Kopa siana
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych :: ♦ Stajnie i Zagrody
Strona 1 z 1 • Share
Kopa siana
Wysoka kopa siana przeznaczona dla abraksanów i innych stworzeń została zabezpieczona zaklęciem, więc nie straszne jej przymrozki i opady. Już z daleka przyciąga wzrok swoim słomkowo zielonym kolorem, a jej zapach jest wręcz odurzający.
Veneficium
Re: Kopa siana
Nie w każdy dzień tygodnia liczba zajęć (nawet na trzecim roku) jest na tyle zatrważająca, aby nie mieć ani jednej chwili dla siebie. A październik to doskonały sposób, aby po wakacjach, podczas których człowiek chronił się od słońca filtrami UVnochybaniejesteśpoważna, zdobył kilka uroczych piegów pasujących do rudych kłaków na głowie. A w jaki sposób najlepiej jest je zdobyć? No oczywiście, że poprzez spacer na świeżym powietrzu. Daisabella ubrała więc wygodną bluzę oraz spodnie dresowe i adidasy, a na twarz nałożyła najprostszy makijaż (tak, aby nie wyglądać na AŻ TAK niezdrowo bladą). Włosy poszły w tak zwanego leniwego koka i tak Grablething udowodniła, że ona też umie się uszykować do wyjścia w dwadzieścia trzy minuty. I to bez zaczarowanych puszków do makijażu.
I spacerowała tak sobie, wesoło hasając po terenie swojego wydziału (bo jest to teren interesujący, dobrze jej znany i najmniejsze prawdopodobieństwo, że coś pod nią wybuchnie), kroczyła, nuciła, aż uznała... że jej się nudzi niemiłosiernie. I to przeogromnie. Energiczny spacer przeobraził się w powłóczyste wleczenie się, a blady odcień skóry upodabniał ją w tym momencie do zombie.
Przechodząc obok kopy siana, przez myśl jej przeszła pewna śmieszna myśl. Kobieta szybko odrzuciła ją na bok, uważając że byłaby ona niepoważna, jednak po chwili nie wytrzymała i z rozbiegu wskoczyła w stertę słomkowo-zielonej trawy. W ten sposób Dais była cała w sianie, ale leżała na najbardziej komfortowym posłaniu na świecie, a jej nozdrza wypełnił odurzający zapach trawy. Czas na drzemkę? Może... Ale nikt nie powinien jej zauważyć w tym stanie! Dziewczyna uniosła różdżkę i wymamrotała zaklęcie:
- Cave Inimicium - po czym przymknęła powieki. To tylko krótka drzemka...
I spacerowała tak sobie, wesoło hasając po terenie swojego wydziału (bo jest to teren interesujący, dobrze jej znany i najmniejsze prawdopodobieństwo, że coś pod nią wybuchnie), kroczyła, nuciła, aż uznała... że jej się nudzi niemiłosiernie. I to przeogromnie. Energiczny spacer przeobraził się w powłóczyste wleczenie się, a blady odcień skóry upodabniał ją w tym momencie do zombie.
Przechodząc obok kopy siana, przez myśl jej przeszła pewna śmieszna myśl. Kobieta szybko odrzuciła ją na bok, uważając że byłaby ona niepoważna, jednak po chwili nie wytrzymała i z rozbiegu wskoczyła w stertę słomkowo-zielonej trawy. W ten sposób Dais była cała w sianie, ale leżała na najbardziej komfortowym posłaniu na świecie, a jej nozdrza wypełnił odurzający zapach trawy. Czas na drzemkę? Może... Ale nikt nie powinien jej zauważyć w tym stanie! Dziewczyna uniosła różdżkę i wymamrotała zaklęcie:
- Cave Inimicium - po czym przymknęła powieki. To tylko krótka drzemka...
Daisabella Grablething
Re: Kopa siana
The member 'Daisabella Grablething' has done the following action : Rzut kostką
'k100' : 99
'k100' : 99
Mistrz Gry
Re: Kopa siana
Nudy. NUUUUUDYYYY.
Nathan włóczył się po kampusie w poszukiwaniu zajęcia. Rok akademicki się jeszcze na dobre nie rozkręcił, więc nie zawsze było co robić. Pierwszaki jeszcze nie były w temacie, więc wszędzie panowało zamieszanie, ale nie takie, jakiego chciałby White.
Meh. Wszyscy zajęci albo nie da się ich znaleźć.
Westchnął ciężko i poprawił pogniecioną koszulę, jakby to miało jakoś pomóc. Niestety, ale zaśnięcie po raz kolejny w jeansach i koszuli, w jakiej zamierzało się wyjść następnego dnia, nie było najlepszym pomysłem... co nie zmieniało faktu, że notorycznie to robił.
Nawet nie zauważył, kiedy zawędrował na wydział biomagiczny. Dopiero docierając w okolice zagród zdał sobie sprawę, gdzie on tak właściwie jest. A później się dziwić, że na początku swojej edukacji tutaj tak często się gubił. No ale w końcu witaj przygodo! Nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zwłaszcza, że przez swoje gapiostwo znalazł właśnie Dais.
- Meh. Nie ma co robić - burknął pod nosem i padł na kopę siana. Na szczęście wylądował w nieco innym miejscu niż dziewczyna, bo mogłoby się to dla niej mało przyjemnie skończyć. Może i jakoś specjalnie ciężki nie był, ale prawa fizyki i takie tam.
Nathan włóczył się po kampusie w poszukiwaniu zajęcia. Rok akademicki się jeszcze na dobre nie rozkręcił, więc nie zawsze było co robić. Pierwszaki jeszcze nie były w temacie, więc wszędzie panowało zamieszanie, ale nie takie, jakiego chciałby White.
Meh. Wszyscy zajęci albo nie da się ich znaleźć.
Westchnął ciężko i poprawił pogniecioną koszulę, jakby to miało jakoś pomóc. Niestety, ale zaśnięcie po raz kolejny w jeansach i koszuli, w jakiej zamierzało się wyjść następnego dnia, nie było najlepszym pomysłem... co nie zmieniało faktu, że notorycznie to robił.
Nawet nie zauważył, kiedy zawędrował na wydział biomagiczny. Dopiero docierając w okolice zagród zdał sobie sprawę, gdzie on tak właściwie jest. A później się dziwić, że na początku swojej edukacji tutaj tak często się gubił. No ale w końcu witaj przygodo! Nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zwłaszcza, że przez swoje gapiostwo znalazł właśnie Dais.
- Meh. Nie ma co robić - burknął pod nosem i padł na kopę siana. Na szczęście wylądował w nieco innym miejscu niż dziewczyna, bo mogłoby się to dla niej mało przyjemnie skończyć. Może i jakoś specjalnie ciężki nie był, ale prawa fizyki i takie tam.
Nathan White
Re: Kopa siana
Daisabella sobie spokojnie drzemała i byłaby drzemała sobie pewnie do końca dnia. Na szczęście ktoś wszedł w strefę, która miała ją ostrzec o zbliżaniu się innych ludzi i sygnał, który otrzymała, zadziałał wystarczająco dobrze, aby się obudziła.
- Jeszcze pięć minut tato - powiedziała niemrawo, wycierając z twarzy ślinę, którą nagromadziła podczas chrapania. O tym, że cała się rozmazała i efektem drzemki był wygląd a'la ucieczka z cyrku (przynajmniej ona tak to nazwie jak się zobaczy w lustrze, ale większość ludzi nawet uwagi nie zwróci - w końcu zrobiła wcześniej wszystko subtelnie).
W każdym razie słoma jej weszła (a może wszedła?) do nosa i dziewczę musiało kichnąć, a to zawsze wybudza. Uświadamiając sobie, że ktoś ją zaraz zobaczy, zamarła w bezruchu. Od tak, może uda jej się ukryć i ten ktoś nie pomyśli, że robiła sami-wiecie-co z jakimś chłopem w stogu siana. No bo wstyd i w ogóle.
Ale oczywiście prawo Murphy'ego sprawiło, że NN spoczął obok niej. Daisabella zerknęła kątem oka, kto śmiał legnąć obok niej. Nathan? Na Wierzbę Bijącą. Znała go już ile? Trzynaście lat? A on wciąż potrafił ją zaskoczyć.
Z tegoż to właśnie powodu Dais nie traciła czasu, tylko szybko na niego wskoczyła (w sumie to tylko się obróciła i tyle wystarczyło aby się na nim znaleźć, ale zrobiła to gwałtownie). I zaczęła łaskotać. A ona wiedziała gdzie go łaskotać.
- GILI GILI GILI GILI - rechotała przy tej torturze niczym ropucha wieczorem na mokradłach w porze godów (?).
- Jeszcze pięć minut tato - powiedziała niemrawo, wycierając z twarzy ślinę, którą nagromadziła podczas chrapania. O tym, że cała się rozmazała i efektem drzemki był wygląd a'la ucieczka z cyrku (przynajmniej ona tak to nazwie jak się zobaczy w lustrze, ale większość ludzi nawet uwagi nie zwróci - w końcu zrobiła wcześniej wszystko subtelnie).
W każdym razie słoma jej weszła (a może wszedła?) do nosa i dziewczę musiało kichnąć, a to zawsze wybudza. Uświadamiając sobie, że ktoś ją zaraz zobaczy, zamarła w bezruchu. Od tak, może uda jej się ukryć i ten ktoś nie pomyśli, że robiła sami-wiecie-co z jakimś chłopem w stogu siana. No bo wstyd i w ogóle.
Ale oczywiście prawo Murphy'ego sprawiło, że NN spoczął obok niej. Daisabella zerknęła kątem oka, kto śmiał legnąć obok niej. Nathan? Na Wierzbę Bijącą. Znała go już ile? Trzynaście lat? A on wciąż potrafił ją zaskoczyć.
Z tegoż to właśnie powodu Dais nie traciła czasu, tylko szybko na niego wskoczyła (w sumie to tylko się obróciła i tyle wystarczyło aby się na nim znaleźć, ale zrobiła to gwałtownie). I zaczęła łaskotać. A ona wiedziała gdzie go łaskotać.
- GILI GILI GILI GILI - rechotała przy tej torturze niczym ropucha wieczorem na mokradłach w porze godów (?).
Daisabella Grablething
Re: Kopa siana
Nathan nie był osobą, której zawsze wszystko kojarzyło się tylko z jednym, więc dostrzegłszy kogoś w stogu siana, jego pierwszym skojarzeniem byłaby właśnie drzemka na wysuszonej trawie, a nie jakieś zbereźne czynności, jakich mogłaby się tutaj dopuścić parka studentów. O jego biedny niewinny umysł... Dobra, weźmy już nie przesadzajmy, Nate wcale taki niewinny nie był i sam miał czasem niestosowne skojarzenia, ale jego mózg i tak działał na innych zasadach niż większości. Dobra, koniec o funkcjonowaniu jego umysłu, ponieważ to temat rzeka. Jeśli zaczniemy, to przed wieczorem najpewniej nie skończymy, a ktoś tu właśnie ośmielił się chłopaka zaatakować.
- Heej! - krzyknął, kiedy dziewczę bez ostrzeżenia na niego wskoczyło i zaczęło bez skrępowania łaskotać. Toż to gwałt w biały dzień! Tak, gwałt, gdyż łaskotki są gwałtem, przy którym niestety trzeba się śmiać.
- Nie. Ej! Złaź! - Próbował ją zrzucić, ale przez ciągłe próby jednoczesnego zasłaniania się, wcale mu to tak dobrze nie wychodziło.
I weź tu człowieku komuś zaufaj. Ja grzecznie do niej przychodzę, a ta mnie atakuje!
W takich momentach strasznie żałował, że Matka Natura pokarała go taką wrażliwością na łaskotki. Chociaż tyle, że dziewczyna nie była w stanie dosięgnąć wszystkich miejsc, bo jako tak się zasłaniał.
- O... nie... moja... panno - wydukał między próbami osłonięcia się i atakami śmiechu. Wyczekał tylko na odpowiedni moment i postanowił odwdzięczyć się koleżance tym samym. Najlepszą obroną jest atak, czyż nie?
- Heej! - krzyknął, kiedy dziewczę bez ostrzeżenia na niego wskoczyło i zaczęło bez skrępowania łaskotać. Toż to gwałt w biały dzień! Tak, gwałt, gdyż łaskotki są gwałtem, przy którym niestety trzeba się śmiać.
- Nie. Ej! Złaź! - Próbował ją zrzucić, ale przez ciągłe próby jednoczesnego zasłaniania się, wcale mu to tak dobrze nie wychodziło.
I weź tu człowieku komuś zaufaj. Ja grzecznie do niej przychodzę, a ta mnie atakuje!
W takich momentach strasznie żałował, że Matka Natura pokarała go taką wrażliwością na łaskotki. Chociaż tyle, że dziewczyna nie była w stanie dosięgnąć wszystkich miejsc, bo jako tak się zasłaniał.
- O... nie... moja... panno - wydukał między próbami osłonięcia się i atakami śmiechu. Wyczekał tylko na odpowiedni moment i postanowił odwdzięczyć się koleżance tym samym. Najlepszą obroną jest atak, czyż nie?
Nathan White
Re: Kopa siana
No dobra nie ukrywajmy tego. Nathan jest niewinny niczym donica na mandragorę, która nigdy nie była nawożona łajnem smoka. Przynajmniej w porównaniu do bardzo wielu studentów i studentek i ogólnie ludzi i innych istot. Znaczy, jeżeli mówimy o czystości jego myśli, bo na czynach to znał się całkiem dobrze. Hehe... Stare dobre czasy w Hogwarcie.
I pomyśleć, że ktokolwiek spodziewałby się, że ta dwójka zacznie kiedyś zachowywać się dojrzalej. No cóż... niezłe żarty.
- Mwahahahhaha, już nigdy nie przestanę Cię łaskotać panie Nathanie White! - zaśmiała się, wciąż go gwałcąc w ten specyficzny sposób. Nie pomagało nawet to, że chłopak osłonił swoje najbardziej narażone na atak i najdelikatniejsze miejsca. W końcu mówimy o kimś, kto ma w zwyczaju go łaskotać regularnie od jakiś dziesięciu lat. W sumie aż dziwne, że tyle z nią wytrzymał, nie wypierając się z nią znajomości.
Jednak ta chwila nieuwagi, którą poświęciła na pół sekundy rozwodzenia się o ich przeszłości, sprawiła że role się odwróciły i duet przeturlał się po stogu siana w taki sposób, że to teraz Grablething została poddana torturom łaskotania. Czy to jest ta tak zwana karma? No cóż... Karma to suka, czy jakoś tak.
- O... o... o... OKEJ... hahahhaha... Wygrałeś, wygrałeś... hahahaha - nie ukrywajmy, że mimo wszystko to ten nieco bardziej męski osobnik w tym dwuosobowym gangu miał niejaką przewagę przy zapasach, zwłaszcza że ważyli prawie tyle samo i tylko płeć ich różniła (oraz to, że natura u Dais bardziej postanowiła się skupić na jej cyckach, aniżeli mięśniach).
I pomyśleć, że ktokolwiek spodziewałby się, że ta dwójka zacznie kiedyś zachowywać się dojrzalej. No cóż... niezłe żarty.
- Mwahahahhaha, już nigdy nie przestanę Cię łaskotać panie Nathanie White! - zaśmiała się, wciąż go gwałcąc w ten specyficzny sposób. Nie pomagało nawet to, że chłopak osłonił swoje najbardziej narażone na atak i najdelikatniejsze miejsca. W końcu mówimy o kimś, kto ma w zwyczaju go łaskotać regularnie od jakiś dziesięciu lat. W sumie aż dziwne, że tyle z nią wytrzymał, nie wypierając się z nią znajomości.
Jednak ta chwila nieuwagi, którą poświęciła na pół sekundy rozwodzenia się o ich przeszłości, sprawiła że role się odwróciły i duet przeturlał się po stogu siana w taki sposób, że to teraz Grablething została poddana torturom łaskotania. Czy to jest ta tak zwana karma? No cóż... Karma to suka, czy jakoś tak.
- O... o... o... OKEJ... hahahhaha... Wygrałeś, wygrałeś... hahahaha - nie ukrywajmy, że mimo wszystko to ten nieco bardziej męski osobnik w tym dwuosobowym gangu miał niejaką przewagę przy zapasach, zwłaszcza że ważyli prawie tyle samo i tylko płeć ich różniła (oraz to, że natura u Dais bardziej postanowiła się skupić na jej cyckach, aniżeli mięśniach).
Daisabella Grablething
Re: Kopa siana
Oj tam, oj tam. Nate wcale nie był aż takim ziółkiem, jak mu co poniektórzy zarzucali. Jasne, ładował się w tarapaty. Jasne, raz prawie wysadził salę do eliksirów, ale postawmy tu nacisk na PRAWIE. Tak samo PRAWIE podpalił jeden z dywanów... dobra, to nie było prawie, bo faktycznie to zrobił, ALE nie było aż tak wielkich zniszczeń. Tylko woźny się paskudnie pieklił, a Krukoni stracili jakieś 20 punktów. Ach te stare czasy... Jak to dobrze, że idąc na uczelnię nie musiał wcale dorastać, a zamiast tego po prostu psuł krew innym profesorom.
- HA HA! - zaśmiał się tryumfalnie, gdy udało mu się wreszcie przejąć prowadzenie i mógł dzięki temu nie tylko odegrać się na agresorze, ale również nabrać wreszcie normalnie powietrza, bo przez ten ciągły śmiech zaczynał się już po prostu dusić. Niby to nie było wcale takie groźne, ale z pewnością nie należało do najprzyjemniejszych doznań na świecie.
- Oooo doprawdy? Sama nie chciała okazać litości, a teraz o nią błaga! - Uśmiechnął się złowieszczo i łaskotał dziewczynę jeszcze przez chwilę, ale w końcu jej odpuścił i usiadł kawałek dalej tak, dla bezpieczeństwa. Wolał nie ryzykować kolejnym atakiem.
- Jak to dobrze, że mi nie znormalniałaś przez te wakacje. - Zaśmiał się wesoło, a później cisnął w stronę jej twarzy trochę siana.
- Co porabiałaś? - Niby klasyczne, a nawet nudne pytanie, ale streszczenie tych trzech miesięcy faktycznie chciał od niej usłyszeć. To była przecież Dais, musiała coś odwalić przez ten czas. Pytanie tylko, czy na taką skalę aby warto było o tym wspominać.
- HA HA! - zaśmiał się tryumfalnie, gdy udało mu się wreszcie przejąć prowadzenie i mógł dzięki temu nie tylko odegrać się na agresorze, ale również nabrać wreszcie normalnie powietrza, bo przez ten ciągły śmiech zaczynał się już po prostu dusić. Niby to nie było wcale takie groźne, ale z pewnością nie należało do najprzyjemniejszych doznań na świecie.
- Oooo doprawdy? Sama nie chciała okazać litości, a teraz o nią błaga! - Uśmiechnął się złowieszczo i łaskotał dziewczynę jeszcze przez chwilę, ale w końcu jej odpuścił i usiadł kawałek dalej tak, dla bezpieczeństwa. Wolał nie ryzykować kolejnym atakiem.
- Jak to dobrze, że mi nie znormalniałaś przez te wakacje. - Zaśmiał się wesoło, a później cisnął w stronę jej twarzy trochę siana.
- Co porabiałaś? - Niby klasyczne, a nawet nudne pytanie, ale streszczenie tych trzech miesięcy faktycznie chciał od niej usłyszeć. To była przecież Dais, musiała coś odwalić przez ten czas. Pytanie tylko, czy na taką skalę aby warto było o tym wspominać.
Nathan White
Re: Kopa siana
Tak, był to piękny dzień, gdy Nate podpalił dywan. Ten dym, wrzaski, płacz... Nie no przesada, ledwie się tliło i w sumie dzień później nawet nie było śladu. A Dais jest niemal pewna, że nie naprawili wciąż jakichś zniszczeń, gdy PRZYPADKIEM spłoszyła wszystkie hipogryfy na OPCM, gdy upuściła łajnobombe podczas zajęć. Ten zakład z godziny wcześniej nie miał tu nic do rzeczy.
I tak oficjalnie możemy uznać, że White pokonał słodką, niewinną, bezbronną istotkę w bardzo nieuczciwej walce na łaskotki w stogu siana. Byleby dał jej oddychać, w przyszłości się powinna odegrać.
- Mam... cycki... wolno mi - wysapała argument nie do przebicia, gdy już White się wystarczająco odegrał i pozwolił dziewczynie złapać oddech, którego tak bardzo teraz potrzebowała. Co ciekawe odsunął się, jakby oczekując, że zaraz znów go zaatakuje. Nie no nie zrobi tego, przecież się przyjaźnią, a ona nie lubi ponosić porażek, częściej niż absolutnie musi. No i oczywiście mogłaby mu posłać Rictusempre lub powkładać w skarpetki liście Trzepotki, by w przyszłości móc uznać, że to ona wygrała zapasy na łaskotki. Ale to nie ten dzień, więc 1:0 dla ciebie White. Na razie...
- Dziękuje, wyjątkowo się starałam. Znaczy jak na razie mam rekord i nie wypuściłam żadnych opętanych drzew ze szklarni, ale sądze że to nie potrwa na tyle długo by się było czym martwić - odparła z uśmiechem. Oczywiste jednak dla wszystkich powinno być, że w tym miesiącu jakaś ewakuacja budynku z jej powodu powinna być.
Pytanie o to co porabiała, sprawiło że dziewczyna zrobiła bardzo znudzoną minę i wywróciła oczami.
- Starałam dostać się na wyjazd do Brazylii, ale odrzucili moje podanie o prowadzenie badań naukowych, zasadziłam... sama nie wiem co w sumie, ale to zjadło wszystkie warzywa mojej macochy w ogródku i odleciało, leniłam się na wyjeździe rodzinnym do Grecji. I wiesz co? Mugolska macocha potrafi zniszczyć każdy dobrze zapowiadający się wakacyjny romans z trytonami. A tylko dwa znały angielski i jeden coś tam kojarzył po szkocku. Ugh... A ty co porabiałeś? Następne wakacje wyjedziemy gdzieś koniecznie razem...
I tak oficjalnie możemy uznać, że White pokonał słodką, niewinną, bezbronną istotkę w bardzo nieuczciwej walce na łaskotki w stogu siana. Byleby dał jej oddychać, w przyszłości się powinna odegrać.
- Mam... cycki... wolno mi - wysapała argument nie do przebicia, gdy już White się wystarczająco odegrał i pozwolił dziewczynie złapać oddech, którego tak bardzo teraz potrzebowała. Co ciekawe odsunął się, jakby oczekując, że zaraz znów go zaatakuje. Nie no nie zrobi tego, przecież się przyjaźnią, a ona nie lubi ponosić porażek, częściej niż absolutnie musi. No i oczywiście mogłaby mu posłać Rictusempre lub powkładać w skarpetki liście Trzepotki, by w przyszłości móc uznać, że to ona wygrała zapasy na łaskotki. Ale to nie ten dzień, więc 1:0 dla ciebie White. Na razie...
- Dziękuje, wyjątkowo się starałam. Znaczy jak na razie mam rekord i nie wypuściłam żadnych opętanych drzew ze szklarni, ale sądze że to nie potrwa na tyle długo by się było czym martwić - odparła z uśmiechem. Oczywiste jednak dla wszystkich powinno być, że w tym miesiącu jakaś ewakuacja budynku z jej powodu powinna być.
Pytanie o to co porabiała, sprawiło że dziewczyna zrobiła bardzo znudzoną minę i wywróciła oczami.
- Starałam dostać się na wyjazd do Brazylii, ale odrzucili moje podanie o prowadzenie badań naukowych, zasadziłam... sama nie wiem co w sumie, ale to zjadło wszystkie warzywa mojej macochy w ogródku i odleciało, leniłam się na wyjeździe rodzinnym do Grecji. I wiesz co? Mugolska macocha potrafi zniszczyć każdy dobrze zapowiadający się wakacyjny romans z trytonami. A tylko dwa znały angielski i jeden coś tam kojarzył po szkocku. Ugh... A ty co porabiałeś? Następne wakacje wyjedziemy gdzieś koniecznie razem...
Daisabella Grablething
Re: Kopa siana
Wyglądało na to, że po tej nierównej walce oboje będą musieli chwilę odpocząć, więc taka gadka szmatka dla zabicia czasu mogła nie być takim złym pomysłem. Zwłaszcza, że zapewne nie potrwa dłużej, niż będzie tego wymagał powrót do pełni sił, gdyż urządziliby tu zapewne zawody, które z nich pierwsze się zanudzi.
Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i pokazał jej kciuka w górę.
- Zawsze coś. Trzeba dać pierwszoroczniakom kilka dni na zaaklimatyzowanie się, to mniejsze szanse, że od razu stąd zwieją. - Zaśmiał się głośno na wspomnienie spanikowanego Remiego, kiedy obudził się z Nathanem w jego pokoju. Ludzie jego pokroju zdecydowanie potrzebowali nieco wolniejszego wprowadzenia do studenckiego życia, niż ucieczka przed żarłoczną rośliną lub koniecznością wizyty w szpitalu z powodu uciekającej głowy. Tak, był raz przypadek, że czyjaś głowa odczepiła się od ciała i zaczęła uciekać. Lepiej nie dociekajcie. To nie był udany eksperyment... ale zaklęcie naprawdę ciekawe w skutkach.
Wzruszył ramionami.
- Nic ciekawszego, niż to, co zapewne spotka mnie na uczelni w tym roku. - Zachichotał.
- Pracowałem nad udoskonaleniem mechanizmu. - Chwycił łańcuszek, na jakim wisiał jego zegarek i podniósł go dla zaprezentowania.
- Odwiedziłem kumpla w Australii... Nie, nie tak. Moim kumplem stał się, jak już byłem w Australii. - Zmarszczył brwi, starając sobie to wszystko przypomnieć. W tym momencie widocznie się ożywił, a jego ręce poszły w ruch. Zawsze w takich chwilach strasznie dużo gestykulował.
- Najpierw byłem z bratem w księgarni, gdzie uznaliśmy, że nie ma nic ciekawego i poszliśmy do baru... nie... to nudna część. Idźmy dalej. Spotkaliśmy tam takiego kolesia, który chciał nam sprzedać jakiś proszek. Ehh, kij go wie, co to było. To znaczy, wiedziałem, co to było i co to za gość, ale mniejsza. Teraz nie pamiętam nazwy, ale to nie istotne. - Tak, Nate też zdecydowanie nie zdołał znormalnieć przez ten czas.
- W każdym razie, piliśmy później z kumplami, z których jeden opowiadał, jak był parę lat temu u wuja i bawił się z kangurami. Reszty rozmowy nie pamiętam. Nie była zbyt ciekawa. - Skrzywił się.
- W każdym razie, następnego dnia obudziłem się na jakiejś farmie kangurów, czy co to tam było, ale tego kumpla przy mnie nie było. Kurna~ ile ja tam komplikacji miałem zanim nie wróciłem. Ten idiota mnie ze sobą teleportował i później zwiał. - Niby Nathan teraz na niego klął, ale widać było, jak strasznie się z tego śmieje.
- Ooooj, to dłuuuga historia. - Zaśmiał się ostatni raz i wreszcie się uspokoił.
Rozeszli się po dłuższej rozmowie.
z/t x2
Daisabella: dodano 2 PD
Nathan: dodano 2 PD
Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i pokazał jej kciuka w górę.
- Zawsze coś. Trzeba dać pierwszoroczniakom kilka dni na zaaklimatyzowanie się, to mniejsze szanse, że od razu stąd zwieją. - Zaśmiał się głośno na wspomnienie spanikowanego Remiego, kiedy obudził się z Nathanem w jego pokoju. Ludzie jego pokroju zdecydowanie potrzebowali nieco wolniejszego wprowadzenia do studenckiego życia, niż ucieczka przed żarłoczną rośliną lub koniecznością wizyty w szpitalu z powodu uciekającej głowy. Tak, był raz przypadek, że czyjaś głowa odczepiła się od ciała i zaczęła uciekać. Lepiej nie dociekajcie. To nie był udany eksperyment... ale zaklęcie naprawdę ciekawe w skutkach.
Wzruszył ramionami.
- Nic ciekawszego, niż to, co zapewne spotka mnie na uczelni w tym roku. - Zachichotał.
- Pracowałem nad udoskonaleniem mechanizmu. - Chwycił łańcuszek, na jakim wisiał jego zegarek i podniósł go dla zaprezentowania.
- Odwiedziłem kumpla w Australii... Nie, nie tak. Moim kumplem stał się, jak już byłem w Australii. - Zmarszczył brwi, starając sobie to wszystko przypomnieć. W tym momencie widocznie się ożywił, a jego ręce poszły w ruch. Zawsze w takich chwilach strasznie dużo gestykulował.
- Najpierw byłem z bratem w księgarni, gdzie uznaliśmy, że nie ma nic ciekawego i poszliśmy do baru... nie... to nudna część. Idźmy dalej. Spotkaliśmy tam takiego kolesia, który chciał nam sprzedać jakiś proszek. Ehh, kij go wie, co to było. To znaczy, wiedziałem, co to było i co to za gość, ale mniejsza. Teraz nie pamiętam nazwy, ale to nie istotne. - Tak, Nate też zdecydowanie nie zdołał znormalnieć przez ten czas.
- W każdym razie, piliśmy później z kumplami, z których jeden opowiadał, jak był parę lat temu u wuja i bawił się z kangurami. Reszty rozmowy nie pamiętam. Nie była zbyt ciekawa. - Skrzywił się.
- W każdym razie, następnego dnia obudziłem się na jakiejś farmie kangurów, czy co to tam było, ale tego kumpla przy mnie nie było. Kurna~ ile ja tam komplikacji miałem zanim nie wróciłem. Ten idiota mnie ze sobą teleportował i później zwiał. - Niby Nathan teraz na niego klął, ale widać było, jak strasznie się z tego śmieje.
- Ooooj, to dłuuuga historia. - Zaśmiał się ostatni raz i wreszcie się uspokoił.
Rozeszli się po dłuższej rozmowie.
z/t x2
Daisabella: dodano 2 PD
Nathan: dodano 2 PD
Nathan White
Sponsored content
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych :: ♦ Stajnie i Zagrody
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach