Składzik (III)
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Magii Eksperymentalnej i Katedra Magicznego Sportu :: ♦ Katedra Magicznego Sportu :: Budynek O
Strona 2 z 2 • Share
Strona 2 z 2 • 1, 2
Składzik (III)
First topic message reminder :
Najbardziej magiczne pomieszczenie całego budynku. To tutaj znajduje się sprzęt wykorzystywany sportowo przez studentów i niewykorzystywany przez nikogo -
a jest go naprawdę dużo. Szafy pełne mioteł, półki zawalone piłkami, gdzieniegdzie lata podpsuty znicz czy turla się niesprawny tłuczek. Pałki pałkarzy, siatki, kaski, ochraniacze, słupki, nawet sprzęt do mugolskich gier. Drzwi prowadzące do tego miejsca wyglądają jak wejście do składziku na mopy, zresztą pomieszczenie zajmuje w budynku dokładnie tyle samo miejsca - jest magicznie powiększone do rozmiarów niewielkiego hangaru.
(Pomieszczenie jest strzeżone - posiada rangę III -> klik )
a jest go naprawdę dużo. Szafy pełne mioteł, półki zawalone piłkami, gdzieniegdzie lata podpsuty znicz czy turla się niesprawny tłuczek. Pałki pałkarzy, siatki, kaski, ochraniacze, słupki, nawet sprzęt do mugolskich gier. Drzwi prowadzące do tego miejsca wyglądają jak wejście do składziku na mopy, zresztą pomieszczenie zajmuje w budynku dokładnie tyle samo miejsca - jest magicznie powiększone do rozmiarów niewielkiego hangaru.
(Pomieszczenie jest strzeżone - posiada rangę III -> klik )
Ostatnio zmieniony przez Veneficium dnia Sro Kwi 19, 2017 12:10 am, w całości zmieniany 1 raz
Veneficium
Re: Składzik (III)
The member 'Lucy Happymeal' has done the following action : Rzut kostką
'k100' : 81
'k100' : 81
Mistrz Gry
Re: Składzik (III)
Zielony znicz, jeśli by się mu przyjrzeć, nieco różnił się od typowych piłeczek używanych w grze. Był odrobinę większy, miał cztery skrzydełka, a na samym środku widniał symbol, który początkowo mógł wydawać się być iksem, ale wcale nim nie był.
Złapany wciąż wściekle próbował się wyrwać, ale mimo to raczej nie przyciągał większej uwagi. To, co stało się równocześnie ze schwytaniem go, było o wiele bardziej zajmujące.
Skrzynia, w której uprzednio coś miarowo dudniło, teraz gwałtownie poderwała się do góry. Podskoczyła dwa razy - za trzecim materiał, z którego ją zbudowano, nie wytrzymał i roztrzaskał się na kawałki, a ze środka wyrwał się nietypowo duży, zielony jak piłka trzymana przez Lucy tłuczek. Kiedy tylko uwolnił się ze skrzyni ruszył z niepokojąco dużą prędkością w stronę dziewczyny, jakby na ratunek zniczowi.
Oprócz niego ze szczątków wydostał się drugi, powolny, żółty tłuczek, który zaczął leniwie okrążać pokój i wydawał się nie zwracać na studentki uwagi. Na ziemię wypadły również dwa kije do gry: jeden nieoznaczony, drewniany, a drugi z cienkim, cytrynowym paskiem przy szerszym końcu.
Złapany wciąż wściekle próbował się wyrwać, ale mimo to raczej nie przyciągał większej uwagi. To, co stało się równocześnie ze schwytaniem go, było o wiele bardziej zajmujące.
Skrzynia, w której uprzednio coś miarowo dudniło, teraz gwałtownie poderwała się do góry. Podskoczyła dwa razy - za trzecim materiał, z którego ją zbudowano, nie wytrzymał i roztrzaskał się na kawałki, a ze środka wyrwał się nietypowo duży, zielony jak piłka trzymana przez Lucy tłuczek. Kiedy tylko uwolnił się ze skrzyni ruszył z niepokojąco dużą prędkością w stronę dziewczyny, jakby na ratunek zniczowi.
Oprócz niego ze szczątków wydostał się drugi, powolny, żółty tłuczek, który zaczął leniwie okrążać pokój i wydawał się nie zwracać na studentki uwagi. Na ziemię wypadły również dwa kije do gry: jeden nieoznaczony, drewniany, a drugi z cienkim, cytrynowym paskiem przy szerszym końcu.
Mistrz Gry
Re: Składzik (III)
Stukoty, dochodzące od strony – podrywającej się – skrzyni, zaalarmowały Gryfonkę na tyle, by zerknęła kontrolnie w tamtym kierunku. I dobrze! Ujrzawszy niepokojąco spektakularną rozwałkę oraz wystrzeliwujący ze szczątków tłuczek, z gardła Lucy wyrwało się jęknięcie. Bo oczywiście, jak zawsze, to ona musiała być celem – no, po prostu nie mogło być inaczej! Ponoć los jest odbiciem i rezultatem charakteru, ale jak dla niej był parszywą suką, dowalającą jej na każdym kroku. Kurczę, no bo co, odbiła mu kochankę, ukradła żarcie, przypadkiem przewróciła? Kij jeden wiedział...
A jak już o kijach mowa, to dwa takie jakieś wyleciały na ziemię. Dziewczyna, zeskakując z półki (gdy i tak znajdowała się całkiem nisko), wpierw rozejrzała się dookoła – zamiar tego zabiegu pozostawał, nawet dla niej samej, zagadką – po czym pobiegła, co sił w nogach, do złośliwych badyli, które stwierdziły, że najlepiej będzie, jak dołożą jej odrobinę wysiłku. Och, no i nie zapominajmy o tym, że jednocześnie wypuściła felerny znicz, będący naturalnie powodem tego całego zamieszania.
- Cholera! Tall, ja i tak chcę moje ciastko! - wykrzyknęła, spierdzielając ostro – niczym ostry sos, dopełniający smaku niejednej potrawy – przed piłką, mającą ochotę poznać ją jak najbliżej. Złowieszczy świst grał melodię jej zbliżającego się końca, o czym wiedziała na pewno, ponieważ głupia nie była. Może i była debilem, acz nie głupim debilem! Czy jakoś tak...
Lecz nie czas na to! Za to na ciut rekreacyjnego joggingu? Jak najbardziej – wszak warto dla odmiany zadbać o swoją kondycję. Bo po co komu zaklęcia? Wychowana w mugolskiej rodzinie, nadal miała wyrobione nawyki, dzięki którym – przez które – czary nie były pierwszym, o czym myślała (zakładając, że w ogóle myślała) w kryzysowych sytuacjach. Dlatego teraz zrobiła piękny ślizg, starając się dorwać kij z cytrynową obwódką...
Niemniej jak zakończył się jej śmiały wyczyn, to już zupełnie odmienna opowieść. Z chęcią zresztą przytoczę Wam tę krótką historię wrodzonego sieroctwa. Otóż studenta postanowiła zrobić pad i złapać ten przeklęty kawał drewna – aczkolwiek nie wpadła na to, iż nie jest to zbyt stabilne podłoże. Stąd też dotknąwszy jedynie – skorej do zabawy i turlania – pałki, wraz z pomocą siły rozpędu, zaatakowała spektakularnie podłogę. Malujące się na jej twarzy zdziwienie tworzyło prawdziwie wybuchową mieszankę razem z, rodzącym się w jej oczach, zrozumieniem. To co – punkt dla niej?
Nieco oszołomiona, z obitymi kolejno: nadgarstkiem, łokciem, biodrem i kolanem – (nie)przyjemnie amortyzującymi upadek – oraz z cudnym kijaszkiem, odrzuconym w niewielkiej odległości od niej – chwilowo pozostającym poza zasięgiem – odwróciła się jeszcze, by zweryfikować swe tragiczne położenie i w razie potrzeby zrobić unik. Szkoda, że to nie był jej dzień i przejawiała istny refleks szachisty. Na dodatek jej nozdrzy dobiegł irytujący zapach... zapach porażki. Smakował on trochę jak brokuły zalane keczupem – cóż – zdarza się.
Moment, jak ona się w to wpakowała? Aaa... dobra, może jednak była głupim debilem. Ale tylko może.
A jak już o kijach mowa, to dwa takie jakieś wyleciały na ziemię. Dziewczyna, zeskakując z półki (gdy i tak znajdowała się całkiem nisko), wpierw rozejrzała się dookoła – zamiar tego zabiegu pozostawał, nawet dla niej samej, zagadką – po czym pobiegła, co sił w nogach, do złośliwych badyli, które stwierdziły, że najlepiej będzie, jak dołożą jej odrobinę wysiłku. Och, no i nie zapominajmy o tym, że jednocześnie wypuściła felerny znicz, będący naturalnie powodem tego całego zamieszania.
- Cholera! Tall, ja i tak chcę moje ciastko! - wykrzyknęła, spierdzielając ostro – niczym ostry sos, dopełniający smaku niejednej potrawy – przed piłką, mającą ochotę poznać ją jak najbliżej. Złowieszczy świst grał melodię jej zbliżającego się końca, o czym wiedziała na pewno, ponieważ głupia nie była. Może i była debilem, acz nie głupim debilem! Czy jakoś tak...
Lecz nie czas na to! Za to na ciut rekreacyjnego joggingu? Jak najbardziej – wszak warto dla odmiany zadbać o swoją kondycję. Bo po co komu zaklęcia? Wychowana w mugolskiej rodzinie, nadal miała wyrobione nawyki, dzięki którym – przez które – czary nie były pierwszym, o czym myślała (zakładając, że w ogóle myślała) w kryzysowych sytuacjach. Dlatego teraz zrobiła piękny ślizg, starając się dorwać kij z cytrynową obwódką...
Niemniej jak zakończył się jej śmiały wyczyn, to już zupełnie odmienna opowieść. Z chęcią zresztą przytoczę Wam tę krótką historię wrodzonego sieroctwa. Otóż studenta postanowiła zrobić pad i złapać ten przeklęty kawał drewna – aczkolwiek nie wpadła na to, iż nie jest to zbyt stabilne podłoże. Stąd też dotknąwszy jedynie – skorej do zabawy i turlania – pałki, wraz z pomocą siły rozpędu, zaatakowała spektakularnie podłogę. Malujące się na jej twarzy zdziwienie tworzyło prawdziwie wybuchową mieszankę razem z, rodzącym się w jej oczach, zrozumieniem. To co – punkt dla niej?
Nieco oszołomiona, z obitymi kolejno: nadgarstkiem, łokciem, biodrem i kolanem – (nie)przyjemnie amortyzującymi upadek – oraz z cudnym kijaszkiem, odrzuconym w niewielkiej odległości od niej – chwilowo pozostającym poza zasięgiem – odwróciła się jeszcze, by zweryfikować swe tragiczne położenie i w razie potrzeby zrobić unik. Szkoda, że to nie był jej dzień i przejawiała istny refleks szachisty. Na dodatek jej nozdrzy dobiegł irytujący zapach... zapach porażki. Smakował on trochę jak brokuły zalane keczupem – cóż – zdarza się.
Moment, jak ona się w to wpakowała? Aaa... dobra, może jednak była głupim debilem. Ale tylko może.
Ostatnio zmieniony przez Lucy Happymeal dnia Sob Mar 11, 2017 11:07 pm, w całości zmieniany 3 razy
Lucy Happymeal
Re: Składzik (III)
The member 'Lucy Happymeal' has done the following action : Rzut kostką
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'k100' : 3
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'k100' : 3
Mistrz Gry
Re: Składzik (III)
Obserwując to wszystko z dziwnym spokojem, Tall zaczęła się zastanawiać co jest z nią nie tak, jak być powinno. Lucy odwalała właśnie dla ciastka jakieś dzikie wygibasy, choć wyglądało na to, że ma zamiar dopiąć swego i dorwać tego irytującego znicza. Nawet znając ją już tyle czasu, wciąż pewnym zaskoczeniem był dla niej tak łatwy sposób nakłonienia dziewczyny do czegokolwiek. No ale cóż, skoro działało, to mogła być tylko z tego powodu szczęśliwa. I... Tak! Wredny - w odczuciu Tall - zielony znicz trafił wreszcie w ręce Lu. Zwycięstwo, ha! Aż w jej złotych oczętach pojawił się błysk zwycięstwa. Ale, ale... Chyba trochę za wcześnie.
SRU! Podskoczyła, rozglądając się na boki. Spodziewała się co najmniej wpadającego do składzika Nokaty, który zacząłby im wygrażać, ale nie. Tall odetchnęła z ulgą. Nie na długo, bo zaraz zdała sobie sprawę z tego, kto jest winowajcą hałasu. Tłuczek! Nie, zaraz... dwa tłuczki! Tylko jeden jakiś taki ospały w przeciwieństwie do tego drugiego, który właśnie, okurwa...!
- Wiej!
Tylko tyle jej się wyrwało, bo Lucy już zdążyła posłuchać - ha ha! - jej rozkazu. Jedyne, co w pierwszej chwili Ślizgonka zrobiła, to usunęła się nieco na bok, by nie stać na linii biegu przyjaciółki. Podjęła jeszcze drobną próbę ponownego złapania znicza, kiedy to Lucy go wypuściła, ale oderwał ją od tego jakiś rumor. Odwróciła się w stronę dźwięku tylko po to, by zobaczyć pięknie wywalającą się Gryfonkę. Kij do gry umknął jej sprzed nosa i potoczył się po podłodze niemalże wprost pod nogi Tall.
Podniosła go, niewiele się nad tym zastanawiając, bo nie miała na to czasu. Musiała ratować takiego jednego debila - takiego z gatunku tych zdecydowanie głupich. Chwyciła mocno za kij z żółtym paskiem i pędem ruszyła w stronę przyjaciółki, chcąc majestatycznie odbić tłuczek gdzieś hen - daleko! W końcu grała od dawna. Rekreacyjnie, bo rekreacyjnie, ale grała! I wszystko byłoby pięknie, gdyby drugi kij nie postanowił wejść jej w paradę. Mówiąc dokładniej - pod nogi. Tallulah zupełnie zapomniała, że on wciąż gdzieśtam leży i z równie dużą gracją, jaką jeszcze chwilę wcześniej wykazała się jej towarzyszka, przy asyście owego kija właśnie, najzwyczajniej w świecie się potknęła, stając na nim.
Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że wyrąbać to się wyrąbała w tył, boleśnie obtłukując sobie przy tym swoje zgrabne cztery litery. Tym samym posłała nieoznakowany kij bliżej w stronę swojej gryfońskiej przyjaciółki, dając jej szansę na potencjalne przejęcie pałeczki. Jęknęła cicho, niezadowolona z takiego obrotu sprawy. Miała być wybawcą! Pomocą! Lucy miała być jej wdzięczna. I co? I w dupę! I do tego obitą...
SRU! Podskoczyła, rozglądając się na boki. Spodziewała się co najmniej wpadającego do składzika Nokaty, który zacząłby im wygrażać, ale nie. Tall odetchnęła z ulgą. Nie na długo, bo zaraz zdała sobie sprawę z tego, kto jest winowajcą hałasu. Tłuczek! Nie, zaraz... dwa tłuczki! Tylko jeden jakiś taki ospały w przeciwieństwie do tego drugiego, który właśnie, okurwa...!
- Wiej!
Tylko tyle jej się wyrwało, bo Lucy już zdążyła posłuchać - ha ha! - jej rozkazu. Jedyne, co w pierwszej chwili Ślizgonka zrobiła, to usunęła się nieco na bok, by nie stać na linii biegu przyjaciółki. Podjęła jeszcze drobną próbę ponownego złapania znicza, kiedy to Lucy go wypuściła, ale oderwał ją od tego jakiś rumor. Odwróciła się w stronę dźwięku tylko po to, by zobaczyć pięknie wywalającą się Gryfonkę. Kij do gry umknął jej sprzed nosa i potoczył się po podłodze niemalże wprost pod nogi Tall.
Podniosła go, niewiele się nad tym zastanawiając, bo nie miała na to czasu. Musiała ratować takiego jednego debila - takiego z gatunku tych zdecydowanie głupich. Chwyciła mocno za kij z żółtym paskiem i pędem ruszyła w stronę przyjaciółki, chcąc majestatycznie odbić tłuczek gdzieś hen - daleko! W końcu grała od dawna. Rekreacyjnie, bo rekreacyjnie, ale grała! I wszystko byłoby pięknie, gdyby drugi kij nie postanowił wejść jej w paradę. Mówiąc dokładniej - pod nogi. Tallulah zupełnie zapomniała, że on wciąż gdzieśtam leży i z równie dużą gracją, jaką jeszcze chwilę wcześniej wykazała się jej towarzyszka, przy asyście owego kija właśnie, najzwyczajniej w świecie się potknęła, stając na nim.
Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że wyrąbać to się wyrąbała w tył, boleśnie obtłukując sobie przy tym swoje zgrabne cztery litery. Tym samym posłała nieoznakowany kij bliżej w stronę swojej gryfońskiej przyjaciółki, dając jej szansę na potencjalne przejęcie pałeczki. Jęknęła cicho, niezadowolona z takiego obrotu sprawy. Miała być wybawcą! Pomocą! Lucy miała być jej wdzięczna. I co? I w dupę! I do tego obitą...
Ostatnio zmieniony przez Tallulah Rossreeve dnia Sro Mar 22, 2017 10:41 pm, w całości zmieniany 1 raz
Tallulah Rossreeve
Re: Składzik (III)
The member 'Tallulah Rossreeve' has done the following action : Rzut kostką
'k100' : 25
'k100' : 25
Mistrz Gry
Re: Składzik (III)
W chwili, w której Lucy dotknęła kija oznakowanego na żółto, leniwy tłuczek dołączył do szarży obierając ją sobie za cel. Ale na razie był daleko, w przeciwieństwie do zielonego, który był na tyle szybki, że zdążył uderzyć, zanim dziewczyna podniosła się z ziemi. Trafił w lewy bark, kiedy dziewczyna odwróciła się, żeby rozeznać się w sytuacji. Nie zatrzymało go to, poleciał dalej, zrobił dość ciasny łuk i zaczął na nowo się rozpędzać, zupełnie, jakby uwziął się na studentkę WME.
Sytuacja panny Happymeal byłaby jeszcze gorsza, ale z pomocą przyszła Tallulah. W chwili, w której złapała oznaczony na żółto kij, żółty łuczek zmienił tor lotu i zaatakował właśnie ją.
Zielony znicz zwolnił swoje ruchy. Wyglądał, jakby się rozleniwił po swojej pierwszej porażce, krążył też zdecydowanie bliżej dziewcząt. Akurat wpadł na orbitę Tall, prowokując ją do działania.
(Akcje fizyczne - powodzenie od 30 na K100, oczywiście im więcej, tym bardziej spektakularne. Łapanie znicza - powodzenie od 50. Czary według mechaniki forum.)
Sytuacja panny Happymeal byłaby jeszcze gorsza, ale z pomocą przyszła Tallulah. W chwili, w której złapała oznaczony na żółto kij, żółty łuczek zmienił tor lotu i zaatakował właśnie ją.
Zielony znicz zwolnił swoje ruchy. Wyglądał, jakby się rozleniwił po swojej pierwszej porażce, krążył też zdecydowanie bliżej dziewcząt. Akurat wpadł na orbitę Tall, prowokując ją do działania.
(Akcje fizyczne - powodzenie od 30 na K100, oczywiście im więcej, tym bardziej spektakularne. Łapanie znicza - powodzenie od 50. Czary według mechaniki forum.)
Mistrz Gry
Re: Składzik (III)
Nie wierzcie ludziom, którzy próbują Wam wmówić, że nie cieszy ich nieszczęście innych. Czarodziej, mugol czy kwiatek w doniczce – nie ma różnicy – każde z nich to zawistne stworzenie, walczące o tę odrobinę światła, przebijającą się przez niedosunięte zasłony. Mając już to na uwadze, nie można się nijak dziwić, iż widowiskowe spotkanie tyłka Tall z podłogą – kto wie, możliwe iż omówione z miesięcznym wyprzedzeniem (wszak posadzka zdawała się być jak nigdy zajęta) – zostało skwitowane krzywym uśmiechem oraz słabo powstrzymywanym parsknięciem.
Aczkolwiek nie było co skupiać swej jakże bezcennej (nawet nieometkowanej!) uwagi na – tak marnym w środkach wyrazu – przedstawieniu. Nastał najwyższy czas, by podnieść swoje własne szacowne cztery litery oraz... A nie – jednak nie. Lucy, skończywszy swoje wcześniejsze wygibasy, spojrzała w prawo... albo w lewo... Wspominałam już kiedyś, że miała z tym problemy? W każdym razie zerknęła akurat nie w tym kierunku, co potrzeba, a tłuczek – totalny skurczybyk – przebiegle wykorzystał okazję i okrutnie pierdzielnął ją w ramię.
Aua. Zły tłuczek.
Jedynie świst był ostrzeżeniem – tak to sobie tłumaczyła, dotykając miejsca, które spotkał tenże nieoczekiwany zaszczyt krótkiej, acz jakże impaktowej, randki z okrągłym amantem. Owemu prostemu, sprawdzającemu zabiegowi towarzyszył nieprzyjemny syk – mało elegancki – wyrywający się z ust niezadowolonej studentki, która przygryzając wargę, zaczęła się podnosić. Szczęśliwie żółty tłuczek stracił pierwotne zainteresowanie zwierzyną – możliwe iż nie pachniała już tak smakowicie, gdy zaczęła się pocić – przekierowując całą swą uwagę na Tall. A znicz? Znicz miał wyjebane i furgając skrzydełkami, irytował niczym mucha brzęcząca nad uchem. Korzystnie dla Lu to Tallulah nareszcie doczekała się należytej atencji także i z jego strony.
Tłuczki, tłoczki… tłuczek z pierwszego tłoczenia... - nie tak to szło? Zaraz, o czym to ona... ?
A, tak, miały kłopoty. Dobra, koniec tego dobrego. Gryfonka postanowiła działać (już samo to stawało się niebłahą podpowiedzią, iż coś miało pójść nie tak – no, schrzanić się... a keczup lepszy). Wnet po zyskaniu solidnego siniaka do kolekcji – może będzie miał jakiś niebanalny kształt z edycji limitowanej? – łapiąc przy okazji drewnianą pałkę lewą ręką, powstała. W prawej było miejsce na jej różdżkę, moment później wycelowaną w tę zieloną gnidę.
- Immobilus – zamachnęła się z wyrazem zwycięstwa na twarzy – nieco przedwcześnie. Pomyślicie teraz – z pewnością wydarzyło się coś spektakularnego, wszystko wokół niej się zatrzymało, a fanfary zaczęły odgrywać pieśń pochwalną w tle... No, prawie. Tylko że nie, bo nie wydarzyło się zupełnie nic. Tłuczek nadal z uporem kierował się w jej stronę, ona z niepojęcie głupią miną wpatrywała się w różdżkę jeszcze przez jakąś sekundę, po czym do jej niedziałąjącego poprawnie móżdżka dotarło, że coś nie pykło. Cóż więc pozostawało? Cóż zrobiła? To naprawdę proste... Dźgnęła kijem tłuczek – bo uderzeniem to tego nie dało się nazwać. Po tym natomiast zaczęła majestatycznie spierdzielać... gdzie pieprz rośnie – no przecież, że nie do soli, sól na rany działała najgorzej.
Tall, posprzątaj – krzyknęłaby, jakby nie przeszła w tryb ninja. Bardzo głośnego ninja.
Aczkolwiek nie było co skupiać swej jakże bezcennej (nawet nieometkowanej!) uwagi na – tak marnym w środkach wyrazu – przedstawieniu. Nastał najwyższy czas, by podnieść swoje własne szacowne cztery litery oraz... A nie – jednak nie. Lucy, skończywszy swoje wcześniejsze wygibasy, spojrzała w prawo... albo w lewo... Wspominałam już kiedyś, że miała z tym problemy? W każdym razie zerknęła akurat nie w tym kierunku, co potrzeba, a tłuczek – totalny skurczybyk – przebiegle wykorzystał okazję i okrutnie pierdzielnął ją w ramię.
Aua. Zły tłuczek.
Jedynie świst był ostrzeżeniem – tak to sobie tłumaczyła, dotykając miejsca, które spotkał tenże nieoczekiwany zaszczyt krótkiej, acz jakże impaktowej, randki z okrągłym amantem. Owemu prostemu, sprawdzającemu zabiegowi towarzyszył nieprzyjemny syk – mało elegancki – wyrywający się z ust niezadowolonej studentki, która przygryzając wargę, zaczęła się podnosić. Szczęśliwie żółty tłuczek stracił pierwotne zainteresowanie zwierzyną – możliwe iż nie pachniała już tak smakowicie, gdy zaczęła się pocić – przekierowując całą swą uwagę na Tall. A znicz? Znicz miał wyjebane i furgając skrzydełkami, irytował niczym mucha brzęcząca nad uchem. Korzystnie dla Lu to Tallulah nareszcie doczekała się należytej atencji także i z jego strony.
Tłuczki, tłoczki… tłuczek z pierwszego tłoczenia... - nie tak to szło? Zaraz, o czym to ona... ?
A, tak, miały kłopoty. Dobra, koniec tego dobrego. Gryfonka postanowiła działać (już samo to stawało się niebłahą podpowiedzią, iż coś miało pójść nie tak – no, schrzanić się... a keczup lepszy). Wnet po zyskaniu solidnego siniaka do kolekcji – może będzie miał jakiś niebanalny kształt z edycji limitowanej? – łapiąc przy okazji drewnianą pałkę lewą ręką, powstała. W prawej było miejsce na jej różdżkę, moment później wycelowaną w tę zieloną gnidę.
- Immobilus – zamachnęła się z wyrazem zwycięstwa na twarzy – nieco przedwcześnie. Pomyślicie teraz – z pewnością wydarzyło się coś spektakularnego, wszystko wokół niej się zatrzymało, a fanfary zaczęły odgrywać pieśń pochwalną w tle... No, prawie. Tylko że nie, bo nie wydarzyło się zupełnie nic. Tłuczek nadal z uporem kierował się w jej stronę, ona z niepojęcie głupią miną wpatrywała się w różdżkę jeszcze przez jakąś sekundę, po czym do jej niedziałąjącego poprawnie móżdżka dotarło, że coś nie pykło. Cóż więc pozostawało? Cóż zrobiła? To naprawdę proste... Dźgnęła kijem tłuczek – bo uderzeniem to tego nie dało się nazwać. Po tym natomiast zaczęła majestatycznie spierdzielać... gdzie pieprz rośnie – no przecież, że nie do soli, sól na rany działała najgorzej.
Tall, posprzątaj – krzyknęłaby, jakby nie przeszła w tryb ninja. Bardzo głośnego ninja.
Ostatnio zmieniony przez Lucy Happymeal dnia Wto Lis 21, 2017 11:47 pm, w całości zmieniany 5 razy
Lucy Happymeal
Re: Składzik (III)
The member 'Lucy Happymeal' has done the following action : Rzut kostką
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k100' : 49
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k100' : 49
Mistrz Gry
Sponsored content
Strona 2 z 2 • 1, 2
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Magii Eksperymentalnej i Katedra Magicznego Sportu :: ♦ Katedra Magicznego Sportu :: Budynek O
Strona 2 z 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach