Duża Sala Treningowa

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Duża Sala Treningowa

Pisanie by Veneficium Sob Paź 15, 2016 4:33 pm

First topic message reminder :

Największa sala w całym budynku. Prowadzą do niej dwuskrzydłowe wrota, znajdujące się idealnie naprzeciwko drzwi wejściowych do samego budynku. Sala również jest rozmieszczona na planie pentagramu, ale odwróconego względem kształtu samego budynku. Sufit znajduje się na wysokości czterech metrów, a dwie ściany z pięciu są zasobne w wysokie strzeliste okna z ozdobnymi framugami. Podłoga jest w pełni drewniana, a ściany wzmocnione zaklęciami, by przeprowadzane tutaj treningi nie naruszały zbytnio spokoju reszty budynku.
Ponadto na sali znajdują się też drzwi prowadzące do składziku, w którym to trzymane są:



  • bibeloty różnej maści, mające służyć za przedmioty ćwiczeń podczas zajęć z transmutacji. Głównie: meble, zastawa stołowa, puste klatki dla zwierząt, puste akwaria, pluszowe zabawki, itp.
  • zaczarowane manekiny do ćwiczeń
  • góra poduszek
  • cztery duże lustra na kółkach
  • kufer z Boginem
  • piłki plażowe i piłki lekarskie


Czasem na terenie sali organizowane są spotkania Klubu Pojedynków.

Klub pojedynków - Zasady:

Veneficium

Veneficium

Veneficium
Cytat : Jak wszędzie będziesz miał na skróty, to w końcu w ogóle przestaniesz chodzić.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Giphy

Ranga : Pan i Władca

Punkty doświadczenia :

Punkty Życia :

Wiek :

Krew : Najczystsza

Narodowość : Światowa

Pieniądze :

Admin

Powrót do góry Go down


Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Mistrz Gry Sro Mar 15, 2017 9:35 pm

The member 'Finta Mészáros' has done the following action : Rzut kostką


'k100' : 62

Mistrz Gry

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Cytat : Los jest śle­py, ale tra­fia bez pudła.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Funny-cat-gifs

Ranga : Pan Życia i Śmierci

Punkty doświadczenia : 000

Punkty Życia : 100

Wiek : X

Krew : X

Narodowość : X

Pieniądze : X

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Heike de Witt Sro Mar 15, 2017 9:37 pm

Leniwie kiwnęła głową w odpowiedzi na przywitanie i była to jedyna reakcja, jaką wykazała po wejściu do sali. Jak na nią było to i tak bardzo dużo.
Od początku spotkania trwała w bezruchu, śledząc jego przebieg. Przysłuchała się mowie wstępnej, ustalanym zasadom i wyborowi par. Patrzyła beznamiętnie, jak na wyznaczonym miejscu ustawiają się pierwsi przeciwnicy – w tym Finta, co w ogóle jej nie zdziwiło – i jak padają pierwsze zaklęcia. Nie ruszyła się ciągle, kiedy Cat przeszła do bezpośredniego starcia. Nie była niańką, a obrażenia nie osiągały jak na razie nawet rangi średnich. Śledziła wszystko uważnie, ale bez żadnego komentarza. Nie przeszkadzała. Czekała z różdżką w ręce, gotowa do interwencji w każdej chwili.
O ile nie martwiło jej w ogóle to, co działo się w pojedynku, o tyle dyskusja rozwijająca się obok zaczynała wyglądać niepokojąco. Zaczęło się niewinnie – nie od dziś wiadomo, że studenci często mieli jakieś obiekcje do zasad wprowadzanych przez profesorów (choćby i słuszne, nie Heike było to oceniać). Wymiana zdań była bardzo ostra, ale główna magomedyk wciąż nie reagowała i stała równie niewzruszona, co początkowo. Do czasu, kiedy profesor odpowiedział na prowokację słowną zaklęciem.
Na ten akt brwi Heike pojechały w górę ze zdziwienia, ale wciąż nie ruszyła się z miejsca – co jak co, to było jedynie zaklęcie rozbrajające. Dopiero kiedy stojąca obok studentka dobyła różdżki i zapragnęła odpowiedzieć atakiem w obronie koleżanki, zareagowała błyskawicznie. Stworzyła między stronami starcia dużą i bardzo silną barierę. Zaklęcie Tall nie wyszło, ale nawet gdyby – nigdy nie osiągnęłoby celu. Magomedyk z trzaskiem pojawiła się w centrum zdarzenia, nie tracąc cennego czasu nawet na podejście na środek sali. Warknęła coś do siebie pod nosem, żeby wyrzucić chociaż część złości. Najpierw zgromiła spojrzeniem studentki, a potem przeniosła wzrok na Coro.
- Bardzo przepraszam – walczyła z zaciśniętymi w zirytowaniu zębami – ale jestem całkiem przekonana, że nie jest to miejsce wyznaczone na pojedynek.  Proszę o spokój. W przeciwnym wypadku będę zmuszona przerwać spotkanie klubu.
Czy mogła to zrobić? Mogła. I naprawdę miała zamiar. Nie wiedziała, kto według niej przegiął bardziej - studentka, która przecież wybrała to koło jako zajęcie dodatkowe i jeśli dziwne zasady jej się nie podobały, mogła zwyczajnie z niego zrezygnować, czy profesor, który zamiast zachować spokój dał się wciągnąć w tę dziecinadę.
Już wiedziała, że na następne spotkania będzie musiała zjawiać się osobiście. W zaistniałej sytuacji pracownicy i tak zgłosiliby jej zajście, a tak przynajmniej od razu będzie na miejscu.
Nie od tego tutaj była i naprawdę nie podobało jej się, że  musiała wtrącić się do sprawy, ale nie mogła dopuścić do autentycznej walki. Zachowywali się jak dzieci. Nie miała zamiaru stawać po żadnej ze stron, chciała tylko spokoju. Mogli na siebie krzyczeć do woli, rzucać w siebie obelgami, może nawet rzeczami – nie jej sprawa, naprawdę – ale do użycia zaklęć czy bezpośredniej przemocy nie mogła dopuścić. A jeśli nie chcieli posłuchać, trudno. Wtedy miała zamiar bez sekundy zwłoki zgłosić wszystko, gdzie trzeba.

Heike de Witt

Heike de Witt

Heike de Witt
Cytat : "You don't have to be crazy to work here. We'll train you."

Gif : .

Ranga : SMSI medyk

Punkty doświadczenia : 000

Punkty Życia : 100

Wiek : 29

Krew : Mugolska

Narodowość : Duńska

Pieniądze : 70 G

Pracownicy Uniwersytetu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Catriona MacCance Czw Mar 16, 2017 1:10 am

Negatywną cechą drętwoty był fakt, że działały zmysły... W większości. Oczywiście, jeśli nie wliczać faktu, że zaklęcie usztywniało całe ciało przemieniając osobę w kłodę kształtu osoby. Dlatego też Cat, leżąc sobie na Fincie, musiała gapić się na podłogę. Prawie ją wąchała a na dodatek słyszała rozwój jakiejś dramy, z wyraźnym udziałem głosu Coro, i nie mogła spojrzeć w tamtą stronę. Och, ciekawość w niej niemalże wrzała! A nawet palcem poruszyć nie mogła.
Frustrujące!
Nie można powiedzieć, że nie poczuła się nieco lepiej, kiedy Kotlet ją uniósł, przywrócił do pozycji w miarę stojącej. I nawet uśmiechnęłaby się na jego grzeczne słowa, gdyby mogła się uśmiechnąć. Pierwszym co zrobiła, gdy zaklęcie odpuściło - odetchnęła głęboko. Ostrożnie postąpiła naprzód, kolejny krok jednak był już pewny siebie i sprężysty - potrzeba było czegoś dużo więcej, niż zwykłe zaklęcie drętwoty, żeby Catriona poczuła się aktualnie fizycznie słabo.
-Dzięki- uśmiechnęła się na komplement po czym zatchnęła się powietrzem, usiłując wymyślić jakiś komplement, którym mogłaby się odwzajemnić. Obrzuciła go spojrzeniem, w końcu się wyszczerzyła, decydując się obrócić to w żarcik. -Imponujący wzrost?- powiedziała, usiłując powstrzymać krótkie parsknięcie śmiechem.
Obróciła się w kierunku Kotleta.
-Dzięki za pomoc, dobry rycerzu- do niego także uśmiechnęła się szeroko.
Hej, była wesoła - czemu nie miałaby być wesoła? Zaraz wyrówna rachunki z Fintą i będzie już całkowicie, nieskończenie wesoła. Niech no tylko wstanie, przecież nie godzi się bić leżącego... Siedzącego na podłodze też nie bardzo.
Podparła się więc pod boki, spojrzała w kierunku burdy z roziskrzonymi oczami. Lubiła patrzeć na agresję. Agresja jest zabawna, póki nikt nie traci kończyn.

Catriona MacCance

Catriona MacCance

Catriona MacCance
Cytat : Love me like my demon does.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Tumblr_ns3wk9vnsZ1uqrbh7o1_500

Ranga : Jadam sernik z demonami.

Punkty doświadczenia : 26

Punkty Życia : 100

Wiek : 19

Krew : czysta

Narodowość : Szkocka

Pieniądze : 70g

Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Coro Purdy Czw Mar 16, 2017 8:32 am

Gdyby był bardziej spokojny może by zanotował to, że dał się podpuścić jednakże miotał nim gniew, a on nigdy nie był dobrym doradcą. Dopiero zamieszanie jakie powstało przywołało go do porządku. Spojrzał na studentki jadowitym wzrokiem i gdy wreszcie sam się uspokoił i wziął parę głębokich wdechów zaczął się przygotowywać do odparowania argumentów, których sam nie widział jednak jego milczenie się przedłużało. Owszem starał się opanować nerwy i zacząć analizować sytuację jednak nie wychodziło mu to za bardzo. Wreszcie gdy druga ze studentek, jeszcze z jego wydziału wtrąciła się w rozmowę nie wytrzymał, choć naprawdę chciał nad sobą panować.
- Różdżka nie służy do zabawy. Jest to narzędzie, którym posługuje się czarodziej podczas codziennych zajęć jak i podczas walki. Na pewno nie jest przedmiotem, który służy do zabawy, tudzież do wywierania na kimkolwiek nacisku i pokazywaniu, że to właśnie on ma rację. Także następnym razem proszę używać z rozwagą. Żadne przejawy traktowania różdżki jako zabawki nie będą tolerowane. Mam nadzieję, że to jest zrozumiałe i będzie respektowane? Jeśli ktoś nie będzie tego przestrzegał, będę zmuszony go wyprosić z zajęć. Mam nadzieję, że teraz obejdzie się do prezentacji swoich różdżek. Prawda? – powiedział już spokojniejszym tonem cały czas patrząc na Lucy. Jego wzrok wcale nie złagodniał jednak w tonie głosu nie było słychać chrypy, co znaczyło, że czarnowłosy mężczyzna dochodził do siebie i względnie doszedł do równowagi teraz jednak musiał wyjść z tego z twarzą.
- Jeśli daje chce pani, panno Happymeal destabilizowć spotkanie to zapewniam, że wyciągnę konsekwencje wobec pani. Poza tym po tej parze będzie miała pani możliwość pokazania co pani potrafi oprócz oczywiście gadania. Jeśli ma pani jeszcze jakieś pytania tudzież wątpliwości zapraszam na konsultacje, o których poinformuję panią poprzez dziekanat. Wówczas będzie mogła pani powiedzieć co pani leży na sercu. Jednakże naskakiwania na moją osobę tolerować nie będę. Czy takie rozwiązanie ostudzi pani gorącą głowę? I nie wiem kogo pani popiera ale z tego co widzę to jak na razie odzywała się tylko pani, a panna Rossereeve milczała, więc jeśli popiera pani jej milczenie to się z panią zgadzam. Także proszę o uszanowanie zarówno mojego czasu jak i pozostałych uczestników spotkania. – powiedział tym samym mając nadzieję kończąc temat krnąbrnej studentki i dopiero w momencie gdy zakończył swoją przemowę do Lucy zauważył, że inna studentka wycelowała do niego ale nie poczuł na sobie żadnego zaklęcia. Tym razem jego brwi powędrowały do góry i tylko pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Pytanie, które pani zadała jest dobre. Zatem ustalmy coś jeszcze. Perriculum jako zaklęcia kończącego pojedynek może użyć tylko i wyłącznie Opiekun do zakończenia pojedynku. Poza tym widzę, że wykazała pani chęć obrony koleżanki co się chwali lecz kolejne słowa były nie potrzebne. Rozumiem, że chciała pani stanąć w obronie panny Happymeal, ale jeśli chodzi o dyskusję nad zasadami, które sam wyniosłem zza czasów studiów i nie słysząc sprzeciwów ze strony Catriony jak i Finty stwierdziłem, że jest wszystko jasne. Jeśli jednak chce pani przedstawić swoją wizję działania Klubu Pojedynków to proszę chętnie pani wysłucham. Jednakże nie wiem czy reszta uczestników spotkania się na to zgodzi. – powiedział w tym wypadku również ucinając bardzo szybko dyskusję. - W wypadku gdyby reszta uczestników spotkania nie wyraziła zgody na wysłuchanie pani wizji prowadzenia Klubu również zapraszam panią na konsultacje, o których dowie się pani poprzez ogłoszenie dziekanatu. Czy tym razem wyraziłem się wystarczająco jasno? – zapytał z lekką twardością w głosie. Powód takiego działania był prosty, chciał jak najszybciej uciąć tą dyskusję i móc skupić się na tym co było najważniejsze na spotkaniach Klubu Pojedynków. Jednak zastanawiał się czy będzie mu to dane. Gdy przy nim pojawiła się jeszcze jedna studentka i student o jak sam to powiedział kobiecym imieniu Coro na chwilę wzrok do góry, by spojrzeć na sufit.
- Dziękuję, za wyłapanie mojego przejęzyczenia. Na początku spotkania większość osób, które na nie przyszła została poproszona o podanie roku studiów, na którym jest. Nie jestem pewny ale wydaje mi się, że ponowiłem tą prośbę gdy zjawiła się większa liczba osób. Teraz jednak tego nie rozstrzygniemy. I z rocznikiem chodziło mi o rok studiów, a nie o rok urodzenia. O czym już zdążyłem powiedzieć, także mam nadzieję, że ta sprawa jest już wyjaśniona. Poza tym idąc pani tokiem rozumowania, panno Morel chciałbym zauważyć, że w prawdziwych pojedynkach nie zawsze wasz przeciwnik się ukłoni. A ja używając różdżki chciałem uniknąć wydłubania nią oczu swoich lub też osoby, która się tą różdżką bawiła. Co już wcześniej zostało również powiedziane. I jeśli nikt więcej nie będzie miał żadnych obiekcji będziecie mogli zacząć. – powiedział wyraźnie zmęczonym głosem. Teraz tylko pozostawało mu odpowiedzieć na pytania lub też kolejne zarzuty jakie do jego osoby miała Główna Magomedyk. Spojrzał na nią bez strachu i czekał aż skończy mówić. Na wielkie szczęście nie miała wielkich obiekcji.
- Zgadzam się z panią. Powinienem zwrócić studentce uwagę słowną jednak uznałem, że rozbrojenie jej będzie bardziej zrozumiałe. Więcej nie użyję różdżki jeśli nie będzie tego wymagała bezwzględna konieczność. – powiedział spokojnie patrząc na Heike. Nie chciał by kobieta zamknęła spotkanie, gdyż on chciał sprawdzić nad czym powinien ze studentami popracować. I na razie jedyne co wpadło mu w oko to, to, że musi u nich wyrobić refleks i pewne zachowania, które powinny być u nich bezwarunkowe.

Coro Purdy

Coro Purdy

Coro Purdy
Cytat : Breath it's only bad day, not a bad life

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Ahsley_purdy_gif___lame__by_savannahechelon-d3k60uk

Ranga : Personel

Punkty doświadczenia : 77

Punkty Życia : 90

Wiek : 32

Krew : półkrwi

Narodowość : Brytyjczyk

Pieniądze : 80

Pracownicy Uniwersytetu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Lucy Happymeal Czw Mar 16, 2017 6:13 pm

Czy Lucy była dojrzała? Oczywiście, że nie. Nawet nie była blisko osiągnięcia podobnego stanu, niemniej słuchając – za przeproszeniem – pierdolenia Coro, zauważyła, że nie ma co dłużej tego ciągnąć. W innym przypadku profesorek zacząłby pogrążać się jeszcze bardziej, a nie było to już żałosne w zabawny, nieco ujmujący sposób – jak u nierozumiejącego nic dziecka, żrącego piasek – a prezentowało sobą debilizm wyższego kalibru, z którego najwyraźniej niektórzy nie potrafili wyrosnąć – pogłębiając się w ciemnych odmętach, zanurzając coraz intensywniej w jeziorze... morzu... oceanie samozachwytu i ślepoty na jakiekolwiek możliwości postąpienia krok naprzód. Krok w przód i trzy w tył – oto osobliwy taniec, cofający nas rozwoju.
A tańczyć Lucy nie potrafiła – może to i dobrze. Dlatego też, gdy wnet po wymianie zaklęć, na miejscu – z cichym, majestatycznym trzaskiem – pojawiła się główna magomedyczka, wyczarowując barierę pomiędzy walczącymi stronami, Happymeal postanowiła ocucić odrobinę swój zapał. Chciała... chciała...
Chciała dotknąć tych nadzwyczaj nieziemskich, białych kosmyków, delikatnie okalających twarz zniesmaczonej kobiety. Cóż poradzić – rączki same rwały się przed siebie, pragnąć z całej siły dosięgnąć tego istnego cudu natury – acz resztki zdrowego rozsądku powstrzymywały Gryfonkę od tak lekkomyślnych ruchów, mogących zakończyć się odcięciem nieposłusznych kończyn. By jednak wypaść dobrze przed tą wspaniałą postacią, dziewczyna musiała się zachowywać... Zwłaszcza iż – komu jak komu – ale jej nie zamierzała przysparzać kłopotów.
- Przepraszam – powiedziała, wbijając na moment wzrok w podłogę – jej serce nie wytrzymałoby napotkania miażdżącego spojrzenia białogłowy! (miażdżącego ją od środka, zabijającego wszelkie tlące się w niej życie). Nie tłumaczyła się nawet, że to nie ona miotała zaklęciami. - Nie chciałam, by musiała pani interweniować, marnując swe siły i cenny czas, jak również przyglądając się scenie pełnej nietaktu oraz potencjalnego zagrożenia zarażenia wszystkich dookoła chaosem, spowodowanym nazbyt infantylnym zachowaniem – zwracając się do Heike, ważyła starannie (i sztucznie) słowa, mimo że w jej głowie pandy patatajały na krokodylach, skaczących od chmurki do chmurki – próbując ją rozproszyć tak, aby z jej ust wyrwał się jedynie niezrozumiały bełkot. Na szczęście nie był to pierwszy raz, gdy odzywała się do niej bezpośrednio – nie raz już narozrabiawszy – stąd udało jej się ograniczyć (lecz nie zlikwidować!) momenty, w których nieskładne sylaby łączyły się w pary, niesfornie oraz nieposkromienie wyskakując z jej ust, jednocześnie zaskakując świat swym bezsensem.
Teraz jakoś sobie poradziła – przełknęła głośno ślinę, przenosząc wzrok na Coro, który – nic nie robiąc sobie z... czegokolwiek  – kontynuował swój wykład. I w tej chwili musiała walczyć z samą sobą, by zachować kamienną twarz, gdy mężczyzna elokwentnie najeżdżał swą argumentacją na samego siebie. „Na pewno nie jest przedmiotem, który służy do zabawy, tudzież do wywierania na kimkolwiek nacisku i pokazywaniu, że to właśnie on ma rację.” powiedział Coro o różdżce, rozbroiwszy wpierw studentkę – kurcze, no zgadzała się z nim w stu procentach. Nie ma co tu dużo mówić! Następnie zaś rozwodził się... nad czymś. Ani to me, ani be, ani kukuryku – już jakby zamilkł, byłoby lepiej. Tak w skrócie, to chciał się chwalić swoją różdżką, ale niczyjej innej nie zamierzał oglądać – przynajmniej ona tak to zrozumiała. Potem gderał coś o konsultacjach, na których panienka Happymel nie pojawiłaby się, choćby i sto wołów ją tam siłą zaciągało – wysadzi je prędzej, wysadzi! Toż na takie katusze, jak wysłuchiwanie tego, nie godziło się z własnej woli zbyt często... Zwłaszcza sam na sam – brr.  
Co dalej? On nie tolerował naskakiwania na siebie – ona nie tolerowała niezapowiedzianego atakowania – gorsze to to od niezapowiedzianej kartkówki, bo na takiej można było ściemniać, a tutaj co...? Jak ściemnisz – gasząc światło? Nie wiedziała. Po prostu. Za to, gdy usłyszała kolejny komentarz, prawie padła na miejscu – padłaby i nie wstała, zapewne zasypiając... Na szczęście udało jej się ustać na nogach. Ale jakie rewelacje?! Profesor, nie dość, że ślepy – jak już to wcześniej ustaliła – to na dodatek głuchy! Kto mu dał jakiekolwiek uprawnienia?! Wszak sam stwierdził – mam świadków – że Tall nic nie powiedziała, a Lu zgadza się z milczeniem – to naprawdę najbardziej niemiły sposób, w jaki mógł ją zignorować. Ślizgonka nie dość, że broniła przyjaciółkę jeszcze przed atakiem, to i po nim... Może faktycznie mieli do czynienia akurat ze skutkami jakiejś rzadkiej choroby, roznoszonej przez dziwną odmianę azjatyckich mrówek? Znajdując się w butach Heike (dosłownie?) – swoją drogą również bezczelnie lekceważonej (to dopiero odwaga!) – przebadałaby go. Bo może on jakiś opóźniony był? Żył we własnym świecie, potrafiąc skupić się maksymalnie na jednej osobie? Zbyt duża ilość bodźców go przytłaczała? Zdawało się przecież...
Co? CO? Przepraszam za przerwanie w połowie zdania, lecz Lucy już nie nadążała. Facepalm – taka mała twarzowa palemka – właśnie objawił się jej w formie metaforycznej, gdy dziewczyna nadal korzystała z resztek pozostającej jej silnej woli, by nie okazywać zbyt wiele emocji – co zazwyczaj robiła aż w nadmiarze. Teraz natomiast miała wrażenie, że coś ją ominęło. Dlaczego? Purdy zaczął odpowiadać na pytanie, którego ona nawet nie dosłyszała – zdążyła już bowiem o nim zapomnieć, jako że padło jeszcze przed pojedynkiem Finty i Cat. Poza tym żadna z rozwlekłych wypowiedzi nie została przytoczona – niczym wielka, stara opona – w odpowiednim momencie – jakoby profesor zaginał czasoprzestrzeń, reagując dopiero ułożywszy sobie wszystko w głowie, przyjmując zupełnie różną niż u pozostałych chronologię.
Lucy – zajęta analizą postępowania mężczyzny – wciąż w delikatnym szoku, została zaskoczona pojawieniem się innych studentów, również wnoszących nieco własnego zdania do dyskusji. Kotlet – zachowując się naprawdę uroczo – oddał jej różdżkę, za co dziewczyna zaraz podziękowała, uśmiechając się lekko do swego kolegi z roku. Cieszyła się także z jego wyjaśnienia – rzeczowego i krótkiego – wtrąconego niby przypadkowo, a jednak mającego więcej logicznego sensu, niż całe dotychczasowe produkowanie się Coro – ten to chyba poradziłby sobie na taśmie produkcyjnej, jak się nad tym zastanowić. Maude też przytargała swoje trzy knuty, niemniej jej słowa nie spotkały się z aprobatą Purdy'ego, doceniającego wyłącznie własne poglądy. Chociaż Gryfonce spodobało się to o wydłubywaniu oczu. Lucy pogromca – poskromi cię kawałkiem patyka – tylko proszę nie próbować tego w domu! Taka była groźna.
Zapewne i tak niedostatecznie niebezpieczna w porównaniu do Heike, do której profesor zwrócił się na samym końcu. Trzeba mu było przyznać jedno – miał facet odwagę, ciągnąć dyskusję, mimo iż ta prosiła o przerwanie. Teraz już wystarczyło poczekać na zgrzytanie zębami i warczenie – rawr, it means I love you in dinosaur – lecz nie w tym przypadku.

Lucy Happymeal

Lucy Happymeal

Lucy Happymeal
Cytat : Just because you're trash doesn't mean you can't do great things. It's called garbage can, not garbage cannot.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Panda

Ranga : Food

Punkty doświadczenia : 152

Punkty Życia : 100

Wiek : 19

Krew : półkrwi

Narodowość : brytyjska

Pieniądze : 20 G

Wydział Magii Eksperymentalnej i Katedra Magicznego Sportu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Tallulah Rossreeve Czw Mar 16, 2017 7:09 pm

Cichy trzask, z którym Główna Magomedyk pojawiła się obok, uzmysłowił Tall, że pora trochę zapanować nad nerwami. Wciąż była zła, ale nie było sensu tej złości przelewać na niewyważone i lekkomyślne słowa czy zachowania. Trzeba było te uczucia przekłuć w coś innego, bardziej wysublimowanego - niczym lodowa rzeźba tornada na plaży, piękna i zabójcza. Opuściwszy rękę z różdżką, choć wciąż trzymała ją w pogotowiu, zwróciła swoje spojrzenie w stronę Heike i uśmiechnęła się przepraszająco, ze skruchą.
- Również przepraszam za ten brak samokontroli - zwróciła się do medyczki, potem na chwilę przeniosła wzrok tak, by spojrzeć w oczy profesorowi Pyrdy'emu. - Zadziałałam instynktownie - dodała po prostu, chcąc w ten sposób zaznaczyć, że w końcu tak działają pojedynki i do takiego zachowania profesor chciał u nich dążyć. Tyle tylko, że nie była to jego zasługa, a poprzednich mentorów dziewczyny. Tallulah uniosła wolną rękę na wysokość ramienia, by odgarnąć z niego czarne, połyskujące delikatnym fioletem włosy, lekko przy tym odchylając głowę na bok i przymykając oczy. Wróciła wzrokiem do Głównej Magomedyk.
- Wiem, że ma pani pełne prawo, aby przerwać spotkanie klubu, jednak prosiłabym o wstrzymanie się z tym. Powstałe zamieszanie to kwestia kilku niewyjaśnionych spraw, do których z całą pewnością możemy się odnieść bez niepotrzebnej już nikomu złości. Rzeczowa dyskusja, o ile pozwoli nam na to pan profesor. - Tu spojrzała na Coro, unosząc lekko brwi. - Na co szczerze liczę, bo jest to spotkanie zgromadzenia studenckiego, a nie prowadzone według planu i idei profesora zajęcia obowiązkowe. Szanuję, że w pana czasach studenckich panowały tutaj takie zasady, jakie pan chce wprowadzić, ale kluby mają to do siebie, że ich struktura zmienia się w zależności od członków. A potencjalnymi członkami tego klubu są nie tylko osoby z pierwszej pary, to jest Finta i Catriona, ale także wszyscy inni. To oznacza tyle, że nie powinien pan nas sprowadzać do tylko ich zdania. Zwłaszcza, że nie dał nam pan czasu, tylko od razu zaczął pojedynek. A, pozwolę sobie jeszcze raz powtórzyć, sam pan powiedział, że odda nam pan głos. - Na krótką chwilę urwała, by odetchnąć. Mówiła wolno i spokojnie, bez gniewu czy urazy. Zwyczajnie stwierdzała fakty z pewną lodowatą precyzją. Swoją złość wrzuciła do pieca, który napędzał jej myślenie - taka rewolucja prze-u-mysłowa. Wysłuchawszy kolegów i koleżanek, pozwoliła sobie kontynuować.
- Są na sali osoby, które na zajęcia Klubu Pojedynków chcą uczęszczać kolejny rok. Zmiany, które pan nagle chce wprowadzić, wracając do własnych studenckich czasów, są dość brutalną odmianą. Zanim pan zgłosił się na opiekuna, sama chciałam starać się o znalezienie kogoś, kto mógłby się tym klubem zająć, w związku z czym czuję się w pewnym stopniu odpowiedzialna za niego i zobowiązana, by wyrazić swój sprzeciw. Tak jak już powiedziałam, wpierw powinniśmy zająć się organizacją, a dopiero w kolejnym kroku samymi pojedynkami. Jeśli chce pan unikać sztucznych barier między sobą i studentami, to może lepiej byłoby wysłuchać tego, co mają do powiedzenia, zamiast z miejsca zarzucać im niekompetencję? - zapytała, choć było to pytanie retoryczne. Nie potrzebowała na nie odpowiedzi, kontynuowała swoje, choć liczyła się z tym, że ktoś może chcieć się wciąć.
- Jeśli innym nie będą odpowiadały zasady, na których klub funkcjonował dawniej, a będą woleli pańskie, to zadecyduje wola większości. Sytuacja będzie jasna. Wystarczy tu proste głosowanie po chwili debaty. I, proszę mi wybaczyć własne zdanie, nie uważam, aby mówienie panu osobiście jak wyobrażam sobie spotkania klubowe miało jakiś sens, ponieważ powinien o tym wiedzieć ogół potencjalnych członków, a nie tylko strony pewnego konfliktu.
Urwała, by strzepać ze swojej sukienki niewidzialny pyłek. Ot, taki przerywnik, by dalej pozbierać myśli. Tallulah wahała się. Chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak nie była pewna, czy był to najlepszy pomysł. Czasem lepiej było ugryźć się w język, zamiast powiedzieć za dużo. I dziewczyna czuła, że to jedna z takich sytuacji. Mimo to pokusa była wielka - trudno jej bowiem było nie odnieść wrażenia, że profesor Purdy traktuje Klub Pojedynków jak swoją własną piaskownicę. Zachowywał się despotycznie, a w dodatku nie potrafił znieść tego, że ktoś może się z nim nie zgadzać. Ślizgonka zmierzyła mężczyznę chłodnym spojrzeniem złotawych oczu. Nie, to nie miało sensu. Nie teraz. Nie po to się starała zachować spokój, aby to wszystko zniszczyć odrobiną uszczypliwości. Poczeka. Być może jeszcze będzie miała okazję, by powiedzieć to, co kształtowało jej się w umyśle. Być może nie? Może profesor Purdy zaskoczy ją swoim zachowaniem...

Tallulah Rossreeve

Tallulah Rossreeve

Tallulah Rossreeve
Cytat : Let it go!

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Deepest_darkest_hair_secrets_by_el_chan-db0dnvo

Ranga : Magiarcheolog

Punkty doświadczenia : 159

Punkty Życia : 100

Wiek : 19 lat

Krew : Czysta

Narodowość : Angielka

Pieniądze : 70 G

Wydział Obrony Przed Czarną Magią i Transmutacji

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Maude Morel Czw Mar 16, 2017 11:54 pm

Maude wstrzymywała się od dalszej dyskusji, ograniczając się do posłania profesorowi pełnego niechęci spojrzenia. Jego tłumaczenie, jakoby rozbroił dziewczynę ze względów bezpieczeństwa nie trzymało kupy, a odwołując się do prawdziwych pojedynków mężczyzna sam podważył swoje słowa.  Z jej ust padło tylko krótkie - Przecież właśnie pan to zrobił... - kiedy Coro stwierdził, że różdżka nie służy do potwierdzania swoich racji... Powoli zaczynała się nawet zastanawiać, czy opiekun nie przyszedł na spotkanie klubu pod wpływem. Niby nauczyła się już, że to nie szata zdobi człowieka, jednak kiedy tak patrzyła na jego strój i słuchała tego co mówił...
Ku jej rozpaczy całego tego absurdu nie przerwała nawet interwencja głównej magomedyk. Morel wyciągnęła z kieszeni elegancki zegarek z pozłacaną tarczą i cicho sapnęła.
- Przepraszam, - tu przeniosła swój wzrok na czarnowłosą dziewczynę - ale niektórzy mają jeszcze dzisia zajęcia. Może więc po prostu skończmy tą farsę tak jak wymyślił sobie pan profesor i rozejdźmy się do swoich obowiązków. Kolejnego spotkania pewnie i tak nie będzie. - Posłała w stronę Purdy'ego swój najsłodszy uśmiech.

Maude Morel

Maude Morel

Maude Morel
Cytat : Piękne jest to, co podoba się całkiem bezinteresowanie.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Dianna-dianna-agron-19713631-500-281

Ranga : Pannica

Punkty doświadczenia : 20

Punkty Życia : 100

Wiek : 18 lat

Krew : Czysta

Narodowość : Francuzka

Pieniądze : 70G 0S 0K

Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Ichabod Cavendish Junior Pią Mar 17, 2017 12:51 am

Takiego obrotu spraw Ichabod się nie spodziewał – szczerze powiedziawszy myślał, że będzie nudno. Że trzaśnie kilka grupowych fotek, że może uchwyci jakąś krew i napisze o tym, że kogoś odprowadzono do szpitala albo złapie samą Główną Magomedyk przy pracy – co nawet dla łowców newsów z T.R.U.T.N.I.A. było nie lada wyczynem. Głównie dlatego, że czarownica uwijała się ze swoim zadaniem zanim ci zdążyli dobiec na miejsce. A tu proszę: najpierw iście mugolskie rękoczyny na podeście do pojedynków, a zaraz potem bomba studencko-profesorska z opóźnionym zapłonem, ale całkiem niezłym odrzutem.
Z pierwszego pojedynku pomiędzy Fintą a Catrioną pozostały dwa zdjęcia: jedno, eleganckie, kiedy oboje byli w chwili ukłonu. Zdjęcie normalnie tak piękne, że National Magicatic walnęłoby je na okładkę. I drugie, zdecydowanie bardziej brutalne, które Finta mógłby ponad swoim podpisem okrasić uwagą: „Kobieta mnie bije”.
Jakie zdjęcia udało się przemycić z dyskusji? Jedno, kiedy ludzie dalej po prostu stali i rozmawiali – dobre na artykuł w miejscu gdzie piszący wciąż jeszcze buduje napięcie, i drugie, kiedy magiczna klisza złapała delikatną poświatę magicznej bariery rzuconej przez Główną Maagomedyk i próbującą atakować czarnowłosą dziewczynie, której imienia Ichabod niestety nie znał. Choć Lucy zwróciła się do niej per „Tall”. To było imię...?
Nie ważne zresztą! Najważniejsze było to, że chyba złapał Dumbledore'a za nogi decydując się tutaj przyjść i musiał odbić swoją pieczątkę na tej wiekopomnej chwili.
- Zatem skoro możemy się odezwać w tej sprawie i możliwie nie zaogniać konfliktu, to ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że nawet jeśli zaistniała sytuacja jest niecodzienna i ciekawie obserwuje się ją z boku, to myślę, że sprawa jest na tyle poważna i rewolucyjna, że jeśli nie zaangażuje wszystkich obecnych  - a nie zaangażuje, bo inaczej musielibyśmy albo usiąść w kółku i zrobić naradę, albo krzyczeć jeden przez drugiego jak na zebraniach partii rządzących – to obecność publiki jedynie pogrąża każdego z dyskutujących. Jestem zatem osobiście za tym, by oszczędzić już dzisiejszemu dniu stu pięć-dziesięcioprocentowego zaangażowania garstki i pięcioprocentowego reszty, na rzecz późniejszych konsultacji.

Ichabod Cavendish Junior

Ichabod Cavendish Junior

Ichabod Cavendish Junior
Cytat : Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Giphy

Ranga : Sir Żurnalista

Punkty doświadczenia : 22

Punkty Życia : 100

Wiek : 20 lat

Krew : Czysta

Narodowość : Brytyjczyk

Pieniądze : 75 G

Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Clotilde Coletti Pią Mar 17, 2017 12:53 am

Przez cały ten kabaret Clotilde siedziała pod ścianą, skubiąc sznurówki różowych trampek i z nikłym zainteresowaniem rejestrując to co działo się na sali. Właściwie to posmutniała tylko raz, kiedy Purdy stwierdził, że różdżka nie służy do zabawy. Wyciągnęła nawet dereniowego patyka i obkręciła go w palcach, przypominając sobie wszystkie fajne rzeczy, które udało jej się dzięki niemu zrobić. No cóż... Chyba miała na ten temat nieco inne zdanie, jednak postanowiła się nim nie dzielić. No bo po siur? Miej wyjebane, a będzie ci dane! Podniosła myśl, którą dziewczyna mogłaby zapisać sobie na drzwiach, piersi i kasku tym razem miała się nie sprawdzić... Chociaż Włoszka nigdy nie wiedziała co by mogła dostać, to faktu, że coś wlaśnie ma jej zostać odebrane przeoczyć nie mogła. Gadanie, gadanie, gadanie... Przyszła tu coś robić! Wypolerowała kask! A czas gonił...
Chrząknęła, a kiedy zorientowała się, że to jednak nic nie da, wsunęła różdżkę w szczelinę między uchem a kaskiem i doszurała do całego zgrupowania na tyłku, odpychając się przy tym rękami. Oszołom nie wpadł na to, że wypadałoby wstać.
- Ale przecież kluby i tak są dla studentów, a nie dla profesorów. Nie możesz sobie, proszę pana iść i przyjść jak się skończy? - Wzruszyła ramionami. - Inni tak robią, a skoro ci się, proszę pana, nie podoba... - Ton jej wypowiedzi był zupełnie neutralny. W końcu naprawdę nie miała być teraz wredna, ani wkopywać uniwersyteckiej kadry w problemy... Ot, tak wyszło, a nikt na czas nie zatkał jej jadaczki.

Clotilde Coletti

Clotilde Coletti

Clotilde Coletti
Cytat : Z tego nic nie będzie choć powstanie~

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Tumblr_m1x1h1ijhj1qa3nkxo1_r1_500

Ranga : Malkavian ❤

Punkty doświadczenia : 57

Punkty Życia : 100

Wiek : 19 lat

Krew : Półkrwi

Narodowość : Włoszka

Pieniądze : 44G 10S 18K

Wydział Magii Eksperymentalnej i Katedra Magicznego Sportu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Colette Tomiczny Pią Mar 17, 2017 1:35 pm

Jak tylko zaklęcie zostało z Catriony zdjęte i ta nie przelewała się Polakowi przez ręce, tylko stanęła pewnie na nogach, puścił ją, by na placu boju nie szerzyć za dużo przytulasków. Choć cały czas był w pogotowiu by łapać ją w razie potrzeby. I przez to, że zainteresował się na tę chwilę walczącymi, umknął mu istotny kawałek dyskusji za jego plecami, w której to do wszystkiego włączyła się jeszcze Pani De Witt.
- Cała przyjemność z podnoszenia po mojej stronie, Lady. Z gracją otworzyłaś nam tegoroczny sezon na pojedynki – przyznał i skłonił się przed rezolutną rudowłosą, jakoś tak automatycznie przykładając przy tym dłoń do mostka, po czym zrobił lekki krok w bok, wyciągając tym razem męską łapę do Finty, by pomóc i jemu ogarnąć wychudły tyłek. Przy okazji na moment obejrzał się i zorientował, że kłóci się jeszcze więcej osób. Epidemia złapała już nawet fotografa.
Chrząknął.
- Uczennicom nie podobają się dotychczasowe zasady. Ale o więcej szczegółów trzeba będzie wypytać Clotilde, bo nie słuchałem wszystkiego za dokładnie – wyszczerzył się przepraszająco. - Musiałem na własne oczy zapisać w moich wspomnieniach jak obrywasz od dziewczyny. - Zerknął przy tom na moment, jakby z dumą na Cat, posyłając jej oczko. - No i nie wiem czy w takim układzie ktoś jeszcze zdąży się pojedynkować, ale mam szczerą nadzieję, że Profesor nie odbierze mi mojej pary.

Colette Tomiczny

Colette Tomiczny

Colette Tomiczny
Cytat : I am a GREAT MAN and one day If you are very lucky I might even be a GOOD ONE.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 8bvYtrl

Ranga : Smok Katedralny

Punkty doświadczenia : 34

Punkty Życia : 100

Wiek : 19 lat

Krew : Czysta

Narodowość : Polak

Pieniądze : 78 G

Wydział Magii Eksperymentalnej i Katedra Magicznego Sportu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Finta Mészáros Pią Mar 17, 2017 4:25 pm

Zamieszanie! Finta nie mógł pozbyć się z twarzy wyrazu wesołego zafascynowania. Nie liczył na otwarcie sezonu spotkań w tak spektakularny sposób. Pojedynków mógł spodziewać się każdy, ale takiej kłótni? Było to dla niego zjawisko. I chociaż też nie umiał trzymać języka za zębami, sam załatwiał sprawy zupełnie inaczej - sposobem, podchodami, kombinując, wkupując się w cudze łaski przez drobne przysługi, poznając ludzi i dopasowując się do ich toku myślenia. A to - to była sztuka na żywo. Więc oglądał. Od razu wyhaczył też spojrzeniem drugą, równie zainteresowaną całym zajściem osobę - Ichaboda. No, tamten to dopiero musiał być wniebowzięty...
Ciągle skupiał się na wymianie zdań, która o dziwo niewiele złagodniała po interwencji Heike, ale chwycił wyciągniętą dłoń Colette i podniósł się wreszcie z ziemi - może nie ciężko i pokracznie, ale bez zwykłej gracji. Wzrok ciągle miał wbity w centrum akcji, nie chciał niczego przegapić.
- Aha - odpowiedział koledze, którego słuchał jednym uchem. Nie przejął się jego słowami, porażka w potyczce bez różdżek nie godziła jego męskiej godności, niezależnie od tego, czy jego przeciwnikiem był mężczyzna, czy kobieta. Zresztą, w bitwie na różdżki byłoby tak samo. - Ciekawe, czy są zdjęcia. - Zastanowił się głośno i na chwilę oderwał wzrok od ostro dyskutującej grupy, żeby rzucić krótki uśmiech Cat.

Finta Mészáros

Finta Mészáros

Finta Mészáros
Cytat : Jeśli przestrzegasz wszystkich zasad, omija cię cała zabawa.

Gif : .

Ranga : Człowiek z ulotki

Punkty doświadczenia : 160

Punkty Życia : 98%

Wiek : 21

Krew : Półkrwi

Narodowość : Węgier

Pieniądze : 43G i coś

Wydział Magii Eksperymentalnej i Katedra Magicznego Sportu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Heike de Witt Pią Mar 17, 2017 5:01 pm

Nie skomentowała odpowiedzi Coro, nie odezwała się też do Lucy ani Tall. Ale nie wróciła też na swoje ulubione miejsce pod ścianą, bo dyskusja zamiast się kończyć, tylko coraz bardziej się rozwijała. Pokręciła głową z dezaprobatą. Nie założyła rąk jak uprzednio - teraz stała z jedną dłonią w kieszeni, w drugiej trzymając różdżkę, ciągle gotowa tworzyć magiczną barierę... Albo miotnąć czymś innym, najlepiej o dużym rażeniu. Tak, na to drugie zdecydowanie miała ochotę...
Kolejne osoby włączały się do sporu, co (niezależnie od ich dobrych intencji) tylko pogarszało zamieszanie. Zaczynało robić się ciasno. Panował harmider. Heike miała tego serdecznie dosyć. Ciągle powstrzymywała się od mówienia, bo przecież cała ta paplanina nie miała nic wspólnego z jej pracą i swoją opinię - nawet, jeśli szanowaną przez (przynajmniej niektórych) studentów - mogła sobie... Zachować dla siebie. A na usta cisnęło się sporo.
Jej spojrzenie padło na podjeżdżającą w stronę grupy Clotilde. Podjeżdżającą na tyłku. Zgrzytnęła zębami. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była świadkiem takiego cyrku. A warto pamiętać, że swoje całe życie zawodowe spędzała na eksperymentalnej.

Heike de Witt

Heike de Witt

Heike de Witt
Cytat : "You don't have to be crazy to work here. We'll train you."

Gif : .

Ranga : SMSI medyk

Punkty doświadczenia : 000

Punkty Życia : 100

Wiek : 29

Krew : Mugolska

Narodowość : Duńska

Pieniądze : 70 G

Pracownicy Uniwersytetu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Catriona MacCance Sob Mar 18, 2017 3:50 pm

-Raczej z gracją dostałam drętwotą na początek sezonu- zaśmiała się krótko w odpowiedzi na słowa Kotleta, odgarniając jeden z luźnych loków okalających twarz, zbyt krótkich, by warkocz mógł je długo utrzymać w swoim splocie.
Loczek szybko z powrotem opadł na czoło, przecinając rudą sprężyną ciemny łuk lewej brwi.
Patrzyła, zadowolona z siebie, jak Finta musi zbierać się z podłogi. Mmm, miłe uczucie - tak kogoś wyższego o głowę rozłożyć na łopatki przy pomocy własnej siły fizycznej, nie różdżki. Już niemal zapomniała jak przyjemna jest świadomość własnej dziewczęcej krzepy. Splotła palce w mostek, wyciągnęła ręce przed siebie, strzelając z kostek. Cichy, chrupiący dźwięk, który obrzydzał dużą część społeczeństwa, w tej sytuacji był jak muzyczne podkreślenie jej samozadowolenia.
Na puszczone do niej oczko odpowiedziała radosnym wyszczerzem zębów. Też była z siebie dumna! Przypomniała sobie nagle o własnej różdżce. Rozejrzała się, podrapała po nosie.
-Em, Kotlet? Widziałeś może, gdzie poleciała moja różdżka?- spytała osoby, która była częścią widowni w czasie ich pojedynku.
Jak nie zadziała, to będzie musiała drzeć się na całą salę, występując w cyrku jako kolejna z atrakcji.
Od rozglądania się za swoim magicznym patykiem oderwało ją pytanie Finty o zdjęcia. Zerknęła na niego, odwzajemniając słodko uśmiech.
-Z całą pewnością są- stwierdziła wesoło, mając nadzieję, że są również zdjęcia z jej fizycznego tryumfu. Eh, że ją okrzykną mugolskim barbarzyńcą czy czymś w ten deseń - co z tego? I tak chce to zdjęcie, powiesi je sobie na tablicy korkowej nad łóżkiem!
Odwzajemniwszy uśmiech znów wlepiła wzrok, pełen psotnych iskierek, w cyrkową trupę kłócącą się o bogowie wiedzą co. Skrzyżowała ręce na piersi, rozbawiona. Nie mogło być lepiej.
A może mogło? Z całą pewnością mogło - jakaś laska właśnie udawała psa, wycierając tyłkiem podłogę. O matko, to złoto, nie kłótnia. Złoto!

Catriona MacCance

Catriona MacCance

Catriona MacCance
Cytat : Love me like my demon does.

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Tumblr_ns3wk9vnsZ1uqrbh7o1_500

Ranga : Jadam sernik z demonami.

Punkty doświadczenia : 26

Punkty Życia : 100

Wiek : 19

Krew : czysta

Narodowość : Szkocka

Pieniądze : 70g

Wydział Nauk Biomagicznych i Środowiskowych

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Coro Purdy Nie Mar 19, 2017 7:47 pm

Teraz dopiero Coro był w kropce. Owszem chciał pokazać dwóm studentkom, iż jeśli chcą by zasady były podobne jak w zeszłym roku to wówczas mogą sobie one tak działać jednak sam uważał, że pozwolenie członkom Klubu na samowolkę skończy się tym, że Spotkania zostaną mu odebrane, a tego nie chciał. Mężczyzna czuł się rozdarty pomiędzy powinnością, a zasadami, które sam chciał wprowadzić. Z jednej strony coś w nim krzyczało, wręcz darło się, by ugiął się pod prośbami dwóch dziewczyn, ale z drugiej nie widział zaangażowania ze strony pozostałych członków Klubu i to podpowiadało mu, że inni mają w nosie jakie będą zasady. Patrzył się na wszystkich, którzy do niego podchodzili i nie chciał niczego pominąć jednak widząc dość agresywne postawy Tallulah i Lucy miał nóż na gardle. Owszem mógł je zmusić do tego, by wybrały co chcą robić dalej wyjść z sali czy dostosować się do zasad jednak to drugie rozwiązanie wydawało mu się postąpieniem wbrew sobie samemu. Lecz czy w tym momencie miał jakiś wybór. Milczenie mężczyzny się przedłużało, a on bił się z myślami i z samym sobą. Każda decyzja wydawała mu się zła i nie do przyjęcia. Ugięcie się dwóm studentkom podkopie jego autorytet, jak już jego wypowiedzi i zachowanie tego nie zrobiło, a zmuszenie ich do tego by same wybrały co chcą osiągnąć swoimi pretensjami miało dla niego znamiona odbicia piłeczki na ich stronę. Jedynym rozsądnym wyjściem wydawało mu się właśnie odroczenie sprawy aż do konsultacji, na których chętnie wysłucha pomysłu obu studentek, jednak teraz miał do przeprowadzenia jeszcze trzy walki i nie chciał już tracić czasu na kolejne tyrady ze strony czy to Lucy czy Tall. Jak to rozwiązać. Weź się w garść pokaż im kim jesteś. Pokaż, że nad tym panujesz. Wrzeszczał na siebie w myślach jednakże na te słowa zawsze odpowiadał mu szyderczy głosik w jego głowie. Nie ważne co zrobisz i tak już przegrałeś tchórzu. Właśnie ta odpowiedź najczęściej obijała mu się po czaszce. Opuścił dłoń z różdżką. Właściwie to włożył magiczny patyczek do pokrowca i dalej stał przyglądając się studentom. Jego postura, oczy czy też gest nie wyrażały tej burzy, która toczyła się wewnątrz niego. Wydawało się, że mężczyzna stał się teraz zupełnie obojętny na to co się wydarzyło i na to co się może jeszcze wydarzyć. I wreszcie pomiędzy jednym spokojnym oddechem, a drugim wpadł na rozwiązanie.
- Widzę, że większości z nas nie przeszkadzają zasady, które wam pokrótce przedstawiłem. Zatem prosiłbym o uszanowanie ich i jeśli będziecie mieli jakiekolwiek uwagi do mnie, byście załatwiali to w godzinach konsultacji, które na dniach wyznaczę. Panno Rossreeve, panno Happymeal was zaproszę na spotkanie jako pierwsze. Skoro uważacie, że moje zasady jak i sposób prowadzenia Klubu jest nie do przyjęcia przez was przedyskutuję to z wami na osobnym spotkaniu. Spotkam się z każdą z was osobno i wówczas będziecie mogły przedstawić mi sposób prowadzenia jak i zasady jakimi kierował się poprzedni prowadzący Klub Pojedynków. O dacie i godzinie spotkań poinformuję was poprzez pocztę. Jednocześnie chciałbym was powiadomić biorąc wszystkich członków Klubu Pojedynków na świadków..., – rzekł wypowiadając z naciskiem ostatnie słowa, by dotarło to do wszystkich studentów, oraz Głównej Magomedyk obecnych na spotkaniu. -że niestawienie się na tym spotkaniu będzie dla mnie oznaczało, iż akceptujecie przedstawione przeze mnie zasady i nie macie do nich żadnych obiekcji. A na następne spotkanie przyjdziecie już bez bojowego nastroju i chęci, aby zdezorganizować Klub po raz kolejny. Wówczas wobec obu wyciągnę konsekwencje, jakie zapisałem w regulaminie. – dokończył patrząc na obie dziewczyny. W jego wzroku nie dało się wyczytać żadnych emocji. - Jestem przekonany, że takie rozwiązanie tego konfliktu interesów jest jedynym słusznym postępowaniem z mojej strony jako Opiekuna Klubu. Także jeśli chcą panie zostać i popatrzeć jak reszta kolegów i koleżanek staje w szranki i samemu zaprezentować się na polu pojedynkowym, to proszę o pozostanie na sali. Jeśli takie rozwiązanie się paniom nie podoba proszę o opuszczenie sali i nie przeszkadzanie innym Członkom Klubu w pojedynkach. – powiedział stanowczo naciskając na każde słowo. Nikt nie mógł przypuszczać, że te słowa raniły serce Coro i wbijały się w nie tysiącami sztyletów. Gdy Purdy skończył przemowę czuł się tak jakby został pozbawiony swojej tożsamości i jakby stracił wszystkie zasady jakim do tej pory hołdował. Przez jedną chwilę poczuł jak spadł na samo dno piekła jakim jawiła mu się teraz posada profesora na Uniwersytecie. Jednak wiedział też, że choć przez takie posunięcie może stracić dwie uczestniczki spotkania był przekonany, że to jedyne słuszne posunięcie jakie mógł w tym momencie zrobić. Cóż, skoro ktoś chciał okiełznać ognisty charakter Anglika zawsze kończył w ostatecznym rozrachunku jako pokonany. Teraz Coro czuł, że te dwie dziewczyny pokonały jego. No ale cóż trzeba przełknąć gorycz porażki i żyć dalej, no i nie załamywać się chwilowymi porażkami. Mógł przecież od razu przeciąć tą dyskusję, a nie pozwolić, by rozrosła się ona do rozmiarów konfliktu.
- Panno Morel jest pani w błędzie. Następne spotkanie się odbędzie. Datę wyznaczę po zakończeniu tego, które trwa. Także proszę, by pani się o to nie martwiła. Może mnie pani wierzyć moim słowom. Najwyżej spotkamy się w zmniejszonym gronie. – powiedział już pewniejszym głosem. Wiedział bowiem, że nie może porzucić Klubu jak i jego Członków i skazać ich na żmudne szukanie prowadzących. W końcu tutaj w zamyśle Coro mieli szkolić swoje umiejętności pojedynkowe. Na końcu swojej już i tak długiej przemowy spojrzał na najstarszego studenta i lekko się do niego uśmiechnął.
- Panie Ichabod rozważałem przez chwilę taką ewentualność jednak to rozwiązanie wydawało mi się najmniej odpowiednie do sytuacji. Nie po to tutaj przyszliście by brać udział w kłótniach i dyskusjach na temat tego jak było kiedyś. Według mnie przyszliście tutaj, a przynajmniej niektórzy z was, po to by podszkolić się w rzucaniu zaklęć oraz zaskakiwaniu przeciwników, oraz zyskaniu doświadczenia w pojedynkowaniu się. Nauka dyskusji, która jest również ważna może się odbywać podczas spotkań innych Klubów. Tutaj według mnie dyplomacja powinna ustąpić miejsca umiejętnościom walki jak i przewidywaniom kolejnych posunięć przeciwnika, by być przygotowanym na takie starcia w przyszłości. – mówił cały czas wbijając swoje brązowe oczy w chłopaka jakby chcąc w nim wyczytać odpowiedź. Na sam koniec spojrzał na Clotilde, która chyba postanowiła zabawić się w domowego skrzata i trochę wyfroterować podłogę w Sali Treningowej.
- Pani pomysł z opuszczeniem przeze mnie sali nie wydawał się dobry. Owszem Kluby są dla studentów i choć możecie sami rzucać zaklęcia to jednak zdecydowałem się pełnić rolę Opiekuna Klubu i wyjście ze spotkania, abyście sami załatwili tą sprawę między sobą wydawało mi się nie tyle absurdalnym co nieodpowiedzialnym zachowaniem. – stwierdził przenosząc wzrok na dziewczynę w pomarańczowym kasku. Po czym objął wzrokiem wszystkich Członków Klubu i odetchnął z ulgą.
- Także mam nadzieję, że wszystkie wasze wątpliwości zostały rozwiane, a miejsce na toczenie dalszych dyskusji na temat zasad jakie ustaliłem na spotkania Klubu zostało odgórnie narzucone proszę o PONOWNE COFNIĘCIE SIĘ POD ŚCIANĘ. A parę, która znajduje się na polu do pojedynków proszę o rozpoczęcie pojedynku. I tym razem nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. – wypowiadając te słowa głos Coro stał się nieprzyjemnie twardy, a słuchacze mogli odczuć wrażenie, że mężczyzna zmienił do nich podejście o sto osiemdziesiąt stopni. Brawo, postawiłeś się bandzie dzieciaków. Jesteś z siebie dumny? Zapytał szyderczy głosik w głowie Purdy'ego. Mężczyzna jednak tym razem go zignorował i cofnął się o parę kroków. Po czym znów dobył różdżki czekając na to, aż panna Morel i pan Cavendish rozpoczną pojedynek.

Coro Purdy

Coro Purdy

Coro Purdy
Cytat : Breath it's only bad day, not a bad life

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Ahsley_purdy_gif___lame__by_savannahechelon-d3k60uk

Ranga : Personel

Punkty doświadczenia : 77

Punkty Życia : 90

Wiek : 32

Krew : półkrwi

Narodowość : Brytyjczyk

Pieniądze : 80

Pracownicy Uniwersytetu

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Tallulah Rossreeve Nie Mar 19, 2017 8:44 pm

Ślizgonka nie spodziewała się wiele, jednak liczyła na to, że studencka brać wykaże się solidarnością na tyle, by dać jej i Lucy zabrać głos odnośnie tego, jak działały spotkania klubu jeszcze w zeszłym roku. Najwyraźniej się przeliczyła - w końcu nie bez powodu mówi się, że jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie. Słowa wypowiedziane przez Maude skwitowała tylko nieznacznym uniesieniem brwi. Na tę pannę nie było co liczyć, to pewne. Ciekawe, że ma potem zajęcia... A co gdyby klub pojedynków się przedłużył, a jej kolej wciąż by nie nadeszła? Pozwoliła sobie na mentalne, pełne pogardy prychnięcie, ale z zewnątrz zachowała kamienną twarz.
- Nie wiem, dlaczego kolejne spotkanie miałoby się nie odbyć - bez względu na to, z jakim opiekunem - stwierdziła tylko spokojnie, jasno dając do zrozumienia, że jeśli profesor Purdy chciałby tupnąć nóżką i strzelić focha, to nie byłaby to żadna strata. Sama zadbałaby o prowadzącego, tak jak planowała, zanim ten nowy profesorek pojawił się na uczelni. Słów Cavendisha nie skomentowała nawet ruchem brwi, jedynie przeniosła na niego spojrzenie. No tak, gazeta już i tak miała o czym pisać. Po co pozwolić rozwiązać problem od razu, na pierwszych zajęciach, skoro można mieć z tego materiał na kolejny artykuł. Kiedy myślała o jego punkcie widzenia, wydawało jej się to rozsądne. Z jej własnego - było bez sensu. Jedyną osobą, która jako tako zaprotestowała była Clotilde - przynajmniej ktoś poza Tall i Lucy stwierdził głośno, że kluby są dla studentów, a nie dla profesorów. Pozostali potencjalni członkowie klubu - to jest Tomiczny, Finta i Cat - wciąż próbowali się pozbierać po zakończonym pojedynku i, najprawdopodobniej, w ogóle nie wiedzieli o co chodzi. Trudno w takim razie, żeby mieli się wypowiedzieć na temat. A Heike milczała i - zdaniem Tall - tak chyba było w tym wypadku najlepiej.
Swoją drogą dziwne, że Coro postrzegał postawę Ślizgonki jako agresywną, bo od czasu opuszczenia różdżki po dwóch nieudanych zaklęciach zachowywała się absolutnie spokojnie i bez złości wyrażała swoje zdanie. Dobra komunikacja ze studentami to podstawa! A w tym wypadku to raczej jej brak, bo profesor Purdy już od dobrej chwili milczał. Tallulah odwróciła twarz na powrót w jego stronę i spojrzała mu prosto w oczy.
- A czy przyjmuje pan w ogóle możliwość tego, aby zmodyfikować zasady działania klubu, czy spotkanie na konsultacjach będzie polegało na tym, że wraz z Lucy przyjdzie nam się produkować na darmo, bo pan i tak nie zmieni zdania? - zapytała spokojnie, nie odrywając od niego spojrzenia nawet na chwilę. - Pytam, bo jeszcze nie tak dawno temu mówił pan, że "zasady, które zostały zapisane nie podlegają zmianie", a w takim wypadku byłby to jedynie zmarnowany czas zarówno dla nas, jak i dla pana - dodała od razu, chcąc wyjaśnić swoje stanowisko. W końcu Coro wyjątkowo mocno zaznaczył, iż uważa zasady za niezmienne. To po co miały strzępić sobie języki i marnować czas? A zwłaszcza czas. Tall i tak miała go za mało. Ale z drugiej strony... Hmmm...
- Chciałabym także zauważyć, że nie każdy i nie zawsze ma możliwość, by stawić się na konsultacjach zaraz w pierwszej chwili po ich ustaleniu. Więc jeśli bierze pan za świadków wszystkich potencjalnych członków klubu, bo nie zrobił pan nawet listy, proszę wziąć to pod uwagę. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, mamy też inne zajęcia poza studiami, a one mogą się pokrywać z terminem konsultacji, który jest najczęściej ustalany pod profesora, nie pod studentów, prawda? - zasugerowała jeszcze, choć była w tym nutka lodowatej uprzejmości, nawet jeśli dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie. Byłaby po tym może zamilkła, gdyby nie to, co Coro zdecydował się powiedzieć do Ichaboda. Na ustach Tall pojawił się jeszcze milszy uśmiech, nawet jeśli nie docierał on do oczu.
- Panie profesorze, pozwolę sobie zwrócić uwagę, że umiejętne rozwiązywanie konfliktów bez użycia siły - czy czarów - jest umiejętnością równie ważną, co zręczność w magicznych pojedynkach. Niekoniecznie wiąże się to od razu z dyplomacją czy klubem dyskusyjnym. Chodzi przecież o to, żeby potrafić porozumieć się z innymi, zamiast wszystko rozwiązywać siłowo.
Nie skomentowała już tego, co Coro powiedział Clotilde. Najwyraźniej profesor nie traktował ich jak ludzi dorosłych, skoro uważał, że nie można ich zostawić w Klubie Pojedynków samych. A w końcu prawo pozwalało im od siedemnastego roku życia na dowolne używanie czarów. Najwyraźniej potrzebowali niańki. To jednak pozostało w jej umyśle. Panna Rossreeve dygnęła grzecznie, tak jak nauczyła ją za dziecięcia matka. Odczekała stosowną chwilę, by usłyszeć odpowiedź profesora Purdy'ego odnośnie tego, czy w ogóle ma zamiar pomyśleć o zmienianiu zasad, a potem zwyczajnie zgarnęła Lucy za ramię i pociągnęła ją w stronę ściany, szepcząc jej coś na ucho na tyle cicho, by inni jej nie dosłyszeli.
Do Lucy:

Tallulah Rossreeve

Tallulah Rossreeve

Tallulah Rossreeve
Cytat : Let it go!

Gif : Duża Sala Treningowa - Page 4 Deepest_darkest_hair_secrets_by_el_chan-db0dnvo

Ranga : Magiarcheolog

Punkty doświadczenia : 159

Punkty Życia : 100

Wiek : 19 lat

Krew : Czysta

Narodowość : Angielka

Pieniądze : 70 G

Wydział Obrony Przed Czarną Magią i Transmutacji

Powrót do góry Go down

Duża Sala Treningowa - Page 4 Empty Re: Duża Sala Treningowa

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach