać i...
(...) jesteśmy w stanie w ciągu dwudziestu czterech godzin wykonać go z drewna z któego zrobiono różdżkę partnera czy partnerki.
Różdżka partnerki... Jaką Annabell miała różdżkę? Nawet nie wiedział! W sumie to naprawdę małą posiadał wiedzę o jej upodobaniach, co uświadomiło mu już pierwsze pytanie jubilera.
Co ona lubi? Na pewno zwierzęta. Ale chyba nie koty... A może tylko nie mojego kota..? Boże, nie mam pojęcia... Co ja w ogóle o niej wiem? Chcę się z nią ożenić, a w ogóle jej nie znam. Nawet nie wiem jaki ma kolor oczu...
Chociaż..!
- A ma pan coś z... um... - rudzielec zamknął na moment powieki, przypominając sobie barwę tęczówek w które tak uwielbiał się wpatrywać.
- Coś z granatowymi... i zielonymi kamieniami? I by też był z...
Z czymś brązowym...
- ... z drewnem? - Rem zerknął na starszego mężczyznę i momentalnie się speszył. W odbiciu gabloty za sprzedawcą zauważył, że na samo wspomnienie ukochanej jego włosy samoistnie nabrały różowej barwy. Jakby nie wystarczyło, że i tak wychodził na oszołoma na każdym kroku, to jeszcze nie umiał zapanować nad sobą podczas szybkich zakupów...
- J-jest coś takiego? I... i żeby nie było z-zbyt...
Drogie. Bym nie musiał sprzedać nerki, aby było mnie na niego stać. Kurwa, to wszystko co mam i chcę to właśnie wydać lekką ręką. Będę musiał poszukać roboty...
A nie wiedział jeszcze o tym jakże ważnym szczególe, który przyszedł oznajmić mu Nate, a który Brytyjczyk ostatecznie przemilczał. A szkoda, bo może lepiej rozplanowałby finanse...
Remi Thibault
Re: Na Ostatnią Chwilę
Mężczyzna na ten moment zaprzestał prezentacji, by nie przygniatać klienta nadmiarem możliwości i nie doprowadzić do onieśmielenia czy zagubienia – chciał na dobry początek po prostu wiedzieć którą ścieżką podążyć, by utrafić w wymagające gusta. Skupił się na dłuższą chwilę na skolekcjonowaniu życzeń i pobłądził w myślach po katalogu dostępnych ofert, po czym uśmiechnął się półgębkiem. Bez słowa oddalił się do niemal naprzeciwległego kąta jego lady, by kucnąć i otworzyć jedną z dolnych szuflad.
- Zatem coś z topazem, akwamarynem i drewnem najlepiej. Zdaje się, że mam coś specjalnego na tę okazję i zdaje się... Idealnego. Czekającego tu wręcz na Pana. – zaczął, wyraźnie zadowolony i po przesunięciu i sprawdzeniu zawartości kilku opakowań, wyprostował się w końcu, a szuflada sama cicho się zasunęła. - Tak, to on. Wprawdzie jest to kolekcja przebrzmiała, ale jak zawsze zachwycająca. Nie ma dwóch takich samych pierścionków, a ten, jeden z trzech ostatnich, idealnie pasuje do opisu.
Pracownik obrócił srebrne, eleganckie opakowanie z uchylonym wieczkiem, przodem do Remego. Wewnątrz pomiędzy dwoma fałdkami wypełnionego czymś miękkim aksamitu tkwił pierścionek nieco masywniejszy wyglądem od wcześniej prezentowanych, ale u którego ozdabiające go kamienie wyglądały jak połyskująca, bogata leśna ściółka pełna lekko przydymionych, ale soczystych i przyciągających uwagę kolorów.
- To wygasła już seria Paisley – uchodząca przez długi czas za królewską serię zaręczynową. Na szczycie największe kamienie to właśnie topazy, „święte kamienie” - zwane tak głównie dlatego, że pomagają one w rozwoju duchowym. Pomniejsze, rozsypane dookoła to akwamaryny – symbole miłości i szczęścia w małżeństwie. Oba te kamienie są bardzo jasne, jednak umieszczono je na przydymionym złocie, który mocno wygasza ich prawie pastelowe kolory, a od dołu podbity jest gładkim drewnem figowca – rzadko używanego przy produkcji różdżek, jednak znanego z symbolizowania płodności i kobiecości . Wielu posiadaczy stwierdziło, że pierścienie w których kontakt ze skórą ma drewno, a nie złoto albo srebro, nie zostawiają na skórze czasem nieprzyjemnych śladów, nie odgniatają jej i łatwiej zsuwają się w chwili opuchlizny. Dodatkowo są odporniejsze na wyginanie. – uśmiechnął się łagodnie. - Tego pierścionka oficjalnie nie ma już u nas w sprzedaży, ponieważ na dniach zostaje on przeniesiony i przerobiony oraz przetopiony na inne serie. Wyjściowo kosztował sto Galeonów. Jednak... Z racji tego, że wpasowuje się w pańskie potrzeby i tego, że wyjściowo nie miał już przynieść żadnych zysków, to w tej chwili, z miejsca jestem w stanie sprzedać go Panu za pięćdziesiąt Galeonów i jako prywatny prezent na nowej, szczęśliwej drodze życia zaoferować to opakowanie za darmo.
- Zatem coś z topazem, akwamarynem i drewnem najlepiej. Zdaje się, że mam coś specjalnego na tę okazję i zdaje się... Idealnego. Czekającego tu wręcz na Pana. – zaczął, wyraźnie zadowolony i po przesunięciu i sprawdzeniu zawartości kilku opakowań, wyprostował się w końcu, a szuflada sama cicho się zasunęła. - Tak, to on. Wprawdzie jest to kolekcja przebrzmiała, ale jak zawsze zachwycająca. Nie ma dwóch takich samych pierścionków, a ten, jeden z trzech ostatnich, idealnie pasuje do opisu.
Pracownik obrócił srebrne, eleganckie opakowanie z uchylonym wieczkiem, przodem do Remego. Wewnątrz pomiędzy dwoma fałdkami wypełnionego czymś miękkim aksamitu tkwił pierścionek nieco masywniejszy wyglądem od wcześniej prezentowanych, ale u którego ozdabiające go kamienie wyglądały jak połyskująca, bogata leśna ściółka pełna lekko przydymionych, ale soczystych i przyciągających uwagę kolorów.
- To wygasła już seria Paisley – uchodząca przez długi czas za królewską serię zaręczynową. Na szczycie największe kamienie to właśnie topazy, „święte kamienie” - zwane tak głównie dlatego, że pomagają one w rozwoju duchowym. Pomniejsze, rozsypane dookoła to akwamaryny – symbole miłości i szczęścia w małżeństwie. Oba te kamienie są bardzo jasne, jednak umieszczono je na przydymionym złocie, który mocno wygasza ich prawie pastelowe kolory, a od dołu podbity jest gładkim drewnem figowca – rzadko używanego przy produkcji różdżek, jednak znanego z symbolizowania płodności i kobiecości . Wielu posiadaczy stwierdziło, że pierścienie w których kontakt ze skórą ma drewno, a nie złoto albo srebro, nie zostawiają na skórze czasem nieprzyjemnych śladów, nie odgniatają jej i łatwiej zsuwają się w chwili opuchlizny. Dodatkowo są odporniejsze na wyginanie. – uśmiechnął się łagodnie. - Tego pierścionka oficjalnie nie ma już u nas w sprzedaży, ponieważ na dniach zostaje on przeniesiony i przerobiony oraz przetopiony na inne serie. Wyjściowo kosztował sto Galeonów. Jednak... Z racji tego, że wpasowuje się w pańskie potrzeby i tego, że wyjściowo nie miał już przynieść żadnych zysków, to w tej chwili, z miejsca jestem w stanie sprzedać go Panu za pięćdziesiąt Galeonów i jako prywatny prezent na nowej, szczęśliwej drodze życia zaoferować to opakowanie za darmo.
Mistrz Gry
Re: Na Ostatnią Chwilę
To było jak znak od samego Stwórcy - ten pierścionek, tak idealny i pasujący do wszystkiego co ruda główka Francuza mogła sobie tylko wyobrazić, a do tego w cenie nie przekraczającej jego budżetu (a nawet idealnie do niego pasującej, gdyż Remi miał dokładnie 50 Galeonów i ani Knuta więcej).
- T-tak! Biorę. - wydusił oczarowany chłopak, dopiero po długich wyjaśnieniach sprzedawcy odrywając wzrok od świecidełka i sięgając do wewnętrznej kieszeni kurtki po rozlatujący się portfel z czarnej podróbki skóry. Wszystko co miał to były te grube, złote monety jakie odkładał przed wyjazdem na studia. Miały starczyć mu na samodzielne życie w akademiku, a właśnie wydawał wszystko za jednym razem już w drugim tygodniu pobytu... Nie żałował jednak i szczęśliwy zapłacił za to maleńkie cudo, które szybko potem zgarnął wraz z pudełeczkiem i schował na stare miejsce portfela, do kieszeni tuż przy sercu. Pusty już portfel wcisnął zaś do tylnej kieszeni spodni - nawet jak mu go ukradną, to już nic więcej tam nie miał. Serdecznie dziękując jubilerowi w swym ojczystym języku, uścisnął i potrząsnął dłoń mężczyzny, po czym wyszedł ze sklepu, dopiero na ulicy zatrzymując się w pół kroku, z zupełnie nowym pomysłem.
Najpierw muszę załatwić jeszcze jedną rzecz...
Zdeterminowany, ruszył wgłąb ulicy, w stronę z której pamiętał, że się wcześniej wracał. To tam, po drodze był pewien sklep, który go jeszcze zainteresował, a w którym być może szukali kogoś do pracy...
[zt]
Dodano 2 PD
- T-tak! Biorę. - wydusił oczarowany chłopak, dopiero po długich wyjaśnieniach sprzedawcy odrywając wzrok od świecidełka i sięgając do wewnętrznej kieszeni kurtki po rozlatujący się portfel z czarnej podróbki skóry. Wszystko co miał to były te grube, złote monety jakie odkładał przed wyjazdem na studia. Miały starczyć mu na samodzielne życie w akademiku, a właśnie wydawał wszystko za jednym razem już w drugim tygodniu pobytu... Nie żałował jednak i szczęśliwy zapłacił za to maleńkie cudo, które szybko potem zgarnął wraz z pudełeczkiem i schował na stare miejsce portfela, do kieszeni tuż przy sercu. Pusty już portfel wcisnął zaś do tylnej kieszeni spodni - nawet jak mu go ukradną, to już nic więcej tam nie miał. Serdecznie dziękując jubilerowi w swym ojczystym języku, uścisnął i potrząsnął dłoń mężczyzny, po czym wyszedł ze sklepu, dopiero na ulicy zatrzymując się w pół kroku, z zupełnie nowym pomysłem.
Najpierw muszę załatwić jeszcze jedną rzecz...
Zdeterminowany, ruszył wgłąb ulicy, w stronę z której pamiętał, że się wcześniej wracał. To tam, po drodze był pewien sklep, który go jeszcze zainteresował, a w którym być może szukali kogoś do pracy...
[zt]
Dodano 2 PD
Remi Thibault
Re: Na Ostatnią Chwilę
Targ został dobity, pracownik z szerokim uśmiechem pożegnał zadowolonego klienta, umieścił pieniądze w zaczarowanej kasetce i powrócił do przerwanej czynności, która zajmowała mu czas tuż przed tym niezwykłym spotkaniem.
RACHUNEK:
Remi Tibauld:
Pierścionek zaręczynowy z topazami i akwamarynami
+ Srebrne opakowanie z grafitowym, aksamitnym wnętrzem.
__________
-50 Galeonów
RACHUNEK:
Remi Tibauld:
Pierścionek zaręczynowy z topazami i akwamarynami
+ Srebrne opakowanie z grafitowym, aksamitnym wnętrzem.
__________
-50 Galeonów
Mistrz Gry