Sala chorych I
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych :: ♦ Szpital
Strona 1 z 1 • Share
Sala chorych I
Niewielka sala z jasnymi podłogami i ścianami, aż przesycona zapachem medykamentów i eliksirów leczniczych. Wszystko tu jest pedantycznie czyste, ale wbrew powszechnemu zdaniu jedzenie dają tutaj dobre, a pościel wcale nie drapie i nie wywołuje wysypki. A przynajmniej nie u wszystkich.
Pod naprzeciwległymi ścianami poustawiane jest po dziesięć łóżek dla pacjentów potrzebujących odpoczynku i rekonwalescencji. Oddzielają je kwadratowe, metalowe ramki, które pełnia rolę zasłon, jeśli jaki pacjent chce się odgrodzić od innych. W sali jest jasno i przytulnie. Pomimo tego, że nie zabrania się odwiedzin, to zakazuje się tutaj hałasów i niepokojenia chorych. Co jakiś czas zaglądają tu uzdrowiciele.
Pod naprzeciwległymi ścianami poustawiane jest po dziesięć łóżek dla pacjentów potrzebujących odpoczynku i rekonwalescencji. Oddzielają je kwadratowe, metalowe ramki, które pełnia rolę zasłon, jeśli jaki pacjent chce się odgrodzić od innych. W sali jest jasno i przytulnie. Pomimo tego, że nie zabrania się odwiedzin, to zakazuje się tutaj hałasów i niepokojenia chorych. Co jakiś czas zaglądają tu uzdrowiciele.
Veneficium
Re: Sala chorych I
Kilka kolejnych trzasków towarzyszących teleportacji na pewno zakłócało spokój odpoczywających w sali pacjentów, ale magomedycy zdawali się nie zwracać na to uwagi. W końcu mieli ze sobą kolejnych poszkodowanych, których już zdążyli usadzić na najbliższym łóżku.
Palukse, który pojawił się jako ostatni, bez chwili zwłoki podszedł do Coro i zaczął zajmować się jego nogą. Pozostała dwójka przyglądała się badawczo Fincie i machała różdżkami niepokojąco blisko jego twarzy.
- Zaraz to poskładamy. - Palukse uśmiechnął się kojąco do profesora. - Przepraszam, że znalazł się pan w centrum tego zamieszania. Z tymi od SMSI zawsze ciężko się dogadać. Ale już to naprawiam. - Zaczął obstukiwać nogę Coro centymetr po centymetrze i mruczeć zaklęcia. Potem wyjął z kieszeni fiolkę z eliksirem i podał nauczycielowi. - Proszę, powinien to pan wypić za pół godziny. Wszystko powinno być już dobrze.
[z/t wszyscy; można kontynuować sesję]
Palukse, który pojawił się jako ostatni, bez chwili zwłoki podszedł do Coro i zaczął zajmować się jego nogą. Pozostała dwójka przyglądała się badawczo Fincie i machała różdżkami niepokojąco blisko jego twarzy.
- Zaraz to poskładamy. - Palukse uśmiechnął się kojąco do profesora. - Przepraszam, że znalazł się pan w centrum tego zamieszania. Z tymi od SMSI zawsze ciężko się dogadać. Ale już to naprawiam. - Zaczął obstukiwać nogę Coro centymetr po centymetrze i mruczeć zaklęcia. Potem wyjął z kieszeni fiolkę z eliksirem i podał nauczycielowi. - Proszę, powinien to pan wypić za pół godziny. Wszystko powinno być już dobrze.
[z/t wszyscy; można kontynuować sesję]
Mistrz Gry
Re: Sala chorych I
W jednej chwili podskakiwał z radości, że Tallulah zgodziła się wstąpić w szeregi członków jego (jeszcze nie istniejącego, ale kto by się przejmował) koła, a w drugiej już stał na sterylnie czystych kafelkach sali szpitalnej. I tym razem nawet nic mu nie było! A że oczy mu błyszczały? Przecież to u niego normalne!
Opierał się od samego początku, ale w takich chwilach z jego ust wydostawał się zwykle węgierski bełkot i nie wytłumaczył, że czuje się dobrze. I tak sądził, że mówienie zrozumiałym językiem niewiele by mu pomogło, bo czas interwencji był tak krótki, że pewnie zniknąłby na "ale przecież ja". Nawet po teleportacji nie dali mu dojść do słowa, a już zauważył swój błąd i mówił po angielsku. Posadzili go i chyba nie wiedzieli co dalej, bo przecież NIC MU NIE BYŁO.
- Czekajcie... Bazmeg, nie możecie... Ale przecież... A kurva anyád... NO PRZECIEŻ NIC MI NIE JEST - ryknął w końcu i wstał z łóżka szpitalnego. - I teraz mam daleko! - Pacnął dłoń wyjątkowo namolnego magomedyka. - Ne bámuljál már! A oni pewnie już sobie pójdą! Nie, nie chcę tego pić, czuję się dobrze! - Wywinął się z kłębowiska różdżek i zatroskanych twarzy i ruszył do drzwi, obrzucając zespół pokrzywdzonym spojrzeniem. Na pewno już nie zdąży. Będzie musiał złapać tego od gazetki, może znowu mu ładnie opowie.
[z/t]
Finta Mészáros: dodano 1 PD
Opierał się od samego początku, ale w takich chwilach z jego ust wydostawał się zwykle węgierski bełkot i nie wytłumaczył, że czuje się dobrze. I tak sądził, że mówienie zrozumiałym językiem niewiele by mu pomogło, bo czas interwencji był tak krótki, że pewnie zniknąłby na "ale przecież ja". Nawet po teleportacji nie dali mu dojść do słowa, a już zauważył swój błąd i mówił po angielsku. Posadzili go i chyba nie wiedzieli co dalej, bo przecież NIC MU NIE BYŁO.
- Czekajcie... Bazmeg, nie możecie... Ale przecież... A kurva anyád... NO PRZECIEŻ NIC MI NIE JEST - ryknął w końcu i wstał z łóżka szpitalnego. - I teraz mam daleko! - Pacnął dłoń wyjątkowo namolnego magomedyka. - Ne bámuljál már! A oni pewnie już sobie pójdą! Nie, nie chcę tego pić, czuję się dobrze! - Wywinął się z kłębowiska różdżek i zatroskanych twarzy i ruszył do drzwi, obrzucając zespół pokrzywdzonym spojrzeniem. Na pewno już nie zdąży. Będzie musiał złapać tego od gazetki, może znowu mu ładnie opowie.
[z/t]
Finta Mészáros: dodano 1 PD
Finta Mészáros
Sponsored content
:: Międzynarodowy Uniwersytet Magii i Czarodziejstwa “Veneficium” :: Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych :: ♦ Szpital
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach