Antykwariat
Strona 2 z 2 • Share
Strona 2 z 2 • 1, 2
Antykwariat
First topic message reminder :
ZATRUDNIENI:
• wolne
• wolne
Ulokowany na rogu jednej z kamienic i zajmujący aż dwa piętra antykwariat pełen jest (jak łatwo się domyśleć) wysokich, sięgających popękanego sufitu regałów, na których roi się od naukowych tomiszczy i zwykłych obyczajówek. Kręte schody, będące zgodnie z tabliczką drogą do łazienki, prowadzą tak naprawdę na piętro, gdzie studenci magii odnajdą wszelkie pomocne w ich edukacji woluminy. Według legendy, stojący w rogu zegar z wahadłem zamieszkany jest przez ducha pierwszego właściciela antykwariatu - Williama van Sorensena - który zginął przygnieciony przez jeden z regałów. Mężczyzna ten ponoć dażył ksiązki tak wielkim szacunkiem, że postanowił chronić je również po swojej śmierci.
Godziny otwarcia:
Pn. - Pt.: 8:00 - 18:00
Sob.: 12:00 - 22:00
Nd.: 10:00 - 14:00
Pn. - Pt.: 8:00 - 18:00
Sob.: 12:00 - 22:00
Nd.: 10:00 - 14:00
- Cennik:
- Poezja mugolska: 4 sykle
Proza mugolska: 6 sykli
Literatura popularnonaukowa mugolska: 5 sykli
Poezja czarodziejska: 5 sykli
Proza czarodziejska: 7 sykli
Literatura popularnonaukowa czarodziejska: od 14 sykli do 3 galeonów
Inne: do uzgodnienia
ZATRUDNIENI:
• wolne
• wolne
Veneficium
Re: Antykwariat
Nathanowi nawet przez myśl nie przeszło, że Penny mogła w tym momencie aż nazbyt szczegółowo opisywać książkę, o której marzyła. Jej opowieść była naprawdę ciekawa i pozwalała na bardzo dokładne odtworzenie w myślach obrazu przedmiotu, o którym opowiadała. Do tego wiązały się z nim jej wspomnienia. To była miła odmiana, gdy to ktoś poświęcał się mówieniu zamiast Nate'a i to on musiał teraz milczeć i słuchać. To znaczy, wcale nie musiał, ale przecież chciał.
W skupieniu wsłuchiwał się w opowieść Penelope, starając się jednocześnie znaleźć jakieś rozwiązanie jej problemu. Podzielna uwaga się czasem mocno przydawała. Zwłaszcza, gdy udawało mu się skupić jej część na czymś istotnym zamiast ciągle przeskakiwać z jednego tematu na pokrewny.
- To musiała być bardzo przydatna książka. Zwłaszcza komuś, kto z pasji poświęca czas roślinom - powiedział cicho do siebie w kompletnym zamyśleniu. Możliwe, że nawet nie był świadom faktu, iż mówi to na głos.
Penny możliwe, że nieświadomie dostarczyła właśnie Nathanowi całkiem istotnej informacji o sobie. Może i studiowała Obronę Przed Czarną Magią, ale tak naprawdę kochała również rośliny. Książki nie chciała kupić dla kogoś, a dla siebie. Do tego mówiła o niej z taką pasją i tak bardzo ubolewała nad faktem, że jej tutaj nie ma. Brytyjczyk nieraz dostrzegał znacznie więcej, niż by się mogło wydawać. Znacznie więcej, niż zauważyłaby i zapamiętała niejedna osoba. Ot, jego dziwaczny dar - umiejętność patrzenia na coś pod różnymi kątami jednocześnie. Rozbiegany umysł miał jednak swoje plusy.
- Chwila. - Nagle klepnął się w czoło, jakby go olśniło.
- Książka zawierająca tak wiele informacji nie może się tu znajdować. Podejrzewam, że użyto na niej specjalnego zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, by była bardziej poręczna. W takim razie powinna znajdować się przy innych zaczarowanych księgach. To kawałek dalej. - Momentalnie się ożywił i nim Penny zdążyła się zorientować, Nathan już spieszył w stronę odpowiedniego regału.
No tak, w tym momencie tak pochłonęło go szukanie atlasu, że niejako zapomniał o dziewczynie. Oczywiście, gdzieś tam na obrzeżach umysłu nadal krążyła informacja, że młoda czarodziejka mu towarzyszy, ale Nate jakoś nie brał pod uwagę, że może ona nie być z natury tak żywiołowa jak on i w jednym momencie zerwać się z miejsca zaraz za nim. Na szczęście, brunet nie zdołał zniknąć Penny zupełnie z oczu, bo faktycznie zatrzymał się kawałek dalej i skupił wzrok na rzędzie książek, który zaczął ekspresowo przeglądać.
Jakiś poszerzony atlas roślin...
Oczywiście nie zapamiętał autorki, bo do imion i nazwisk nigdy nie miał głowy (tak, nazwiska Penny możliwe, że też już nie pamiętał), ale nadal miał w myślach szczegółowy opis jaki przedstawiła mu koleżanka. Miał pamięć fotograficzną, więc wszystko co było mu w ten sposób przedstawione znacznie lepiej zapadało mu w pamięć. Wystarczyło, że uda mu się to szczegółowo wyobrazić.
- Mam! - wykrzyknął być może nieco za głośno, ale się tym nie przejął. Przecież zdobył swój skarb! To znaczy, nie swój, a Penny, ale może to i jeszcze lepiej.
Odwrócił się szybko w stronę brunetki i z szerokim uśmiechem wyciągnął w jej stronę rękę z poszukiwaną książką. Czuł się w tym momencie dumny jak dzieciak, bo udało mu się rozwiązać problem z pozoru nierozwiązywalny.
W skupieniu wsłuchiwał się w opowieść Penelope, starając się jednocześnie znaleźć jakieś rozwiązanie jej problemu. Podzielna uwaga się czasem mocno przydawała. Zwłaszcza, gdy udawało mu się skupić jej część na czymś istotnym zamiast ciągle przeskakiwać z jednego tematu na pokrewny.
- To musiała być bardzo przydatna książka. Zwłaszcza komuś, kto z pasji poświęca czas roślinom - powiedział cicho do siebie w kompletnym zamyśleniu. Możliwe, że nawet nie był świadom faktu, iż mówi to na głos.
Penny możliwe, że nieświadomie dostarczyła właśnie Nathanowi całkiem istotnej informacji o sobie. Może i studiowała Obronę Przed Czarną Magią, ale tak naprawdę kochała również rośliny. Książki nie chciała kupić dla kogoś, a dla siebie. Do tego mówiła o niej z taką pasją i tak bardzo ubolewała nad faktem, że jej tutaj nie ma. Brytyjczyk nieraz dostrzegał znacznie więcej, niż by się mogło wydawać. Znacznie więcej, niż zauważyłaby i zapamiętała niejedna osoba. Ot, jego dziwaczny dar - umiejętność patrzenia na coś pod różnymi kątami jednocześnie. Rozbiegany umysł miał jednak swoje plusy.
- Chwila. - Nagle klepnął się w czoło, jakby go olśniło.
- Książka zawierająca tak wiele informacji nie może się tu znajdować. Podejrzewam, że użyto na niej specjalnego zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, by była bardziej poręczna. W takim razie powinna znajdować się przy innych zaczarowanych księgach. To kawałek dalej. - Momentalnie się ożywił i nim Penny zdążyła się zorientować, Nathan już spieszył w stronę odpowiedniego regału.
No tak, w tym momencie tak pochłonęło go szukanie atlasu, że niejako zapomniał o dziewczynie. Oczywiście, gdzieś tam na obrzeżach umysłu nadal krążyła informacja, że młoda czarodziejka mu towarzyszy, ale Nate jakoś nie brał pod uwagę, że może ona nie być z natury tak żywiołowa jak on i w jednym momencie zerwać się z miejsca zaraz za nim. Na szczęście, brunet nie zdołał zniknąć Penny zupełnie z oczu, bo faktycznie zatrzymał się kawałek dalej i skupił wzrok na rzędzie książek, który zaczął ekspresowo przeglądać.
Jakiś poszerzony atlas roślin...
Oczywiście nie zapamiętał autorki, bo do imion i nazwisk nigdy nie miał głowy (tak, nazwiska Penny możliwe, że też już nie pamiętał), ale nadal miał w myślach szczegółowy opis jaki przedstawiła mu koleżanka. Miał pamięć fotograficzną, więc wszystko co było mu w ten sposób przedstawione znacznie lepiej zapadało mu w pamięć. Wystarczyło, że uda mu się to szczegółowo wyobrazić.
- Mam! - wykrzyknął być może nieco za głośno, ale się tym nie przejął. Przecież zdobył swój skarb! To znaczy, nie swój, a Penny, ale może to i jeszcze lepiej.
Odwrócił się szybko w stronę brunetki i z szerokim uśmiechem wyciągnął w jej stronę rękę z poszukiwaną książką. Czuł się w tym momencie dumny jak dzieciak, bo udało mu się rozwiązać problem z pozoru nierozwiązywalny.
Nathan White
Re: Antykwariat
Penny patrzyła na Nathana jak na jakiegoś kosmitę. W jednej chwili coś mówił w drugiej znajdował się już w zupełnie innym miejscu, robiąc zupełnie coś innego. Kiedy? Jak? Co się właśnie stało? Dziewczyna potrzebowała chwil, żeby ogarnąć umysłem sytuację i ruszyć za nim. Dużo naraz, wszystko jednocześnie, chwile ciszy, a potem błyskawiczne działanie... W tym chłopaku płonął ogień pełni życia, panienka Graves nie miała co do tego wątpliwości.
Stała chwilę, zapominając, co właściwie miała zrobić, a zamiast tego przyglądała się poszukiwaniom White'a. Co za niezwykły człowiek. Tyle energii. Chyba tylko w młodszym bracie widziała tyle entuzjazmu i chęci działania... Rozmarzyła się nieco, a do świata przywrócił ją dopiero okrzyk Nate'a. W rękach ściskał oprawioną w skórę książeczkę wielkości zeszytu, ozdobioną wytłoczonymi paprociami i złoconym napisem ATLAS ROŚLIN I GRZYBÓW autorstwa Melindy Silverfern.
- To jest właśnie on! Dokładnie, taki sam! Idealny! - chwyciła książkę patrząc na nią chwilę z radością przemieszaną z niedowierzaniem, a potem przytuliła ją do serca, jak ukochane dziecko. - Dziękuję! Bardzo dziękuję!
Miała ochotę rzucić się ze szczęścia na szyję Nata, ale nie wypadało. Wbiła więc w niego tylko uradowane spojrzenie, po czym zabrała się za przeglądanie znaleziska. Na przypadkowo otwartej stronie znajdował się rysunek tentakuli afrykańskiej, która z miejsca zaatakowała dziewczynę, ale oczywiście z poziomu papieru nic nie mogła jej zrobić. Parę kartek dalej po stronie skakał magiczy gatunek mchu, gdzie indziej zaś dostojnie szumiała topola.
- Jest perfekcyjna. Popatrz, ostatni egzemplarz! Musze szybko kupić, zanim ktoś mnie ubiegnie... Też idziesz już do kasy? Czy jeszcze coś będziesz przeglądać?
Stała chwilę, zapominając, co właściwie miała zrobić, a zamiast tego przyglądała się poszukiwaniom White'a. Co za niezwykły człowiek. Tyle energii. Chyba tylko w młodszym bracie widziała tyle entuzjazmu i chęci działania... Rozmarzyła się nieco, a do świata przywrócił ją dopiero okrzyk Nate'a. W rękach ściskał oprawioną w skórę książeczkę wielkości zeszytu, ozdobioną wytłoczonymi paprociami i złoconym napisem ATLAS ROŚLIN I GRZYBÓW autorstwa Melindy Silverfern.
- To jest właśnie on! Dokładnie, taki sam! Idealny! - chwyciła książkę patrząc na nią chwilę z radością przemieszaną z niedowierzaniem, a potem przytuliła ją do serca, jak ukochane dziecko. - Dziękuję! Bardzo dziękuję!
Miała ochotę rzucić się ze szczęścia na szyję Nata, ale nie wypadało. Wbiła więc w niego tylko uradowane spojrzenie, po czym zabrała się za przeglądanie znaleziska. Na przypadkowo otwartej stronie znajdował się rysunek tentakuli afrykańskiej, która z miejsca zaatakowała dziewczynę, ale oczywiście z poziomu papieru nic nie mogła jej zrobić. Parę kartek dalej po stronie skakał magiczy gatunek mchu, gdzie indziej zaś dostojnie szumiała topola.
- Jest perfekcyjna. Popatrz, ostatni egzemplarz! Musze szybko kupić, zanim ktoś mnie ubiegnie... Też idziesz już do kasy? Czy jeszcze coś będziesz przeglądać?
Penelope Graves
Re: Antykwariat
To... również była typowa reakcja na szaleństwa Nathana. Do jego zachowania trzeba było po prostu przywyknąć, bo nijak się go zrozumieć nie dało. Niektórym mogło się wydawać, że ten gość zwyczajnie coś bierze. Kofeina? Efedryna? Za dużo cukru? Amfetamina? A może meta, skoro tak długo działa? Albo coś magicznego? Niestety, nic z tych rzeczy. Nie miał żadnych objawów wskazujących na faszerowanie się czymkolwiek. Ba, nawet głupiej kawy jakoś specjalnie często nie pijał. Jedynie okazjonalnie. Takiej energii można mu było jedynie pozazdrościć.
Facet z pewnością nie miałby nic przeciwko gdyby Penny rzuciła mu się na szyję. Dla niego byłoby to zupełnie zrozumiałe zachowanie nawet ze strony ledwo co poznanej dziewczyny. Nie chodziło tu nawet o tanie podrywanie albo w ogóle stosunki damsko-męskie. W jego kręgach było to normalne. Ludzie młodzi byli znacznie bardziej otwarci niż ci "typowi dorośli". A studenci to już z pewnością. Tutaj z automatu każdy był dla każdego bratem czy też siostrą, więc nawet przez myśl by mu nie przeszło doszukiwać się w tym geście jakiegoś podtekstu. Ot, okazanie wielkiej i uzasadnionej radości.
- Nie ma sprawy. - Puścił do niej oko i skłonił się nisko w teatralnym geście, a później szeroko uśmiechnął. - Ludzie powinni sobie pomagać. Dzięki takim drobnym gestom świat staje się choć odrobinę lepszy. - Wzruszył ramionami. W jego słowach nie było można wyczuć ani odrobiny zakłamania. On szczerze wierzył w to, co właśnie mówił. Chciał myśleć, że ofiarowane dobro wcześniej czy później powraca. Nie zawsze, ale w większości przypadków. A nawet jeśli nie, to radość na twarzy drugiej osoby nieraz mu wystarczała.
Odskoczył nieco, zaskoczony przez agresywny rysunek, ale szybko się uspokoił. Widywał już takie dzieła i choć były bardzo ciekawe, to jakoś za nimi nie przepadał. Wolał, kiedy książka nie próbowała mu zrobić krzywdy, kiedy ją przeglądał.
Tak, to idealny prezent dla Dais. Dam jej coś takiego na urodziny. Tylko najpierw dowiem się, czy przypadkiem już takiej nie ma.
- Tak, myślę, że możemy się już zbierać. - Pokiwał głową, nadal trochę nieufnie spoglądając na książkę, a następnie skierował się do kasy tym razem idąc w ludzkim tempie.
Zbliżając się do lady nagle sobie o czymś przypomniał. Miał coś zjeść jeszcze zanim tutaj wszedł, ale zapomniał, bo pochłonęły go książki, a później rozmowa z Penny. Kiedy tak o tym myślał, w końcu go olśniło, jak można połączyć dwie rzeczy w jedną.
- A właśnie. Wydaje mi się, że jest teraz odpowiednia pora na wypicie kawy. Dasz się może zaprosić? - Obdarzył ją w tym momencie jednym z najpiękniejszych uśmiechów jakie miał w zanadrzu.
- Podejrzewam, że może ci się przydać przewodnik po okolicy, a ja świetnie się do tego nadaję. Z pewnością mogę ci wiele opowiedzieć. - Zaśmiał się. Penny nie mogła w tym momencie wątpić w jego słowa. Pokaz jego rozmowności przecież już widziała.
//Nate ma 3 tomy mugolskiej literatury popularnonaukowej.
Dodano 3 PD
Facet z pewnością nie miałby nic przeciwko gdyby Penny rzuciła mu się na szyję. Dla niego byłoby to zupełnie zrozumiałe zachowanie nawet ze strony ledwo co poznanej dziewczyny. Nie chodziło tu nawet o tanie podrywanie albo w ogóle stosunki damsko-męskie. W jego kręgach było to normalne. Ludzie młodzi byli znacznie bardziej otwarci niż ci "typowi dorośli". A studenci to już z pewnością. Tutaj z automatu każdy był dla każdego bratem czy też siostrą, więc nawet przez myśl by mu nie przeszło doszukiwać się w tym geście jakiegoś podtekstu. Ot, okazanie wielkiej i uzasadnionej radości.
- Nie ma sprawy. - Puścił do niej oko i skłonił się nisko w teatralnym geście, a później szeroko uśmiechnął. - Ludzie powinni sobie pomagać. Dzięki takim drobnym gestom świat staje się choć odrobinę lepszy. - Wzruszył ramionami. W jego słowach nie było można wyczuć ani odrobiny zakłamania. On szczerze wierzył w to, co właśnie mówił. Chciał myśleć, że ofiarowane dobro wcześniej czy później powraca. Nie zawsze, ale w większości przypadków. A nawet jeśli nie, to radość na twarzy drugiej osoby nieraz mu wystarczała.
Odskoczył nieco, zaskoczony przez agresywny rysunek, ale szybko się uspokoił. Widywał już takie dzieła i choć były bardzo ciekawe, to jakoś za nimi nie przepadał. Wolał, kiedy książka nie próbowała mu zrobić krzywdy, kiedy ją przeglądał.
Tak, to idealny prezent dla Dais. Dam jej coś takiego na urodziny. Tylko najpierw dowiem się, czy przypadkiem już takiej nie ma.
- Tak, myślę, że możemy się już zbierać. - Pokiwał głową, nadal trochę nieufnie spoglądając na książkę, a następnie skierował się do kasy tym razem idąc w ludzkim tempie.
Zbliżając się do lady nagle sobie o czymś przypomniał. Miał coś zjeść jeszcze zanim tutaj wszedł, ale zapomniał, bo pochłonęły go książki, a później rozmowa z Penny. Kiedy tak o tym myślał, w końcu go olśniło, jak można połączyć dwie rzeczy w jedną.
- A właśnie. Wydaje mi się, że jest teraz odpowiednia pora na wypicie kawy. Dasz się może zaprosić? - Obdarzył ją w tym momencie jednym z najpiękniejszych uśmiechów jakie miał w zanadrzu.
- Podejrzewam, że może ci się przydać przewodnik po okolicy, a ja świetnie się do tego nadaję. Z pewnością mogę ci wiele opowiedzieć. - Zaśmiał się. Penny nie mogła w tym momencie wątpić w jego słowa. Pokaz jego rozmowności przecież już widziała.
//Nate ma 3 tomy mugolskiej literatury popularnonaukowej.
Dodano 3 PD
Ostatnio zmieniony przez Nathan White dnia Pią Sty 13, 2017 3:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nathan White
Re: Antykwariat
Łysiejący mężczyzna, którego skronie przyzdabiały dwie kępki śnieżnobiałych, puszystych włosów, zawsze z wielką uwagą obserwował wchodzących do antykwariatu klientów. Nie inaczej było tym razem - kiedy urocza szatynka i towarzyszący jej młodzieniec krążyli między regałami, staruszek, którego imienia nie ma sensu tu przytaczać, krążył za nimi bardzo dyskretnie, pozostawiając dużą dozę swobody, ale też pilnując aby wszystkie dotykane przez nich księgi traktowane były z należytym szacunkiem. Wolał nawet nie myśleć o rabanie, który dziad William urządziłby gdyby było inaczej...
- Dzień dobry, zapraszam, zapraszam... - Zaskrzeczał, po czym stanął za starą kasą i wyciągnął kościste ręce po książkę trzymaną przez Penelope.
- Piękna księga, naprawdę piękna. Ostatni egzemplarz! Oj, długo kurzyła się na półce... - Wciągnął szybko powietrze i ze strachem zerknął na stojący w rogu zegar. - Oczywiście tylko w przenośni! To będzie 6 galeonów, panienko. Jeśli panienka zechce, mogę rzucić zaklęcie chroniące przed wodą. Tylko 10 sykli! - Wsunął atlas do brązowej, papierowej torby i zerknął na literaturę trzymaną przez Nathana. - A od pana 15 sykli poproszę.
- Dzień dobry, zapraszam, zapraszam... - Zaskrzeczał, po czym stanął za starą kasą i wyciągnął kościste ręce po książkę trzymaną przez Penelope.
- Piękna księga, naprawdę piękna. Ostatni egzemplarz! Oj, długo kurzyła się na półce... - Wciągnął szybko powietrze i ze strachem zerknął na stojący w rogu zegar. - Oczywiście tylko w przenośni! To będzie 6 galeonów, panienko. Jeśli panienka zechce, mogę rzucić zaklęcie chroniące przed wodą. Tylko 10 sykli! - Wsunął atlas do brązowej, papierowej torby i zerknął na literaturę trzymaną przez Nathana. - A od pana 15 sykli poproszę.
- Rachunek:
- Penelope Graves:
- Atlas Roślin i Grzybów autorstwa Melindy Silverfern - książka w eleganckiej, skórzanej oprawie zawiera rysunki i opisy bardziej i mniej popularnych roślin (zarówno magicznych jak i mugolskich). Na książkę rzucono zaklęcie, dzięki któremu mimo bogatej treści jest stosunkowo niewielka. Dodatkowo zastosowano na niej zaawansowane zaklęcie wyszukujące.
CENA: 6 galeonów (+ ewentualne 10 sykli za zaklęcie)
Nathan White:
- 3x literatura popilarnonaukowa mugolska
CENA: 15 sykli
Mistrz Gry
Re: Antykwariat
Penny nie miała najmniejszych wątpliwości. Nathan był wspaniałym człowiekiem, a przynajmniej tak jej mówiło przeczucie, poparte obserwacją różnych jego reakcji. To prawda, ludzie powinni sobie pomagać. Dziewczyna sama należała do takiego typu osób, które nigdy pomocy nikomu nie odmówią. Do przyjmowania pomocy już nie była aż taka chętna, ale jeśli oferował ją ktoś pokroju White'a...
- Z wielką chęcią. Może nie na kawę, bardzo jej nie lubię... Ale na herbatę z przyjemnością - odwzajemniła uśmiech z całym swoim wewnętrznym ciepłem. Naprawdę miała ochotę się wybrać do jakiejś kawiarni, rozgrzać się i spokojnie porozmawiać. - W takim razie szybko załatwmy sprawe książek i możemy zacząć wycieczkę krajoznawczą.
Transakcja przebiegła pomyślnie, Penny zakupiła książkę wraz z dodatkowym zaklęciem, po czym wsunęła ją ostrożnie do skórzanej, nieco starej, ale a to klimatycznej torby z paskiem na ramię. Kiedy i Nathan był gotowy podziękowała sprzedawcy i zastanawiając się, dlaczego tak lękliwie spoglądał on na stary zegar, opuściła wraz z nowym znajomym antykwariat.
z/t x2
Dodano 3 PD
- Z wielką chęcią. Może nie na kawę, bardzo jej nie lubię... Ale na herbatę z przyjemnością - odwzajemniła uśmiech z całym swoim wewnętrznym ciepłem. Naprawdę miała ochotę się wybrać do jakiejś kawiarni, rozgrzać się i spokojnie porozmawiać. - W takim razie szybko załatwmy sprawe książek i możemy zacząć wycieczkę krajoznawczą.
Transakcja przebiegła pomyślnie, Penny zakupiła książkę wraz z dodatkowym zaklęciem, po czym wsunęła ją ostrożnie do skórzanej, nieco starej, ale a to klimatycznej torby z paskiem na ramię. Kiedy i Nathan był gotowy podziękowała sprzedawcy i zastanawiając się, dlaczego tak lękliwie spoglądał on na stary zegar, opuściła wraz z nowym znajomym antykwariat.
z/t x2
Dodano 3 PD
Penelope Graves
Re: Antykwariat
Nico sięgnął klamki, na moment zatrzymując się przed wejściem starej kamienicy. Wlepiając nieruchomy wzrok w jej fasadę, wydawał się być pogrążony w myślach na tyle, by nie móc dostrzec niczego, co działo się dookoła. Niestety już chwilę później świat zewnętrzny brutalnie przypomniał mu o swojej obecności, gdy niezadowolony klient, nazbyt głośno wyrażając swe rozczarowanie, z impetem szarpnął drzwiami, niczym wicher opuszczając lokal. Potrącił przy tym odrobinę zaskoczonego Nicolasa, który w końcu ocknął się i potrząsając delikatnie głową, starał się powrócić do odpowiedniej rzeczywistości. Obejrzawszy się jeszcze za wzburzonym mężczyzną, przez jakąś sekundę dał po sobie poznać cień zirytowania, kryjący się za nieoczekiwanym błyskiem w jego oczach oraz lekkim grymasem. Zaraz jednak do łask powróciła beznamiętność, kiedy to student bez dalszego zbędnego ociągania się, przekroczył próg budynku. Wtedy natomiast ukazało mu się pomieszczenie pełne ksiąg – od niebywale interesujących, rzadko spotykanych wydań, po często niewarte uwagi, słabe pozycje literatury masowej. Dosłownie pękające w szwach regały zdawały się sięgać sufitu, a zapach opasłych, czasami wiekowych tomiszczy, otaczał wchodzącego, otulając go, niczym najgrubszy z szali, zapewniając tym samym przytulną atmosferę, zauważalną dla każdego prawdziwego mola książkowego. Zastanowiwszy się nad specyfiką tego obszaru, młody chłopak doszedł do wniosku, iż podobne otoczenie dobrze mu zrobi. Z nową mobilizacją, głęboko oddychając, rozejrzał się z dobrze skrywanym zaciekawieniem, po czym zapuścił nieco w głąb sklepu w poszukiwaniu właściciela.
Nicolas Hudson
Re: Antykwariat
Antykwariaty to bardzo spokojne miejsca, nie sądzicie? Ten w Zasiedmiogórogrodzie był jednak wyjątkowy...
- Nie możesz tak robić, ja proszę cię, proszę! Toż to czwarty młodzieniec w tym roku!
- JAKI MŁODZIENIEC, SZCZYL NIE MŁODZIENIEC, NA BUTY MASZ PATRZEĆ! BŁOTA NANOSIŁ! KTO TO TERAZ..?
Dźwięki awantury toczącej się w głębi sklepu dotarły do Nicolasa zbyt późno, by mógł opuścić antykwariat niezauważony. Kiedy tylko jego oczom ukazała się przygarbiona sylwetka starca, strofowanego przez ducha, zjawa przyuważyla go i - ignorując szeptane błagania sprzedawcy - dofrunęła do studenta, lewitując nad podłogą tylko na tyle, by móc nachylić się nad jego twarzą.
- KOLEJNY, CO? ZAWSZE WAS TU LICHO NA PAŹDZIERNIK NOSI. KUPUJE CZY ZOSTAJE? BO JAK CHCE ZOSTAĆ TO TERAZ JA SIĘ TYM ZAJMĘ!
Stojący w kącie staruszek skulił się jeszcze bardziej i poslał Nicolasowi przepraszające spojrzenie...
- Nie możesz tak robić, ja proszę cię, proszę! Toż to czwarty młodzieniec w tym roku!
- JAKI MŁODZIENIEC, SZCZYL NIE MŁODZIENIEC, NA BUTY MASZ PATRZEĆ! BŁOTA NANOSIŁ! KTO TO TERAZ..?
Dźwięki awantury toczącej się w głębi sklepu dotarły do Nicolasa zbyt późno, by mógł opuścić antykwariat niezauważony. Kiedy tylko jego oczom ukazała się przygarbiona sylwetka starca, strofowanego przez ducha, zjawa przyuważyla go i - ignorując szeptane błagania sprzedawcy - dofrunęła do studenta, lewitując nad podłogą tylko na tyle, by móc nachylić się nad jego twarzą.
- KOLEJNY, CO? ZAWSZE WAS TU LICHO NA PAŹDZIERNIK NOSI. KUPUJE CZY ZOSTAJE? BO JAK CHCE ZOSTAĆ TO TERAZ JA SIĘ TYM ZAJMĘ!
Stojący w kącie staruszek skulił się jeszcze bardziej i poslał Nicolasowi przepraszające spojrzenie...
Mistrz Gry
Re: Antykwariat
Atmosfera odwiedzanego miejsca okazała się być znacznie bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Stało się tak za sprawą właściciela, którego Nico najwidoczniej nie musiał zbyt długo szukać, samemu będąc przezeń odnalezionym. Sprzeczka, słyszana wyraźnie w całym budynku, jakimś cudem została przeoczona przez zaaferowanego czym innym studenta. Jak zawsze jednak, ściągnięty do sfery dobrze znanej nam rzeczywistości, ocknął się w ostatniej chwili, będąc postawionym w nietypowej dlań sytuacji. Wisiał bowiem nad nim duch. Duch niebywale ekspresyjny, nad wyraz wyrażający swe zniecierpliwienie oraz genialnie wykorzystujący akustykę sklepu swymi - jak określiłby to pewnie ktoś starej daty - jazgotami. Chłopak nie miał przekonania, czym zawinił i czy w ogóle czymkolwiek, stąd też, zerkając jedynie pobieżnie na staruszka, kryjącego się w cieniu nadzwyczajnie rzucającej się w oczy – paradoksalnie odrobinę przezroczystej – osobistości, zwrócił się do krzykliwej postaci.
- Dzień dobry – przywitał się krótko, skinąwszy jednocześnie głową.- Nazywam się Nicolas Phelps Hudson. Słyszałem, że szukacie pracownika. - W głębi czuł się nieco usatysfakcjonowany tym, że przyszło mu rozmawiać ze zjawą, której nie trzeba podawać ręki na przywitanie czy też nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, tak chętnie nadużywanego w jego otoczeniu.
Nie był już także szczególnie zdziwiony tym, co zastał. Duch zdawał się być naturalnie oddany temu, czym się zajmował. Jego relacja ze starcem musiała kształtować się od długiego czasu i możliwe że właśnie na tym polegała – na uwalnianiu swej złości poprzez wrzaski, mające tak naprawdę na celu okazanie sobie wzajemnego szacunku. Ponadto czasem zdrowym było buntowanie się przeciw rzeczywistości, bezkrytycznie przyjmowanej jedynie przez te najbardziej naiwne jednostki. Pewne nieścisłości, niesnaski, niezgody – zdarzały się i u przyjaciół, wszak każdy człowiek miał swą własną wizję świata jak również pojedynczych osób, których obrazy tworzył w swym umyśle. Podobnie subiektywne postrzeganie prowadziło nieraz do nieporozumień, a w tym przypadku mogło i wiele więcej.
Morał z tego jeden, wielu dobrze znany – lepiej być samemu, mniej w tym wszystkim z rany.
- Dzień dobry – przywitał się krótko, skinąwszy jednocześnie głową.- Nazywam się Nicolas Phelps Hudson. Słyszałem, że szukacie pracownika. - W głębi czuł się nieco usatysfakcjonowany tym, że przyszło mu rozmawiać ze zjawą, której nie trzeba podawać ręki na przywitanie czy też nawiązywać jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, tak chętnie nadużywanego w jego otoczeniu.
Nie był już także szczególnie zdziwiony tym, co zastał. Duch zdawał się być naturalnie oddany temu, czym się zajmował. Jego relacja ze starcem musiała kształtować się od długiego czasu i możliwe że właśnie na tym polegała – na uwalnianiu swej złości poprzez wrzaski, mające tak naprawdę na celu okazanie sobie wzajemnego szacunku. Ponadto czasem zdrowym było buntowanie się przeciw rzeczywistości, bezkrytycznie przyjmowanej jedynie przez te najbardziej naiwne jednostki. Pewne nieścisłości, niesnaski, niezgody – zdarzały się i u przyjaciół, wszak każdy człowiek miał swą własną wizję świata jak również pojedynczych osób, których obrazy tworzył w swym umyśle. Podobnie subiektywne postrzeganie prowadziło nieraz do nieporozumień, a w tym przypadku mogło i wiele więcej.
Morał z tego jeden, wielu dobrze znany – lepiej być samemu, mniej w tym wszystkim z rany.
Nicolas Hudson
Re: Antykwariat
- Szukamy, szukamy... ON SZUKA! - Przeźroczysty palec zjawy został wycelowany w starca, który wznosił już oczy do nieba, mamrocząc pod nosem coś, czego ani Nicolas ani duch nie mogli usłyszeć. - Ja bym sobie radził, oj radził, gdyby tylko palce chwytać mogły... Pokaże paznokcie! Skarpetki też! - Zjawa nachyliła się nad młodzieńcem jeszcze mocniej. Student mógł przestać cieszyć się brakiem kontaktu fizycznego, bowiem na krótką chwilę jego ciało przeszyło coś, co dało się porównać tylko z zimnym, suchym prysznicem. Na całe szczęście William zaraz się cofnął i obrócił w stronę sprzedawcy. - Kończ te modły, myj podłogę! - Staruszek już wiedział, że protesty na nic się tu zdadzą, zdecydował się więc wykonać polecenie i zniknął im z oczu. Duch w tym czasie zaczął krążyć wokół Nicolasa, czekając aż chłopak wypełni jego tego polecenia.
- Coś czyta w ogóle? Tytuły poda! Z autorami!
- Coś czyta w ogóle? Tytuły poda! Z autorami!
Mistrz Gry
Sponsored content
Strona 2 z 2 • 1, 2
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach